Do przełomu doprowadził oczywiście Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba – jedna z najnowszych i najbardziej zaawansowanych “zabawek” NASA. Dzięki zebranym przez niego danym naukowcy mogą potwierdzić, iż tak niespotykana dotąd forma lodu faktycznie może istnieć poza ścianami laboratoriów. O kulisach przeprowadzonego śledztwa czytamy na łamach Nature Astronomy.
Czytaj też: Polak odkrył gwiazdę, która zachowuje się naprawdę dziwnie. To może być siedlisko kosmitów
Ustalenia badaczy są istotne choćby ze względu na to, że powinny mieć przełożenie na nasze rozumienie dysków protoplanetarnych. Takie obłoki składające się z gazu i materii stanowią zalążki planet. Niemal na pewno właśnie z jednego z nich zrodziła się Ziemia oraz inne obiekty tworzące Układ Słoneczny.
Dlaczego wspomniana substancja jest tak intrygująca? Wszystko za sprawą lodu, w którym cząsteczki lodu są tylko częściowo ze sobą związane. Taka sytuacja może być pokłosiem obecności zanieczyszczeń lub porów w obrębie lodu, co uniemożliwia pełne wiązanie tworzących go molekuł. Wariant ten był wytwarzany w laboratorium, dzięki czemu zarejestrowano widmo powstające na skutek przechodzenia przez niego światła.
Ta nietypowa forma lodu została zaobserwowana w kosmosie po raz pierwszy dzięki wykorzystaniu Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba
W efekcie astronomowie wiedzieli, czego mogą się spodziewać w toku obserwacji. Oddelegowali do nich Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, a ten – już nie pierwszy raz – zapewnił gigantyczny sukces całemu przedsięwzięciu. O zaawansowanych możliwościach technologicznych tworzących go narzędzi najlepiej świadczy fakt, iż w ciągu ostatnich dekad obserwacji próbowano dokonać z użyciem wielu wiodących teleskopów – niestety, bezskutecznie.
Mocną stroną JWST jest możliwość prowadzenia obserwacji w podczerwieni i to z utrzymaniem wysokiej rozdzielczości oraz czułości. Uwagę astronomów zwrócił obszar znany jako Kameleon I. Ten region gwiazdotwórczy, będący jednym ze słynnych gwiezdnych żłobków, stanowi miejsce natężonych narodzin gwiazd. Teleskop Webba uwiecznił w tym obszarze linie absorpcyjne o długości fali 2,703 i 2,753 μm, które są charakterystyczne dla sygnatur wspomnianego lodu.
Czytaj też: Co się dzieje w naszym układzie? Tajemnicze zdarzenia dowodem w jednej z największych zagadek wszechświata
Pierwsza z linii wydaje się powiązana z kroplami osadzonymi na niemal czystym lodzie, podczas gdy druga może powstawać w obecności zanieczyszczeń, takich jak zamarznięty dwutlenek węgla. Członkowie zespołu badawczego podkreślają, że konieczne będą dokładniejsze analizy, które powinny wykazać, czy faktycznie chodzi o tę formę lodu. Wydaje się on potęgować zachodzenie reakcji chemicznych. Takowe mają miejsce na długo przed tym, jak pojawią się planety, co może zwiększać szanse na pojawienie się na nich życia, choć to bardzo daleko idące sugestie.