Nieistniejące towary, czyli dlaczego lepiej nie robić zakupów na ostatnią chwilę

Sklepy internetowe spowodowały, że człowiek się rozleniwił. O parę kliknięć stąd jest właściwie wszystko, o czym można zamarzyć i gdyby się uprzeć, to nawet chleb można ogarnąć z dostawą do domu. W tej całej słodyczy można trafić oczywiście i gorzką pigułkę, nieuczciwego sprzedawcę – jak zawsze, bezmyślność jest największym zagrożeniem. Tym razem jednak parę słów o przygodach z jak najuczciwszymi sprzedawcami.
Marumi Prime Plasma Sputtering CPL
Marumi Prime Plasma Sputtering CPL

Nie mamy pana towaru i nie wiemy, kiedy będzie

Po premierze świetnych filtrów polaryzacyjnych Marumi Prime Plasma zachciało mi się kupić taki, w rozmiarze 55 mm, żeby pasował na Sigmę 18-50 mm f/2.8 i Sony E 11 f/1.8. Ofert było sporo, w większości jednak przy potrzebnym mi rozmiarze stało „niedostępny”. Przy nowościach zaraz po premierze nie jest to oczywiście nic niezwykłego.

Towar – Marumi Prime Plasma Sputtering CPL
Marumi

Wybrałem sklep, który lubię i w którym kupowałem w zeszłym roku aparat. Dostępność wersji 55 mm? Magazyn dostawcy, czyli krótko mówiąc, sklep towaru nie ma, ale jest przekonany, że może go zamówić. OK, spróbujemy, mam czas, jest dopiero 16 maja, na pewno przed urlopem zdążą. Zdążą? Dzień później na maila wpadła informacja, że towaru nie ma, ale próbują ustalić, kiedy będzie, a jeszcze trochę później, już, gdy zgodziłem się poczekać, że nie są w stanie ustalić terminu.

Po miesiącu bez kontaktu postanowiłem się przypomnieć – i już po trzech kolejnych dniach (nie spadnijcie z krzeseł od tego tempa) dowiedziałem się, że wciąż nie ma, ale dystrybutor może dostanie dostawę pod koniec lipca. Dwa i pół miesiąca po zamówieniu, no i po urlopie, na który był potrzebny.

Marumi Prime Plasma Sputtering CPL
Marumi

Nie ma towaru, to nie ma. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, bo informację o tym, że tego rozmiaru nie ma w dystrybucji, dostałem od najlepiej poinformowanych osób przy przygotowywaniu recenzji. Mimo to złożyłem zamówienie, bo mogłem poczekać, nie wiedziałem tylko, że tak długo. Że przy okazji dowiedziałem się, że sklepy są nadmiernie optymistyczne i że „magazyn dostawcy” oznacza jak w starej piosence dla dzieci „jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie”? No cóż… Warto o tym pamiętać.

Mamy towar, ale nie mamy akcesoriów

Obiektywy do aparatu fotograficznego są trochę jak króliki. Zostawisz je na chwilę bez nadzoru, to skubane założą gniazdo w plecaku i się rozmnożą. A trochę bardziej serio, jakoś tak od trzech sezonów tuż przed wakacjami jestem zmuszony do rozejrzenia się za nowym plecakiem, żeby to optyczne stado gdzieś przechowywać i nosić na wypady.

Powyżej pewnego rozmiaru nie jest łatwo wybrać plecak – ceny rosną, pojemność jakby wolniej, a jeszcze musi zapewniać odpowiednią ochronę i być wygodny. Zmęczyłem się samym szukaniem, wreszcie po dwóch tygodniach bólu ograniczyłem wybór do dwóch modeli – Shimoda Action X50 v2 i F-Stop Tilopa. Oba to rozwiązania uniwersalne, żeby zrobić z nich plecak fotograficzny, trzeba do nich dokupić odpowiedni wkład, lub kupić od razu zestaw z wkładem.

Towar – Shimoda Action X50 v2
Shimoda Action X50 v2 ze zbyt małym wkładem

Zdecydowałem się na Shimodę i zaczęły się schody. Plecak można kupić bez problemu. Wersję z wkładem też. Tylko że za małym i pozbawionym bocznego otworu dostępowego. Sklepy usłużnie zresztą podsuwają większy wkład DSLR v3 przy wyborze gołego plecaka, tylko… że jest niedostępny. I nie że w jednym sklepie – nie miał go nikt w Polsce. No to może poza Polską? Niestety też nie. Potrzebnego wkładu nie było w oficjalnej sieci dystrybucyjnej w całej UE, a nawet w USA. Znalazłem co prawda jakiś niewielki sklepik niemiecki, który miał mieć ostatnią sztukę, ale strona rodem z początku wieku i brak informacji o nim nie zachęcał do zakupu.

Przepakowałem się 🙂

Zatem F-Stop Tilopa. Plecak w zestawie miał odpowiednio duży wkład, zamówienie i dostawa ogarnięte zostały przez K-Consult w mgnieniu oka (dzięki, Łukasz!) i mogłem zacząć się przepakowywać. Tilopa to świetny plecak, zapewne przy okazji doczeka się recenzji, ale ma pewną cechę charakterystyczną – odłączane paski do akcesoriów. W zestawie są dwa, co rozwiązuje problem zamocowania statywu, ale rychło okazało się, że to za mało. Skoro sklepy mają plecaki w ofercie, to nabycie pasków nie będzie problemem.

Towar
F-Stop Gatekeeper Straps

Błąd, wielbłąd, karawana. Powtórka z historii Shimody, pasków nie ma nikt w Polsce. Natomiast są dostępne w sklepie firmowym, z magazynem w Holandii. Skoro tak, to pewnie zamówienie ich za pośrednictwem polskich sklepów nie stanowi problemu?

Wysłałem zapytanie do sklepów. Już po 5 dniach odpowiedział jeden:

Witam,
dziękuję za zainteresowanie naszą ofertą. Aktualnie produkt F-Stop Gatekeepers 2 szt  nie jest dostępny u naszych dostawców. Dystrybutor nie podaje też terminu najbliższej możliwej dostawy. Osobnym mailem poinformujemy, kiedy produkt dotrze do naszego magazynu.

Nie będę znęcał się nad panią menedżer produktu za rozpoczęcie odpowiedzi słowem „Witam”. Nie będę nawet się znęcał za to, że ustalenie stanu faktycznego zajęło pięć dni – może to było tylko pięć dni? Nie będę nawet narzekał na dystrybutora, mimo że nie jest w stanie ogarnąć towaru dostępnego u producenta.

Po prostu pogratulowałem sobie decyzji o zamówieniu u źródła, gdyż mimo wysyłki z Holandii paczka z paskami zameldowała się u mnie dzień przed cytowanym mailem. Przepłaciłem 30 zł w porównaniu z polskimi sklepami. Nie tak mało przy kwocie zamówienia (to nie są drogie sprawy), ale i nie tak dużo. A nie zawsze się przepłaca, że przypomnę zakup Samyanga AF 35-150 mm f/2-2.8 z włoskiego Amazonu, który kosztował 40% taniej niż z polskich sklepów.

Samyang AF 35-150 mm f/2-2.8

Praktyka sprzedawania towaru głównego i ignorowania akcesoriów jest niestety powszechna. Może z punktu widzenia sklepów nawet takie działanie jest poprawne, w końcu nie mam złudzeń, że większość klientów zadowala się gotowym zestawem i nie ma takich fanaberii jak dodatkowe paski czy niestandardowy wkład. Ok, mogę to przyjąć do wiadomości, ale już ślamazarność sklepów przy takich sprawach i niemożność ogarnięcia niestandardowego zamówienia zasługuje – jeśli nie na krytykę, to w każdym razie na refleksję, że może być dużo, dużo lepiej.

Towar z Polski, czyli z Chin

Na Allegro nie brak sklepów z chińskimi produktami i z reguły są one poprawnie oznaczone. Można czepiać się maszynowych tłumaczeń, wyciskających łzy śmiechu, ale zwykle działa to nie najgorzej – jest drożej niż przez wschodnie platformy sprzedażowe w rodzaju AliExpress czy Temu, ale polskie wsparcie Allegro jest przynajmniej w teorii skuteczniejsze niż wschodnie, nie brak więc chętnych na dopłacenie.

Parę razy przy różnych okazjach natknęliśmy się z żoną na sklepy z pozoru polskie, z krótkimi czasami dostawy i w ogóle mucha nie siada. Dopiero po zamówieniu i zapłaceniu okazywało się, że przesyłka będzie z Chin, a termin dostawy na pewno nie będzie liczony w pojedynczych dniach. I z reguły taka informacja była gdzieś głęboko ukryta w opisie – by zmniejszyć szansę, że zostanie znaleziona. Szukając jakichś drobiazgów, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ostatnio chyba trochę mniej takich sprzedawców, ale nauczony doświadczeniem sprawdzam dokładnie.

Samsung Galaxy A53 5G
Chińska lampka, która długą drogę przebyła, by do mnie dotrzeć.

Wpadkę może zaliczyć nawet najlepszy, lepiej się wcześniej przygotować

Chciałbym, żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie chodzi mi tu o sekowanie sklepów, które nie dały sobie ze mną i niestandardowymi zamówieniami rady. Korzystam z nich od dawna, przeważnie ku obopólnemu zadowoleniu, w każdym z nich zostawiłem sporo pieniędzy i nie tylko K-Consult realizował sprawnie niestandardowe zamówienia, które wymagały wcześniejszych uzgodnień z osobami odpowiedzialnymi za sprzedaż. Nie ma sensu wymieniać nazw przy wpadkach, bo… wszyscy tak robią. Pewnie nawet muszą, żeby nie być gorsi od konkurencji.

Tak czy owak, nie zrezygnuję z kolejnych zakupów. Te na Allegro z nieznanych sklepów traktuję trochę jak chodzenie po pastwisku – ostrożnie, aby w coś nie wdepnąć, ale czasem trafią się gadżety, których próżno szukać inaczej. Co do sklepów tradycyjnych nauka jest jedna – wszelkie nietypowe sprawy załatwiać wcześniej, a najlepiej duuużo wcześniej, szczególnie jeśli zakup ma służyć do pracy, a nie jest zachcianką. A teraz muszę sobie przypomnieć, co to ja potrzebowałem jeszcze kupić na poniedziałek 🙂