Niemcy rezygnują z Huawei. Warto weryfikować informacje

Portale mniej i bardziej informacyjne obiegła informacja, że Niemcy wycofują sprzęt Huawei. Jest to informacja prawdziwa, ale diabeł tkwi w szczegółach i decyzja naszych sąsiadów wcale nie jest tak radykalna, jak się ją przedstawia w polskich mediach.
Niemcy rezygnują z Huawei. Warto weryfikować informacje

Decyzja o wycofaniu sprzętu Huawei i ZTE w porozumieniu z operatorami

Niemcy bardzo długo zastanawiali się, co zrobić z chińskim sprzętem w swoich sieciach telekomunikacyjnych. Rząd naszych sąsiadów stał w rozkroku, z jednej strony nie chcąc denerwować USA, z drugiej zależało im na dalszych, dobrych stosunkach handlowych z Chinami.

Po, dosłownie latach, bo Niemcom podjęcie decyzji zajęło ponad cztery lata, Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Wspólnoty (BMI) podjęło w ostatnich tygodniach negocjacje z operatorami – Deutsche Telekom, Telefonica i Vodafone, efektem czego zostało podpisanie umów pomiędzy stronami.

Czytaj też: USA straszy Huaweiem i dalej używa jego sprzętu. Zabawne, czy żenujące?

Niemieccy operatorzy porzucą sprzęt Huawei i ZTE, ale nie całkowicie. Eksperci mówili o tym od dawna

Dochodzimy do miejsca, w którym polskie artykuły mocno mijają się z prawdą. Umowy zobowiązują operatorów do usunięcia komponentów Huawei i ZTE z sieci rdzeniowych do 2026 roku i ta informacja jest zgodna z przekazami. Wymóg nie powinien być problemem dla operatorów, którzy w większości już mają te działania za sobą.

Jak czytamy w komunikacie niemieckiego rządu, do 2029 roku (pierwotnie zakładano 2026) usunięte zostaną krytyczne funkcje systemów zarządzania siecią 5G firmy Huawei i ZTE. Nie oznacza to, jak czytamy od kilku dni w polskich artykułach, rezygnacji ze stacji bazowych chińskich firm, a samego oprogramowania do zarządzania. Choć pierwotne założenia faktycznie zakładały konieczność wymiany anten. To, jakby nie patrzeć, istotna różnica. O czym piszą też niemieckie media. Szacuje się, że mowa jest o 50-60% komponentów znajdujących się w sieciach.

Takie działanie pokrywa się z tym, co wielokrotnie w ostatnich latach słyszałem na różnego rodzaju wydarzeniach telekomunikacyjnych. Eksperci byli w tym temacie zgodni i cały czas powtarzali, że mówiąc wprost – antena nie stanowi zagrożenia. Jeśli są jakieś obawy, powinien być wymieniony sam rdzeń sieci oraz oprogramowanie. Taka też jest decyzja Niemiec i wydaje się, że ze wszystkich krajów, które podjęły działania wobec chińskich dostawców sprzętu telekomunikacyjnego, jest ona najrozsądniejsza.

Czytaj też: Operatorzy chcą zmieniać ceny abonamentów. Czy tym razem się uda?

Wbrew pozorom, odłożenie w czasie działań, aż do 2029 roku to ważny ruch ze względów… bezpieczeństwa. Sprzęt telekomunikacyjny nie ma jednolitego standardu i zastąpienie komponentów chińskich firm wymaga odpowiedniego przygotowania sieci i zgrania ze sobą wszystkich jej elementów. To nie jest proste zadanie i gdyby operatorzy dostali na to za mało czasu, w pośpiechu paradoksalnie mogliby odsłonić sieć na potencjalne ataki.

Komentarze z niemieckiego rynku są podzielone. Nie brakuje głosów krytycznych, bo Federalna Służba Wywiadowcza ostrzegała przed korzystaniem z chińskiego sprzętu już w 2019 roku. Z drugiej strony zawarte porozumienie może okazać się ogromną oszczędnością dla kraju, bo operatorzy zapowiadali roszczenia finansowe związane z koniecznością wymiany sprzętu.

Z kompromisu, który zadowala operatorów i stronę rządową, nie są zadowolone Chiny. Ambasada w Berlinie przekazała oświadczenie mówiące, że takie działania są dyskryminacją polityczną i zaszkodzi zaufania w dalszej współpracy.