Pierwsze wrażenia z Concord. Strażnicy Galaktyki na kosmicznych arenach to przepis na sukces?

Concord to pierwsza gra Firewalk Studios, ekipy należącej do PlayStation Studios od zeszłego roku. Plany były wielkie, ambicje, trzeba przyznać, na równie wysokim poziomie — a w końcu przyszedł czas na oficjalną zapowiedź gry, która miała miejsce podczas ostatniego State of Play, odbywającego się pod sam koniec maja tego roku. Wtedy nastroje delikatnie opadły, ale jednocześnie ciekawość całkiem wzrosła. Premiera nadchodzi jednak wielkimi krokami i z tej okazji Firewalk Studios oraz Sony postanowili włączyć testy w wersji beta, a dzięki polskiemu oddziałowi PlayStation miałem okazję sprawdzić, jak Concord sprawdza się w praktyce. No i właśnie, co z tego wyszło?
Concord

Źródło: PlayStation

Firewalk Studios z wielką odpowiedzialnością. Czy deweloper poradzi sobie z presją?

Japoński gigant pierwszy raz ogłosił współpracę z Firewalk Studios jeszcze w 2021 roku, kiedy było to małe studio należące do ProbablyMonsters. Celem tej współpracy była wspólna praca nad niezapowiedzianą jeszcze grą AAA skupiającą się na trybach sieciowych, która miała trafić na PS5 i PC. Po tym jednak słuch o całym projekcie zaginął, aż do kwietnia 2023 roku — niemal równo dwa lata od pierwszego ogłoszenia współpracy między tymi firmami. W kuluarach jednak dotychczasowa współpraca musiała okazać się bardzo owocna, bo Sony wróciło z ogłoszeniem… przejęcia Firewalk Studios, które oficjalnie dołączyło do ekipy PlayStation Studios.

Chociaż Firewalk Studios nie ma specjalnie imponującego portfolio (właściwie to nie ma go wcale), to nie jest to przypadkowa grupa zajawkowiczów. W ekipie znajdziemy bowiem byłych twórców i deweloperów z Bungie, którzy pracowali nad takimi tytułami jak Call of Duty, Apex Legends, Mass Effect, Halo czy oczywiście Destiny. Okazuje się, że efektem kilkuletnich prac jest Concord; i co o tej grze wiedzieliśmy jeszcze przed testami beta?

Czytaj też: Kolejne przecieki o PlayStation 5 Pro potwierdzają – będzie lepiej pod każdym względem

Dwa znane motywy w jednym. Concord to sieciowy hero shooter z kosmicznymi freegunnerami

Prezentacja Concord podczas wspomnianego State of Play zapowiadała się niezwykle obiecująco. Świetny i zaawansowany cinematic z ekipą Northstar składającą się z kosmicznych najemników, z czego każdy pochodzi z całkowicie innej bajki. Spory nacisk na poczucie humoru, dialogi między bohaterami i współpracę — patrząc po reakcjach podczas konferencji na X (dawniej Twitter), nie jestem jedyną osobą, której do złudzenia przypominało to Strażników Galaktyki. Taki zwiastun zadziałał na wyobraźnię graczy i sprawił, że można było oczekiwać naprawdę ciekawej gry narracyjnej; po czym cały czar prysł, kiedy okazało się, że Concord jest kolejnym na rynku sieciowym hero shooterem.

Złośliwie można napisać, że Concord wygląda jak kolaboracja Overwatcha ze Strażnikami Galaktyki Marvela. Samo Sony w sklepie PlayStation Store zajawia jednak, że Concord to drużynowa strzelanka z perspektywy pierwszej osoby, gdzie tworzymy własną załogę kosmicznych banitów, zwanych freegunnerami, i walczymy w trybach PvP 5 na 5. Naszym celem jest zbudowanie swojej ekipy z różnorodnych postaci załogi Northstara — grupy awanturników i najemników, gdzie każdy posiada unikalne umiejętności i zdolności, co pozwala na dostosowanie składu do różnych stylów gry. W produkcji możemy zdobywać szeroki wachlarz przedmiotów do personalizacji, odkrywać historie i frakcje galaktyki Concord, oraz odblokowywać warianty postaci, które oferują dodatkowe modyfikatory cech bojowych. Concord zaoferuje sześć trybów PvP, z naciskiem na pracę zespołową, oraz regularnie aktualizowane treści, w tym nowych freegunnerów, tryby gry, mapy i przerywniki filmowe. 

Czytaj też: PlayStation 5 Pro otrzyma procesor, który zadowoli wszystkich graczy

Brzmi to dobrze? Cóż… brzmi to jak wiele innych hero shooterów dostępnych już na rynku. Po weekendzie spędzonym z Concordem dochodzę do wniosku, że dzieło Firewalk Studios tym właśnie jest — ale paradoksalnie to nie jest wada tej gry, bo zdecydowanie bliżej jej do Overwatcha, niż do darmowych potworków ze Steama. Czy to jednak wystarczy?

16 bohaterów na międzygalaktycznych arenach

Do Concord, jak już zapewne mogliście zauważyć, miałem dość mocno ambiwalentne podejście. Włączałem więc grze w wersji beta bez większych nadziei — i dzięki temu dość pozytywnie się zaskoczyłem. W becie mamy 16 postaci i sprawdziłem wszystkie z nich (moim mainem po kilku godzinach stała się Haymar, chociaż Vale również grało mi się przyjemnie, a wśród graczy sporym zainteresowaniem cieszył się również Teo i Lark), a każda z nich ma inną broń (niektórzy bohaterowie mają też drugą pukawkę) oraz dwa ataki specjalne. Brakuje jednak dłużej ładującego się ulta. W ogólnym rozrachunku szybko można odnieść wrażenie, że mimo overwatchowej konstrukcji, ludzie z Bungie, którzy maczali palce przy Destiny, odcisnęli tu znaczne piętno. Projekty postaci są bardzo na plus, a Firewalk Studios dba również o rozbudowane cinematici, co ma w domyśle rozbudowywać lore gry — i zdaje się, że ma to całkiem niezły komiksowy/serialowy potencjał.

Czytaj też: PlayStation 5 Pro ze Spectral Super Resolution? Jest na to bardzo duża szansa

Brakowało mi jednak jakiegoś samouczka, bo chociaż w menu możemy wejść w opisy wszystkich postaci i sprawdzić, jakie są ich ataki specjalne, to zazwyczaj od razu wskakujemy do lobby i zajmujemy się graniem. Wtedy możemy poczuć się dość zagubieni, bo nie wszystkie ataki są oczywiste — z czasem jednak jak najbardziej da się do tego przywyknąć i nauczyć działania poszczególnych bohaterów. Ci na razie są podstawowym zestawem — mamy tu Teo, który jest à la Żołnierzem 76, czyli biega z karabinem maszynowym, mamy tu postać rewolwerowca, bohaterkę z jetpackiem i granatnikiem, mamy też szybką i zwinną bohaterkę z uzi (z tym, że o dziwo tutaj nie hakuje). Sami rozumiecie, do czego dążę.

Jeśli chodzi o mapy, to te również robią bardzo pozytywne wrażenie. Nie są może tak bajeczne jak we wspominanym już wielokrotnie OW, ale to też nie jest pójście na łatwiznę i wyplucie najbardziej płasko zaprojektowanych aren. Firewalk przyłożyło się do tego zadania i znajdziemy tu zarówno porozrzucane „apteczki”, które odnawiają się po dłuższym czasie, jak i wiele małych przejść, wzniesień — wszystkiego, czego potrzeba dla dynamiki rozgrywki. Jest więc gdzie ustawić się snajperem, jest gdzie uciec szybkim atakującym, jest gdzie się ukryć i podleczyć w razie wybrania tanka i tym podobne.

Czytaj też: Sony szykuje PlayStation 5 Pro specjalnie na premierę GTA VI?

Balans rozgrywki pozostawia nieco do życzenia

Balans gry na razie też wypada różnie i mam wrażenie, że wybieranie tanków jest absolutnie nieopłacalne. W Concord niezwykle istotny jest czas reakcji i szybkość poruszania się bohatera, a jeśli wybierzemy Dziecię Gwiazdy czy Ten-1, to poza gigantycznym hitboxowym polem dla przeciwników, sami nie mamy z tego żadnych realnych korzyści. Brakuje też tutaj typowego healera, coś w stylu Łaski z Overwatcha, który latając za takim tankiem, mógłby mu rekompensować tempo poruszania się. To wymaga więc dodania nowych postaci czy zmiany balansu gry, ale hej, to nadal tylko beta, więc z tego typu osądami poczekajmy do premiery, która będzie miała miejsce za lekko ponad miesiąc.

Co z trybami rozgrywki?

W wersji beta Concorda mamy 3 tryby: drużynowy deathmatch, tryb zabójstwa potwierdzonego o nazwie Trophy Hunt (i tutaj gramy do momentu, aż któraś z drużyn wbije 30 likwidacji), tryb ataku i obrony o nazwie Cargo Run oraz tryb kontroli strefy o nazwie Clash Point. Nie jest to więc nic odkrywczego, ale pozwoliło dobrze sprawdzić rozgrywkę — i tutaj niestety dobitnie widać brak współpracy między postaciami, bo właściwie zawsze każdy gracz gra na swoje własne konto, chcąc wbić jak najwięcej zabójstw i asyst. Szkoda, szczególnie w trybie, gdzie nie respawnujemy się po śmierci, bo tutaj współpraca okazałaby się kluczowa. Sam gameplay okazał się jednak płynny i przyjemny.

Bawiłem się nieźle, ale…

Concord sprawiło mi zaskakująco sporo frajdy — dużo więcej, niż zakładałem przed odpaleniem bety. Nie jest jednak idealnie, a głównym zarzutem jest cena tej gry, która w momencie premiery ma bowiem wynosić 169 zł. Overwatch 2 czy Valorant dostępne są za darmo i szczerze nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby wydać niemal 200 zł na Concord; tym bardziej, że tutaj również pojawiają się elementy kosmetyczne, więc braku obecności battle passa nie można wykluczyć. Gdyby gra debiutowała jako F2P, przy odpowiednim marketingu ze strony Sony, liczyłbym na cichy hit — szczególnie, że produkcja Firewalk Studios pojawi się również na PC. W tym momencie zdaje mi się jednak, że gigant z Kraju Kwitnącej Wiśni liczy na powtórkę z Helldivers II, a niestety, raczej się na to nie zapowiada.