Czy pobili konkurencję? Recenzja Xiaomi 14 Ultra

Czy Xiaomi może być najlepszym smartfonem fotograficznym roku? Z pewnością wierzy w to firma, która premierą Xiaomi 14 Ultra zamierza rozwiać wszelkie wątpliwości i na stałe wejść do czołówki porównań foto oraz wideo. Współpraca z Leicą osiąga w tym telefonie ostateczną formę, ale czy nie będzie to przerost formy nad treścią?
Czy pobili konkurencję? Recenzja Xiaomi 14 Ultra

Xiaomi w kategorii flagowców nie ma najlepszej prasy. Gdy recenzowałem Xiaomi 14, mówiłem o tym, jak dobry byłby to smartfon, gdyby go dopracowano i nie pokpiono sprawy parujących obiektywów. Jednocześnie dość ignoranckie podejście producenta do sprawy parujących obiektywów czternastki (no bo ich komunikatu o tym, że w sumie to problem niemalże nie istnieje i jest zjawiskiem naturalnie występującym, nie da się inaczej traktować) sprawiło, że na forach dyskusyjnych i w grupach entuzjastów na Facebooku jest to model praktycznie skreślony.

Sytuacja rzuca się cieniem na sporo droższy, ale i inny w swoich założeniach model Xiaomi 14 Ultra. To jednak może być zupełnie inna historia. Być może bojkot producenta w obliczu tak niemrawej reakcji wobec problemów byłby słusznym rozwiązaniem. Jednocześnie uważam, że obowiązek recenzencki warto spełnić, zwłaszcza w sytuacji, gdy mamy do czynienia z tak dopakowanym fotograficznie smartfonem, przynajmniej w teorii. Przejdźmy zatem do praktyki i przekonajmy się, czy Xiaomi 14 Ultra warto kupić.

Specyfikacja Xiaomi 14 Ultra

SpecyfikacjaXiaomi 14 Ultra
Wymiary161,4 x 75,3 x 9,2 mm
Masa220 g
Stopień ochrony IPIP68
WykończenieXiaomi Shield Glass, ekoskóra (tył), ramki z aluminium
Ekran6,73″ LTPO OLED
Rozdzielczość ekranu3200 x 1440 pikseli (522 ppi)
Odświeżanie ekranu1-120 Hz
GłośnikiStereo
Układ obliczeniowyQualcomm Snapdragon 8 Gen 3 (4nm)
Procesor1 x 3,3 GHz Cortex X4 + 5 x 2,96 GHz Cortex-A720 + 2 x 2,27 GHz Cortex-A520
GrafikaAdreno 750 (1 GHz)
RAM16 GB LPDDR5X
ROM512 GB UFS 4.0
Slot na kartę Micro SDBrak
SystemAndroid 14
NakładkaXiaomi HyperOS
Wi-Fi802.11 a/b/g/n/ac/6e/7 trzypasmowe
Bluetooth5.4, A2DP, LE, aptX HD, LHDC
NFCtak
LokalizacjaGPS, Glonass, BDS, Galileo, QZSS, NavIC
USBTypu C, 3.2, OTG
CzujnikiAkcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, miernik spektrum barw, kompas
SIMDual SIM
Czytnik linii papilarnychPod ekranem
AkumulatorLi-ion, 5000 mAh
Prędkość ładowania przewodowegoDo 90W
Ładowanie bezprzewodoweTak, do 80W
Aparat główny50 Mpix f/1.6-4, 23mm, Typ 1″, 1,6µm, OIS, wielokierunkowy PDAF + laserowy AF
Aparat ultraszerokokątny 122˚50 Mpix f/1.8, 12mm, 1/2,51″, 0,7µm, Dual Pixel PDAF
Aparat przybliżający 3,2x50 Mpix f/1.8, 75mm, 1/2,51″, 0.7µm, OIS Dual Pixel PDAF
Aparat przybliżająćy 5x50 Mpix f/2.5 120mm, 1/2,51″, 0.7µm, OIS, Dual Pixel PDAF
Przedni aparat32 Mpix f/2.0, 22mm, 1/3.14″, 0.7µm
Wideo8K/24 FPS HDR, 4K24/30/60 FPS; Dolby Vision HDR; 10-bit LOG

Do Polski dotarły dwa warianty kolorystyczne – biały oraz czarny. Obydwa korzystają z rozwiązania imitującego skórę. Cena za Xiaomi 14 Ultra od premiery niezmiennie wynosi 6799 złotych. To sporo

Do Xiaomi 14 Ultra musicie się przyzwyczaić

Xiaomi 14 Ultra to flagowiec w rozmiarze adekwatnym do nazwy. Niejednokrotnie rezygnowałem z trzymania go jedną ręką, bo w końcu to smartfon, który waży sporo i ma gigantyczną wyspę aparatów, przez którą całość konstrukcji nie jest idealnie wyważona. Wyspa, choć tak naprawdę to już wulkan aparatów, sprawia że po położeniu na płaskiej powierzchni smartfon jest już mocno nachylony, jakbyśmy korzystali z jakiejś podpory. Wulkan jest też na tyle duży, że nie buja się na boki, gdy korzystamy z niego na biurku. Palec wskazujący naturalnie spoczywa pod taką wyspą i wzmacnia chwyt.

Poza aparatami, na tyle telefonu znajdziemy też wykończenie z ekoskóry z wytłoczonym dość płytko logo Xiaomi. Wrażenia, jakie zastosowany materiał daje w dotyku, są najbliższe obcowania z prawdziwą skórą spośród tych, które miałem z urządzeniami mobilnymi. Efektem jest pewny chwyt i przyjemne dla dłoni odczucie. Xiaomi kontynuuje nieoczywisty zabieg znany z innych modeli Ultra – boczne ramki z aluminium nachodzą też na tył obudowy. Wygląda to ciekawie, ale nie zmienia praktycznie niczego poza aspektem wizualnym.

Xiaomi 14 Ultra nie zostaje jednak czyściochem. Smartfon gromadzi kurz i brud, zwłaszcza wokół wyspy aparatów, w czym pomaga wzór na metalowym pierścieniu wokół wyspy. Wielką taflę szkła z tyłu z pewnością wiele razy dotkniecie palcem i będziecie musieli ją przecierać. Zarówno gromadzenia kurzu, jak i przypadkowych dotknięć nie powstrzyma dołączone do zestawu etui z tworzywa sztucznego, które osłania przede wszystkim tył. Nie ma w sumie nic szczególnego do zaoferowania poza tym, że trudno wyjąć z niego telefon.

Xiaomi 14 Ultra oferuje wodoodporność w standardzie IP68

Boczno-tylne ramki z aluminium nieco zaoblono, ale ich znaczna część jest płaska. Należy je pochwalić za to, że dzielnie opierają się zarysowaniom, przynajmniej do zderzenia z kostką lub asfaltem. Mają za to tendencję do widocznego gromadzenia na sobie odcisków i natłuszczeń. Po prawej stronie umieszczono przyciski i ogromnie mnie zastanawia, czy przeszły one kontrole jakości z dobrą oceną. Tak poruszających się na boki przycisków włączania/blokowania oraz regulacji głośności nie widziałem w smartfonach wielokrotnie tańszych. To ciekawe o tyle, że wymagają one całkiem sporej siły nacisku. Slot na dwie karty Nano SIM i port USB-C umieszczono na dole.

Front raczej nikogo nie zainspiruje do pisania peanów czy poezji. Producent wybrał zaoblone z wszystkich stron szkło Xiaomi Shield Glass, ale jego kurwatura jest na tyle niewielka, że mogłoby jej nie być, szczególnie, że ramki dookoła ekranu i tak byłyby bardzo małe. Szkoda, że w szczeliny łączenia między szybą, a obudową wkradają się różne drobiny pochodzenia kieszeniowego. Najważniejszy jest jednak brak rys na tafli Shield Glass.

Zaoblone szkło z czterech stron

Xiaomi 14 Ultra to przedziwna konstrukcja. Niby wrażenia z wykonania są w znacznej mierze flagowe, ale zdarzają się momenty, gdy zaczynam powątpiewać w wodoodporność w standardzie IP68. Nie jest to smartfon, którego wyboru ze względu na wykonanie pożałujecie, ale gdyby z jakiegoś powodu to było wasze kryterium, to są lepsze, mniej lubiące kurz i drobiny, rozwiązania. Z pewnością zdarzy się wam także zabrudzić wyspę aparatów przypadkowymi dotknięciami, bo jest gigantyczna.

Ekran ogromny, ale czy ogromnie udany?

Jak stworzyć ekran, który wyróżniłby się na tle konkurencji? Tego w zasadzie teraz nie wie nikt. Próby podbijania maksymalnej jasności nie zmienią tego, że nikt raczej nie zaskoczy kontrastem, głębią barw czy innymi parametrami. I Xiaomi 14 Ultra swoim AMOLED-em też nikogo nie zaskoczy, co oznacza, że smartfon ma świetny ekran (w końcu jest flagowcem), który znakomicie reprodukuje barwy, potrafi mocno nasycić obraz, ale i wyświetlić bardziej stonowane odcienie oraz ma sporo możliwości kontroli poszczególnych ustawień.

Ekran Xiaomi 14 Ultra z pewnością olśniewa

Nie było nic, co w ekranie Xiaomi 14 Ultra stanowiłoby jakiekolwiek rozczarowanie. Jedynie ubolewam, że inni producenci nie mają dostępu do Gorilla Glass Armor, który mógłby zmniejszyć refleksywność. W teście Samsunga Galaxy S24 Ultra łatwo zauważyć przeskok. Producent używa własnego Xiaomi Shield Glass i niestety, odbija ono blask słońca aż miło. Na szczęście jasność zbliżająca się do 2700 kandeli nieco rekompensuje tę sytuację.

Kąty widzenia mimo szkła zagiętego z wszystkich stron wyglądają dobrze, zadowalająco prezentują się biele i czernie. Nie doświadczyłem problemów trapiących ekrany AMOLED, więc przy niskiej jasności szarości nie zielenieją, a przewijanie białych napisów na czarnym tle nie czyni ich różowymi. Wysoka jasność nieco dokłada się do ciepłoty telefonu, ale przez większość czasu nie będziecie potrzebowali maksymalnie rozjaśnionego panelu. W tym przypadku mogę powiedzieć: Dobra robota, Xiaomi.

Dźwięk i wibracje, czyli więcej ustawień niż sensu

Xiaomi nigdy nie miało ambicji, by zostać dostawcą najlepszych rozwiązań audio, zwłaszcza w flagowcach. Producent prędzej skupiał się na wibracjach. Wyrazem takich starań było implementowanie silnika haptycznego w serii Mi 10 i licznych implementacji w systemie – od budzika po przybliżanie w aplikacji aparatu. I wibracje są mocną stroną Xiaomi 14 Ultra – czuć je w wielu miejscach, są przyjemne, bo całe urządzenie nie drga, a do tego mamy opcję regulowania ich mocy lub wyłączenia wszystkich dodatkowych wrażeń. Myślę, że pod tym względem przenoszenie się z innego flagowca na Xiaomi nie wiąże się z żadnym kompromisem.

Korektor graficzny? Jest i to na bogato

Co do dźwięku, warto wspomnieć, że Xiaomi oferuje ustawienia predefiniowane i to nie tylko w ramach Dolby Atmos, ale także dźwięku Xiaomi. Co jednak najważniejsze, jeśli nie lubicie takich „poprawiaczy”, możecie je całkowicie wyłączyć. Rozwiązanie Xiaomi zapisze ustawienia do kompletu słuchawek, a ponadto może spersonalizować rozwiązanie do waszego ucha poprzez serię emitowania dźwięków w różnych częstotliwościach. Podobne narzędzie ma Samsung. Bardziej standardowe rozwiązania niezależne od wybranego ustawienia to korektor z kilkoma gotowymi opcjami.

Wibrację dopasujemy do naszych preferencji

Sama jakość dźwięku dostarczanego do słuchawek nie staje się niższa od tych ustawień (przynajmniej na Huawei FreeBuds Pro 3) z wyłączeniem efektu dźwięku przestrzennego, w którym przestrzenność kończy się na ustaleniu reverbu i nie do końca udanego podziału na lewo i prawo. Gdy chodzi o jakość głośników: brzmi to dobrze. Udało się zmieścić w obudowie solidny pokład soczystego basu, ale nie szukałbym w tym miejscu jakichś uniesień czy nawet próby odskoczenia konkurencji.

Wydajność Xiaomi 14 Ultra jest topowa, ale robi się gorąco

Wydajność Snapdragona 8 Gen 3 z pewnością jest znana wszystkim, którzy orientują się w tym, co jest nowe na rynku smartfonów. Gwoli formalności napiszę tylko, że nie ma zadania, które przerośnie ten układ, być może z wyłączeniem prac nad dużym modelem językowym lub graficznym AI. Jednak jeśli będziecie obrabiać zdjęcia czy filmy, to urządzenie będzie pracowało wydajnie. Jednocześnie liczę, że takie Adobe usprawni podgląd, by przy każdym przesunięciu palcem po zdjęciu, nie rozpikselowywało się ono na chwilę. To jednak nie jest winą Xiaomi, które dało 12 GB szybkiego RAM-u. Ta pamięć nieraz spisuje się dobrze, ale czasem wkracza pewien problem.

Być może Snapdragon ma teraz dobrą prasę i niewielu na 8 Gen 3 narzeka. Muszę jednak powiedzieć, że zdecydowanie za bardzo nagrzewa on smartfon. 45 stopni na zewnątrz obudowy osiągałem nie tylko przy rozgrywce na wysokich detalach, ale i przede wszystkim przy korzystaniu z 5G. Stress testy wydajności pokazują, że smartfon może przy ambitniejszych zadaniach mocno oberwać. Układ chłodzący musi się polepszyć albo producent musi się zdecydować na skręcenie zegarów – inaczej rendery czy granie w gry nie będą mogły trwać zbyt długo.

Czytaj też: Recenzja Xiaomi 14. To mógł być smartfon idealny

Konkluzja jest taka, że Xiaomi 14 Ultra przełknie wszystko, ale to, jak długo będzie w stanie pracować, zależy w od rodzaju zadania. Codzienne korzystanie z systemu jest w znacznej mierze płynne, ale w moim odczuciu OnePlus 12 czy iPhone’y nadal oferują wyższy standard. Aplikacje uruchamiają się szybko, a przycięcia animacji zdarzają się rzadko i dopiero wtedy, gdy urządzenie jest już niekomfortowo gorące. To aspekt, w którym smartfonowi brakuje odrobinę względem czołówki.

Nakładka to nadal najgorszy element flagowych Xiaomi

HyperOS miał być zapowiedzią nowego, nakładką, która dąży do stania się systemem operacyjnym z istotnymi ulepszeniami w praktycznie każdej sferze. Prawda jest taka, że Xiaomi 14 Ultra korzysta z Androida 14, a w przyszłości ma otrzymać 4 duże aktualizacje systemu oraz wsparcie poprawkami bezpieczeństwa przez 5 lat. To mniej niż bezpośrednia konkurencja w postaci Apple, Samsunga czy Google, ale i tak uważam to za dobry rezultat – w końcu nie jest tak, że po tych pięciu latach smartfon magicznie przestanie działać, a nasze dane w systemie ulegną wielkiemu zagrożeniu.

MIUI, a może jednak HyperOS?

Niestety, jest to nakładka od Xiaomi. Irytujących błędów znajdziemy tutaj co niemiara. Czy to system nie przenosi nas do aplikacji po kliknięciu powiadomienia lub widżetu muzyki (choć tu pewnie sam Messenger ma sporo za uszami, ale dochodzą też inne aplikacje), czy też aplikacja nie znika z aktywnych procesów pomimo przesunięcia palcem celem jej usunięcia. Do tego po powrocie z różnych aplikacji całkowicie odświeża się pulpit i na chwilę znikają ikony. Z kolei gdy wysuniemy listę aplikacji, to te nieraz nie są pod swoimi ikonami i potrzeba chwili, by się przeładowały. To irytujące zwłaszcza, gdy szukamy po literze i korzystamy z dolnego suwaka, a co najgorsza – ja te błędy znam już od kilku lat. Tym bardziej trudno mi uwierzyć w nową jakość HyperOS, w którym nie za bardzo cokolwiek jest hiper.

Ustawienia ekranu głównego

Xiaomi nie ma też aż tak dużo do zaoferowania w temacie personalizacji – przynajmniej gdy chodzi o ekran główny. Nie zmienimy wyglądu panelu kontrolnego czy powiadomień, nie nadamy im dominujących kolorów w zgodzie z motywem czy przewodnimi kolorami tapet. Nie wgramy też własnych ikon w inny sposób sposób niż przez znalezienie motywu. Samo znalezienie motywów także nie jest prostym zadaniem, bo system w żaden sposób nie sugeruje tego, że te istnieją.

Xiaomi 14 Ultra – panel powiadomień

Lepiej sprawa wygląda z ekranem blokady. Tutaj poza klasycznym Always-On Display (którego możliwości Xiaomi nie rozszerza od lat) doszło do dodania osobnego narzędzia ekranu blokady. Możemy w nim wybrać jeden z kilkunastu motywów, który pojawi się tez na Always-On Display, a następnie utrzyma podobną stylistykę przy podświetleniu ekranu. Są tam też mini widżety z powiadomieniami czy opcją dodania tekstu, a część motywów całkiem celnie rozpoznaje głębię zdjęcia i potrafi umieścić część tekstu lub zegara za postacią lub wyróżniającym się obiektem. Jednocześnie jako, że brak tu Always-On Display z całą tapetą jak u Apple, to efekt ten zobaczymy rzadko.

Panel kontrolny – coś wam to przypomina?

Rzadko, ale jednak, możemy też zobaczyć niepożądane powiadomienia na pasku i reklamy. Pod tym względem rekordy bije aplikacja muzyki, która poleca niszowe utwory średnio co pół godziny. Czasem reklamy pojawiały się przy procedurze skanowania aplikacji przed ich zainstalowaniem. To także nie jest zmianą, którą wprowadziło HyperOS, a dziedzictwem MIUI. I ten marny skok marketingowy Xiaomi utrudnia mi uwierzenie w to, że tej firmie uda się na polu oprogramowania pokonać Samsunga czy Apple.

Czytaj też: Słuchawki Redmi Buds 5 Pro – tanie i solidne, ale z kompromisami

Czy to znaczy, że nakładka Xiaomi jest nieużywalna? To nie do końca tak. Rozmawiamy o jednym z największych producentów smartfonów na świecie i przez lata opracował on rozwiązanie w znacznej mierze podobne do konkurencji. Sęk w tym, że nie ma w systemie Xiaomi czegokolwiek, co by je teraz wyróżniło. Sztuczna inteligencja pracuje tu w tle, nie ma zatem narzędzi do streszczania notatek czy usuwania obiektów ze zdjęc. Na polu aplikacji systemowych otrzymujemy przyzwoite produkty, które jednak nie mają nadmiernej przewagi względem rozwiązań u konkurencji. Xiaomi nie ma tez własnej chmury do synchronizacji takich usług, więc wasze notatki czy nagrania głosowe mogą bezpowrotnie zginąć.

Nie ma ilości dodatkowych opcji, które mogłyby wybronić HyperOS

Jest jeszcze jedno skojarzenie, które nakładka Xiaomi tworzy. W kilku miejscach poczujecie się niczym w alternatywnej wersji iOS, gdyby w Apple nikt nie zatrudnił kreatywnych designerów. Podobnie możecie poczuć się w ustawieniach, choć ich układ jest już dość Androidowy. HyperOS zajmuje sporo – z 512 GB dla użytkownika zostaje 464 GB.

Smartfon odblokujemy czytnikiem linii papilarnych pod ekranem i nie mam do niego żadnych większych zarzutów poza tym, że mógłby być nieco większy. Jak się jednak w niego trafi, to działa całkiem szybko i potrafi odblokować telefon w mgnieniu oka, a w dodatku palec może w niego trafić pod bardzo rozmaitymi kątami. Odblokowanie twarzą wykorzystuje tylko aparat i tak szybkie nie jest. Mimo to można je ocenić jako całkiem szybkie i nie do oszukania za pomocą zdjęcia. I to chyba najbardziej pozytywne skojarzenie, jakie pozostawi u mnie HyperOS.

Brak eSIM w Xiaomi 14 Ultra to gruba pomyłka

Nie rozumiem, jak można sprzedawać w Europie tak drogi smartfon i nie zaimplementować obsługi eSIM, zwłaszcza że potencjał zastąpienia nim aparatu podczas podróży jest przecież ogromny. Przypomniało mi to czasy, gdy Xiaomi w modelu Mi 10 Ultra w Polsce postanowił wsadzić tackę z obsługą jednej karty, mimo że w środku był slot na dwie karty SIM. Sama łączność za pomocą dwóch kart SIM odbywa się już bezproblemowo. Xiaomi 14 Ultra nie wyróżnia się zasięgiem czy jakością rozmów, ale osbługuje VoLTE i Wi-Fi Calling.

Trochę muszę zganić smartfon za działanie modułu GPS. Poruszanie się w przestrzeni miejskiej jest problematyczne, bo telefon przez długi czas nie potrafi ustalić wektora ruchu. Xiaomi udało się za to zwalczyć trapiące część jego telefonów problemy z Bluetooth oraz niepotrzebym wyciszeniem. To smartfon szybki, także w kwestii łączności internetowej i poza eSIMem nie brakuje mu niczego z ważniejszych standardów połączeń.

Czy za Leicę warto płacić? Jakość zdjęć i filmów

Gigantyczna wyspa aparatów z tyłu może, ale wcale nie musi, przełożyć się na dobrą jakość zdjęć. Xiaomi zaimplementowało z tyłu cztery oczka:

  • Główny aparat: 50 Mpix f/1.6-f/4.0, typu 1″, 1,6 µm wielokierunkowy PDAF, laserowy AF, OIS, 23 mm;
  • Aparat tele 3,2x: 50 Mpix f/1.8, 1/2,51″, 0,7 µm, Dual Pixel PDAF, OIS, 75 mm
  • Aparat tele (peryskopowy) 5x: 50 Mpix f/2.5, 1/2,51″, 0,7 µm, Dual Pixel PDAF, OIS, 120mm
  • Aparat ultraszerokokątny 122˚: 50 Mpix f/1.8, 1/2,51″, 0,7 µm, Dual Pixel PDAF, 12mm
  • Przedni aparat: 32 Mpix f/2.0, 1/3,14″, 0,7 µm
Aplikacja zdjęć Xiaomi 14 Ultra

Patrząc na specyfikację wygląda to tak, jakby Xiaomi się wkurzyło, że nikt go nie poważa w zakresie fotografii i postanowiło, że wytoczy najmocniejsze działa. Cieszy, że rozmiar piksela jest taki sam we wszystkich trzech pobocznych obiektywach, co z pewnością upraszcza procesy przetwarzania zdjęć oraz przechodzenia między aparatami. Cieszy też nie tak duża odległość między wartościami przysłony.

Jeden z trybów profesjonalnych

Nie do końca rozumiem aż taką mnogość trybów. Zdaję sobie sprawę z ich różnych stopni zaawansowania, ale poza zwykłym nagrywaniem wideo i trybem profesjonalnym mamy jeszcze tryb wielu kamer ograniczony tylko do smartfonów Xiaomi czy osobny tryb 50 Mpix (naprawdę, to mógł być jeden przycisk w głównym aparacie). Co kontrowersyjne, nadal mamy do wyboru dwa style zdjęć – Leica Authentic (dodający winietę i przyciemniający oraz szarzejący zdjęcie oraz Leica Vibrant (nasycony, bliższy współczesnej smartfonowej fotografii).

Mogliście się spodziewać, że zdjęcia z każdego z tych aparatów będą wyglądały dobrze. Pytanie tylko – jak dobrze? Moim zdaniem Xiaomi 14 Ultra to znakomity fotograficznie aparat pod wieloma względami. Musicie tylko zgodzić się na to, by zdjęcia w domyślnym trybie były bardzo nasycone, a ich temperatura barwowa – nieco podniesiona względem rzeczywistości. Istotne jest jednak to, że Xiaomi 14 Ultra najczęściej utrzymuje jednolite barwy czy poziom wyostrzania podczas przetwarzania, gdy przełączamy się między obiektami. Nieco problemów sprawiają kadry z dominującym niebieskim lub czerwonym elementem, na przykład niebem lub kwiatkiem, bo wtedy różne oczka tworzą różne odcienie.

Xiaomi 14 Ultra tworzy za dnia zdjęcia przyjemne dla oka i na tyle jakościowe, bym nie czuł potrzeby wyjmowania “lustrzanki”, szczególnie nocą. Każdy z aparatów rozmywa obraz oraz łapie ostrość z bardzo dobrą szybkością. Telefon myśli i przetwarza obraz nieco szybciej niż ma to miejsce w chociażby flagowym Samsungu, choć tu też nieraz trzeba zachować stabilną rękę i raczej nie macie szans z szybko poruszającym się kotem – ten nigdy nie będzie stuprocentowo wyostrzony w kadrze. Będzie za to miał sporo detali w jego sierści. Należy też pamiętać, że duży rozmiar matrycy sprawia, że potrzebujecie większej niż na innych smartfonach odległości, by zachować ostrość kadrów w głównym obiektywie.

Osobiście życzyłbym sobie, by domyślnie tryb Leica Vibrant był nieco mniej nasycony, a w zamian rozjaśniał scenerię, przez co niektóre kadry miałyby nieco więcej detali w cieniach. Ostatecznie wiele zdjęć w pochmurne dni i tak jest jaśniejsza od tego, co widzimy w rzeczywistości. Z kolei Leica Authentic to dla mnie tryb nieco zbyt mocno próbujący udawać specyfikę kliszowych aparatów. Winieta narzuca się i pojawia się nieco niepotrzebnej szarości. Jednocześnie Xiaomi 14 Ultra trzyma się raz obranej ścieżki i kolorystyki. Uważajcie też na zmianę aspektu na 16:9. Jeśli możecie wykadrować zdjęcie w formacie 4:3, to najpewniej po obróbce będzie ono lepszej jakości niż crop z matrycy.

Jak prezentują inne aparaty niż główny? Sytuacja nie jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać. Najsłabszym ogniwem zestawu jest dla mnie aparat ultraszerokokątny. Poza tym, że rejestruje nieco inne barwy od reszty aparatów, to czuć obniżenie jakości detali na brzegach kadru. To i tak jeden z najlepszych ultraszerokich kątów na rynku, bowiem kadry nie tracą tu znacznie na rozpiętości tonalnej czy ogólnej szczegółowości. Większość z nich jest ostra, bo autofokus radzi sobie sprawnie, gdy przysuniemy smartfon do małego obiektu lub szybko rozszerzymy plan. Pamiętajcie też, że ultraszerokie oczko lubi łapać nasze palce i trzeba zmieniać chwyt, jeśli rejestrujemy w ten sposób pionowe zdjęcia.

Przyznaję się bez bicia, że pokochałem możliwości zoomów optycznych Xiaomi, choć chciałbym czegoś większego niż 5-krotne przybliżenie, skoro mamy też 3-krotny zoom. Jednocześnie jakość obydwu aparatów jest świetna – zdjęcia są ostre, nasycone, nie znalazłem na nich odpychających szumów. Piękne rozmycie oraz możliwość rejestrowania szczegółów obiektów znajdujących się blisko tworzy z tych aparatów przyjemny zestaw. Spiszą się także jako obiektywy portretowe, gdzie oddzielenie pierwszego i drugiego planu dobrze imituje to, co osiągają duże aparaty. Trochę szkoda, że większe przybliżenia, takie od 10-krotnego wzwyż, to już raczej sztuka dla sztuki i takie fotografie wiążą się z mocnymi kompromisami.

Nocą i przy małej ilości światła należy pamiętać o tym, zwłaszcza przy aparatach przybliżających, że te potrzebują czasu do namysłu i przetworzenia obrazu. Ja nie pamiętałem i skończyło się to kilkoma rozmytymi fotografiami. Dysproporcje między trybem automatycznym, a nocnym są tu spore. Xiaomi dobrze, choć też nie nadmiernie agresywnie stara się panować nad jasnymi miejscami nocnego kadru i to się w znacznej mierze udaje. Fotografie mają znakomity poziom detali, przyjemne dla oka, nasycone podobnie jak za dnia kolory oraz ogólną charakterystykę, która pozwala na nich pracować. Zdjęcia nocne z Xiaomi 14 Ultra mogą też podobać się ze względu na dobre odszumianie oraz nie aż tak agresywne rozjaśnianie nieba, przez co nie liczymy szumów.

Poświęcę też chwilę selfie, które są wystarczające. Czuć pewną stagnację na rynku, gdy testuje się kolejne flagowe smartfony, a do Xiaomi chyba nie miało ambicji, by jego fotograficzny smartfon błyszczał też przednim aparatem. W efekcie zdjęcia są dobre, z sensowną szczegółowością oraz rozsądnie dobraną kolorystyką, ale nie ma tu autofokusa i nie dostrzeżemy jakości wyższej niż u konkurencji. Cera wygląda na odpowiednio szczegółową, a jeśli czujecie taką potrzebę, włączycie dobrze działające filtry. Niestety, gdy światła jest mało, pojawia się dużo szumów, zdecydowanie więcej niż u bezpośredniej konkurencji.

Jak wygląda sytuacja z wideo? To prezentuje się dobrze. Nie będę skłonny powiedzieć, że Xiaomi 14 Ultra ma najlepszą stabilizację obiektywów lub wideo nim nagrane nie są aż tak zaszumione, jak te od konkurencji. Jednocześnie są to wideo absolutnie satysfakcjonujące – z dużą ilością detali, dobrą stabilizacją, szybkim autofokusem i rozsądnymi korektami ekspozycji. Nie zrobiłbym z tego telefonu kamery do rejestrowania sportu, ale poradzi sobie z codziennym nagrywaniem, a przełączanie się między obiektywami wygląda płynnie. Jedynym znacznym problemem są rozbłyski światła na tafli szkła, które potrafią w określonych warunkach zająć znaczną część kadru. Mimo tego Xiaomi 14 Ultra nadaje się do nagrywania i to każdym z czterech aparatów. Przedni oceniam jako akceptowalny.

W kwestii zdjęć i wideo Xiaomi 14 Ultra jest godny zaufania. Xiaomi nie dostarczyło do testów akcesoriów foto, w jakie możemy wyposażyć ten smartfon, ale wierzę, że i bez nich jest tu spory potencjał dla domorosłych fotografów, ale i tych, którzy na poważnie biorą się za robienie zdjęć i wideo smartfonem.

Akumulator w Xiaomi 14 Ultra niby duży, ale spokoju nie zapewniał

Smartfony flagowe mają to do siebie, że powinny być szczytem optymalizacji producenta. Jednak czy 5000 mAh przy dużym ekranie z dużą jasnością i szeregu podpiętych aplikacji będzie zapewniał dobry czas pracy na ładowaniu?

I tak i nie. Zaznaczę, że najczęściej korzystałem z adaptacyjnego ustawienia odświeżania ekranu, a czas pracy znacznie skracała obecność dwóch kart SIM oraz korzystanie z mediów społecznościowych. Xiaomi 14 Ultra nie dawał mi pewności podczas dłuższych dni. Jeśli korzystałem z niego od rana do wieczora, to kilka godzin przed snem szukałem powerbanka. W cyklu mieszanym przekłada się to na od 4,5 godziny (samo LTE/5G) do nawet 7 godzin (głównie Wi-Fi i oglądanie treści). Jeśli nie będziecie robić zdjęć i nagrywać wideo – najpewniej smartfon przeżyje dzień i podłączycie go do ładowarki przy okazji snu.

Xiaomi oferuje sporo ustawień wydajności pracy

Xiaomi 14 Ultra naładujecie zarówno bezprzewodowo, jak i po kablu. W przypadku tego drugiego rozwiązania skorzystacie z dołączonej do zestawu ładowarki o mocy 90W, która pozwala naładować telefon od 0 do 100% w 46 minut. Czas ten oscyluje koło godziny, jeśli nie włączymy szybkiego ładowania. W pierwszy kwadrans możecie zatem odzyskać 40 lub 50% energii, a po pół godzinie 83 lub 71%.

Xiaomi 14 Ultra to ważny krok w rozwoju firmy, ale ta nadal depcze po piętach

Nie bez parujących kontrowersji, ale udało się firmie dojść do momentu, w którym jej flagowe urządzenie nie jest o pół klasy gorsze, przynajmniej w większości aspektów. Jasne, Xiaomi 14 Ultra od ideału dzieli głównie nakładka oraz kilka niekoniecznie udanych decyzji projektowych, ale wierzę, że w obecnej formie ten smartfon może być ideałem dla części osób. Fotograficznie Xiaomi ma do zaoferowania wiele i z pewnością spisze się jako narzędzie do szybkiego nagrywania i publikowania wideo. Ma też dobry pakiet multimedialny i wygląd, który wyróżnia to urządzenie na rynku.

Xiaomi 14 Ultra zasługuje na pochwałę, ale nie przebija konkurencji

Brakuje mi co prawda jakiejś iskry, czegoś, co mogłoby przekonać do Xiaomi bardziej niż do Samsunga czy Apple. Wydaje się jednak, że w tym momencie technologii niemal nie ma aspektów, które mogłyby pozwolić odskoczyć konkurencji. Xiaomi powinno wyciągnąć z premiery tego telefonu wnioski, zadbać o oprogramowanie i wszystkie flagowe funkcje (eSIM jest jedną z nich), a następnie wkroczyć na salony z propozycją, która pod każdym względem będzie najlepsza. Może warto byłoby zaoferować cenę niższą od konkurencji, by się wyróżnić?