Nie wiem, jak wy, ale nazwanie konkretnego sprzętu mianem “Lite” kojarzę zarówno przejawem zmniejszenia gabarytów, jak i zmniejszenia możliwości, ale z jednoczesnym zachowaniem wszystkich cech szczególnych pełnoprawnego sprzętu. Dlatego Tronsmart T7 Lite jest zaskakujący, bo wcale nie jest “gorszym i tańszym” Tronsmart T7, a modelem dla zupełnie innego nabywcy. Forma cylindra to bowiem jedyne, co naprawdę łączy te dwa głośniki Bluetooth.
Tronsmart T7 Lite to przykład, że czasem “Lite” nie oznacza “gorszy”
Solidne pudełko, dobrze chroniony w transporcie sprzęt, a oprócz papierologii, krótki przewód USB-C do ładowania. Tronsmart T7 Lite to rodzaj tego sprzętu, którego po prostu wyciąga się z kartonu i od razu zaczyna korzystać. Jeśli jednak chcecie zapewnić sobie dostęp np. do sterowania nim z poziomu aplikacji, to możecie zainstalować na swoim smartfonie odpowiednie oprogramowanie m.in. ze Sklepu Play. W nim oprócz tradycyjnego panelu sterowania znajdziecie też kilka ustawień equalizera z opcją zaprogramowania własnego, ale w tej kwestii producent dał akurat ciała, bo jeśli ustawicie w aplikacji jedno, a następnie wciśniecie dwukrotnie przycisk SoundPulse na korpusie, to aktywujecie nie wcześniejsze, a domyślne ustawienie equalizera… a wystarczyło tylko zapisywać w pamięci poprzedni stan equalizera i problem by nie wystąpił.
Czytaj też: Szukasz mobilnego głośnika z funkcją karaoke? Tronsmart Bang Max będzie dla ciebie idealny
Tak jak Tronsmart T7 jest głośnikiem wyróżniającym się “graniem w 360 stopniach” i koniecznością utrzymywania tylko jednej pozycji dla najlepszej jakości, tak T7 Lite jest już kierunkowo brzmiącym sprzętem, którego można ustawić zarówno w pionie, jak i w poziomie. Wskazuje na to nie tylko forma sprzętu, ale też zestaw gumowych wyłożeń właśnie w dwóch jednoznacznych miejscach. Przy ustawieniu wertykalnym kontakt z podłożem ma szary gumowy okrąg, a przy tym horyzontalnym po prostu zestaw dwóch gumek, które ustawiają głośnik pod kątem około 60 stopni “w górę”. Poza tym doczepiony do obudowy solidny sznurek umożliwia zawieszenie głośnika np. na kierownicy roweru czy gałęzi, więc sama kwestia jego ustawienia jest bardzo elastyczna nawet w terenie. Zwłaszcza że nie jest specjalnie wielki, mierząc jedynie 195 mm długości i 72 mm średnicy przy wadze rzędu 450 gramów.
Jego skomplikowanie również nie należy do największych, jako że poza wymienionymi elementami możecie liczyć również na podświetlane przyciski na tyle w formie kolumny pod linką oraz bardzo opornie odsuwaną gumową klapką, pod którą kryje się zarówno port USB-C do ładowania, jak i slot na kartę pamięci. Głośnik doczekał się również gumowej nazwy producenta na spodzie dwóch podświetlanych okręgów na spodzie i górze, które akurat otaczają dwa z trzech obecnych w T7 Lite pasywnych radiatorów. Te odpowiadają za pogłębienie tonów niskich, wspierając dwa główne przetworniki o łącznej mocy 24 watów, które rozbrzmiewają w ramach pasma przenoszenia od 60 do 20000 Hz zarówno w trybie Bluetooth (5.3 z wykorzystaniem kodeku SBC), jak i w trybie odtwarzania utworów z karty pamięci. W obu przypadkach około 4,5-godzinny proces ładowania 4000-mAh akumulatora ma wam zapewnić do nawet 20-24 godzin odtwarzania zależnie od poziomu głośności dźwięku i tego, czy używacie przyjemnego dla oka, ale widocznego dobrze dopiero po zmroku podświetlenia.
Czytaj też: Test Tronsmart Halo 100. Oto najlepszy głośnik bezprzewodowy Tronsmarta
Jeśli z kolei idzie o funkcje, Tronsmart T7 Lite wyróżnia się w tej kwestii na kilka sposobów. Poza wspomnianą aplikacją ten głośnik oferuje też opatentowany equalizer SoundPulse, który “otwiera” brzmienie T7 Lite i wpływa pozytywnie na odbiór co bardziej rozrywkowych kawałków, opcję konfiguracji stereo, która sprowadza się do połączenia głośników ze sobą oraz tryb jednoczesnego parowania z dwoma urządzeniami po Bluetooth. Wisienką na torcie jest obudowa wytrzymująca nawet całkowite zanurzenia w wodzie z racji standardu IPX7. Jak z kolei mogę podsumować codzienne słuchanie muzyki i podcastów na tym głośniku z punktu widzenia kogoś, kto korzysta głównie ze słuchawek? Sprowadzę to tylko do jednego słowa – jest dobrze. Nawet bardzo dobrze, bo z jednej strony T7 Lite jest głośny i z łatwością może nagłośnić mniejsze pomieszczenie czy przestrzeń przy ognisku, a z drugiej nie brakuje mu werwy, żeby wyciskać z utworów wszystko to, co najlepsze.
Test Tronsmart T7 Lite – podsumowanie
149 złotych – tyle przyjdzie wam zapłacić za Tronsmart T7 Lite. Chociaż testowana wersja była najbardziej minimalistycznym i stonowanym wariantem, bo po prostu czarnym, to w sklepach znajdziecie też dwa odcienie niebieskiego oraz różowy i w te właśnie warianty bym celował, gdybym osobiście miał chęć wyposażenia się w sprzęt tego typu. Zwłaszcza że T7 Lite to naprawdę ciekawy głośnik bezprzewodowy w tej cenie, jako że poza dobrym brzmieniem oferuje solidną wytrzymałość na jednym ładowaniu, opcję trybu stereo, jednoczesne połączenie się z dwoma urządzeniami po Bluetooth, podświetlane przyciski oraz szeroką elastyczność co do umiejscowienia go w terenie.
Czytaj też: Test głośnika Tronsmart Bang SE. Ten imprezowy boombox zawiesisz nawet na ramieniu
Jedyne, czego w tym modelu nie pojmuję, to decyzji co do umiejscowienia gumowej podkładki tylko na jednym z dwóch boków cylindra. Gdyby bowiem znalazła się na obu bokach, nie musielibyśmy się zastanawiać, na którym powinniśmy położyć głośnik. Jeśli jednak to jedyny minus, którego udało mi się dostrzec w tym głośniku, to już zapewne wiecie, czy rzeczywiście warto się nim zainteresować.