USA wreszcie wyjawiły konkretne dane o swojej potędze nuklearnej
Po kilkuletniej przerwie Stany Zjednoczone ponownie wprowadziły wyższy poziom przejrzystości dotyczącej swoich zasobów nuklearnych, ujawniając liczby związane z magazynem broni jądrowej. Ten krok to nie tylko rzucenie liczbami, ale też odnowienie zaangażowania w przejrzystość w dziedzinie, która jest tradycyjnie otoczona tajemnicą. Najnowsze dane opublikowane przez National Nuclear Security Administration (NNSA), wykazały, że amerykański arsenał nuklearny we wrześniu 2023 roku składał się z 3748 głowic. Ta agencja, która jest odpowiedzialna za nadzór nad amerykańskimi zasobami broni jądrowej, definiuje te zasoby jako zarówno aktywne, jak i nieaktywne głowice strategiczne i taktyczne. Głowice aktywne są operacyjne i gotowe do użycia, podczas gdy nieaktywne są przechowywane w stanie nieoperacyjnym i wymagałyby pewnego czasu na wdrożenie, co obejmuje m.in. instalację komponentów o ograniczonej żywotności.
Czytaj też: Precyzja przede wszystkim. Armia USA ma pomysł na zwiększenie skuteczności bojowej
Jak zauważają specjaliści, łączna liczba 3748 głowic nuklearnych stanowi znaczny spadek w porównaniu do aż 31255 głowic w rękach USA w 1967 roku, czyli w okresie zimnej wojny, a nawet w momencie upadnięcia muru berlińskiego. W 1989 roku Stany Zjednoczone posiadały bowiem już 22217 głowic. Obecna liczba oznacza zatem redukcję arsenału o prawie 90% od 1967 roku, co jest efektem przede wszystkim demontażu niestrategicznej broni nuklearnej niestrategicznej, której liczba zmniejszyła się o ponad 90% od 1991 roku. Warto jednak zauważyć, że tempo demontażu znacznie zwolniło w ostatnich latach, bo w 2023 roku zdemontowano tylko 69 wycofanych głowic jądrowych, a od września 2020 roku 405 sztuk. Obecnie około 2000 wycofanych głowic czeka na demontaż. Co było tego powodem?Hans Kristensen, dyrektor projektu Nuclear Information Project w Federation of American Scientists (FAS), podkreśla, że największe redukcje od 2007 roku były spowodowane zmianami w wytycznych prezydenckich, strategii i programach modernizacji, a nie traktatami takimi jak New START.
Czytaj też: USA podjęły decyzję. Czas na rewolucję potęgi amerykańskiego lotnictwa
Dlaczego więc Stany Zjednoczone postanowiły wyjawić światu swój aktualny stan potęgi nuklearnej? Z jednej strony to straszak, który ma za zadanie przypomnieć innym krajom o amerykańskiej potędze i możliwości wywołania nuklearnej zagłady na zawołanie, ale z drugiej to też próba zwiększenia przejrzystości wśród państw posiadających broń nuklearną. Ta inicjatywa ma na celu budowanie zaufania i zachęcanie do wzajemnego ujawniania informacji przez inne państwa, co zaczęło się od rządów Obamy i powróciło za sprawą administracji Bidena, jako że Trump postanowił ją przerwać.
Czytaj też: Wróg zniszczony w drobny mak. Myśliwiec USA wreszcie pokazał pazur
Dziś jednak nuklearne zagrożenie jest wyższe, niż kiedykolwiek w ostatnich dekadach. Musimy pamiętać, że w 2019 roku traktat INF został całkowicie zerwany, umożliwiając produkcję pocisków dalekiego zasięgu wystrzeliwanych z wyrzutni naziemnych, a w 2023 roku Rosja zawiesiła swój udział w traktacie New Start, a poza tym wycofała się z Traktatu o Całkowitym Zakazie Prób Jądrowych. Powrót do przejrzystości ze strony USA jest jednak postrzegany przez wielu jako pozytywny krok w kierunku zmniejszenia ryzyka nowego wyścigu zbrojeń nuklearnych. Na tym poletku konieczna jest jednak międzynarodowa współpraca.