Na froncie, jak w muzeum. Rosja wprowadziła do użytku antyczne czołgi

To nie pierwszy raz, kiedy Rosja zaczyna wprowadzać antyki na front, robiąc z pola bitwy istne muzeum. Pozostaje więc odpowiedzieć na pytanie, co tym razem wjechało na front i czy ma to jakikolwiek sens.
Na froncie, jak w muzeum. Rosja wprowadziła do użytku antyczne czołgi

Czołgi T-54 powracają na front po prawie siedmiu dekadach

Wedle najnowszych informacji około 150 km od Moskwy zauważono spory transport czołgów T-54, który ma zmierzać nigdzie indziej, jak na Ukrainę. Podkreśla to przede wszystkim trudności Rosji w utrzymaniu swojej “trzydniowej operacji specjalnej”, która przerodziła się w regularną wojnę, bo T-54 to czołg tak stary, że w latach jego produkcji nasi dziadkowie albo jeszcze w ogóle nie istnieli, albo dopiero co uczyli się chodzić. Jak więc tego typu sprzęt może wpłynąć na wojnę w Ukrainie?

Czytaj też: Tego nie da się odzobaczyć. Rosjanie zrobili z zabawek bezzałogowe bronie

Pamiętajmy, że czołgi T-54 zostały pierwotnie zaprojektowane pod koniec lat 40. i nie bez powodu są uważane za przestarzałe według współczesnych standardów wojskowych. Pancerz i główne działo tych czołgów są znacznie gorsze od nowoczesnych odpowiedników. Brakuje im zaawansowanego pancerza kompozytowego i potężnej, precyzyjnej broni, jaką posiadają współczesne modele, takie jak M1 Abrams czy T-90. Jego mobilność, choć niegdyś imponująca, dziś jest już zwyczajnie niska, brak nowoczesnych systemów celowniczych i nawet komunikacyjnych rodzi problemy bezpośrednio na froncie. Podatność na nowoczesne bronie przeciwpancerne jednoznacznie sugeruje, że choć T-54 może dalej walczyć np. z piechotą czy opancerzonymi transporterami, to w starciu z nowoczesnym BWP i tym bardziej czołgiem, nie ma szans na sukces.

Czołg T-54 powstał w biurach projektowych Związku Radzieckiego po zakończeniu II wojny światowej. Jego rozwój został zainicjowany potrzebą zastąpienia starzejącego się czołgu T-34, który okazał się skuteczny, ale stawał się technologicznie przestarzały. Prototypowany w fabryce w Niżnym Tagilu pod koniec 1945 roku, T-54 zawierał kilka ulepszeń w porównaniu do swojego poprzednika, a w tym potężniejsze działo gwintowane kalibru 100 mm i lepszą ochronę pancerza.

Czytaj też: Tego obawiał się cały świat. Rosja oficjalnie złamała 36-letnią umowę

Do 1947 roku rozpoczęła się masowa produkcja T-54, co oznaczało jego oficjalne wejście do służby. W trakcie jego produkcji, która trwała przez dekady w różnych fabrykach radzieckich i u sojuszników z Układu Warszawskiego (w tym Polski) zbudowano od 86000 do ponad 100000 egzemplarzy (zależnie od podań). Ta ogromna liczba uczyniła T-54 jednym z najliczniejszych czołgów w historii, który służył (i w pewnych regionach nadal służy) nie tylko Związkowi Radzieckiemu, ale także wielu krajom sprzymierzonym z Blokiem Wschodnim podczas zimnej wojny.

Czytaj też: Rosja ma nowego drona kamikadze. Podobieństwo do amerykańskiej maszyny… Nie zaskakuje?

Wraz z rozwojem technologii wojskowych, T-53 również się rozwijał. Ewoluował do modelu T-55, a następnie przeszedł liczne modernizacje mające na celu zwiększenie jego skuteczności bojowej. Warianty obejmowały modele z ulepszonym pancerzem, lepszymi systemami kierowania ogniem oraz adaptacjami do ról specjalistycznych. Nawet chiński Typ 59 był wzorowany na konstrukcji T-54, co pokazuje jego wpływ poza kraje europejskie i Związek Radziecki. Dziś T-54 służy jeszcze w niektórych armiach, ale wystawienie go na wojnę przez Rosję to przejaw tylko i wyłącznie desperacji.