Uderzył znienacka. Tego Rosjanie nie mogli się spodziewać

Poniżej obejrzycie jedno z wyjątkowych nagrań z wojny, które przedstawiają akcję, w którą normalnie byśmy nie uwierzyli.
Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe

Zestrzelenie, w które trudno uwierzyć. Dla Rosjan była to jedna wielka tajemnica

Podobnie jak Ukraina, Rosja na trwającej wojnie wykorzystuje całą masę przeróżnych bezzałogowców, wśród których znajduje się m.in. dron Zala 421-08 opracowany przez firmę Zala Aero Group. Ten wzniósł się w przestworza po raz pierwszy już w 2006 roku, a jego produkcja trwająca od ostatnich 16 lat zaowocowała powstaniem ponad 400 egzemplarzy, czyli tak naprawdę niewielu.

Czytaj też: Chiny i Rosja powinny nastawić uszu. USA wyjawiły właśnie wieloletni sekret

Zala 421-08 zalicza się do dronów czysto zwiadowczych, bo zależnie od swojej konfiguracji, może być używany zarówno do zadań rozpoznawczych, jak i kierowania ogniem artyleryjskim. Wykorzystuje pojedynczy silnik elektryczny do wznoszenia się na pułap 3600 metrów, rozpędzania do maksymalnie 150 km/h i latania na dystanse do 15 km lub przez 90 minut. Jego działanie obejmuje zarówno trym zautomatyzowany, jak i półzautomatyzowany, a do obserwacji wykorzystuje kamerę optyczną i termowizyjną.

Czytaj też: Czy ktoś zamawiał ogromną eksplozję? Rosjanie na pewno

Innymi słowy, operator sterujący Zala 421-08 jest zwykle w stanie dostrzec nadlatujące zagrożenie, ale tym razem z pewnością dla pewnego Rosjanina zagadką jest, jak jego dron został zestrzelony. Odpowiedź na to przynosi wyjątkowe nagranie z kamery drona typu FPV, który zdołał zestrzelić zwiadowczego drona w ramach “ataku z góry”, a więc z obszaru, którego cel w ogóle nie obserwuje.

Czytaj też: Rosyjski bat na myśliwce F-16? Ulepszone odrzutowce już w rękach Rosjan

Tego typu akcja jest nietypowa przede wszystkim z racji charakteru obu dronów. Z jednej strony mamy bowiem bezzałogowca rozpoznawczego, którego wyróżnikami są przede wszystkim możliwości do lotu na wysokich pułapach oraz projekt trudny do wykrycia. Z kolei z drugiej za drony FPV zwykło uważać się maszynki, które latają na wysokości maksymalnie kilkuset metrów, ale jak pokazuje przykład tego konkretnego ukraińskiego bezzałogowca, dziś najwyraźniej granica ta została już kompletnie rozmyta.