Armia USA poszukuje zaawansowanego pocisku ziemia-powietrze, aby wzmocnić system Enduring Shield
Trwający konflikt na Ukrainie uwypuklił znaczenie systemów rakiet ziemia-powietrze średniego zasięgu w zwalczaniu nowoczesnych zagrożeń powietrznych, a w tym pocisków manewrujących i dronów. Dlatego też plany Armii dotyczące rozszerzenia zdolności obrony powietrznej dzięki systemom takim jak Enduring Shield są kluczowe dla przyszłych operacji. Jednak samo wdrożenie systemu Enduring Shield napotkało opóźnienia z powodu problemów z łańcuchem dostaw, a nawet pocisków, które taki system mógłby wykorzystywać.
Czytaj też: Tak buduje się wojskową potęgę. Hipersoniczny sukces Armii USA
Armia Stanów Zjednoczonych dąży do wprowadzenia nowego pocisku, który zwiększy możliwości systemu obrony powietrznej Enduring Shield. Celem jest uzyskanie pocisku o zasięgu i możliwościach AIM-120 AMRAAM, ale jednocześnie o kompaktowych rozmiarach AIM-9X Sidewinder. Ten krok ma na celu zapewnienie odpowiedzi na pojawiające się zagrożenia ze strony naddźwiękowych pocisków manewrujących oraz rozszerzenie ogólnych zdolności systemu.
Tę potrzebę podkreślił generał brygady Frank Lozano, szef Biura Programów dla Pocisków i Przestrzeni Kosmicznej Armii podczas niedawnego wystąpienia w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS). Podczas wypowiedzi podkreślił konieczność ulepszonych receptur paliwowych i miniaturyzacji komponentów, aby osiągnąć większy zasięg i szybszy czas reakcji.
AIM-120D AMRAAM odznacza się zasięgiem rzędu ponad 160 kilometrów, kiedy jest wystrzeliwany z powietrza, a to dlatego, że korzysta z prędkości i wysokości platformy startowej, bo pamiętajmy, że im wyższy pułap, tym powietrze jest rzadsze, a tym samym siła potrzebna do jego pokonania, mniejsza. To sprawia, że pociski wystrzeliwane z ziemi, takie jak pierwotnie proponowany pocisk dla Enduring Shield, mają zmniejszony zasięg z powodu braku tych korzyści i dlatego właśnie Armia USA apeluje o innowacje w silnikach rakietowych, głowicach naprowadzających i systemach kierowania, aby pokonać te wyzwania.
Czytaj też: USA przekroczyły granicę, więc Rosja zapowiada odwet. Powrót zimnej wojny jest bardziej niż pewny
Obecnie nie ma w ofercie żadnego producenta pocisków gotowego rozwiązania, które spełniałoby potrzeby Armii, ale istnieją obiecujące punkty wyjścia, które mogą doprowadzić do stworzenia takiego pocisku. Koncepcja Miniature Self-Defense Munition (MSDM) Sił Powietrznych USA oraz proponowany przez Raytheona pocisk Peregrine posiadają zaawansowane miniaturowe głowice naprowadzające. Dodatkowo rozwijany dla Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej pocisk AIM-260 Joint Advanced Tactical Missile (JATM) może dostarczyć cennych informacji zwłaszcza w zakresie zaawansowanych silników rakietowych na paliwo stałe.
Czytaj też: Przepołowi okręt za ułamek ceny. Tak USA chcą zwalczać wrogą flotę
Armia USA nie dopuszcza bowiem dalszego bazowania np. na systemach NASAMS, które są wprawdzie zdolne do wystrzeliwania pocisków AIM-120, ale ograniczenie ich wyrzutni do sześciu pocisków ogranicza ogólną przydatność. Zwłaszcza że systemy NASAMS wiążą się też ze znacznymi kosztami związanymi ze wsparciem zagranicznych systemów i prawami własności intelektualnej. To właśnie te czynniki skłoniły Armię USA do preferowania rozwoju nowego, kontrolowanego wewnętrznie pocisku, co jest też napędzane postępami Chin, Rosji, Iranu czy nawet Korei Północnej w rozwoju pocisków manewrujących, które mogą stanowić zagrożenie. Nie jest to zresztą coś, czego nie dało się przewidzieć, bo Armii USA brakowało systemu obrony powietrznej średniej klasy od wycofania systemu Hawk w latach 90. System Enduring Shield, wraz z adopcją przez Korpus Piechoty Morskiej systemu Medium-Range Intercept Capability (MRIC) opartego na Iron Dome, ma na celu wypełnienie tej krytycznej luki.