Prędkość światła w próżni to jedno, ale kiedy fotony muszą poruszać się w wodzie, to ich maksymalna prędkość jest zdecydowanie ograniczona. Z tego względu badacze korzystający z KM3NeT (Cubic Kilometre Neutrino Telescope) zwrócili szczególną uwagę na cząstkę, która przemieszczała się przez wody Morza Śródziemnego z wyjątkowo wysoką prędkością.
Czytaj też: Ta plazma nie powinna być stabilna. Fizycy przekroczyli znaną granicę aż 10-krotnie
Zdrowy rozsądek podpowiadałby, iż szukanie cząstek pochodzących z kosmosu powinno być prowadzone gdzieś u góry: na powierzchni naszej planety albo na jej orbicie. W przypadku neutrin sytuacja jest jednak inna. Morza i oceany mogą pełnić rolę czegoś w rodzaju detektorów tych cząstek elementarnych. Naukowcy o tym wiedzą i dostosowują się do sytuacji.
O kulisach eksperymentów, które doprowadziły do identyfikacji prawdopodobnie najbardziej energetycznego neutrino znanego nauce możemy przeczytać w Nature. Eksperci związani z całym przedsięwzięciem wykorzystali dokonania Pawła Czerenkowa, radzieckiego fizyka. To właśnie on był autorem wielkiego przełomu związanego z tzw. promieniowaniem Czerenkowa.
Detekcja dokonana w wodach Morza Śródziemnego wydaje się dowodem na istnienie najbardziej wysokoenergetycznego neutrino znanego nauce
Radziecki naukowiec wraz ze współpracownikami wykazał w 1934 roku, iż naładowane cząstki subatomowe poruszają się szybciej aniżeli wynosi prędkość światła w wodzie. Możemy sobie to wyobrazić dzięki analogicznej sytuacji, w której samolot przemieszcza się szybciej od prędkości dźwięku, co prowadzi do wystąpienia gromu dźwiękowego. Dokonania Czerenkowa były tak istotne dla świata fizyki, że został za nie nagrodzony Noblem.
Szukając oznak takiego promieniowania, współcześni naukowcy korzystają z naturalnych warunków, takich jak panujące w Morzu Śródziemnym. Dodajmy do tego zdobycze technologiczne w postaci instrumentów tworzących KM3NeT, a uzyskamy sprawnie działające obserwatorium. Takie podwodne laboratorium funkcjonuje w skrajnie nieprzyjaznych warunkach, bo na głębokości około 3500 metrów, gdzie znajdują się detektory.
Czytaj też: Wielka zagłada w kosmosie. Badaczka: dostałam gęsiej skórki
Im więcej tych czujników, tym łatwiej jest odróżnić pożądane sygnały od niemile widzianych szumów otoczenia. Niestety, choć wiemy, gdzie mniej więcej doszło do odkrycia, to szczegóły całej sprawy pozostają tajemnicą. Uczestnicy badań podkreślają, że celowo ukrywają pewne fakty, ponieważ obawiają się wykorzystania zebranych danych przez konkurencyjne zespoły. Z pewnością jednak wkrótce pojawią się pierwsze konkrety, dzięki którym dowiemy się, co dokładnie miało miejsce i jak nauka może na tym skorzystać. Ustalenia na temat neutrin z pewnością będą cenne w kontekście poznawania tajemnic Wielkiego Wybuchu i dokładności modelu standardowego.