Ekranizacje gier wideo nie wypalają. To już chyba nie może się udać
Już wiele lat temu próbowano przenieść najbardziej kultowe produkcje na wielki ekran — skoro gry były w stanie porwać miliony, to przekształcenie ich na film i wypuszczenie do kin musiało być gwarantem sukcesu, nieprawdaż? Cóż, kiedy spojrzymy na takie filmy jak Mortal Kombat z 1995, Mortal Kombat Annihilation z 1997, Super Mario Bros. z 1993 czy Street Fighter z 1994, to szybko możemy dojść do wniosku, że… niestety, ale ta recepta na sukces została ewidentnie sfałszowana. Jeśli spośród wymienionych filmów, największym uznaniem cieszy się Mortal Kombat, to raczej wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak beznadziejna jest sytuacja.
Czytaj też: PS5 doczeka się doskonałej gry na wyłączność. Astro Bot skradł moje serce!
Czy z czasem było coraz lepiej? W 2001 roku pojawił się film Final Fantasy: The Spirits Within czy Lara Croft: Tomb Raider, w 2002 świat kina próbowano podbić z marką Resident Evil, 2003 rok to powrót Angieliny Jolie w Lara Croft Tomb Raider: The Cradle of Life, a dalej swojego szczęścia próbowało Alone in the Dark, DOOM, Dead or Alive, Silent Hill, Hitman, Max Payne (wydawałoby się, że historia skrojona pod film), Prince of Persia, Need for Speed, Angry Birds, Warcraft, Ratchet & Clank, Assassin’s Creed, Sonic, Monster Hunter, Uncharted, Five Nights at Freddy’s czy najświeższe Borderlands.
Czytaj też: The Boys powracają w 4.sezonie. Wciąż jest krwawo, absurdalnie i bardzo aktualnie
Jak zatem sami widzicie, prób było mnóstwo, i to z każdej możliwej kategorii — od najlepszych arcade’owych bijatyk, przez kultowe FPS-y, najlepsze horrory w historii gier wideo, filmowe historie Rockstara, gry wyścigowe, nieśmiertelne MMORPG, familijne i przyjazne platformówki, grę opartą na jump scare’ach, której lore praktycznie w całości stworzone jest przez społeczność, po grę mobilną, w której strzelamy ptakami z procy. I chichot losu jest taki, że to właśnie Angry Birds jest jedną z najlepszych ekranizacji gier, jaka kiedykolwiek powstała — według Tomatometeru, Angry Birds 2 zajmuje drugie miejsce w tej kategorii, zaraz po Werewolves Within (imprezowej grze VR z 2016 roku).
Przeciętność to wszystko, co da się w tej kategorii osiągnąć
Werewolves Within, teoretycznie najlepszy w swojej kategorii według Rotten Tomatoes, to film z oceną 66 na Metacritic. Mówimy więc tutaj o zwykłym średniaku, który raczej nie zapisze się w kartach historii. O tym, że Assassin’s Creed (18% Tomatometer, 36 Metacritic), Need for Speed (23% Tomatometer, 39 Metacritic) czy Monster Hunter (44% Tomatometer, 47 Metacritic) dostały swoje własne filmy, możecie nie pamiętać (czego zapewne twórcy sobie życzą) lub nawet zwyczajnie nie wiedzieć, co również pokazuje poziom tego, z jakim kinem mamy tutaj do czynienia — a to w końcu gigantyczne marki w świecie gamingu, które swoją renomę i rozpoznawalność budowały latami. Jeśli Uncharted, produkcja Naughty Dog, studia, które jest mistrzem w narracji w grach wideo, z Tomem Hollandem czy Markiem Wahlbergiem w rolach głównych, było w stanie stać się wyłącznie średnim popcorniakiem, to trudno już uwierzyć w większy sukces.
Czytaj też: Disney+ idzie w ślady Netfliksa. Kończy się oszczędzanie na subskrypcji
Komercyjnego sukcesu nie można za to odmówić Super Mario Bros. Movie z zeszłego roku. Chociaż film nie został ciepło przyjęty przez krytyków, to wyjątkowo przypadł do gustu widzom i hurtowo zapełniał sale kinowe, bijąc przy okazji rekordy takich filmów jak Kraina lodu II czy wszystkie części Minionków. Film zarobił 146 milionów dolarów podczas standardowego trzydniowego weekendu, a łącznie osiągnął 204 miliony dolarów w Stanach Zjednoczonych. Był to drugi najlepszy debiut w historii filmów animowanych w USA, ustępując jedynie Iniemamocnym 2. Łącznie w weekend otwarcia film zarobił 377 milionów dolarów, a obecnie może pochwalić się zarobkiem na poziomie 1,36 miliarda USD. To jednak wyjątek.
Mortal Kombat niedawno starało się wrócić do kin, z podobnym skutkiem co lata temu. Resident Evil to marka, która powinna już nigdy więcej nie dostać żadnej ekranizacji, dla dobra oczu widzów, za to Alone in the Dark, Street Fighter: The Legend of Chun-Li, Silent Hill: Revelation czy Hitman: Agent 47 powinny być studiowane pod kątem tego, jak nie robić ekranizacji. Spleśniałą wisienką na tym mało smacznym torcie jest Borderlands — film, który premierę miał chwilę temu, został przez krytyków okrzyknięty „horrendalną stratą czasu”, „monotonnym”, „jednym z najgorszych wysokobudżetowych filmów” czy nawet „tanią podróbką”. W tej chwili Tomatometer wskazuje 9%, a na Metacritic znajdziemy ocenę 27. Wielka marka, ogromne pieniądze i udział takich gwiazd jak Cate Blanchett, Kevin Hart czy Jack Black na nic się nie zdały. Ja już nie mam nadziei.
Czytaj też: Ciebie też nowy Fallout odpycha? Jego twórcy zrobili jeden wielki błąd
Seriale lekiem na tę żałość?
Sytuacja, na całe szczęście, od jakiegoś czasu całkowicie inaczej wygląda w przypadku seriali. Zeszłoroczne The Last of Us od HBO okazało się strzałem w dziesiątkę i idealnie przeniosło ciężar i cała paletę emocji z gry na ekran telewizorów (czemu bez dwóch zdań pomógł fakt, że za serial współodpowiedzialny był Neil Druckmann), tegoroczny Fallout okazał się absolutnym hitem Amazona i zaskakująco wręcz dobrą produkcją, a w tle mamy jeszcze wybitne Cyberpunk: Edgerunners na Netfliksie, równie doskonałe Arcane, niezłą Castlevanię czy przyzwoite, na pewno na tle wszystkich filmów, Halo. Może miejsce adaptacji gier jest na streamingach, w formie wielu odcinków, a nie na wielkim ekranie?
Czytaj też: Akira obchodzi 35. urodziny. Zobaczcie to niesamowite widowisko, nawet jeśli nie lubicie anime