Rynek wydobycia kobaltu ma wielki problem. Ale nie taki, jakiego się spodziewacie

Bogactwo urodzaju może mieć negatywne konsekwencje, o czym przekonały się niedawno osoby związane z rynkiem wydobycia kobaltu. Istotny składnik akumulatorów jest w ostatnim czasie dostarczany w tak dużych ilościach, że grozi to załamaniem siatki dostaw i sprzedaży.
Rynek wydobycia kobaltu ma wielki problem. Ale nie taki, jakiego się spodziewacie

Najnowszy rozdział tej historii miał miejsce w ubiegłym miesiącu, gdy na Londyńską Giełdę Metali – będącą największym rynkiem metali nieszlachetnych na świecie – trafiła dostawa w postaci 23 ton kobaltu. W tamtejszych magazynach już wcześniej były składowane setki ton tego pierwiastka. Sprawa ciągnie się od lutego, kiedy to nagromadzenie kobaltu stało się bardzo znaczące.

Czytaj też: Akumulatory w elektrykach mają ukrytą moc. Naukowcy znaleźli sposób na jej wyzwolenie

I choć grupy powiązane z Londyńską Giełdą Metali niekoniecznie mają powody do zmartwień, to już cała reszta rynku – szczególnie dostawcy kobaltu – jest w zupełnie innej sytuacji. Nadpodaż tego powszechnie stosowanego składnika akumulatorów przełoży się na spadek opłacalności wydobycia. Z jednej strony to dobra wiadomość, ponieważ eksploatacja złóż jest związana z niewolniczą pracą w krajach Afryki. Poza tym należy pamiętać o destrukcyjnym wpływie tego procederu na środowisko naturalne.

Z drugiej strony kobalt pełni na tyle istotną rolę w produkcji akumulatorów, że wszelkie zawirowania mogą przełożyć się na problemy w branży elektrycznych samochodów oraz innych dziedzin zależnych od akumulatorów z kobaltem w składzie. I choć inżynierowie od lat prowadzą badania mające na celu tworzenie baterii pozbawionych kobaltu, to nie wszystkie linie produkcyjne działają w ten sposób.

Kobalt jest wciąż powszechnie stosowany w produkcji akumulatorów, a możliwości jego wydobycia zdecydowanie wzrosły w ostatnich latach

Do wzrostu podaży tego pierwiastka doprowadziło ogromne zapotrzebowanie z lat 2017-2018. Właśnie wtedy średnia cena kobaltu wynosiła na giełdzie około 95 tysięcy dolarów za tonę. Dostawy wzrosły na tyle, że już w kolejnym roku ceny spadły do zaledwie 26 tysięcy dolarów za tonę. Wahania się na tym jednak nie skończyły.

W marcu 2022 roku doszło do ponownego skoku – tym razem do 82 tysięcy dolarów za tonę. Ale dobra passa dla dostawców nie trwała długo, gdyż obecnie ceny nie przekraczają 25 tysięcy dolarów za tonę. Wśród konkretnych przyczyn tego zjawiska wymienia się wzrost mocy wydobywczych na terenie Kongo, gdzie znajdują się rekordowo duże złoża kobaltu. Poza tym do gry włączyli się górnicy z Indonezji, gdzie w ostatnim czasie zaczęto wydobywać duże ilości tego pierwiastka. 

Czytaj też: Nowy sposób rewolucjonizuje pozyskiwanie kluczowego składnika akumulatorów. Bez wody i szkodliwych substancji

I to właśnie wspomniany azjatycki kraj jest w dużej mierze odpowiedzialny za nadpodaż kobaltu. O ile w ubiegłym roku funkcjonowało tam 10 zakładów przetwórstwa niklu i kobaltu, tak obecnie jest ich niemal 60. W ciągu roku indonezyjska produkcja kobaltu zwiększyła się do 17 tysięcy ton, co stanowiło wzrost o 86 procent. Tym samym Indonezja zajmuje drugie miejsce na liście dostawców popularnego składnika akumulatorów, odpowiadając za 7 procent całego rynku. I nawet pomimo pojawienia się technologii wolnych od kobaltu, rynek elektrycznych samochodów rozwija się tak szybko, że zapotrzebowanie na ten składnik wcale nie musi maleć. Osobną kwestię stanowi nadpodaż w Afryce i Azji.