Test elektrycznego roweru Lankeleisi MG740 Plus, czyli jak wjechałem na górski szczyt i chłodziłem hamulce wodą

Mocny silnik elektryczny w tylnym i przednim kole, pojemny akumulator, wielkie opony terenowe i obietnica niezapomnianej przygody. Elektryczny rower Lankeleisi MG740 Plus to jeden z tych e-bike, które kwestionują granicę między rowerem a motorowerem i od razu podkreślę, że w Polsce można z niego korzystać legalnie wyłącznie poza drogami publicznymi. Tam zresztą rozwija swój największy potencjał. 
Autor: Kamil Pasternak

Autor: Kamil Pasternak

Może i jest rozbudowany, ale tylko waga Lankeleisi MG740 Plus stanowi trudność w składaniu

Kiedy już położycie swoje ręce na prawie 50-kilogramowej paczce, to pierwsze chwile z Lankeleisi MG740 Plus nie będą się specjalnie różnić od składania innych rowerów… no może, poza tym, że z racji jego wagi, cały proces jest utrudniony. Musicie jednak tylko ustawić kierownicę, zamontować koło przednie (uważajcie na zabezpieczenie hamulca) z przednim reflektorem LED i przednim błotnikiem, wkręcić jedną korbę i obie metalowe(!) platformy pedał, zamontować akumulator, a finalnie dostosować wysokość siodełka, które udaje system pasywnej amortyzacji i wychylenie kierownicy do nawet 31,8 stopni. Producent postarał się o bardzo bogaty zestaw akcesoriów, bo z Lankeleisi MG740 Plus dostajemy nie tylko zestaw potrzebnych kluczy z wyższej półki czy ładowarkę 48V/3A, ale też zapięcie rowerowe na kluczyk oraz ręczną pompkę do wielkich opon.

Z tym procesem składania poradzi sobie każdy, ale z racji wysokiej wagi roweru, zalecam wyposażenie się w piankę, karton lub po prostu kawałek stosunkowo prostego trawnika, aby w razie błędu, nie uszkodzić roweru przed jego złożeniem. Na sam koniec sprawdźcie tylko skuteczność hamowania, regulację tylnej przerzutki (w moim egzemplarzy problemów z tym nie było), napompujcie opony i naładujcie do pełna akumulator przed pierwszą jazdą, co po kompletnym rozładowaniu zajmuje około sześciu godzin.

Lankeleisi MG740 Plus, czyli elektryczny rower do zadań specjalnych

Na papierze i w rzeczywistości Lankeleisi MG740 Plus to zaawansowany górski rower elektryczny do podbijania wymagającego terenu, którego transport jest ogromnym wyzwaniem, a to z racji jego 34-kilogramowej wagi, na którą to składają się przede wszystkim dwa potężne silniki w kołach, same obręcze z wielkimi oponami terenowymi o szerokości 4 cali, akumulator o wadze 3,8 kg, dodatkowo wzmocniona 26-calowa rama z aluminium 6061 odpowiednia dla osób o wzroście 170-190 cm oraz amortyzowany sprężynowy widelec przedni z opcją regulacji oraz blokowania 10-cm skoku. Nie jest to jednak projektowa wpadka, a po prostu charakter e-bike tego typu, co potwierdza jego 180-kilogramowe maksymalne obciążenie.

Powiedzieć, że bez wsparcia silników jazda na tym kolosie jest wyzwaniem, to jakby nie powiedzieć nic, ale to przecież nie e-bike, na którego chcielibyście wsiadać bez pewności, że zaliczycie trasę bez całkowitego rozładowania zdejmowanego, blokowanego na kluczyk akumulatora. To zresztą trudno jest osiągnąć, bo w grę wchodzi 960 Wh (20 Ah/48V) akumulator na ogniwach 18650 Samsunga, który gwarantuje zasięg do 70 km z wykorzystaniem manetki i do 150 km w trybie wspomagania. Ten prawie kilowatowy bank energii gwarantuje dostęp do portu USB-A, a więc trybu powerbanka, ale jego najważniejszą rolą jest oczywiście zasilanie silników… i to nie byle jakich.

Czytaj też: Test roweru elektrycznego HIMO Z20 Max. Solidna propozycja od firmy Xiaomi

Firma Lankeleisi postanowiła wyposażyć rower MG740 Plus nie w jeden, a dwa silniki elektryczne o mocy 1000 watów i momencie obrotowym na poziomie 70 Nm, które są umieszczone w piastach. Domyślnie aktywny jest tylko ten tylny, ale kontroler pozwala w łatwy i szybki sposób zmieniać ustawienia między aktywacją tylnego, przedniego lub obu silników jednocześnie. Producent zapewnia przyspieszenie do maksymalnej (zablokowanej) prędkości 25 km/h w 4,9 sekundy oraz pokonywanie wzniesień o nachyleniu do 40 stopni, ale niestety zamiast czujnika momentu obrotowego, kontroler silników reaguje wyłącznie na tempo naszego pedałowania, czyli opiera się na czujniku kadencji. Szkoda, bo zapewniłoby to znacznie lepsze wspomaganie podczas wyjeżdżania pod górkę, ale z drugiej strony brak ten zwalcza obecność manetki gazu 158DX pod prawą dłonią.

Jak już wspomniałem, jazda na MG740 Plus bez wspomagania to katorga, ale tę 34-kilogramową bestię oczywiście da się ruszyć… choć daleko temu będzie do czystej przyjemności. Mamy w tej kwestii dostęp do przyzwoitej 7-biegowej przerzutki tylnej Altus M310 połączonej z Shimano TX50-7 na kierownicy i wolnobiegu SHIMANOtz20-7. Na przodzie znalazł się tylko pojedynczy bieg, a na zębatkach MG740 Plus znalazł się nieokreślony łańcuch 7S. Na całe szczęście sfera hamulców jest już znacznie przyjemniejsza, bo sprowadza się do hamulców hydraulicznych firmy DYISLAND z dwoma tłoczkami i 180-mm tarczami, które zapewniają drogę hamowania na poziomie ledwie trzech metrów.

Na co możecie jeszcze liczyć? Ano na wygodne, szerokie siedzisko, błotniki, solidną podpórkę, mocny reflektor przedni, intuicyjny kontroler pod lewą dłonią oraz jasny, kolorowy ekran LCD wbudowany w moduł o wielkości 155 x 65 mm na samym środku kierownicy. Podejrzycie na nim wszystkie najważniejsze informacje, a więc statystyki co do jazdy, aktualną prędkość, wybrany tryb jazdy (jeden z pięciu) oraz informacje na temat silników angażujących się w jazdę. Dodatkowo możecie wejść w “tajne ustawienia”, gdzie będziecie mogli m.in. zwiększyć maksymalną wspierania przez układ napędowy do normalnie nieosiągalnych wartości w trakcie jazdy. Co ciekawe, producent zaprogramował powiązanie jasności wyświetlacza z reflektorem, bo aktywacja światła przedniego z automatu ogranicza poziom jasności wyświetlacza, co ma sens, jako że oświetlenie tego typu włącza się najczęściej po zmroku, a więc wtedy, kiedy wyświetlacz nie musi być rzeczywiście jasny.

Lankeleisi MG740 Plus w praktyce

Jako że MG740 Plus można wykorzystywać w pełni legalnie tylko poza drogami publicznymi, w ramach testu brałem go przede wszystkim na górskie przejażdżki, gdzie dominowały szlaki usłane luźnymi kamieniami wielkości pięści i strome zbocza. Mając bezpośrednie porównanie z dwukrotnie lżejszym rowerem elektrycznym o 8-krotnie mniejszym potencjale układu napędowego, zrozumiałem jedno – te rowery to dwa zupełnie odmienne światy. Na MG740 Plus wjedziecie praktycznie wszędzie, jeśli macie w sobie odpowiednio dużo zapału i siły, żeby wspomóc dwa silniki swoimi mięśniami na tych najtrudniejszych odcinkach. Podobna sprawa ma się ze zjeżdżaniem, bo szerokie na cztery cale opony są w stanie pokonać nawet ścieżki pełne luźnych kamieni i głębokie wyboje… ale nie wszystko jest takie kolorowe.

Lankeleisi MG740 Plus jest ciężki i wielki, a jego ogromne opony dodatkowo wpływają negatywnie na jego zwrotność. Efekt? Przejeżdżanie przez zawiłe leśne ścieżki staje się trudniejsze, a objeżdżanie niepewnych rozmokniętych okolic wielkich kałuż “bokiem” stanowi dodatkowe ryzyko, bo rower trzeba rozpędzić jeszcze bardziej, żeby grawitacja nie pociągnęła nas na kałużę. 

Pamiętajmy, że wielkie opony i 100-mm skok widelca MG740 Plus to rzeczywiście gwarancja na wysokie możliwości podbijania terenu, ale ten duet nie nagina praw fizyki. MG740 Plus jest ciężki, więc przy każdym najechaniu na nierówność odczuwamy je znacznie mocniej niż na lżejszym modelu. Różnice między 17-kilogramowym, a 34-kg e-bike są w tej kwestii po prostu ogromne, a podkreśla je fakt, że na rowerze Lankeleisi jedzie się po prostu szybciej, co dodatkowo potęguje te nieprzyjemne “wrażenia za kierownicą”. Innymi słowy, nie jest to rower dla młodszych czy początkujących rowerzystów, bo zwyczajnie trzeba mieć nieco więcej krzepy, żeby nad nim zapanować i wycisnąć wszystko, co oferuje.

Nie oznacza to jednak, że MG740 Plus jest niebezpieczny czy toporny w użytkowaniu. Wręcz przeciwnie, bo producent postarał się o wysoką prostotę i komfort użytkowania (kontroler i wyświetlacz są bardzo intuicyjne oraz proste w użyciu), a do tego postawił na bardzo solidne hamulce hydrauliczne, które nie odmawiają posłuszeństwa nawet przy długotrwałym obciążeniu, kiedy tarcze rozgrzewają do stopnia, w którym polanie ich wodą od razu generuje cichy syk i parę. 

Tak rozgrzane tarcze hamulcowe to rzadkość, ale to udowadnia, z jak wielkich pochyleń MG740 Plus może zjechać bez problemu

Jak z kolei wypada wydajność MG740 Plus? Na tym e-bike możemy jeździć z wykorzystaniem silnika tylnego, przedniego i obu jednocześnie na jednym z sześciu trybów wspomagania, z czego ten pierwszy (zerowy) oznacza całkowity brak wspomagania. Jednak już na pierwszym silnik lub silniki MG740 mają wiele do powiedzenia, operując na maksymalnie 20% swojej mocy i wspomagając nas do prędkości 20 km/h, co osobiście uważam za błąd, bo kiedy jedziecie razem z osobami bez e-bike, którzy pod górę czy z braku sił wloką się z niską prędkością, musicie regularnie hamować przez wysoką agresywność napędu. Powiecie pewnie “po prostu wyłącz wtedy wspomaganie”, ale odpowiem na ten zarzut prosto – nie chcecie jeździć bez wspomagania na 34-kg rowerze. Zwłaszcza pod górę. Pozostałe ustawienia wspomagania podbijają już maksymalną prędkość wspomagania do 25 km/h i kolejno 40, 60, 80 i 100% dostępnej mocy, a jeśli zniesiecie ograniczenie w ustawieniach, będziecie mogli rozpędzać się do około 48 km/h na samej manetce.

Czytaj też: Test elektrycznego roweru Eleglide Tankroll

Jako że nie lubię bawić się w półśrodki, test MG740 Plus realizowałem głównie na najwyższym ustawieniu mocy i z aktywnymi dwoma silnikami, bo po prostu wtedy responsywność e-bike oraz potencjał co do pokonywania wzniesień, był najwyższy. Efekt? Jeden wyjazd w góry (dla ciekawskich szczyt Potrójna z jego stromym wejściem pełnym kamieni oraz przejazd do rezerwatu Madahora), na którym to pokonałem ~31 km, z czego przez około 30% trasy musiałem pchać rower z aktywnym wspomaganiem silnikami, zaowocował kompletnym rozładowaniem akumulatora idealnie przy zjeździe tą samą drogą. Wtedy też potwierdziłem, że kontroler tradycyjnie zrzuca poziom naładowania z 5 kresek na 3 bardzo wolno, ale nawet nie obejrzycie się, kiedy w terenie poziom naładowania spadnie do 1 kreski, na której wydajność silników nie spada zauważalnie. Moment rozładowania akumulatora nie dezaktywuje z kolei całego systemu i nie generuje np. ostrego szarpnięcia, bo zamiast tego wyłącza wspomaganie i pozostawia ekran ciągle włączony.

Jeśli idzie o szczegóły wydajności, to MG740 Plus może pochwalić się szalenie wydajnymi silnikami, które po zniesieniu blokady pozwalają na rozpędzenie się do ~48 km/h na utwardzonej nawierzchni w około 11 sekund. Jeśli z kolei idzie o 25 km/h, to ta prędkość jest osiągalna w 5,5 sekundy bez pedałowania w przypadku jednego aktywnego silnika i 4,1 sekundy z dwoma aktywnymi silnikami. Jeśli dorzucicie do tego aktywne pedałowanie, do 25 km/h dobijecie w około 3,5 sekundy, ale jak znam życie, najbardziej ciekawi was kwestia zasięgu na jednym ładowaniu. Z tym jest już różnie, bo zależy to od warunków i stylu jazdy, dlatego sam postawiłem na ciągłe testy MG740 Plus w różnych górskich terenach z dwoma aktywnymi silnikami i ograniczeniem do 25 km/h. Efekt? Od 30 do 50 kilometrów na jednym ładowaniu. Muszę też wspomnieć, że podczas wjeżdżania na szczyt, a więc w ekstremalnych warunkach, które możecie zafundować temu e-bike, zauważyłem regularne przegrzewanie się silników oraz ich znaczny spadek mocy. Objawia się to po prostu nagłym ograniczeniem potencjału obu jednostek napędowych, co można obejść, wyłączając i włączając system roweru. 

Taki reset nie wiąże się jednak z konsekwencjami, bo choć wtedy silniki wracają do pełni mocy na kilkadziesiąt sekund dalszej jazdy z maksymalnym potencjałem, to szybko poczujecie charakterystyczny zapach “spalonego metalu”. Trudno go określić, ale z pewnością jest to związane z silnikami, bo dokładnie taki sam zapach wydobył się pewnego razu z mojej bieżni, której silnik odmówił posłuszeństwa. Innymi słowy, jedyna realna wada MG740 Plus ujawnia się dopiero podczas jazdy pod znacznie wzniesienia, gdzie połączenie 34-kilogramowego roweru i 90-kg rowerzysty z bagażem generuje zbyt duże obciążenie dla silników, ale nawet wtedy wyjechać na wzniesienie się da… ale wymaga to wyciśnięcia z siebie siódmych potów, dlatego w takich sytuacjach podczas testowania wolałem zejść z roweru i aktywować tryb spacerowania. W praktyce tam, gdzie na zwyczajnym i prostszym e-bike nigdy nie mogłem wyjechać, na MG740 Plus wreszcie udało mi się tego dokonać, a to wiele znaczy.

Pełen przejazd

Test Lankeleisi MG740 Plus – podsumowanie

W ciągu sezonu korzystam zamiennie z tradycyjnego i elektrycznego roweru ze średniej półki cenowej. Doceniam zalety jednego i drugiego, ale w przypadku Lankeleisi MG740 Plus doświadczenie z jazdy jest już czymś zupełnie innym. Ograniczenie tego e-bike do tak niskich przełożeń miało sens, zważywszy na jego wagę i przeznaczenie, ale też oznacza, że na drogach polnych nie rozpędzicie się zanadto, wykorzystując siłę własnych mięśni. Góra 20-30 km/h – tyle wyciśniecie zależnie od terenu i nic z tym nie zrobicie, bo poza przerzutką, rower pod tym względem ogranicza również wspomniana 34-kg waga. Nie jest to jednak problemem, kiedy potraktuje się MG740 Plus bardziej jako motocykl terenowy, a nie jako rower, celując bardziej w górzyste szlaki, gdzie i tak operuje się głównie na najniższych przełożeniach.

Co to oznacza w praktyce? Ano to, że kiedy już miałem wybór między MG740 Plus, a rowerem górskim z czterokrotnie słabszym silnikiem, to wybierałem ten pierwszy, kiedy nie czułem się na siłach i chciałem przejechać więcej kilometrów dla samego obcowania z naturą czy np. śpieszyłem się na wschód Słońca, ale poza tym moje serce rowerzysty-amatora zawsze było bliżej obiektywnie gorszego, bo słabszego i mniej zwrotnego modelu. Nie tylko dlatego, że jazda na nim nie odbiega aż tak daleko od rowerowego charakteru, ale też przez chęć połączenia przejażdżki z treningiem, którego na MG740 Plus zwyczajnie nie można zaliczyć w najbardziej przyjemny sposób. Jest to osiągalne… no ale to jak podnosić beczkę wypełnioną zbożem zamiast sztangi przy martwym ciągu.

Dlatego też uważam, że ten elektryczny rower od Lankeleisi i tak naprawdę wszystkie jednoślady tego typu, nie są najlepszym wyborem dla wszystkich rowerzystów, ale będą idealne dla tych, którzy szukają czegoś albo do możliwie najszybszego podbijania wzniesień bez zmęczenia, albo po prostu do swobodnej jazdy po wymagającym terenie. Poszukujący bardziej tradycyjnych wrażeń po prostu muszą sięgać po e-bike nadające priorytet rowerzyście, a nie wydajności jeździe jako takiej. W przeciwnym wypadku sięgając po Lankeleisi MG740 Plus po prostu nie można się zawieźć, bo ten elektryczny model wręcz zachwyca swoimi możliwościami terenowymi. 

Czytaj też: Test Eleglide M1 Plus. Czy tani górski rower elektryczny może się podobać?

Oczywiście na najbardziej wymagających podjazdach nawet dwa silniki nie poradzą sobie z wyniesieniem nas na szczyt, ale tryb chodzenia rozwiązuje ten problem, dzięki czemu nie odczuwamy, że pchamy pod górę ponad 30-kilogramową bestię na wielkich kołach o ogromnym oporze toczenia. Z drugiej strony zjeżdżanie z góry na MG740 Plus to już poezja, bo tego typu opony otwierają zupełnie nowe furtki co do obierania ścieżek, jako że nawet najbardziej kamieniste zjazdy, na których byle luźny kamień może doprowadzić do bolesnego upadku, przestają straszyć i całkowicie się otwierają na przygodę.

Co z kolei w MG740 Plus mi przeszkadzało? Pomijając sam charakter tego roweru, któremu daleko jest do specyfiki jazdy tradycyjnych modeli, największym rozczarowaniem okazał się brak systemu hamowania rekuperacyjnego (hamulce i akumulator podziękowałyby za niego) oraz czujnika momentu obrotowego. Zastosowanie w tak ciężkim e-bike czujnika kadencji, czyli tego, jak szybko pedałujemy, a nie jak wiele siły przekazujemy na korbę, ratuje tylko obecność manetki gazu, co szybko zrozumiecie, kiedy tylko zatrzymacie się na większym wzniesieniu. Wtedy zmuszenie MG740 Plus do jazdy jest po prostu ogromnym wysiłkiem. Poza tym, no cóż, tej propozycji Lankeleisi po prostu nie można nie polecić, jako że kosztuje bardzo mało w porównaniu do innych modeli tego typu, bo około 6800 zł, a kupić możecie go m.in. na stronie BuyBestGear.