Sprawdziłam nowego Renault Captur e-Tech 145 full hybrid. Takie spalanie w mieście to skandal

Renault przeprowadza istny szturm na rynek SUV-ów. Mamy dobrze nam znane modele takie jak Austral czy Arkana, odświeżono Espace, dodano nowości takie jak Rafale czy Symbioz, a na deser zaprezentowano nam odświeżoną wersję Captura i to właśnie o tym ostatnim modelu opowiemy Wam nieco więcej.
Sprawdziłam nowego Renault Captur e-Tech 145 full hybrid. Takie spalanie w mieście to skandal

Nowy Renault Captur ewidentnie zmężniał

Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP.PL

Zanim przejdziemy do mięsa, spójrzmy najpierw na powierzchowność Captura, bo sporo się zmieniło. Zacznijmy od przodu. Krótka wersja: podnieśli maskę, zmienili zderzak, grill i światła. Można byłoby na tym zakończyć, ale ładna cholera z tego nowego Captura, więc warto poświęcić tym elementom nieco uwagi.

Nowe światła nie są tak rozszczepione jak u poprzednika, mamy tutaj do czynienia ze zwartą, smuklejszą konstrukcją, wykonaną w technologii full LED. Idąc od świateł w stronę środka trafiamy na grill. Tutaj spotykamy odważne załamania i wyprofilowania, które wyglądają trochę jak fala rozchodząca się od loga. Zmieniły się też boczne wloty powietrza. Są pionowe i bardziej subtelne, niż u poprzednika. Całość wygląda ciekawie i bardzo TECH, z resztą zgodnie z zamysłem producenta. Sami widzicie przód, jest to kwestia gustu, ja jestem na tak. Zmiany z tyłu są mniejsze, ale warto zwrócić uwagę na układ lamp, czy logo.

Wzór felg to kwestia pakietu wyposażenia – będziecie wyposażeni w 17 lub 18-calowe obręcze. Wybór felg nie jest przesadnie szeroki, ale wybór kolorów już tak. 6 kolorów nadwozia i 3 kolory dachu i lusterek bocznych, jeśli zdecydujecie się na nadwozie dwukolorowe. Ilość kombinacji obliczcie sobie sami…

Same wymiary w zasadzie się nie zmieniły, są to dosłownie milimetry, więc nie ma nad czym się rozwodzić. Captur pozostaje klasycznym SUV-em segmentu B: 4 239 mm długości, 2 639 mm rozstawu osi, 1 562 mm rozstawu kół, 2 004 mm szerokości (z rozłożonymi lusterkami) i 1 575 mm wysokości.

Czytaj też: Test Skoda Scala – mokry sen przedstawiciela handlowego?

Bagażnik jest… hybrydowy?

Wersalki do nowego Captura nie zmieścicie, ale Bagaże dla całej rodziny już tak! Tylna kanapa jest przesuwana – macie do dyspozycji zakres 16 cm.

Po przesunięciu jej maksymalnie do tyłu bagażnik ma pojemność 484 l, natomiast jeśli dosuniecie ją maksymalnie do przodu – 616 l. Po jej złożeniu otrzymujecie 1 596 l pojemności i 1,57 m długości załadunku.

Wnętrze nowego Renault Captur nie wygląda jak auto segmentu B. Tu już w standardzie jest nowocześnie!

Zacznijmy od tapicerki. Dostępna jest tkanina lub skóra syntetyczna, oczywiście materiał powiązany jest z wersją wyposażenia. Jeździliśmy egzemplarzem „obitym” szarą tkaniną z żółtymi przeszyciami i wyglądało to schludnie, a fotele były wygodne. W ogóle to wnętrze jest i wygodne, i praktyczne. Piano black ograniczono do absolutnego minimum i chociaż plastiki i materiały z jakich wykonano wnętrze na pewno nie zaliczają się do półki premium, nie będą się rysować od przecierania ręcznikiem papierowym, nie pozostanie też na nich każdy odcisk palca. Jest prosto i schludnie.

Zostawmy tapicerkę i zajmijmy się tym, co wywołuje uśmiech na twarzy – Android Automotive! Producent słusznie chwali się tym, że jako pierwszy udostępnia ten system w samochodzie z segmentu B. Mapy Google, wyszukiwarka Google, asystent Google, aplikacje z Google Play… Oczywiście możecie bezprzewodowo połączyć z autem swoje smartfony, zarówno te obsługujące Android Auto, jak i te z Apple CarPlay. Świat od razu staje się lepszy.

Na czym zobaczycie ten nowy, lepszy świat? Na centralnie umieszczonym ekranie dotykowym o przekątnej 10,4 cala. Jest prosto i przejrzyście, a sam ekran jest responsywny. Wiem, nie brzmi to jak segment B, za co tym bardziej producentowi należy się pochwała.

O ile powyższe zabawki dostępne są w standardzie, cyfrowy wyświetlacz wskaźników to element zarezerwowany dla najwyższej wersji wyposażenia, przy tych tańszych należy za niego dopłacić. Tutaj również w zasadzie nie ma się do czego czepiać. Do wyboru jest kilka widoków, sterujecie nim z pozycji kierownicy i macie wszystkie potrzebne podczas podróży informacje.

Czytaj też: Test Toyota CH-R 2024 – wady nie mają znaczenia. To auto skazane na sukces

Nowy Renault Captur ma szeroką gamę silnikową, od hybrydy po hybrydę, czyli od LPG do wspomagania prądem

Jeżeli interesuje Was nowy Captur i nie upieracie się na diesla, nie ma możliwości, że nie znajdziecie czegoś dla siebie w gamie dostępnych silników. Mamy tutaj czystą benzynę, benzynę+LPG, miękką hybrydę w 2 wariantach oraz HEVa, czyli pełną hybrydę.

Nam w udziale przypadła właśnie ta ostatnia opcja – Renault Captur E-Tech 145 full hybrid. Na jednostkę napędową składa się 4-cylindrowy silnik 1.6 o mocy 145 KM i momencie obrotowym 205 Nm oraz z dwa silniki elektrycznych. Pierwszy silnik to 49-konna jednostka odpowiadająca za jazdę w trybie elektrycznym, natomiast drugi nazywamy HSG (High-Voltage Starter Generator), czyli wysokonapięciowy rozrusznik-alternator o mocy 21 KM odpowiadający za rozruch silnika spalinowego i zmianę biegów.

Skoro już jesteśmy przy zmianie biegów – Renault Captur E-Tech 145 full hybrid wyposażono w automat. Nie jest to taki sobie zwykły, prawilny automat. Jest to inteligentna, bezsprzęgłowa skrzynia biegów, która posiada 4 biegi do obsługi silnika benzynowego i 2 biegi do obsługi głównego silnika elektrycznego. 14 kombinacji współpracy silnika spalinowego z silnikiem elektrycznym pozwala zoptymalizować sprawność energetyczną zespołu. Tak, dobrze się domyślacie, dwa ostatnie zdania to w zasadzie powtórzenie za producentem tego, co usłyszałam od jego przedstawicieli podczas prezentacji auta. Wszystko to brzmi niezbyt zachęcająco, ale spokojnie, już upraszczam sprawę. Nie do kierowcy należy wybór trybu jazdy. Układ sam decyduje, która z 14 możliwych kombinacji jest w danym momencie najkorzystniejsza, sam ją aktywuje i sam zmienia ją w zależności od potrzeb. Was kompletnie to nie interesuje, bo nawet gdybyście chcieli kombinować, tryb pracy skrzyni pozostaje poza Waszą kontrolą, nie musicie więc wiedzieć, ile tych trybów jest i przy jakich warunkach każdy z nich jest uruchamiany. Nie da się nawet zauważyć tych zmian, czy rozpoznać poszczególnych trybów.

Nietrudno domyślić się, że wszystkie te wysiłki i skomplikowane technologie mają dążyć do zmniejszenia spalania. Jeśli czytaliście testy innych, nowych modeli Renault, które publikowaliśmy, wiecie, że francuski producent umie w niskie spalanie.

Czytaj też: Test Dacia Duster Hybrid – to będzie hit! Hybryda bardziej oszczędna niż LPG?

Spalanie nowego Renault Captur przechodzi wszelkie pojęcie

Byłam przekonana, że nowy Captur mnie nie zawiedzie, jednak nie spodziewałam się szoku jakiego doznam.  Ciężko to zrozumieć, ale otrzymaliśmy wyniki spalania takie jak widzicie poniżej:

Miasto3,2 l/100 km
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)4,5 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h)5,2 l/100 km
Autostrada (tempomat 140 km/h)7l/100 km

Nie, nie żartuję, nie pomyliłam 3 z 4 przy spalaniu w mieście. Auto spaliło nam niecałe 3,5 litra na 100 km. Wiem, brzmi to jak jakaś abstrakcja i sama nie chciałam w to uwierzyć. Jasne, kiedy jechaliśmy przez Warszawę, było po godzinie 20, więc nie ograniczał nas ruch innych pojazdów, a do tego mieliśmy niewiele świateł, ale 3,2 litra?! Doszłam do wniosku, że jest to jakieś oszustwo i ja to udowodnię, choćby na krótkim odcinku. Musiałam dowieźć auto z domu do producenta, przebijając się przez zatłoczoną stolicę, kiedy zaczynały się korki. Dałam Capturowi popalić, nie cackałam się z nim, szybko dotarłam do umówionego miejsca i zadowolona z siebie sprawdziłam spalanie. Pokazało mi…4,2 l/100 km. Jeśli Captur pali tyle, dostając po tyłku, musiałam mu oddać sprawiedliwość i uwierzyć, że przy sprzyjających warunkach potrafi spalić 3,2 l/100 km. Cóż, czapka z głowy i głęboki ukłon.

Z czego to wynika? Na przykład z tego, że Captur zawsze rusza na prądzie. Przy spokojnym ruszaniu silnik spalinowy uruchamia się dopiero w okolicach 30-40 km/h, a kiedy już nabierzemy prędkości i ją utrzymujemy, powraca do trybu elektrycznego. Do tego sprawnie rekuperuje energię, wykorzystując w zasadzie każdą górkę czy hamowanie. Do tego można dołożyć jeden z czterech trybów jazdy (eco), który będzie Wam pomagał – Captur będzie bardziej stateczny, ale też znacznie częściej będzie się poruszał na prądzie. Efekt jest taki jak widzicie powyżej.

Czytaj też: [Wideo] Test Alpine A110 S. Gdy pojemność silnika nie ma znaczenia

Typowo miejskie zawieszenie sprawdza się w nowym Capturze

Tak jak wspomniałam, eco to jeden z czterech dostępnych trybów jazdy. Mamy jeszcze tryb sport, comfort i perso (z możliwością ręcznego ustawienia charakterystyki poszczególnych elementów). Nazwy są tak proste, że wierzę, że nie muszę Wam tłumaczyć, jak i kiedy ich używać. Aktywują się jednym przyciskiem, a zmiany obejmują m.in. zachowanie układu kierowniczego, czy szybkość reakcji silnika, a do tego zmieni się kolor oświetlenia wnętrza i widok zegarów kierowcy.

Zawieszenie przeszło jedynie kosmetyczne zmiany i jest to w zasadzie to samo, co znamy z poprzednika. Będzie Wam mięciutko i przyjemnie, a przy wysokich będziecie czuć się trochę jak na podskakującej chmurce. Coś dla zagorzałych fanów miękkich zawieszeń.

Captur jest autem posłusznym kierowcy, nie przejmuje się również, jeśli kierowca nieco się zagapi. Nieopatrzny, lekki ruch kierownicą, niezamierzone zbliżanie się do krawędzi pasa i tym podobne wpadki przyjmuje ze stoickim spokojem. Będzie korygował, w razie potrzeby ostrzegał, a jeśli skorzystacie z aktywnego tempomatu, również sam zwalniał, aby nie doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. Auto ewidentnie stworzone po to, żeby służyć kierowcy, a nie na odwrót. Szanuję to.

Czytaj też: Test Renault Espace w wersji 7-osobowej. Zwykła hybryda zimą spala więcej benzyny

Ceny nowego Renault Captur zaczynają się poniżej 100 tys. złotych

Rozstrzał cen będzie duży, bo i gama silników do skromnych nie należy. Pierwsze trzy wersje zostały wyposażone w manualną, 6-biegową skrzynię biegów, a ceny poniżej nie uwzględniają ewentualnych pakietów dodatkowych, czy lakierów. Wygląda to następująco:

  • 90-konna benzyna: 85 500 zł – 94 300 zł
  • 100-konna benzyna z instalacją LPG: 89 500 zł – 98 300 zł
  • 140-konna miękka hybryda: 104 800 zł

Kolejne to już automaty – w miękkiej hybrydzie znajdziemy 7-biegową przekładnię, a w hybrydzie pełnej, skrzynię Multi-mode o której rozpisywałam się wcześniej:

  • 158-konna miękka hybryda: 112 800 zł – 123 800 zł
  • testowany Captur E-Tech 145 full hybrid: 120 800 zł – 131 800 zł

Wiem, że Renault ma kilka opcji finansowania, znajdą się produkty dla klienta indywidualnego i biznesowego, ale przyjemność tłumaczenia Wam warunków i konkretnych kwot pozostawię handlowcom. Wiem, że są oferty z 0% wkładu własnego, wiem że są i takie, gdzie za 90-konną benzynę płaci się 799 zł brutto miesięcznie. Po szczegóły zapraszam do producenta.

Czytaj też: Test Renault Austral espirit Alpine. Może nie jest szybki, ale wygląda szybciej niż większość aut na drodze

Nowy Renault Captur ma wszystko, aby podbijać polskie ulice

Chociaż SUV-y segmentu B nie zaliczają się do moich namiętności, nowy Captur mi się spodobał. Spodobała mi się jego aparycja, spodobało mi się bezpretensjonalne wnętrze, zachwycił Android Automotive i niskie zużycie paliwa. Ceny są uczciwe, bagażnik duży, czego chcieć więcej? Z perspektywy rodziny, która potrzebuje auta praktycznego, niczego.