Polska premiera wyszła dziwnie, delikatnie mówiąc
Nie chcę rozwijać tu specjalnie wątku przedpremierowego pokazu Pixeli 9 dla dziennikarzy – mnie tam nie było, sprawę znam z drugiej ręki, ale sytuację, w której pracownicy polskich mediów mogą tylko obejrzeć sobie plecki i martwy ekran wyłączonych smartfonów, a dziennikarze w innych rejonach świata mogą normalnie wziąć sprzęt do ręki i się nim pobawić z pewnością nie należy do normalnych. Tak jak nie jest normalna sytuacja, że już po oficjalnej prezentacji embargo uniemożliwia mi pokazanie wam czegokolwiek poza tyłem smartfonu i ekranem blokady, a jednocześnie w sieci pojawiła się tuż po premierze cała masa zagranicznych materiałów, pisemnych i wideo, z pierwszego kontaktu i nie tylko. Ta sytuacja jest tak nienormalna, że nie wiem, co więcej mógłbym napisać, żeby nie wypikać własnego tekstu. Dlatego na tym kończę temat… na razie.
Pixel 9 Pro XL na żywo okazał się ładniejszy niż na prezentacji
Nie będę owijał w bawełnę – moim zdaniem Pixele 9 na przeciekach i renderach wyglądały raczej pokracznie. Może nie bardziej niż parę innych flagowców, ale jednak. Pomny doświadczeń z Pixelem 8 wolałem z osądem wstrzymać się do momentu, gdy trafi do mnie prawdziwy telefon i była to słuszna decyzja.
Pixel 9 Pro XL bowiem na żywo wygląda o niebo lepiej niż dostępnych wcześniej materiałach – z tą ogromną wyspą aparatów i przypominającym trochę iPhone korpusem. Nie wiem, w czym tkwi urok tego wzornictwa, ale przekonałem się na własne oczy, że on istnieje, gdyż telefon od razu mi się spodobał, mimo tego, że dostałem najnudniejszy z nudnych kolor czarny, zwany (dla niepoznaki) obsydianowym.
Jakby tego było mało, z telefonem dostałem firmowe etui w kolorze białym (zwanym z kolei porcelanowym) i wiecie co? Obsydianowy Pixel 9 Pro XL i porcelanowe etui są po prostu dla siebie stworzone. Razem ta parka wygląda obłędnie i przy okazji zupełnie zmieniła moje plany co do koloru iPhone’a 16 Pro, którego kupię we wrześniu.
Aha, nie wierzcie zbytnio zdjęciom białego etui na stronie Google’a – jest na nich zdecydowanie bardziej kremowe niż w rzeczywistości.
Gemini: sztuczna inteligencja, ale bałagan zupełnie prawdziwy
Jeśli liczyliście na to, że Pixele zaraz po wyjęciu z pudełka będą działać, jak na pokazie premierowym, to cóż, nawet mi was nie żal. Większość funkcji AI wymaga ręcznego włączenia, z obowiązkową aktualizacją komponentów i bibliotek po drodze, Gemini Live wymaga przy tym subskrypcji Advanced, którą trzeba wyklikać w ustawieniach Google One – na szczęście nabywcom Google sprezentował rok nietaniej usługi w cenie urządzenia.
Największym problemem jest to, że w Polsce mało co z tego działa – owszem, Gemini postawione nad Asystentem Google to ruch we właściwym kierunku, ale to można mieć na każdym smartfonie z Androidem i to bez łaski. Pogoda z AI w Polsce nie działa, Gemini Live w języku polskim najpierw nie chciało działać, później udało mi się na chwilę je zmusić do współpracy, a teraz znów nie działa, oficjalnie z powodu braku obsługi języka polskiego. Przy okazji dygresja: o ile angielskie kwestie Gemini wymawia głosem zupełnie naturalnym (Ursa rządzi), to polska synteza mowy u Google zatrzymała się chyba 10-15 lat temu, jeśli chodzi o jej jakość – zrozumieć się da, ale przyjemność z konwersacji zbliżona do wizyty u dentysty.
A co z innymi usługami AI? Analiza zrzutów ekranu Pixel Screenshots jest niedostępna, Pixel Studio do tworzenia grafik AI działa po angielsku i nie potrafi tworzyć wizerunków ludzi, w miarę znośnie jest w części fotograficznej, ale temu poświęcę parę słów później.
Krótko mówiąc, plany dotyczące AI u Google’a są wielkie, potencjał duży, ale Gemini na razie wygląda, jakby zeszło z drzewa o tydzień za wcześnie. A polscy użytkownicy jak zwykle w kwestii najnowszych usług są zaliczeni do gorszej kategorii i mogą na większość chwilowo tylko popatrzyć. Inna sprawa, że prędzej doczekam w pełni działającego polskiego Gemini niż Apple Intelligence i Siri, czy kto ją tam zastąpi.
Pixel 9 Pro XL nie zawodzi w kwestiach fotografii
Jakość aparatów w Pixelach zawsze była dobra i choć miałem tylko kilka dni, by sprawdzić, jak jest tym razem, jestem przekonany, że Pixel 9 Pro XL będzie w ścisłej czołówce urządzeń fotograficznych. Na dokładną ocenę przyjdzie oczywiście czas w recenzji. Aparat główny nie zawodzi, szerokokątny jest poprawiony (także w kwestiach makrofotografii), a teleobiektyw, choć nie sięga tak daleko, jak konkurencja, robi, co do niego należy. Zauważyłem niewielki rozjazd przy trzymaniu balansu bieli podczas zmiany obiektywów, ale zasadniczo Pixel z kolorami wypada nieźle – w warunkach zachodu słońca aparaty dają naprawdę wiarygodne barwy, a HDR wygląda naturalnie.
Google chwali się nowymi trybami Panoramy i Add Me. Panorama działa znakomicie, miałem okazję porównać na Pixela 9 Pro XL i Samsunga S23 Ultra – Pixel był znacznie wygodniejszy w użyciu, nie wymagając starannego prowadzenia aparatu, tylko pilnowania kolejnych kroków, ale i dał lepszą jakość końcową. W kiepskim świetle Pixel 9 Pro całkowicie zdeklasował rywala, wykonując panoramę z użyciem trybu nocnego Nigh Sight, czego nie potrafi chyba w tej chwili żaden inny smartfon.
Add Me z kolei uważam na tym etapie za wątpliwy sukces. Tak, da się go używać – ale na łącznie 6 prób udało się osiągnąć jeden dobry rezultat. W pozostałych przypadkach AI głupiało: mimo zachowania na podglądzie prawidłowych odstępów usuwało niepotrzebnie osoby ze zdjęcia, nie było w stanie dopasować rozmiarów podczas nakładania obrazów na siebie albo w ogóle głupiało na etapie robienia drugiego zdjęcia. Rozumiem cel i zamysł, ale osiągnąłbym bardziej wiarygodne efekty szybciej i sprawniej prosząc kogoś o zrobienie nam zdjęcia albo używając statywu i samowyzwalacza.
Nie spodziewajcie się cudów także po funkcji Zoom Enhance – teoretycznie można z jej pomocą poprawić wygląd zdjęć wykonanych z cyfrowym zoomem powyżej x15 i czasami nawet to działa. By był sens próbować, zdjęcie musi być jednak wykonane przy dużej ilości światła i ogólnie rzecz biorąc, powinno być w miarę dobrej jakości. Pixel 9 Pro XL jest w stanie takie zrobić, jednak efekty Zoom Enhance są nieprzewidywalne – AI wyostrza obraz i próbuje rekonstruować szczegóły, paradoksalnie jednak równie często te mniejsze zupełnie znikają.
Potencjał rozwiązania Google oceniam jednak pozytywnie, podobne sztuczki z poprawą rozdzielczości i rekonstrukcją z powodzeniem wykonuje komercyjny pakiet Topaz, więc jest to kwestia dopracowania oprogramowania.
A poza tym? Aplikacja to sztos – RAW+JPG w każdym trybie, opcja przełączenia, żeby nie pokazywało suwaka zoomu, tylko przełącznik obiektywów, wygodny dostęp do bogactwa regulatorów – dlaczego tak oczywiste rzeczy są tylko w Pixelach?
Światło i dźwięk
Ekran Pixel 9 Pro XL robi robotę – duży, czytelny, o podwyższonej rozdzielczości (jeśli ją włączymy, bo domyślnie jest standardowa), bardzo jasny i z dynamicznym odświeżanie. Jest też HDR, od strzału obsługiwany przez Netflixa, ale już nie przez Disney+ – w pozostałych serwisach VOD trudno stwierdzić, zresztą to się może zmieniać po premierze z dnia na dzień. Szkoda, natomiast, że zabrakło Dolby Vision.
Głośniki też nieźle dają radę, choć cierpią na typową przypadłość w postaci asymetryczności dźwięku – jak na razie chyba tylko iPhone nie ma z tym problemu no i Xperia z dwoma identycznymi przetwornikami stereo. Ale muzyka i filmy brzmią nieźle. Tradycyjnie nie ma Dolby ATMOS, więc przestrzennych masterów z Apple Music nie posłuchamy. Współpraca ze słuchawkami bezprzewodowymi nie sprawiała problemu, do pełni szczęścia zabrakło mi tu kodeka LHDC 5, ale na otarcie łez jest LDAC.
Wydajność niejedno ma imię
Jeszcze przed premierą pojawiły się wątpliwości i pytania dotyczące wydajności układu Tensor G4. Nie rozwieję ich – nie robiłem benchmarków, większość tych, których używam w tej chwili, i tak nie jest dostępna w Sklepie Play, a na zabawy w sideloading nie miałem czasu. Liczb zatem na razie nie będzie, ale subiektywna ocena wydajności jest pozytywna – Pixel 9 Pro XL jest bardzo responsywny (bardziej, niż niektóre flagowce), programy uruchamiają się błyskawicznie, przełączają równie sprawnie, reakcja na sterowanie nie pozostawia nic do życzenia.
Wyścig na wydajność zdaje się zresztą mieć coraz mniej sensu – obecnie nawet sprzęt z najniższej półki potrafi działać płynnie, a coraz większą rolę odgrywają wyspecjalizowane jednostki uczenia maszynowego. Dopóki nie spróbujemy ze smartfonu zrobić konsoli do gier wydajności Pixelowi 9 Pro XL raczej wystarczy. Oczywiście w niektóry aspektach Google mógłby się bardziej przyłożyć – nie pogardziłbym na przykład szybszym ładowaniem.
Koniec wrażeń, czas na pełne testy i recenzję
Pixel 8 szturmem zdobył moją uwagę, nadwyrężając przywiązanie do iOS i iPhone’a. Pixel 9 Pro XL efektownie i efektywnie kontynuuje tę krecią robotę – mimo że nie ma topowej specyfikacji to chyba w tej chwili najprzyjemniejszy w użyciu smartfon z Androidem i jako jeden z naprawdę niewielu telefonów może stanowić realną konkurencję dla iPhone’a. Fotograficznie Pixel to najwyższa półka (mimo niedoróbek!), Apple musi we wrześniu się naprawdę dobrze postarać i pokazać coś nowego, żeby temu dorównać.