Koniec środków w programie Mój Elektryk. Leasing musi poczekać
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej poinformował o częściowym zawieszeniu dopłat do zakupu aut elektrycznych w ramach programu Mój Elektryk. Przypomnijmy, że dla klientów indywidualnych jest to kwota do 27 000 zł (w przypadku rodzin wielodzietnych) oraz do nawet 70 000 zł w przypadku firm. Budżet przewidziany na dopłaty do leasingów w 2024 roku to 660 mln zł i ta pula została wyczerpana.
W związku z tym od 1 września do 31 grudnia 2024 roku wstrzymane zostało przyjmowanie wniosków w ścieżce leasingowej. W sieci zapewne natkniecie się zaraz na wysyp informacji o końcu programu, więc warto wyjaśnić, że chodzi wyłącznie o tę konkretną formę finansowania. Resort informuje, że trwają prace nad przygotowaniem nowej dokumentacji dla nowego źródła finansowania projektu. Wnioski będzie można składać ponownie w 2025 roku, ale nabór ma objąć również zakupu z II połowy 2024 roku.
Co z innymi formami zakupu? Tutaj trzeba się pośpieszyć, bo czas może być ograniczony.
Czytaj też: Test Honda e:Ny1 – pomysł był dobry, ale detale…
Środki innych form zakupu w programie Mój Elektryk też mogą się niedługo skończyć
Wnioski o dofinansowanie nadal mogą składać klienci indywidualni oraz przedsiębiorcy korzystający z innej formy zakupu niż leasing. Ale i tutaj pula przeznaczona na dopłaty nie jest nieograniczona. W przypadku klientów indywidualnych do wykorzystania zostało niecałe 25 mln zł, a w przypadku firm 90 mln zł.
W przeliczeniu na konkretną liczbę aut, dla klientów indywidualnych jest to od 925 aut (przy maksymalnej dopłacie) do 1333 (przy minimalnej dopłacie 18 750 zł). W przypadku firm dopłaty są nieco bardziej skomplikowane, ale minimalnie dofinansowanych może zostać jeszcze 1285 pojazdów.
Od startu programu dofinansowanych zostało 25 tys. pojazdów elektrycznych, a łączny budżet programu to 960 mln zł.
Czytaj też: Pierwsza jazda Renault Symbioz – tańszy, niż wygląda
Czy zakup aut elektrycznych powinien być dalej częściowo finansowany przez państwo?
I tak, i nie. Z jednej strony tak, bo ekologia, zeroemisyjność i tak dalej, i tak dalej. Z drugiej jako kraj jesteśmy kompletnie nieprzygotowani do przesiadki na auta elektryczne. Jeśli nie jesteśmy uprzywilejowani i nie możemy ładować samochodu w domu, garażu czy pracy to wyliczenia jasno pokazują, że samochody spalinowe są tańsze w codziennym podróżowaniu. Dodatkowo pod względem liczby ładowarek Polska to cały czas trzeci świat.
Dlatego też, zanim wpakujemy ogromne pieniądze w zakup aut elektrycznych, warto byłoby je przeznaczyć na transformację energetyczną i rozbudowę sieci ładowarek. Że o uproszczeniu całej biurokracji pozwalającej na ich uruchomienie nie wspomnę.
Stosowanie dopłat ma też negatywny wpływ na ceny, bo skoro państwo pokrywa część zakupów, producenci nie muszą obniżać cen. Ważne, aby auto mieściło się w wymaganych widełkach.