W pudełku znajdziemy bardzo skromny zestaw jak na to, że ze słuchawek możemy korzystać teoretycznie wszędzie i z wieloma urządzeniami. Nie znajdziemy tu ani etui, ani ładującego huba, za to dość prosty i długi pendrive do przesyłania sygnału z przełącznikiem PC/Xbox oraz kabel do ładowania z podwójnym USB-C. Byłoby zapewne milej mieć dwa osobne transmitery, jeśli gramy na dwóch platformach, ale chyba nawet w Turtle Beach nie wierzą, że grasz na Xboxie, jeśli masz komputer… Żarcik, oczywiście chodzi o oszczędności, co da się odczuć po całości opakowania, gdzie elementy zestawu znajdziemy w kartonowej wytłoczce.
Jakość wykonania Turtle Beach 600 Gen 3 wydaje się adekwatna do ceny
Stealth 600 to słuchawki, które nie rzucają się szczególnie w oczy. Ich wygląd z pewnością nie wzbudzi ani zachwytu, ani nie odrzuci. Nieszczególnie prezentuje się też masa tego urządzenia – producent nie podaje tej informacji, ale waga kuchenna wskazuje nieco ponad 320 gramów. Nie aż tak dużo, ale chociażby o 40 gramów więcej, niż w przypadku Steelseries Arctis Nova 5 czy Razer Barracuda X. Od obydwu tych sprzętów Stealth 600 różnią się dłuższym czasem pracy na jednym ładowaniu, ale raczej nie jakością materiału.
Plastik dominuje w konstrukcji skąpanej w czerni. Jedynie logotypy firmy na nausznikach oraz dioda dookoła włącznika wyróżniają się kolorystycznie. Producent postawił na matowe wykończenie, które nie zbiera aż tak mocno brudu czy rys jak błyszczący plastik, który gości przy poduszkach. Wszystkie przyciski oraz pokrętła umieszczono na lewej słuchawce. Mimo tego nie odczułem dysproporcji w wadze między dwiema częściami headsetu. O ile przyciski dość przyjemnie klikają, tak pokrętła poruszają się skokowo i nie każda aplikacja jest na to gotowa: w przypadku połączenia Bluetooth głośność regulowałem o dwa stopnie.
Na obudowie znajdziemy trochę przycisków. Otoczony diodami LED jest włącznik, obok którego umieszczono przycisk “Mode” pozwalający przełączać się między trybami, które skonfigurujemy w aplikacji Turtle Beach Swarm II (o tym później). Nad nim przycisk do parowania urządzeń Bluetooth. Obydwa nieco poruszają się na boki, ale mają przyjemny klik, a dzięki obramowaniu łatwiej namierzyć je palcem. Pod nimi znajduje się przełącznik między 2,4 GHz a Bluetooth, a wyżej dwa pokrętła – jedno do głośności dźwięku ze źródła, a drugie do miksowania pomiędzy głośnością rozgrywki a poziomem nasłuchu swojego głosu w mikrofonie.
Mikrofon to niewyginające się rozwiązanie z tworzywa, które chowa się w nauszniku, ale też lekko odstaje, by dało się je ściągnąć jednym palcem. Porusza się on dość skokowo do połowy, a po odblokowaniu już dość gładko. Nie przeciągniemy go bliżej naszej twarzy, co trochę zmniejsza komfort, choć z drugiej strony niemal nie ma go w polu widzenia.
Ergonomię słuchawek oceniam w znacznej mierze pozytywnie. Nauszniki oferują obrót do około 100 stopni wokół własnej osi, więc nie miałem uczucia, że słuchawki zgniotą mi uszy, zwłaszcza iż nie doświadczymy tu presji ze strony kabla . Jednocześnie samo domknięcie naszych uszu jest na tyle szczelne, że do usłyszenia odgłosów otoczenia niezbędne będzie zdjęcie słuchawek. Nieco gorzej wypada system wymiany nakładek. Ta sama guma chroni siateczkę oraz gąbkę przed wypadnięciem, a do tego trzyma pady przy słuchawkach. Montowanie nowych nakładek w efekcie nie jest najłatwiejszą rzeczą.
Z drugiej strony, otrzymujemy dzięki temu wgląd w jakość zastosowanych materiałów, a ta jest… typowa. Gąbka wygląda dość tanio, podobnie jak membrana, ale wykonano je z miękkich materiałów, które nie przyczyniają się do pocenia ucha, a do tego mają odpowiednią sprężystość. Nie ma w niej materiałów chłodzących i przy dłuższych sesjach w ciepłe dni słuchawki okazjonalnie zdejmowałem. Pozytywem jest regulacja z przyjemnym skokiem między ustawieniami, stawiająca jednak na tyle duży opór, by przypadkiem nie zmienić ustawienia słuchawek. Warstwa pianki w poduszce nad głową jest niewielka, ale – przynajmniej na początku życia słuchawek – wystarczająca. Tu jednak nie ma szans na wymianę, gdyż jest to integralna część pałąka.
Turtle Beach Swarm II – aplikacja, której te słuchawki nie lubią
W przypadku słuchawek dla graczy aplikacja wydaje się obowiązkiem i nie inaczej jest w przypadku Turtle Beach Stealth 600. Aplikację Turtle Beach Swarm II znajdziemy zarówno na komputery z systemem Windows 10 i 11, jak i na urządzenia mobilne z iOS i Androidem. To rozwiązanie z gatunku tych, w których dzieje się sporo i niekoniecznie producentowi zależy na tym, by przeprowadzić nas łatwo przez szereg ustawień.
Pierwsze uruchomienie to oczekiwanie na sparowanie, które bywa problematyczne. Na smartfonie nie udało mi się w ogóle połączyć ze słuchawkami, a na komputerze trzeba było zresetować aplikację. Gdy jednak dojdziemy do właściwych ustawień, zyskujemy szereg opcji, które możemy przypisać do 5 profili. Między nimi możemy przełączać się poprzez ikonę w lewym górnym rogu aplikacji. Standardowo ustawimy głośność słuchawek wraz z dodatkową regulacją Superhuman Hearing. Po prawej stronie wyregulujemy trzy ustawienia mikrofonu – czułość, stopień nasłuchiwania oraz bramkę szumów.
Dalsze ustawienia są już nieco bardziej szczegółowe – to w tym miejscu ustawimy suwaki korektora graficznego zarówno dla słuchawek, jak i dla mikrofonu. Obydwa te parametry możemy zapisać jako preset do korzystania z nich później i, co ważne, zdecydować, czy będzie on wgrany do słuchawek, czy włączany przez oprogramowanie.
Następna sekcja pozwala spersonalizować akcje, za które odpowiadają dolne pokrętło oraz przycisk Mode. Nie ma tych rozwiązań zbyt wiele – w przypadku przycisku przełączymy się między presetami lub włączymy bramkę szumu. Dla pokrętła możemy ustawić albo poziom monitorowania dźwięku z mikrofonu, albo ustawienie basu czy też sopranu, a także wysokość bramki szumów. Co ważne, otrzymujemy osobne ustawienia przy podpięciu nadajnika 2,4 GHz do konsoli, jak i do komputera.
Ostatnia strona to ustawienia poboczne, gdzie możemy ustalić chociażby, kiedy słuchawki mają się automatycznie wyłączać, gdzie zdecydujemy o jasności diody na transmiterze oraz o głośności komunikatów, które docierają do nas przez słuchawki (polecam je ściszyć, bo domyślnie korzystają z maksymalnej głośności). Przypiszemy także skróty klawiszowe na klawiaturze. Nie ma to jednak większego sensu, jeśli nosicie słuchawki podczas pisania na klawiaturze, o czym przekonałem się po ustawieniu skrótu dla Superhuman Hearing pod literą “S”. Podczas pisania tego zdania odgłos pojawił się 4 razy.
Mam nieco problemów z tą aplikacją. Być może spodziewałem się czegoś bardziej pomocnego dla mniej zaawansowanych użytkowników, ale to nie największa bolączka.
Czasem, pomimo włączenia, słuchawki nie są wykrywane przez aplikację i nie pomaga długie czekanie. Do tego nieraz pojawia się ogromne opóźnienie w kontroli dźwięku, a do kompletu wrażeń słuchawki potrafią zmienić to, jak działają i w Windowsie głośność przestawiałem raz górnym, raz dolnym pokrętłem.
Oprócz tego nie zawsze chcą się zaktualizować w bezproblemowy sposób, a na smartfonie przez pewien czas nie chciały łączyć się w ogóle. Dopiero dwukrotne wyłączenie i ponowne włączenie pomogło, choć nie do końca, bo przez urządzenie mobilne słuchawki także nie chciały przyjąć aktualizacji. W pewnym momencie regulacja głośności odbywała się z tak dużym opóźnieniem, że nie wiadomo było, co tak naprawdę się wydarzy i jaka będzie głośność.
Jak brzmią Turtle Beach Stealth 600? W grach poczujecie się inaczej niż na co dzień
Skoro mamy tu 50-milimetrowe przetworniki, to w teorii powinno być sporo potencjału, który wykorzystamy przy odbieraniu dźwięku. Możecie jednak zapomnieć o Dolby Atmos czy DTS: Headphones X – za takie frykasy trzeba dopłacać. Zostają nam ustawienia Windows Sonic. Po włączeniu ich nie poczułem, by dokonała się jakaś zmiana w przestrzenności dźwięku. Nie mamy tu opcji skorzystania z połączenia przewodowego, więc wszystko, co jesteśmy w stanie wycisnąć z Turtle Beach Stealth 600, uzyskamy bezprzewodowo.
Słuchawki, jak za swoją cenę, prezentują się dość zwyczajnie na co dzień. Oczywiście korektor graficzny w aplikacji potrafi zmienić ich parametry dość znacząco, ale nie oznacza to, że odkryjecie tu gigantyczny potencjał do słuchania muzyki czy oglądania filmów. Gdy chodzi o muzykę, widać skupienie się na środkowych partiach – nie usłyszymy tu ani okalającego basu, ani dużej rozpiętości dźwięków. Utwory jak Wilderness od Explosions in the Sky czy Fame Davida Bowie pokazują, że echa czy dalsze niuanse są tu minimalizowane celem większej klarowności i sprawniejszej odpowiedzi, więc jeśli macie chętkę na muzyczną ucztę, to nie tutaj.
Oczywiście nie ma co się czepiać słuchawek gamingowych, że nie są idealne do odsłuchiwania szerokiego pasma muzyki. Jednocześnie ich specyfika wiąże się z pewną zaletą w słuchaniu wokali – te są dobrze wyeksponowane, niezależnie od ustawień korektora. Wysokie tony są tu zdecydowanie na pierwszym miejscu i przy odbiorze utworów pełnych sopranów z pewnością będzie przyjemnie. Z kolei bas jest tu dostarczany punktowo, bez dużego opóźnienia, ale nie ma go też aż dużo. Z jednej strony nie zasłoni większości dźwięków, z drugiej – nie poczujemy jego ciepła w tak mocnym stopniu jak przy innych słuchawkach.
Niestety, pojawiają się tu problemy z łącznością przy korzystaniu z 2,4 GHz. Słuchawki dość humorzaście reagują na to, że wraca się do nich po dłuższej przerwie i później traktują nas przerywanym sygnałem. Do tego potrafią się wtedy wyłączyć bez komunikowania i wrócić do wysyłania sygnału po kilku sekundach, o ile w ogóle.
Nie doświadczyłem znacznego kompromisu w jakości przy odtwarzaniu dźwięku przez Bluetooth, choć oczywiście dochodzi tu do mocniejszej kompresji. Moje wrażenia dość znacznie zmieniły się przy korzystaniu z Turtle Beach Stealth 600, gdy korzystałem z nich w tandemie z Xboxem Series X. Być może to przypadek, a być może Xbox korzysta z wyższej jakości transmisji, ale mam wrażenie, że w grach dało się usłyszeć więcej. Wszystkie aspekty dźwiękowe niezbędne w strzelankach są tu na pierwszym planie. W wyścigach silniki przyjemnie wykręcają wysokie obroty. Być może faktycznie oznaczenie producenta, że to słuchawki dla konsoli Xbox, ma tutaj większe znaczenie.
W grach typu Call of Duty czy Battlefield 2042 świetnie czuć kierunek, z jakiego dochodzi dźwięk. Do tego ustawienia Superhuman zwiększające podbijanie głośności na wysokich częstotliwościach faktycznie dają nam lepiej zrozumieć, jak poruszają się nasi przeciwnicy. Przestrzenność jest tu zrealizowana na wysokim poziomie i to zdecydowanie przyjemne ulepszenie względem głośników czy pojedynczego soundbara. W przypadku gier pokroju Star Wars Jedi: Fallen Order usłyszałem znakomite odgłosy dalszych planów. Machnięcia mieczem świetlnym przelatują od lewego do prawego ucha, a przy tym nie czuję, by dochodziło do tego kompromisem innych partii dźwięku. To dobry zestaw do grania, tak po prostu.
Spodziewałem się więcej po mikrofonie
Sporo obiecywałem sobie po mikrofonie, który wyposażono w algorytmy sztucznej inteligencji odpowiedzialne za odszumianie. Na podobne rozwiązanie natknąłem się chociażby podczas testowania Sony INZONE H5. I o ile faktycznie mamy do czynienia z dobrą redukcją hałasu, tak pojawiają się inne problemy, które możecie usłyszeć poniżej.
Problem z nagraniami zarejestrowanymi przez 2,4 GHz był taki, że mikrofon słuchawek Stealth 600 czasem nie wyłapuje małych fragmentów wypowiedzi, a przynajmniej tak mi się wydawało. Sama jakość dźwięku jest akceptowalna – słychać, że dochodzi tu do kompresji i aktywują się filtry dolno- oraz górnoprzepustowe, by sybilanty nie wbijały się w uszy naszych rozmówców. Nasza wypowiedź, gdy nie dochodzi do błędów przesyłania, jest zrozumiała dla drugiej strony. Źródłem problemów Turtle Beach Stealth 600 nie był pierwotnie oskarżany przeze mnie transmiter, ale ustawienia w aplikacji Swarm II.
Po przełączeniu czułości na maksymalny parametr oraz wyłączeniu bramki hałasu otrzymujemy już nieco inne nagranie. Nie zwiększyła się jakość, ale poprawiła się czułość, co słychać po braku przerywania wypowiedzi. Wniosek jest prosty: przed uruchomieniem czatu zwiększcie czułość zestawu i zmniejszcie pojemność bramki szumu.
A jak brzmi nagranie zarejestrowane w trybie Bluetooth?
Różnica w nagraniu opiera się na tym, że mniej tu metalicznego pogłosu i ustawień mikrofonu, które mogłyby teoretycznie poprawiać redukcję hałasu, ale wiemy już, że zakłócają odbiór całości. Jakość dźwięku jest porównywalna – w końcu obydwa nagrania zapisałem w 16-bitowym pliku .wav, jednak Bluetooth 5.2 w słuchawkach sprawia, że nasze wypowiedzi będą słyszane w pełni. Szkoda, że od nowości ustawienia są na tyle nieprzyjazne dla odbioru jakości mikrofonu.
Czas pracy na baterii faktycznie jest bardzo dobry
Jeśli szukacie słuchawek maratonowych, lub z jakiegoś powodu nie będziecie mieli jak podłączyć ich do ładowania przez dłuższy czas, to Turtle Beach Stealth 600 faktycznie oferują dobre czasy pracy na jednym ładowaniu. Niełatwo było mi zasymulować pełne zużycie baterii – po 5 dniach korzystania po około 6-7 godzin, (bez mikrofonu) doszedłem do 60% naładowania.
Słuchawki dość szybko się ładują. W 15 minut uzyskacie 15 procent naładowania akumulatora, co powinno wam wystarczyć na pełen dzień rozgrywki. Po pół godzinie jest to 30 procent. Im bliżej końca, tym tempo nieco zwalnia, ale słuchawki da się naładować od zera do pełna w mniej więcej dwie godziny. Co ważne, można z nich korzystać także podczas ładowania. Pamiętajcie jedynie, że aby sprawdzić aktualny stan naładowania w aplikacji, musimy wyjąć kabel ładujący, wyłączyć i włączyć słuchawki i dopiero otworzyć aplikację.
Turtle Beach Stealth 600 generacji 3 dla Xboxa – czy warto?
Niestety, nie mogę polecić z czystym sumieniem tych słuchawek, jeśli widzicie w nich rozwiązanie 3 w 1. O ile w przypadku korzystania z Turtle Beach Stealth 600 generacji 3 na konsoli Xbox nie doświadczyłem żadnych problemów, tak na komputerze problemów nie brakowało. Problemy z łączeniem się z aplikacją, nagłe wyłączanie słuchawek, szarpany sygnał i ustawienia mikrofonu, które da się naprawić, ale trzeba wiedzieć, co mogło się popsuć. Do tego problemy z instalowaniem aktualizacji i przez to w ogóle nie rozpatrywałbym sprzętu jako rozwiązania do komputera, zwłaszcza że nie znajdziemy tu złącza słuchawkowego.
Jeśli jednak szukacie słuchawek do Xboxa i okazjonalnie do korzystania przez Bluetooth, Turtle Beach Stealth 600 z pewnością będą wystarczające. Jednocześnie nie są niczym więcej – to przyzwoite słuchawki, gdy nie ma się gigantycznych oczekiwań. Producent postawił na solidne wykonanie i zadowalający poziom wygody, ale trudno tu o większe zachwyty. Przy cenie zbliżającej się do 500 złotych mógłbym docenić urządzenie za wszechstronność, ale zarówno dla komputerów osobistych, jak i do korzystania po Bluetooth, lepiej wybrać dedykowane tym zadaniom urządzenia.