Rewolucja zbrojeniowa USA na horyzoncie. Teraz broń będzie tania, precyzyjna i niszczycielska

Wygląda na to, że można siać zniszczenie precyzyjnie i niskim kosztem, co potwierdza najnowsze dzieło firmy Ares Industries, która ewidentnie zasłużyła na nawiązanie nazwą do greckiego boga wojny.
Rewolucja zbrojeniowa USA na horyzoncie. Teraz broń będzie tania, precyzyjna i niszczycielska

Wspierana przez USA firma Ares Industries dokonało przełomu w potencjale pocisków manewrujących

Ares Industries, czyli start-up z Doliny Krzemowej, który jest wspierany przez sektor obronny USA, wyrósł na pioniera w rozwijaniu niedrogich pocisków dalekiego zasięgu. Zaledwie 11 tygodni po swoim powstaniu firma ogłosiła udane testy lotnicze swojej kompaktowej i stosunkowo taniej koncepcji pocisku manewrującego przeciwko okrętom, który jest dziesięciokrotnie mniejszy i tańszy od aktualnych pocisków. Innymi słowy, stworzyła coś, o czym marzy amerykańskie wojsko, które coraz bardziej zwraca uwagę na efektywność kosztową różnego rodzaju broni. Nie bez powodu, a ze względu na rosnącą popularność tanich dronów i ryzyko ewentualnej wojny z Chinami, podczas której produkcja masowej ilości broni będzie konieczna.

Czytaj też: Widzimy je po raz pierwszy. Mamy zdjęcia nowego drona od Northrop Grumman, który odmieni lotnictwo USA

Co ciekawe, tradycyjni producenci broni w USA mimo swojego doświadczenia, udanych projektów i ciągle rozwijanych możliwości, coraz częściej postrzegani są jako niezdolni do zaspokojenia ogromnego zapotrzebowania na amunicję, które takie konflikty by wymagały. Ta właśnie luka otworzyła drzwi dla mniejszych, bardziej elastycznych firm, takich jak Ares Industries, które mogą odegrać kluczową rolę w jej wypełnianiu, co jest konieczne już dziś, zważywszy na niedawne konflikty na Bliskim Wschodzie i na Ukrainie. Te bowiem uwydatniły ograniczenia istniejącej amunicji, która często jest zbyt duża, zbyt droga i zbyt wolno produkowana dla współczesnych działań wojennych. Dlaczego? Ano dlatego, że marynarka wojenna USA wystrzeliła 153 pociski Tomahawk podczas operacji na Morzu Czerwonym w okresie od listopada 2023 do czerwca 2024 roku, podczas gdy planuje zakup jedynie 181 tych pocisków w ciągu następnych pięciu lat.

Czytaj też: Wizja mórz i oceanów rodem z przyszłości. Duchowy Rekin trafił do USA i ma zmienić świat

Firma Ares Industries wprowadziła nową klasę pocisków manewrujących przeciwko okrętom, które mają być dziesięć razy mniejsze i dziesięć razy tańsze niż istniejące modele. Firma zamierza produkować pociski kompatybilne z istniejącymi platformami wyrzutni, które mogą dostarczać mniejsze ładunki z dużą prędkością poddźwiękową i które będą zdolne do atakowania celów oddalonych o setki kilometrów. Początkowo skupiła się na wariantach wystrzeliwanych z ziemi i okrętów, ale ma ciągle plan rozszerzenia się na wersje lotnicze oraz modele o rozszerzonym zasięgu i różnych ładunkach. Chociaż szczegóły dotyczące testów lotniczych pocisku są skąpe, firma postawiła sobie za cel osiągnięcie kosztu jednostkowego w wysokości 275000 euro, co stanowi znaczący kontrast w porównaniu do ceny 2,75 miliona euro za obecne pociski manewrujące przeciwko okrętom, takie jak AGM-158C Long Range Anti-Ship Missile (LRASM) od Lockheed Martin.

Czytaj też: Najlepsza broń Chin może się schować. Marynarka USA ma coś znacznie potężniejszego

Obniżony koszt i mniejsze rozmiary czynią te pociski szczególnie przydatnymi do zwalczania mniejszych korwet i fregat, które stanowią znaczną część chińskiej marynarki wojennej, a także coraz popularniejszych dronów nawodnych, które stają się coraz bardziej powszechne we współczesnej wojnie morskiej. Z kolei sam szybki rozwój i już realizowane testowanie taniego pocisku manewrującego przez Ares Industries sygnalizuje znaczącą zmianę w krajobrazie produkcji broni, która jest konieczna w zastałych czasach.