Pociski JASSM dla Ukrainy? Taka decyzja USA zaboli Rosję podwójnie
Najnowsze doniesienia sugerują, że Stany Zjednoczone poważnie rozważają dostarczenie Ukrainie pocisków AGM-158 Joint Air-to-Surface Standoff Missile (JASSM). Jeśli decyzja zostanie zatwierdzona, będzie to oznaczać istotną eskalację w zakresie dostarczanej Ukrainie zaawansowanej broni i potencjalnie całkowicie zmieni to dynamikę trwającego konfliktu z Rosją. Nie jest to przesadą, bo opracowany przez firmę Lockheed Martin AGM-158 JASSM to dalekosiężny, precyzyjnie kierowany pocisk manewrujący, który jest zaprojektowany do przenikania silnie bronionych przestrzeni powietrznych.
Czytaj też: No to teraz Amerykanie zaszaleli. Nowy okręt podwodny przypomina o potędze USA
JASSM został zaprojektowany zgodnie z prawidłami technik stealth, co czyni go wyjątkowo odpornym na zaawansowane systemy obrony powietrznej. Występuje z kolei w różnych wersjach, w tym standardowej JASSM o zasięgu około 530 kilometrów oraz JASSM-ER, czyli wersji o przedłużonym zasięgu, która może trafiać cele oddalone nawet o 925 kilometrów. Te zasięgi sprawiają, że JASSM jest jednym z najbardziej zaawansowanych pocisków manewrujących wystrzeliwanych z powietrza na świecie, a ich potencjalne przekazanie Ukrainie wiąże się z niedawną dostawą myśliwców F-16 od europejskich członków NATO.
Wspomniane myśliwce F-16 dla Ukrainy, choć nie są najnowszymi modelami, to przeszły modernizację Mid-Life Update (MLU), która poprawia ich awionikę i zdolności bojowe. Nie obejmuje to jednak możliwości latania z pociskami JASSM, co oznacza, że integracja tego zaawansowanego pocisku wymagałaby aktualizacji oprogramowania i modyfikacji sprzętowych F-16. Teoretycznie takie coś jednoznacznie skreśla możliwość przekazania JASSM Ukrainie, ale wygląda na to, że Pentagon już pracuje nad tymi działaniami co do ulepszenia myśliwców, co jest wyraźnym sygnałem, że USA poważnie rozważa opcję przekazania wspomnianych pocisków Ukrainie.
Czytaj też: Lotnictwo USA sypnęło kasą. Ponad 10 miliardów na potężne bazy w chmurach
Gdyby broniące się państwo otrzymało pociski JASSM, to doczekalibyśmy się jeszcze bardziej spektakularnych akcji, niż miało to miejsce tuż po przekazaniu francuskich SCALP-EG i brytyjskich Storm Shadow o zasięgu do około 250 km. Z pociskami JASSM Ukraina mogłaby więc siać zniszczenie na lewo i prawo nawet daleko za linią frontu, niszcząc kluczowe obiekty rosyjskie pokroju systemów przeciwlotniczych, stanowisk dowodzenia, fabryk czy węzłów logistycznych. Jest to wręcz pewne, bo cechy stealth JASSM gwarantują, że jego wykrycie, namierzenie i zestrzelenie jest ogromnym wyzwaniem.
Ryzyko tego typu transferu jest jednak ogromne. Jeśli Rosja położy swoje ręce na pocisku JASSM, a nawet jego wraku, to może doprowadzić do odtworzenia przez Rosjan wrażliwych technologii, które to Amerykanie mają aktualnie w garści. Nie byłby to zresztą pierwszy raz tego typu kradzieży, o czym możecie posłuchać w poniższym materiale:
Czytaj też: Śmiercionośne sieci, czyli jak USA zwiększyły swoje bojowe zdolności powietrzne
Kwestią sporną pozostają też napięcia między NATO a Rosją, które mogłyby narosnąć zwłaszcza wtedy, kiedy pocisk zostałby użyty do uderzenia w cele na terytorium Rosji. Innym krytycznym czynnikiem jest też czas potrzebny na wprowadzenie JASSM do eksploatacji z ukraińskimi F-16, bo integracja pocisku, szkolenie pilotów i załóg naziemnych oraz ustanowienie niezbędnej infrastruktury do planowania misji, mogą zająć nawet kilka miesięcy.