W składzie tych baterii znajduje się żelazo oraz chlor – dwa łatwo dostępne, a co za tym idzie – tanie pierwiastki. Stanowią one wyjątkowo kuszącą alternatywę dla zdecydowanie popularniejszych w tym zakresie kobaltu i niklu. Jakby tego było mało, produkowane z ich wykorzystaniem akumulatory działają przy wyższym napięciu niż fosforanowo-litowo-żelazowe.
Czytaj też: Dendryty odejdą w zapomnienie. Problematyczne dla akumulatorów struktury już nie powstają
O tym, jak takie rozwiązanie sprawdza się w praktyce jego pomysłodawcy piszą w Nature. Jednym z aspektów przesądzających o ostatecznym sukcesie tej konstrukcji była tania w produkcji katoda wykonana z chlorku żelaza. Poza elektrykami owa technologia mogłaby się sprawdzić również w dziedzinie magazynowania energii. Oznacza to możliwość przechowywania zasobów dostarczanych na przykład przez farmy fotowoltaiczne i wiatrowe.
Ten ostatni aspekt pozostaje bardzo ważny, ponieważ możliwość magazynowania takiej zielonej energii wypada obecnie… cóż, średnio. Wkrótce może się to zmienić, o ile urządzenie od Georgia Tech będzie sprawdzało się tak dobrze, jak wynika z ostatnich doniesień. Dość powiedzieć, że materiały, z których wykonana została ta nowatorska katoda kosztuje zaledwie 1-2% tego, co zwykle w przypadku konwencjonalnie produkowanych elementów.
Akumulatory litowo-jonowe wyposażone w katody z chlorem i żelazem w składzie mogą być zdecydowanie tańsze, nie tracąc przy tym wydajności
Na czele zespołu badawczego zajmującego się tym tematem stanął Hailong Cheng. Jako że akumulatory stosowane w elektrycznych pojazdach mogą stanowić nawet połowę ich ostatecznej ceny, to bez wątpienia stwarza to szerokie pole do popisu dla inżynierów. Tych szukających tańszych alternatyw umożliwiających przechowywanie energii, rzecz jasna. W wariancie litowo-jonowym wyposażonym w katodę wykonaną z żelaza i chloru drzemie ogromny potencjał.
Co ciekawe, do tej pory istniały cztery różne opcje, jeśli chodzi o typy katod wdrażanych w takich bateriach. Ta najnowsza jest więc piątą i może okazać się iście rewolucyjna. Tania, przyjazna dla środowiska, a przy tym wydajna alternatywa ma być zdecydowanie bardziej atrakcyjna ekonomicznie od konkurencji. W ostatecznym rozrachunku ten nowy akumulator ma kosztować od 30 do 40 procent mniej niż dostępne na rynku baterie litowo-jonowe wyposażone w konwencjonalne katody.
Czytaj też: Samsung SDI pokazuje, jak podbijać rynek elektryków. Ten akumulator wyznacza trendy
Badania nad możliwością wykorzystania tej katody sięgają 2019 roku. Już wtedy było jasne, że to potencjalny tani zamiennik dla zwykle stosowanych katod. Mimo wszystko potrzeba będzie jeszcze nieco cierpliwości, ponieważ komercyjnie dostępna wersja może się pojawić za około pięć lat. Ale jeśli tak się stanie, to elektryki powinny być zdecydowanie tańsze. Podobnie zresztą jak systemy magazynowania energii.