Przeprowadzone eksperymenty, za którymi stoją przedstawiciele University College London obejmowały działanie akumulatora w sytuacji, która doprowadziłaby klasyczne akumulatory do rozgrzania się do wartości rzędu 600 stopni Celsjusza. Tak ekstremalne warunki nie zaburzyły jego stabilności ani poziomu bezpieczeństwa. Innymi słowy: urządzenie mogło działać w okolicznościach, które skutkowałyby poważną awarią w przypadku zwykle stosowanych baterii litowo-jonowych.
Czytaj też: Akumulatory stosowane w elektrykach właśnie stały się bezpieczniejsze. Pomogła wyjątkowo elastyczna folia
Projekt Goliath P1 stanowi owoc wysiłków inżynierów związanych ze startupem Ilika. Co ciekawe, w ramach testu zastosowano podejście oparte na… uszkodzeniu urządzenia przy pomocy gwoździa. Taki obrót spraw miał symulować warunki występujące w czasie wypadku samochodowego. O ile klasyczne akumulatory litowo-jonowe mogą się na ich skutek rozgrzewać do temperatur sięgających 600 stopni Celsjusza, tak tutaj sytuacja była zdecydowanie pod kontrolą.
Dość powiedzieć, że przez cały czas trwania eksperymentu Goliath P1 utrzymywał temperaturę poniżej 80 stopni Celsjusza. To naprawdę imponujący postęp, a jakby tego było mało członkowie zespołu badawczego nie odnotowali żadnych oznak pękania akumulatora, jego pęcznienia czy śladów ognia mogącego prowadzić do eksplozji. To zupełnie inny scenariusz od często spotykanych.
Na poczynionych postępach z pewnością będą mogły skorzystać elektryki. Bo choć częstotliwość ich pożarów niekoniecznie jest wyższa od notowanych w przypadku aut z silnikami spalinowymi, to problem leży gdzie indziej. Jeśli już ogień się pojawi, to nierzadko utrzymuje się przez kilkadziesiąt godzin. Akcje gaśnicze zwykle nie przynoszą pożądanych skutków, a jedynym wyjściem z sytuacji jest przeczekanie problemu.
Akumulator ze stałym elektrolitem, który został niedawno poddany testom, wykazał imponującą odporność na uszkodzenia i rosnące za ich sprawą temperatury
Wyjście z sytuacji, jak pokazują wyniki ostatnich badań, może leżeć w akumulatorach ze stałym elektrolitem. Takowe zapewniają perspektywę znacznie wyższego bezpieczeństwa. Poza tym oferują wyższą gęstość energii, dzięki czemu mogą przełożyć się między innymi na zwiększony zasięg elektryków. Dodajmy do tego lżejszą konstrukcję akumulatorów, prowadzącą do obniżenia masy całego pojazdu.
Czytaj też: Elektryki mają wielki problem. Hakerzy już zacierają ręce
Goliath P1 jest wyposażony w katodę NMC oraz krzemową anodę. Obecnie wciąż mowa o jego prototypowej wersji, lecz potencjał drzemiący w tej technologii jest bez wątpienia ogromny. Jak zapowiadają przedstawiciele zespołu odpowiedzialnego za ten projekt, masowa produkcja mogłaby ruszyć już w przyszłym roku. Wykorzystana w tym celu miałaby być dostępna infrastruktura przeznaczona do wytwarzania obecnych akumulatorów litowo-jonowych.