Recenzja Creatures of Ava – na ratunek umierającej planecie

Każdy miłośnik science-fiction lubi motyw eksploracji egzoplanet i poszukiwania starożytnych sekretów. Taką planetą jest Ava – pełen życia świat, który umiera, a zamieszkująca go inteligentna rasa Naamów niezbyt przepada za ludźmi. Posłana z misją ratowania planety Victoria Hamilton musi nie tylko udowodnić, że można jej zaufać, ale również zmierzyć się z miejscową florą i fauną zainfekowaną przez Więdnięcie.
Creatures of Ava
Creatures of Ava

W tworzeniu fabuły gry wydanej przez polskie 11bit Studios przez brała udział Rhianna Pratchett – czyli córka twórcy świata Dysku, którego jestem wielkim miłośnikiem. Była to dla mnie dodatkowa zachęta do przetestowania tej produkcji, a teraz, po jej skończeniu, mogę stwierdzić, że choć rewelacji nie ma, jest to gra bardzo przyjemna, zaś spędzonego przy niej czasu nie żałuję. Dlaczego? Zapraszam do lektury recenzji.

Creatures of Ava – o co tu chodzi?

Victoria (w skrócie Vic) przybywa na tytułową Avę, aby ratować miejscowe stworzenia. W tym celu musi doprowadzać je do specjalnych botów, które teleportują zwierzaki do BioArki. Ale dlaczego właściwie musi je ratować? Otóż na planecie pojawiło się Więdnięcie – choroba sprawiająca, że flora i fauna potwornieją i stają się agresywne. W przypadku roślin nabierają one kolosalnych gabarytów i blokują wiele przejść w kompleksach budynków rozrzuconych po całej planecie, a miejscami są tak przesiąknięte infekcją, że zatruwają organizmy żywe, przyprawiając je o szybką śmierć.

Vic zostaje posłana z misją przez korporację Alpeh Prime, która już wcześniej odwiedziła Avę i prowadziła tam badania. Co istotne – glob ten zamieszkuje inteligentna rasa Naamów, którzy przypominają humanoidalne ptaki bez skrzydeł. Ich cywilizacja jest rozwinięta, ale nietechniczna. Odczuwają oni głęboką więź z całą biosferą, a ponieważ nie ma tam podziału na płcie, zagadką jest sposób ich rozmnażania się. Nie przepadają za ludźmi, aczkolwiek nie są agresywni i pozwalają Vic prowadzić poszukiwania. Nasza protagonistka szybko zaprzyjaźnia się z jednym z nich – Nim’arem, który jest kimś w rodzaju miejscowego archeologa. To on nadaje jej ksywkę “Silnonoga”, którą miejscowi mniej lub bardziej złośliwie przekręcają na “sinonoga”, “zimnonoga” itp.

A w jaki sposób Vic może poradzić sobie z agresywną florą i fauną? Jest to możliwe dzięki pewnej lasce, która wysysa Więdnięcie z roślin i zwierząt. W przypadku roślin nie jest to problemem, ponieważ są one nieruchome, jednak zainfekowane zwierzęta nie czekają, ale ruszają do ataku. I to jedyna forma walki w całej grze. Vic nie zabija – ale może zostać zabita. Dlatego podczas leczenia zwierząt musi wykonywać uniki. A gdy zwierzęta są wyleczone – lub też spotyka niezainfekowane, gdyż i takich jest pełno – musi nawiązać z nimi więź.

Służy do tego flet, na którym musi wygrać taką samą melodię, jaką posługują zwierzęta. Mamy tu mini-grę, w której należy powtórzyć sekwencję dźwięków wydawaną przez stwora. Jeśli się to uda, będzie on szedł za Vic grającą na flecie, a co równie istotne – może ona przejąć nad nim sterowanie. To zaś umożliwia dostawanie się do miejsc niedostępnych dla człowieka, pokonywanie przeszkód terenowych, a także możliwość przesuwania ciężkich obiektów i niszczenia popękanych murów. A jak ktoś chce i lubi, może też przytulić się do oswojonego zwierzęcia.

Czytaj też: Recenzja Concord. To mogło się udać…

Creatures of Ava – gameplay

Creatures of Ava to połączenie platformówki z grą eksploracyjną, a w niektórych momentach także logiczną. Jej sednem jest wykonywanie misji, które zlecają nam Naamowie lub Alpha Prime. Mamy tu zarówno zadanie główne, pchające do przodu fabułę, jak i poboczne, opcjonalne. Na Vic czekają cztery rozległe obszary o zróżnicowanym biomie, a co łączy wszystkie to nie tylko obecność Więdnięcia, ale także ruiny po rasie Antaris, która była jeszcze przed Naamami.

Tak więc biegamy, zdejmujemy infekcje, szukamy dróg do nowych miejsc, poznajemy Naamów (są podzieleni na kilka plemion). Ponieważ wszystko odbywa się w pięknych okolicznościach przyrody (czasami powiędłej), mamy czystą radość z eksploracji potężnych terenów, na których porozrzucano różne praktyczne znajdźki oraz ciekawostki. No i poznajemy również wiele ciekawych postaci, np. Naama, który próbuje zrozumieć, czym jest miłość.

Co się jednak tyczy samych misji, tutaj mam jedno niewielkie zastrzeżenie. Niektóre skonstruowane są tak, że po prostu musimy łazić na spore odległości tam i z powrotem. Na przykład mamy zanieść wiadomość do kogoś na drugim końcu obszaru, a potem wrócić z odpowiedzią. Gdzieniegdzie rozlokowane są teleportery, pozwalające na szybką podróż z jednego obszaru na drugi. Mimo wszystko czuć, że wiele zadań powstało po to, aby wydłużyć czas gry.

Sama walka – czyli usuwanie więdnięcia – nie jest zbytnio wymagająca przy większości przeciwników. Wystarczy zaczekać, aż zwierzę zasygnalizuje taka i po prostu wykonać unik. Tyle. Dlatego bardzo skuteczne jest bieganie wokół drzewa lub kamiennego słupa – promień wysysający więdnięcie przenika przez wszystko, więc można bezpiecznie się schronić. Ale są też bardziej wymagające przypadki, jak choćby kolosy ciskające deszczem błota. Tutaj trzeba trochę się pomęczyć. No i zginąć można wkraczając bez zabezpieczenia na tereny mocno dotknięte więdnięciem, a także do zatrutych wód. Nie ukrywam – poległem kilkanaście razy podczas całej zabawy.

Creatures of Ava to gra eksploracyjna, a więc Vic zdobywa doświadczenie, które zmienia na rozwój umiejętności i cech, ma także plecak o ograniczonej pojemności, w którym trzyma próbki flory oraz praktyczne napoje regeneracyjne. Może także wytwarzać własne przedmioty w wyznaczonych miejscach, korzystając w tym celu ze roślin. Nic nie jest skomplikowane, przez co zabawa staje się przyjemniejsza.

Creatures of Ava – podsumowanie

Jak napisałem we wstępie – nie żałuję czasu spędzonego z Creatures of Ava. Gra ta rozpisana jest tak, że robi się coraz ciekawsza w miarę postępów, a twórcy terenów zadbali o to, aby zawsze było coś do zrobienia i odkrywania. Jest to jedna z tych produkcji, która wciąga w ten sposób, że człowiek jest po prostu ciekaw, co będzie dalej. Gra została pozbawiona elementów przemocy (poza faktem, że Vic może zostać zabita lub zginąć np. na skutek upadku z dużej wysokości), dlatego też jeśli ktoś szuka dynamicznych strzelanek czy krwawych walk z hordami przeciwników – nie tędy droga.

Creatures of Ava ma także dużą dawkę humoru, a niektóre dialogi Vic z Naamami są po prostu świetne. Dlatego uważam, że to produkcja, którą warto poznać, a zdradzę też, że jej zakończenie jest niezwykle zaskakujące. W chwili obecnej na Steam koszt gry to 99 zł i mamy tu adekwatny stosunek ceny do jakości. Polecam każdemu, kto ma ochotę na bezkrwawe przygody na pełnej życia, obcej planecie.

Creatures of Ava – zalety:

  • wciągająca fabuła
  • duży, pełen sekretów teren eksploracji
  • miła dla oka oprawa graficzna
  • różnorodność flory, fauny i Naamów
  • proste tworzenie przedmiotów
  • możliwość wcielania się w przyjazne zwierzęta

Creatures of Ava – wady

  • niektóre misje wydają się dodane na siłę
  • “walka” z zainfekowanymi zwierzętami jest zazwyczaj banalnie łatwa

Moja ocena: 8,5/10