Einstein jednak się mylił? Czarne dziury są czymś zupełnie innym 

Sam wielokrotnie zachwycałem się niebywałą trwałością teorii autorstwa Einsteina, wytrzymujących próbę czasu, nawet pomimo pojawienia się wielu nowych informacji na temat wszechświata – nie wspominając o zaawansowanych technologicznie narzędziach. Może się jednak okazać, że pod pewnymi względami legendarny fizyk teoretyk się mylił.
Einstein jednak się mylił? Czarne dziury są czymś zupełnie innym 

Czarne dziury z pewnością można zaliczyć do grona najbardziej enigmatycznych obiektów, jakie kiedykolwiek istniały. Nic więc dziwnego, że pewne ustalenia na ich temat mogą wydawać się szalone. Poza tym Einsteinowi trzeba oddać to, że za jego życia nauka nie potwierdziła jeszcze istnienia ani jednej czarnej dziury. Musiał więc prowadzić badania w czysto teoretycznym wymiarze.

Czytaj też: Astronomowie jeszcze nie widzieli tak ogromnych strumieni. Wyleciały z czarnej dziury

Autorzy publikacji zamieszczonej na łamach Physical Review D sugerują, jakoby czarne dziury były dziwacznymi pozostałościami gwiazd. Takie “resztki” miałyby mieć postać schłodzonych gwiazd, które nie są już w stanie emitować ani światła, ani ciepła. Z tego powodu można byłoby je określać mianem czarnych karłów, będących przykładem ostatniego etapu istnienia gwiazd.

Członkowie zespołu stojącego za tymi szalonymi ustaleniami sugerują, że do pojawienia się czarnych karłów wcale nie potrzeba dziesiątek miliardów lat. W myśl dotychczasowych hipotez wszechświat byłby jeszcze zbyt młody, aby takowe istniały. Ale naukowcy odpowiedzialni za ostatnie rewelacje sugerują, jakoby założenie, że jest inaczej mogło wyjaśnić kilka luk dotyczących obecnie uznawanych modeli poświęconych czarnym dziurom. 

Naukowcy z Izraela sugerują, że czarne dziury mogłyby być w rzeczywistości czymś, co nazywają czarnymi karłami

Ogólna teorii względności autorstwa Einsteina, licząca już ponad sto lat, sugeruje, że można wyróżnić dwie główne cechy czarnej dziury. W jej centrum miałby znajdować się punkt o nieskończonej gęstości, określany mianem osobliwości. Poza tym czarna dziura miałaby posiadać horyzont zdarzeń, czyli granicę, po przekroczeniu której przed jej przyciąganiem grawitacyjnym nie jest w stanie uciec nawet światło. 

Problem polega na tym, że idea nieskończoności w zasadzie nie istnieje – przynajmniej w fizyce. W drugim przypadku nie zgadza się natomiast kwestia istnienia horyzontu zdarzeń, ponieważ Stephen Hawking zaproponował możliwość odparowywania czarnych dziur. Skoro mogą tracić masę, to stoi to w sprzeczności ze scenariuszem, w którym nic nie jest w stanie uciec po przekroczeniu wspomnianej “magicznej” granicy. Jakby tego było mało, informacji rzekomo nie da się zniszczyć, co jest niezgodne z wizją, w której po odparowaniu czarnej dziury znika materia, z której powstał ten obiekt.

Czytaj też: Teleskop Webba odkrywa nowe zagadki wszechświata. Czy potrzebujemy nowej teorii?

Gdyby jednak potraktować czarne dziury jako “zamrożone gwiazdy” – co zaproponowali autorzy ostatnich badań – każda z tych nieścisłości mogłaby zostać usunięta. Tak przynajmniej twierdzi Ramy Brustein i jego współpracownicy z Uniwersytetu Ben-Guriona. Zdaniem jego zespołu czarne karły mogłyby pochłaniać niemal całą materię i nie posiadać horyzontu zdarzeń. Jednocześnie mogłyby być źródłem fal grawitacyjnych. Pasują do czarnych dziur nawet pod względem właściwości termodynamicznych. Z drugiej strony, problemem może okazać się fakt, iż czarne karły miałyby posiadać wewnętrzną strukturę.