Google Pixel 9 Pro XL – specyfikacja techniczna
Parametr | Wartość |
---|---|
Procesor | Google Tensor G4, Octa-core (1×3,1 GHz Cortex-X4 & 3×2,6 GHz Cortex-A720 & 4×1,92 GHz Cortex-A520, 4 nm), układ dodatkowy do obsługi zabezpieczeń Titan M2 |
GPU | Mali-G715 MC7 |
Ekran | 6,8″, 1344 × 2992 px, 20:9, 486 ppi, Super Actua LTPO OLED, HDR10+, 1-120 Hz, 1300 nit typowa, 2000 w trybie wysokiej jasności, 3000 nit szczytowa HDR, Gorilla Glass Victus 2 |
Pamięć RAM | 16 GB LPDDR5X |
Pamięć Flash | 128 GB / 256 / 512 / 1024 GB UFS 3.11 |
Aparat główny | – 50 Mpix, f/1.68, 25 mm (szerokokątny), 82°, 1/1,31”, dual pixel PDAF, OIS – 48 Mpix, f/2.8, 113 mm (tele), 1/2,55”, dual pixel PDAF, OIS – 48 Mpix, f/1.7, 13 mm (ultraszerokokątny), 123°, 1/2,55”, dual pixel PDAF Pixel Shift, Ultra HDR, wielostrefowy AF laserowy |
Aparat przedni | – 42 Mpix, f/2.2, 17 mm, 103°, dual pixel PDAF |
Audio | stereo, BT (SBC, AAC, LDAC, AptX HD) |
Łączność | 5G, LTE+, HSPA, Wi-Fi 7 trójzakresowe, Bluetooth 5.3, / Ultra-Wideband (UWB), NFC, USB-C 3.2. Satellite SOS |
Lokalizacja | A-GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS, NavIC |
Akumulator | Li-Ion 5060 mAh, szybkie ładowanie PD 37 W PPS, bezprzewodowe 23 W Pixel Stand, 12 W Qi, ładowanie zwrotne |
Waga | 221 g |
Rozmiary | 162,8 × 76,6 × 8,5 mm |
Certyfikaty | IP68 |
System operacyjny | Android 14 |
Cena | Google Store: 16/128 GB – 5399 zł 16/256 GB – 5799 zł 16/512 GB – 6399 zł 16/1024 GB – 7599 zł |
Konstrukcja i wzornictwo
Google Pixel 9 Pro XL jest następcą modelu Pixel 8 Pro, jednak próżno by w nim szukać charakterystycznych dla poprzednika rozwiązań konstrukcyjnych. Widać natomiast inspirację iPhone’ami: prosta, aluminiowa ramka łączy się w Pixelu wprost z płaskim ekranem i pleckami, a jedyna różnica to jej wykończenie na wysoki połysk, którego w najnowszym sprzęcie Apple nie znajdziemy, choć… było w starszym. Ramka wygląda zresztą znakomicie, ale tylko do pierwszego dotknięcia – wściekle łapie odciski palców.
Rozmieszczenie elementów na ramce wygląda następująco: na dole głośnik, port USB-C, mikrofon oraz tacka na nanoSIM (po prawej stronie gniazda, zamiast, jak to najczęściej bywa, po lewej), na górze mikrofon. Klawisze wylądowały na prawej ramce, w układzie typowym dla Pixeli, mamy zatem przycisk wybudzania NAD przyciskami głośności.
Można się do tego przyzwyczaić, ale z tego, co widziałem, to nowych użytkowników to bardzo dezorientuje, a często także irytuje. Ja także nie jestem przekonany do tego rozwiązania, bo przycisk wybudzania i wywoływania asystenta znalazł się przez to zbyt wysoko, a nie idealnie pod palcem. Robienie zrzutów ekranu jest utrudnione – w ogóle za najlepszy mam układ stosowany w iPhone’ach i smartfonach Nothing, z przyciskami głośności na lewej ramce – dziwię się, że tak rzadko jest stosowany.
Wyspa aparatów z tyłu jest duża, a nawet wielka – symetryczna, prawie na całą szerokość obudowy, wykonana z metalu i szkła. Nie łączy się już płynnie z ramką, zamiast tego wystaje znacznie nad tylny panel. Google upchał tam naprawdę sporo rzeczy – aparat UWA, szerokokątny, peryskopowy teleobiektyw, laserowy AF, mikrofon, diodę doświetlającą, a nawet… termometr. Mimo ogromnych rozmiarów wyspa nie przeszkadza, a w sumie wygląda naprawdę ładnie.
W ogóle estetyce Pixela 9 Pro XL nic nie mogę zarzucić – moim zdaniem to jeden z ładniejszych smartfonów ostatnich lat, a do tego obsydianowy smartfon w porcelanowobiałym, firmowym etui jeszcze na wyglądzie zyskuje – ta para jest dla siebie stworzona.
Jakość wykonania jest odpowiednia dla produktu z najwyższej półki – tu się naprawdę do niczego nie można przyczepić. Jedyną uwagę mam do powłok oleofobowych ekranu, które nie tylko doskonale chronią przed zostawianiem na szkle odcisków palców, ale także ściągają każdy pyłek kurzu z okolicy – niestety także z kieszeni. Co ciekawe, nie pamiętam podobnych przygód z Pixelem 8.
Wyświetlacz
Pixel 9 Pro XL wyposażony został w panel LTPO OLED o pełnej rozdzielczości 1344 × 2992 piksele, który domyślnie pracuje jednak w trybie 1008 × 2244 piksele. Po włączeniu płynnego wyświetlania odświeżanie regulowane jest automatycznie w zakresie 1-120 Hz – przy wyłączonym górny pułap wynosi 60 Hz.
Jeśli chodzi o jasność, Pixel 9 Pro XL wypada rewelacyjnie – jak podaje GSMArena, przy przesunięciu suwaka maksymalnie w prawo wykręca bez problemu 1300 nit, w trybie automatycznym może sięgnąć nawet ponad 2300 nit (więcej, niż deklaruje Google), a miejscowo w trybie HDR 3000 nit – w praktyce oznacza to, że ekran zachowuje idealną czytelność nawet w pełnym letnim słońcu. Co prawda można mieć nieco zastrzeżeń do automatycznej regulacji jasności, która działa wyraźnie mniej przewidywalnie niż w prywatnym iPhonie, a przy wysokiej jasności panelu jest to tym bardziej widoczne.
Rewelacje kończą się na jasności – dalej mamy bardzo porządny standard, więc wsparcie HLG, HDR10 i HDR10+, ale bez Dolby Vision, a obsługiwana głębia kolorów to standardowe 8 bit na kanał – konkurencja jest w stanie często zaoferować 10 lub nawet 12 bitów na kanał. Odwzorowanie barw jest bardzo przyzwoite i zbliżone do iPhone’ów – z tym że można tu wybrać zarówno tryb naturalny (odpowiadający sRGB), jak i adaptacyjny (czyli DCI-P3) – dla żadnego z ustawień nie mam uwag.
Pixel 9 Pro XL ma oczywiście wsparcie Widevine L1 i odpowiednią certyfikację – żaden z popularnych serwisów VOD nie ma problemów z wykorzystaniem pełni oferowanych możliwości. Smartfon może też zapisywać i wyświetlać zdjęcia z użyciem pełnej dynamiki panelu (UltraHDR) i z użyciem profilu barwnego P3.
Zakres sterowania pracą wyświetlacza jest nieco ograniczony – mamy wybór odświeżania, rozdzielczości, profilu kolorów, motyw jasny lub ciemny, redukcję składowej niebieskiej i tryb nocny zwykły oraz monochromatyczny. Ciekawostką jest możliwość adaptacyjnego dostosowania czułości ekranu (oprogramowanie dobiega je automatycznie w zależności od warunków) oraz dodatkowy tryb poprawiający współpracę z niektórymi szkłami ochronnymi.
Google Pixel 9 Pro XL ma możliwość pracy z always on display i naprawdę oznacza to „zawsze włączony”, a nie „czasem włączony”. Możliwości dostosowywania AoD są natomiast dość umiarkowane – da się wybrać kilka predefiniowanych wariantów wyglądu, sposób prezentacji powiadomień, a ciekawostką jest możliwość automatycznego rozpoznawania przy zablokowanym ekranie, jaka muzyka jest odtwarzana w pobliżu.
Zobacz także: Recenzja OnePlus Nord 4. Metalowe zaskoczenie i topka w swojej cenie (chip.pl)
Oprogramowanie – czas Gemini?
Google Pixel 9 Pro XL nietypowo dla rodziny zadebiutował bez najnowszej, piętnastej edycji Androida. Mamy zatem dobrze znanego Androida 14, w wersji z 5 września 2024 roku i z poprawkami Google Play z 1 sierpnia 2024 roku. Cała rodzina Pixel 9 ma obiecane 7 lat aktualizacji systemu i poprawki bezpieczeństwa, jednak praktyczna wartość tego jest moim zdaniem niewielka – smartfon raczej na pewno się moralnie (i nie tylko) zestarzeje wcześniej, nie ma tu też aż takiej rezerwy wydajności, by można było liczyć na sprawne działanie za 7 lat.
Android 14 w Pixelach 9, choć wciąż jest systemem wzorcowym dla producentów, z pewnością nie jest systemem czystym. Po staremu część aplikacji jest zastrzeżona tylko dla Pixeli, a nowością jest zintegrowana i działająca lokalnie na urządzeniu multimodalny model językowy Gemini Nano, współpracujący z bardziej rozbudowanym, interaktywnym Gemini Live, który potrafi się porozumiewać z użytkownikiem przy pomocy języka naturalnego i zaawansowanym, Gemini Advanced, płatnym i to dość srogo, ale niezbędnym do pełnego wykorzystania wszystkich funkcji AI.
Gemini, nawet jako „work in progress” może się integrować z Gmailem, analizować i kategoryzować zrzuty ekranu, wspomaga zaawansowaną edycję zdjęć i niektóre tryby aparatu, a jedyny problem jest taki, że mało co z tego działa w języku polskim. Nie ma Pixel Studio, nie ma Pixel Screenshot, a jedyne co jest, to trochę mniej głupi asystent. Krótko mówiąc, w tej chwili zamiast zapowiedzianej rewolucji mamy po prostu dobry, klasyczny smartfon, z Gemini zamiast Asystenta Google. Alternatywą jest używanie smartfonu w angielskiej wersji językowej, co z oczywistych powodów nadaje się jako zabawa nie dla każdego. Na otarcie łez w komplecie z Pixelem jest roczny pakiet Gemini Advanced, 2 TB na Google Drive i nadzieja, że będzie kiedyś lepiej.
System na Pixelu 9 Pro XL co do zasady działa bardzo sprawnie i płynnie – w istocie to jeden z najlepiej działających smartfonów z Androdem w ogóle, nawet usypianie aplikacji w tle jest jakby mniej radykalne. UX jest schludny, oprogramowanie wymusza okrągły, jednolity kształt ikon. Można też ujednolicić ich kolorystykę, ale funkcja ta jest w wersji beta i niestety nie ze wszystkimi programami daje sobie radę. Nie ma też możliwości doinstalowania sobie odpowiedniego pakietu ikon na wzór Nothing Phone (2a)
Zobacz także: Recenzja OnePlus Pad 2. Mocny tablet pełen dziwnych decyzji (chip.pl)
Łączność
Google Pixel 9 Pro XL może korzystać do łączności ze światem z sieci 5G, LTE+, oraz z najnowszego standardu Wi-Fi 7 z obsługą pasm 2,4 GHz, 5 GHz i 6 GHz. Obsługiwane są dwie karty SIM – tacka mieści jedną fizyczną kartę w rozmiarze nano, a drugą kartę można aktywować jako eSIM. Do testów użyłem karty eSIM Orange Flex – nie dało się jej zaprogramować wprost z poziomu aplikacji, jak to się robi w iPhone, procedura wymagała wygenerowania odpowiedniego kodu QR i odczytania go z poziomu Pixela.
Sam proces aktywacji karty trwał około 30 sekund, po czym telefon zalogował się do sieci, ale niedostępne było zarówno LTE, jak i 5G – łączność utrzymywana była przy użyciu HSPA+. Jak się okazało, wymagane było zrestartowanie smartfonu, po którym wszystko wróciło do normy – automatycznie aktywowało się VoLTE i VoWiFi. W zasięgu pasma C (3,6 GHz) transfery sięgały 500 Mbps. Routera zgodnego z Wi-Fi 7 w tej chwili nie mam, natomiast w sieci starszej generacji Pixel 9 Pro XL zestawiał połączenie z prędkością teoretyczną 2402 Mbps, co w praktyce pozwalało na transfery rzędu 1,5 Gbps.
Łączność bezprzewodową uzupełnił NFC i Bluetooth 5.3 z obsługą LE, AptX HD i LDAC. Pixel 9 Pro XL został też wyposażony w układ Ultra Wideband, który służyć może do lokalizowania akcesoriów, oraz w możliwość wysłania komunikatów alarmowych drogą sateliratną – ta ostatnia możliwość dostępna jest w tej chwili tylko w USA i nie ma widoków na wdrożenie jej w Polsce w przewidywalnej przyszłości.
Do łączności kablowej Pixel 9 Pro XL posiada port USB-C 3.2 – szybkie połączenie okazało się przydatne podczas współpracy z czytnikiem kart SDXC i aparatem fotograficznym.
Wydajność – jak to z tym Tensorem G4 jest?
Google Pixel 9 Pro XL otrzymał SoC Tensor G4 oraz 16 GB pamięci operacyjnej. Minimalna pamięć flash to 128 GB i taki też wariant otrzymałem do testów. Za generowanie obrazu odpowiada zaś GPU Mali G715 MC7.
- Geekbench 6 Single Core: 1942 pkt
- Geekbench 6 Multi Core: 4674 pkt
- Geekbench 6 Compute OpenCL: 6528 pkt
- Geekbench 6 Compute Vulcan: 6940 pkt
- Geekbench AI CPU: 2029 / 2076 / 3245 pkt
- Geekbench AI GPU: 733 / 838 / 823 pkt
- Geekbench AI NNAPI: 372 / 4537 / 6329 pkt
- Wild Life Stress Test: 8933/6014 pkt, stabilność 67,3%
- Wild Life Extreme Stress Test: 2504/1786 pkt, stabilność 71,3%
- PCMark Work 3.0: 12816 pkt
W testach syntetycznych Pixel 9 Pro XL delikatnie mówiąc, nie błyszczy – jest nieznacznie lepiej niż w Pixelu 8, tyle że oznacza to wydajność gdzieś pomiędzy Snapdragonem 8 Gen 1 a Gen 2 i zupełnie nijak ma się do dzisiejszych flagowców. GPU nie obsługuje ray tracingu. Smartfon dość wyraźnie się rozgrzewa pod obciążeniem, termometr lekarski wskazał w najcieplejszym miejscu obudowy 42° C. Stabilność wyników w testach obciążeniowych (67,3% i 71,3%) nie wygląda jednak źle, szczególnie że na wykresach nie widać żadnych gwałtownych spadków wydajności i wykres obniża się raczej łagodnie.
Jasnym punktem Tensora G4 pozostaje wydajność NPU, który w tej kategorii może kręcić kółka wokół najnowszego Snapdragona. W przypadku Pixeli 9 ma to szczególne znaczenie, gdyż jak pamiętacie, najważniejszą nowością w całej rodzinie jest szeroka integracja silnika AI Gemini, który dzięki temu działa zaskakująco dobrze. Oczywiście warto pamiętać, że choć Tensor G4 wygrywa tu zdecydowanie ze Snapdragonem 8 Gen 3, to zarazem sromotnie przegrywa nawet z trzyletnim Apple A17 Bionic, który jest w teście Geekbench AI ponad dwukrotnie mocniejszy.
W praktyce Pixel 9 Pro XL działa znakomicie, ale nie dzięki potędze sprzętu. Sposób zachowania smartfona jest co prawda świetnym przypomnieniem, że liczby i benchmarki to nie wszystko, ale nie ma tu żadnej rezerwy wydajności na przyszłość, co oznacza, że obiecywane siedmioletnie wsparcie jest raczej fikcją. Może bowiem i Google zapewni kolejną wersję systemu, ale wątpię, czy za 5 lat ktoś jeszcze będzie używał Pixeli 9. Z pewnością znajdę natomiast pięcioletniego iPhone’a…
- szybkość ciągłego zapisu danych: 180,01 MB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 786,95 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 27,49 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 25,75 MB/s
- kopiowanie pamięci: 15,30 GB/s
I znów, Pixel 9 Pro XL nikogo nie powali wynikami testów pamięci. Do komunikacji użyty jest tu UFS 3.11, a wyniki są bliższe średniakom niż nawet starszym flagowcom. I tu już naprawdę nie rozumiem ani oszczędności, ani tego, że podstawowym wariantem jest model 128 GB – serio Google, mamy 2024 rok, flagowiec powinien mieć MINIMUM 256 GB pamięci. Wstyd, Google, wstyd.
Dźwięk – jak gra Pixel 9 Pro XL?
Google Pixel 9 Pro XL ma głośniki stereo, zrealizowane w najczęściej spotykany sposób – za jeden kanał odpowiada głośnik na dolnej ramce, w położeniu poziomym skierowany w bok, za drugi głośnik przedni, służący przede wszystkim do rozmów. Tym razem jednak działa to naprawdę dobrze, dźwięk cechuje się jedynie lekką nierównowagą – przedni głośnik radzi sobie nawet z reprodukcją basu. Brzmienie jest naprawdę dobre, średnie tony nie są nadmiernie podkreślone, wysokie są poprawnie odwzorowane, a bas, choć ogólnie niezbyt mocny, jest wyraźnie zauważalny. Moim zdaniem Pixel 9 Pro pod względem akustycznym jest w stanie skutecznie stanąć w szranki z iPhone’em i wyposażoną w symetryczne głośniki stereo Xperią 1 VI.
Google Pixel 9 Pro XL dobrze sobie radzi także ze słuchawkami Bluetooth. Poza standardowymi kodekami SBC i AAC w system oferuje także aptX HD, którego specyfikacja przewiduje transmisję dźwięku 24 bit / 48 kHz z bitrate do 578 kbps oraz popularny LDAC, który obsługuje strumień do 24 bit / 96 kHz przy bitrate ~900 kbps i nadaje się do dźwięku Hi-Res. Szkoda tylko, że zabrakło coraz częściej spotykanego kodeka LHDC-V, który ma jeszcze wyższy bitrate i choć nie jest bezstratny, to daje sobie radę nawet ze strumieniami 24 bit / 192 kHz. Stosuje go w swoim sprzęcie między innymi Nothing i Oppo. Niezależnie od kodeka, Pixel 9 Pro XL trzymał stabilne połączenie i transmisję, a dźwięk był wysokiej jakości.
Czas pracy – jest dobrze, ale ładowanie wciąż jest szybkie inaczej
Google Pixel 9 Pro XL otrzymał akumulator o pojemności 5060 mAh. Korzysta z niego dość oszczędnie, co pozwalało mi ładować smartfon co półtora do dwóch dni przy cyklu mieszanym 5G/Wi-Fi – SoT oceniam na 7-9 godzin, przy korzystaniu z adaptacyjnego odświeżania i pełnej rozdzielczości. Jeśli polegać będziemy wyłącznie na sieci 5G, ten czas będzie oczywiście odpowiednio krótszy.
Pustego akumulatora szybko naładować się nie da – zwłaszcza w porównaniu z dalekowschodnim sprzętem z wyższej półki. Maksymalna moc teoretyczna wynosi 37 W – co to oznacza w praktyce? W pół godziny można uzupełnić akumulator do poziomu mniej więcej 65%, a pełne ładowanie zajmuje ~70 minut. Google oczywiście w zestawie nie przewidział ładowarki, Pixel 9 Pro XL na szczęście korzysta z popularnego standardu Power Delivery – podczas testów podpinałem go zwykle do czteroportowej ładowarki Verbatim o mocy maksymalnej 240 W, korzystając z wyjścia 140 W lub 100 W.
Biometria – Pixel robi to lepiej niż inni
Jeśli chodzi o zabezpieczenia biometryczne, największą zmianą w tegorocznych Pixelach 9 jest zastąpienie optycznego skanera linii papilarnych jego ultradźwiękowym odpowiednikiem. Decyzja okazała się ze wszech miar słuszna – nowy skaner działa błyskawicznie i niemal bezbłędnie, nieźle tolerując także zachlapane wodą ręce. Co więcej, aktywne pole skanera jest naprawdę wygodnie położone, nie ma więc podczas odblokowywania telefonu prowadzenia gimnastyki.
Drugą metodą autoryzacji jest rozpoznawanie twarzy. Używany jest do tego skan 2D z przedniego aparatu (skądinąd poprawionego, ale to tutaj bez znaczenia). Zwykle oznacza to dość niski poziom bezpieczeństwa i wiele smartfonów podczas moich testów przepadło tu z kretesem, dając się oszukać podsuniętą fotografią.
Z Pixelem 9 Pro XL to nie przejdzie – proces rozpoznawania twarzy odbywa się z użyciem uczenia maszynowego i jest sprzętowo zabezpieczony dzięki współpracującemu z procesorem Tensor G4 układowi Titan M2 – temu samemu, który był zastosowany w zeszłorocznych Pixelach. Taki tandem ma certyfikację klasy 3, najwyższą dostępną w smartfonach z Androidem i oferuje tak wysoki poziom zabezpieczeń, że można go używać do autoryzacji w aplikacjach bankowych, menedżerach haseł i przy transakcjach finansowych.
Z punktu widzenia użytkownika działanie układu rozpoznawania twarzy nie różni się zbytnio od Apple Face ID – oferuje ten sam zakres działania i identyczny poziom zabezpieczeń. Natomiast nie oferuje podobnej wygody – Face ID wykorzystuje podczas skanowania diodę podczerwoną do doświetlania twarzy i projektor niewidocznej siatki punktów do detekcji głębi – działa zatem tak samo w każdych warunkach. Google natomiast wykorzystuje światło zastane i w żaden sposób nie doświetla twarzy – nawet włączonym ekranem, nie mówiąc o diodzie, zawodzi zatem całkowicie przy braku światła.
Zobacz także: Test ASUS ROG Zephyrus G16 (2024) GA605. Kompaktowy laptop gamingowy z nowym Ryzenem (chip.pl)
Termometr – tak, Pixelem 9 Pro XL zmierzysz gorączkę
Dosłownie chwilę temu Pixel 9 Pro i Pro XL otrzymały rozszerzenie funkcjonalności wbudowanego termometru o funkcję pomiaru temperatury ciała. Niezbędny do tego sensor podczerwieni został umieszczony na wyspie aparatów, a oprogramowanie pozwala przy pomocy komunikatów głosowych wykonać pomiar także sobie, bez patrzenia na wyświetlacz.
Procedura jest bowiem bardzo prosta – po włączeniu pomiaru zbliżamy wyspę aparatów do czoła, do momentu, kiedy Pixel zasygnalizuje, że jest dość blisko. Następnie prowadzimy czujnik od czoła do skroni, utrzymując odległość. Pozwala to wykonać pomiar uśredniony, bez ryzyka, że trafimy na plamę ciepła. Czy można zastąpić Pixelem 9 Pro XL termometr lekarski?
Moje porównania przeprowadzone podczas pomiarów na chorym dziecku przy pomocy termometru Beurera sugerowały, że nie – różnice w wynikach potrafiły sięgać nawet 1 stopnia. Jednocześnie nie raz miałem wątpliwości, czy aby medyczny termometr nie zaczął po prostu dogorywać i sypać błędami, nawet bowiem wyniki uzyskane z niego w odstępie minuty potrafiły się bardzo różnić od siebie. Sytuacja nakazywała podjęcie działań i w rezultacie na moim biurku wylądował certyfikowany termometr bezdotykowy Withings Thermo.
Pomiary przeprowadzone przy pomocy Withings Thermo nie tylko dowiodły, że czas Breuera się kończy, ale przy okazji potwierdziły wysoką wiarygodność Pixela 9 Pro XL. Oba urządzenia mają podobną procedurę pomiarową – nie mierzą temperatury punktowo, lecz wykonują wiele pomiarów podczas skanowania od czoła do skroni, co pozwala wyeliminować błędy i daje w efekcie dużo bardziej wiarygodny pomiar.
Największa różnica w pomiarach pomiędzy Thermo, a Pixelem wyniosła zaledwie 0,2°, przy czym zwykle była mniejsza – co jest wynikiem naprawdę znakomitym. Warto dodać, że chociaż w Polsce nikt tego chyba nie badał, to sensor temperatury w Pixelach uzyskał certyfikację amerykańskiej Federalnej Agencji Żywności i Leków (FDA), zatem jego wiarygodność została potwierdzona w próbach klinicznych. I rzecz jasna bardzo się cieszę, że także podczas moich, wymuszonych chorobą dziecka, pomiarów stanął na wysokości zadania.
Zobacz także: Historia fotografii – od camera obscura do smartfonu (focus.pl)
Fotografia – prawdziwa siła Pixela 9 Pro XL
Smartfony Pixel mają opinię znakomicie sprawdzających się przy zastosowaniach fotograficznych. Takie też wrażenie miałem testując podstawowego Pixela 8 kilka miesięcy temu. Najbardziej odczuwałem wtedy brak teleobiektywu, czekałem zatem, aż pojawi się możliwość przetestowania modelu Pro w najnowszej odsłonie.
Pixel 9 Pro XL ma z tyłu identyczny zestaw aparatów, jak jego brat bez dopiska XL, a zakres zmian w stosunku do zeszłorocznego Pixela 8 Pro okazał się zaskakująco niewielki – aparat szerokokątny i aparat tele pozostały bez zmian sprzętowyc, z kolei ultraszerokokątny dostał matrycę 48 Mpix o mniejszym rozmiarze, ale za to połączono ją z obiektywem, którego jasność wzrosła z f/2 do f/1.7. Nowy jest także aparat przedni – przestarzały sensor 10,5 Mpix z obiektywem 20 mm zastąpiony został nowocześniejszym 48 Mpix z obiektywem 18 mm.
Aparaty główne:
– 50 Mpix, f/1.68, 25 mm (szerokokątny), 82°, 1/1,31”, dual pixel PDAF, OIS
– 48 Mpix, f/2.8, 113 mm (tele), 1/2,55”, dual pixel PDAF, OIS
– 48 Mpix, f/1.7, 13 mm (ultraszerokokątny), 123°, 1/2,55”, dual pixel PDAF
Aparat przedni
– 42 Mpix, f/2.2, 17 mm, 103°, dual pixel PDAF
Fotograficzny hardware w Pixelu 9 Pro XL jest zatem co najmniej przyzwoity, choć w dużej mierze wciąż zeszłoroczny. Kluczowe dla Pixela jest jak zwykle oprogramowanie i algorytmy uczenia maszynowego. Aplikacja sterująca aparatu, choć podobna do standardowej, jest o klasę lepszą pod każdym względem – z każdego miejsca jest łatwy dostęp do właściwych dla trybu ustawień i w zasadzie zawsze jest dostęp do znanych raczej z trybu Pro suwaków ekspozycji.
Z mojego punktu widzenia hitem jest zapisywanie fotografii jako RAW+JPEG, dostępne w trybie zdjęć dziennych, wysokiej rozdzielczości, nocnych i makro. W pliku DNG zapisywana jest częściowo także część ścieżki przetwarzania danych, co zbliża stosowane w Pixelu rozwiązanie do trybu Apple ProRAW, ale podobieństwo jest niepełne – Apple zapisuje dużo bardziej przetworzone dane, więc z jednej strony jest bardziej zbliżone do tego, co wychodzi wprost ze smartfonu, ale z drugiej nie pozwala użyć niektórych opcji przetwarzania, takich jak odszumianie i podnoszenie rozdzielczości z użyciem AI.
Aplikacja aparatu pozwala wybrać, jaki profil barwny jest stosowany do zdjęć. Domyślnie jest to sRGB, ale można wybrać także dużo bogatszą przestrzeń barwną P3 – pliki mają zapisany odpowiedni profil barwny, więc nie będzie problemu z wyświetlaniem takich fotografii na ekranach niekryjących pełnego gamutu.
Można także włączyć zapis dodatkowych metadanych w plikach zdjęć dla trybu UltraHD – pozwalają one na wyświetlenie zdjęć o wysokiej rozpiętości tonalnej z użyciem wszystkich możliwości wyświetlaczy HDR, bez utraty zgodności ze zwykłymi ekranami SDR.
UltraHDR staje się de facto standardem w w nowych smartfonach – obsługa metadanych pojawiła się wraz z androidem 14 i wiele urządzeń ze średniej, a nawet niskiej półki potrafi sobie z tym radzić. Zachowana jest też zgodność z iPhone. Zdjęcia Google oczywiście radzą sobie z takim formatem.
Jakość zdjęć dziennych jest, bez dwóch zdań, znakomita. Pixel 9 Pro XL świetnie radzi sobie z kadrami o bardzo szerokiej dynamice, naświetlając na światła i inteligentnie aplikując HDR tam, gdzie to potrzebne. Taki HDR nie powoduje nieprawdziwości tonalnej, nie generuje artefaktów no i wygląda naturalnie – na tyle, że przy niektórych zdjęciach komentatorzy zwracali na Twitterze uwagę, że HDR nie był w ogóle użyty.
Pixel 9 Pro XL dobrze radzi sobie z utrzymaniem spójnego balansu bieli między aparatami, fotografie mają poprawną i bardzo naturalną kolorystykę i tonalność. Poziom szumów jest bardzo niski, choć na niektórych zdjęciach pod słońce widoczne są niewielkie artefakty wynikające z błędów składania pojedynczych ekspozycji.
Odwzorowanie szczegółów jest zasadniczo bardzo dobre – trochę słabiej wypada tylko zoom x2, robiony jako crop z głównego aparatu, oraz teleobiektyw, jednak i tu jakość zdjęć stoi na dobrym poziomie.
Jeśli szczegółowość kadrów wykonywanych w domyślnym trybie 12 Mpix nas nie zadowala, można sięgnąć po tryb wysokiej rozdzielczości 50 Mpix. Z tym że nie jest on uzyskiwany przez wyłączenie trybu Quad Bayer matrycy, tylko dzięki technice Pixel Shift – aparaty wykorzystują mikroskopijne ruchy sensora do uzyskania minimalnie przesuniętych ekspozycji, które są następnie składane w jedną całość o wyższej rozdzielczości.
Technika Pixel Shift działa oczywiście najlepiej, gdy jest dużo światła i gdy fotografowany obiekt się nie rusza. Ekspozycja trwa wyraźnie dłużej, a jeszcze dłużej przetwarzanie zdjęcia. Niemniej warto zaznaczyć, że oprogramowanie Pixela pozwala na robienie zdjęć wysokiej rozdzielczości także w trybie nocnym, co jest zupełnym ewenementem.
Kolejną ciekawostką jest to, że zdjęcia hi-res można zapisać także jako nadający się do zaawansowanej edycji RAW, choć nie ma on wtedy 50 Mpix, tylko rozdzielczość tożsamą z użytą do zrobienia matrycą. W efekcie Pixel 9 Pro XL to chyba pierwszy smartfon, w którym zdjęć Hi Res można używać jako pełnoprawnej alternatywy dla zwykłych – jakość jest znakomita, mimo większej szansy na artefakty.
Pixele od zawsze świetnie sprawdzały się, gdy brakowało światła i nie inaczej jest z Pixelem 9 Pro XL. Obiektyw główny radzi sobie znakomicie, ultraszerokokątny bardzo dobrze, a teleobiektyw przyzwoicie, mimo wyraźnie mniejszej jasności. Flary są dobrze kontrolowane, artefaktów jest niewiele. Zdjęcia nocne są dość mocno rozjaśnione, ale nie na tyle, by noc pomylić z dniem – tonalność jest zachowana poprawnie, widać gwiazdy, kolory są przekonujące.
Osobno prezentuję parę zdjęć 50 Mpix wykonanych w trybie nocnym. Efektów można było się spodziewać – o ile jest jeszcze trochę światła, to jakość zdjęć jest w miarę dobra z obiektywu UWA i szerokątnego, oraz akceptowalna z teleobiektywu. Jeśli światła brakuje, to poziom artefaktów i szumu gwałtownie rośnie – aparat UWA i szerokokątny jeszcze jako tako sobie z tym radzą, ale to, co wychodzi z teleobiektywu, właściwie nie nadaje się do użytku. Krótko mówiąc, lepiej pamiętać przed zdjęciami nocnymi o przełączeniu aparatu w tryb 12 Mpix, żeby się później nie zawieść efektami.
Google Pixel 9 Pro XL jest też zdolny do pracy w trybie astrofotograficznym – to część trybu nocnego, którą można włączyć ręcznie lub automatycznie, przeznaczona do naświetlań ze statywu. Ekspozycja tu trwa do 4 minut, przy czym smartfon kompensuje pozorny ruch nieboskłonu spowodowany ruchem obrotowym Ziemi. Domyślnie tworzone są dwa pliki – timelapse (i tu dobrze widać wspomniany ruch) oraz statyczne zdjęcie, które jest naprawdę dobrej jakości, nawet jeśli przeszkadza łuna miejska.
Tryb portretowy w Pixelu 9 Pro XL jest jednym z lepszych, jakie widziałem. Detekcja głębi działa poprawnie, radząc sobie zarówno z włosami, jak i kocim futerkiem czy pluszową zabawką. Rozmycie wciąż nie wygląda jak naturalny bokeh jasnego obiektywu, ale i tak jest ponadprzeciętnie dobry. Aparat radzi sobie bardzo dobrze z portretami pod światło – to oczywiście zasługa bardzo dobrego HDR, który daje naturalny efekt.
Ultraszerokokątny aparat w Pixelu 9 Pro XL wyposażony został w autofocus, a że ma zdolność ogniskowania się zaraz przed przednią soczewką, smartfon całkiem nieźle radzi sobie z makrofotografią. Wymaga sporej uwagi, automatyczne ustawianie ostrości działa mniej skutecznie, niż w iPhone, ale jakość zdjęć jest nie gorsza, a że matryca jest gęsta, to można używać cropu do uzyskania naprawdę detalicznych zdjęć – trybu makro można używać dla zoomu ×0,5, ×1 i ×2.
Tryb panoramy w Pixelu 9 Pro XL to klasa sama dla siebie. Działa w dzień, w nocy, zamiast ciągłego prowadzenia po kresce wykonuje się serię pojedynczych ekspozycji, które później składane są w gotową panoramę. Jest to nie tylko znacznie wygodniejsze (praktycznie nie zdarzają się nieudane złożenia), ale też dzięki temu nie ma najmniejszego problemu z panoramami nocnymi – po prostu robi się je dłużej, gdyż szerokie ujęcie wykonywane jest jako seria zdjęć w trybie nocnym, z kilkusekundowym naświetlaniem na każdą składową.
Jakość nocnych panoram jest naprawdę bardzo wysoka – trzy z powyższych przykładów powstały właśnie przy użyciu trybu nocnego Night Sight – poza Pixelami nie potrafi tego chyba żaden inny smartofon.
Z trybem Add Me nie mogę dość do ładu. W teorii wygląda znakomicie – robisz zdjęcie grupie, dajesz Pixela komuś innemu i idziesz w wybrane przez siebie (ale niezajęte wcześniej) miejsce – smartfon składa z tych dwóch ekspozycji jedno zdjęcie ze wszystkimi uczestnikami. W praktyce Pixel w moich rękach robił, co chciał – z pewnością zaś nie to, czego się spodziewałem. Co któraś próba była w miarę udana i doprawdy doszedłem do wniosku, że wolę nosić ze sobą statyw i korzystać z samowyzwalacza, żeby zrobić to sensem, niż mordować się z kapryśną AI.
Problemem jest też intuicyjność – gdy drugą ekspozycję robiłem sam, to przynajmniej wiedziałem, o co chodzi. Jeśli drugie zdjęcie robił ktoś ze znajomych – niestety z reguły zupełnie się gubił, mimo wyświetlanych na ekranie wskazówek. Jeśli już coś wyszło z takiej działalności, to raczej nie to, czego można by się oczekiwać. Oczywiście Google z pewnością wygładzi w końcu cały proces tak, że nie będzie przypominał wymiany uprzejmości z HAL-em 9000, ale to jeszcze nie dziś. W istocie od pierwszych prób aplikacja Aparat Pixel dostała z Google Play ze 4 aktualizacje i mam wrażenie, że już wszystko działa lepiej, ale pole do dalszej poprawy wciąż istnieje.
Pliki RAW mają ogromny potencjał – już choćby dlatego, że mogą być właściwie zawsze włączone i można po nie sięgnąć, jeśli nie jesteśmy zadowoleni z jpega. Lightoom ma odpowiednie profile, wszystko działa, jak należy – mając RAW, można sobie pozwolić na zaawansowaną zabawę z kolorem, odszumienie, zmiany balansu bieli. I warto ro robić, ale warto też pamiętać, że w przeciwieństwie do klasycznego aparatu RAW z Pixela 9 Pro XL nie zawsze ma przewagę nad zdjęciem prosto ze smartfonu.
Uściślając, o ile przy edycji koloru można być pewnym, że mając czas, da się osiągnąć lepszy efekt, to już nie zawsze to samo można powiedzieć o szczegółowości – zwłaszcza zdjęcia z teleobiektywu w wersji RAW są raczej miękkie i nie zawsze da się je łatwo należycie wyostrzyć, podczas gdy wykonany w tej samej chwili jpeg z reguły nie pozostawia wiele do życzenia. Widać to także na załączonych powyżej przykładach – niektóre z nich pokazywałem już wyżej w wersjach jpeg.
Google od zawsze w swoim oprogramowaniu polegało na algorytmach uczenia maszynowego, by ominąć ograniczenia sprzętowe. AI jest niezbędna do działania „Dodaj mnie”, pomaga w tworzeniu panoram, poprawia jakość zdjęć. Google wprowadził między innymi możliwość użycia AI do poprawy jakości zdjęć wykonywanych z zoomem cyfrowym większym niż ×15 – od tego poziomu jest oferowany automatycznie w edytorze, ale można po niego sięgnąć także w edytorze dla innych zdjęć. Raz działa to lepiej, raz gorzej: przykłady można zobaczyć powyżej – głowa konia oraz nuty wykonane zostały z pomocą funkcji „ulepszony zoom” z cyfrowego powiększenia ×30.
Google na szeroką skalę w swoim edytorze udostępnił funkcje generatywne, pozwalające zmieniać elementy zdjęcia lub je dodawać. Są oczywiście ograniczenia – tekstowy prompt z opisem trzeba podać po angielsku, nie można zmieniać w ten sposób ludzi. Google nie zapisuje w zmienionych zdjęciach żadnego znacznika wskazującego, że doszło do ingerencji AI w treść, niestety należy uznać za niepokojące i możliwe, że także za niebezpieczne.
W moich przykładach co prawda dodane elementy można łatwo rozpoznać (zwłaszcza na dużym ekranie): galaktyka, oczko wodne, korona, niebo zmienione na dzienne – albo widać samo szycie, albo wygenerowana grafika wygląda nienaturalnie, ale w Internecie nie brak przykładów bardziej udanych i znacznie trudniejszych do rozpoznania modyfikacji.
Nie pokuszę się o ocenę trybów wideo – zupełnie się na tym nie znam. Z krótkiego przeglądu wynika, że można filmować w 4K60 każdym z obiektywów i że ogólnie rzecz biorąc Pixel 9 Pro XL sobie radzi z tym nieźle, ale do iPhone’a mu daleko – aczkolwiek w końcu zbliżył się jakością stabilizacji. Warto tu podkreślić, że Google Pixel 9 Pro XL jest jednym z niewielu smartfonów, na których działa profesjonalny program do rejestracji wideo Blackmagic Camera.
W porównaniu z edycją na iPhone’y brak tu możliwości rejestracji materiału kodowanego wysokoprzepływnym kodekiem Apple ProRes z kodowaniem 4:2:2, do wyboru jest tylko HEVC lub H.264. Mniejsze są także możliwości stabilizacji obrazu – iPhone oferuje 4 poziomy ustawień (off, standard, cinematic, extreme), Pixel 9 Pro XL natomiast tylko 3 (off, optical, standard). Jest natomiast możliwość rejestrowania nagrań HDR w przestrzeni barwnej BT2020 HLG10. Pixel zatem wciąż nie jest konkurencją dla iPhone’a, ale jest bliżej, niż kiedykolwiek.
Po szczegóły jednak odsyłam do źródeł lepiej znających się na temacie.
Podsumowanie – kupić, nie kupić?
Google Pixel 9 Pro XL jest jednym z najprzyjemniejszych smartfonów z Androidem, z jakich miałem okazję korzystać. Pod względem fotograficznym jest doskonałym połączeniem możliwości i wygody obsługi – obiektywnie rzecz biorąc, nie ma wcale najlepszych aparatów, ale oprogramowanie zostało napisane tak, by miłośnik mobilnej fotografii mógł wyciągnąć z tego jak najwięcej i jak najłatwiej – Pixel wygrywa tu z urządzeniami wyposażonymi w lepsze matryce i bardziej innowacyjne aparaty.
Pixel 9 Pro XL budzi kontrowersje także tym, że choć działa znakomicie, to w środku drzemie trochę podrasowany średniak, za którego trzeba zapłacić jak za produkt superpremium. Przeciętną wydajność rekompensować ma doskonała praca Gemini na dostosowanym do tego procesorze, ale… z punktu widzenia polskiego użytkownika Gemini w tej chwili oferuje szczątkową funkcjonalność, z perspektywą na to, że kiedyś MOŻE będzie lepiej.
Czy warto wydać pieniądze na Pixela 9 Pro XL? Biorąc pod uwagę, co ma w środku – jest drogo i to nawet uwzględniając, że kupując w sklepie Google Play sporo pieniędzy do nas „wraca” w postaci funduszy na kolejne zakupy. Oprogramowanie jest ok, ale dla Google’a polski klient, podobnie jak u Apple’a, jest klientem gorszej kategorii, który najciekawszych funkcji nie dostaje. Czy znakomita część fotograficzna jest wystarczającym argumentem za zakupem mimo to? Jeśli tego właśnie oczekujemy od smartfonu – tak. Jeśli to tylko dodatek – chyba warto poczekać, aż trochę stanieje.
Nie zrozumcie mnie źle – Pixel 9 Pro XL przekonał mnie do siebie jak żaden inny smartfon z Androidem – bardzo go lubię, jest relatywnie bezproblemowy, co miesiąc aktualizowany, w praktyce używam go częściej niż prywatnego iPhone’a, a już na pewno więcej nim fotografuję i gdybym nie miał masy pieniędzy zainwestowanych w aplikacje Apple’a, mógłbym rozważyć zmianę – z pewnością wolę Pixela od innych flagowców, nawet tych teoretycznie o wiele mocniejszych. Nie sądzę jednak, by Pixel 9 Pro XL mógł przekonać fanów topowego sprzętu innych marek. Liczby to nie wszystko, ale to nie znaczy, że nie mają znaczenia.
Zobacz także: Pół roku z MacBookiem Pro – zostaję, czy wracam do Windowsa? (chip.pl)