Nissan Juke już pojawiał się w naszej redakcji. Tym razem jednak nie roszczę sobie prawa do nazwania tego materiału testem, jak miało to miejsce w latach ubiegłych. Ani nie testowałem dotychczas samochodów, ani nie miałem do czynienia z poprzednimi generacjami. Wiem, że Sylwia w teście Nissan Juke Hybrid z 2023 roku zwróciła uwagę na to, że palił on zbyt dużo jak na hybrydę.
Tego, zupełnie szczerze, nie byłem w stanie sprawdzić – wiem jedynie, że średnie spalanie wynosiło 6,9 litra przez weekend, w którym zarówno gnałem 120 km/h po S7 (przez większość czasu), jak i wiłem się korytarzami Mierzei Helskiej, ledwo jadąc 40 km/h.
Jednocześnie nie żałowałem sobie przyspieszenia (o tym, czy i jak działa, powiem później) ani nie spuszczałem nogi z gazu, by wykręcić lepszy rezultat. W Sopocie czy Warszawie zdarzały się momenty, gdy dochodziłem do 3,9 litra, ale nie chciałbym na bazie tego wyciągać innych wniosków niż ten, że spalanie może się znacząco różnić.
Mogę za to powiedzieć o wszystkim innym, co odczułem i zaobserwowałem podczas jazdy Nissanem Juke w wersji 1.6 HEV 143 KM AT 2WD N-Sport, którego wypożyczyłem na weekend.
Jadąc autem pokroju Nissana Juke poczujesz się dobrze
Do Nissana Juke wchodzę, nie mając doświadczenia z samochodami z ostatniej dekady. Ominęła mnie ekranowa eksplozja, ominęły też spadające pojemności silników. Moim poprzednim samochodem był Ford Focus z… 1998 roku, a do tego zdarzyło mi się jeździć Audi A6 z roku 2000. Pod względem wyposażenia, ale i tego, czego przeciętny klient oczekuje od samochodu, zmieniło się sporo. I czuć to już przy pierwszym wejściu do samochodu.
Nissan Juke w edycji N-Sport jest najdroższą wersją wyposażenia tego samochodu, a rozpoznać go spośród innych modeli można po grillu z mniejszą ilością srebrnych zdobień. W środku znajdziemy silnik o pojemności 1.6 litra, który w połączeniu z hybrydowym rozwiązaniem daje nam 143 konie mechaniczne. Juke korzysta z napędu na przednią oś oraz skrzyni 6MT. Jego całkowita długość to 4,21 metra, a rozstaw osi to 2,636 metra.
Tyle teorii, której znaczenie ulatnia się w momencie wejścia do samochodu. Wiem, że moja perspektywa nie jest wiele warta dla ludzi, którzy od dekad jeżdżą samochodami, ale w gąszczu innowacji i elektronicznych asystentów chcę podkreślić to, jak wygodne i zaawansowane multimedialnie stały się samochody. Wchodząc do Nissana Juke poczułem się przytulnie mimo tego, że z wnętrzem poznałem się przelotnie. Ostatnie lata rozwoju samochodów to podbicie wygody o kilka dobrych poziomów, nawet jeśli skóra jest teraz eko, a we wnętrzach Nissana Juke gości błyszczące tworzywo. Dramat przy czyszczeniu z szansą na porysowanie w przyszłości, ale na razie takie tworzywo prezentuje się dobrze.
Na Nissana Juke przyjemnie się patrzy – ma w swojej sylwetce zarówno coś z pospolitości współczesnych samochodów, jak i zadziorność, która może się podobać. Szczególnie w żółtej wersji ten nieco mniej standardowy charakter daje o sobie znać. Nissan postarał się o implementację estetycznych świateł (zwłaszcza z tyłu pojazdu), postawił też na kierunkowskazy w lusterkach. Nie jest w tych rzeczach pierwszy czy nawet drugi, ale suma tych rozwiązań sprawia, że na pojazd po prostu przyjemnie się patrzy.
Z komfortem nie jest tak dobrze z tyłu. Niby jest to samochód pięcioosobowy, ale nie nastawiałbym się na to, że z tyłu usiądą trzy rosłe osoby, a nawet dwie niższe mogą już mieć problem. Nissan Juke to pojazd, który da komfort pasażerom z tyłu tylko wtedy, gdy z przodu będą siedziały niskie osoby.
Nie grzeszy też pojemnością bagażnika. Przynajmniej na mnie 422 litry nie robią wrażenia. Jasne, to stosunkowo mały crossover, ale do zabrania się nim na wakacje rodziną 2+2 niezbędny będzie magister z Tetrisa.
Wróćmy jednak na chwilę do przodu, bo chcę pochwalić Nissana Juke za to, jak bardzo przyjemnie korzystało mi się z kierownicy. Przy długich trasach nie czułem zmęczenia z jej chwytania, a zastosowany materiał trzyma się pewnie, a jednocześnie przyjemnie. Nieco obawiałem się, że przeszycia będą zmniejszały ten komfort, ale do niczego takiego nie doszło. Kierownica reaguje dość responsywnie na małe ruchy. Małym, acz ważnym brakiem jest brak przycisku wyciszenia – jeśli ktoś zadzwoni do naszego pasażera niepołączonego z autem, musimy szybko ściszać cały system.
Dobre wrażenie robią na mnie multimedia, może ze względu na niskie oczekiwania. To, że mam pod ręką zarówno Android Auto, jak i Apple Carplay czy to, że po prostu odkładam smartfon i ten ładuje się indukcyjnie, to niby małe rzeczy. Mimo tego pomagają poczuć się wygodnie w samochodzie, który przecież ma też własny system nawigacji TomTom i obsługuje multimedia przez Bluetooth, czy pozwala odtwarzać radio. Do tego ekrany, które wyświetlają najważniejsze informacje w czytelny i przyjemny dla oka sposób i naprawdę trudno o powody do większej krytyki. Parę decyzji jest jednak tu dość osobliwych.
N-Sport raczej nie dostarczy wam zbyt sportowych wrażeń
Wyjaśnijmy sobie to, że N-Sport w zasadzie nie wnosi do tego auta wiele sportowego charakteru z jazdy. To przede wszystkim pakiet stylistyczny. Na zewnątrz, oprócz logo rozpoznamy go po tym, że pojazd wyposażono w bardziej nietypowe, 19-calowe felgi. Miły akcent, podobnie jak żółte przeszycia na kokpicie. Nissan Juke N-Sport Hybrid oferuje też fotele mające imitować sportowe, kubełkowe rozwiązania. Nikt jednak nie poszedł tu w pełny sport, a akcenty stylistyczne nie mają was odwieść od tego, że powinien to być komfortowy samochód do przejażdżek na dłuższe dystanse.
Po kilku godzinach na drogach krajowych oraz ekspresowych, a także po przejażdżce A1 odnoszę wrażenie, że fotel kierowcy jest w miarę wygodny, jednak przy dłuższych trasach poczujecie się nieco niewygodnie. Regulacje manualne w postaci jego nachylenia oraz odsunięcia od kierownicy to jedyne ustawienia. Z elektronicznych rozwiązań znalazło się tylko podgrzewanie fotela.
N-Sport nie jest też czymś, co zapewnia wam niespotykane wrażenia z jazdy. Liczyłem nieco na to, że silnik hybrydowy znacznie pomoże w przyspieszaniu i faktycznie, na większości świateł Nissan Juke zbiera się do startu szybciej aniżeli większość samochodów dookoła niego. Jednocześnie, gdy w grę wchodzi praca silnika spalinowego oraz automatycznej skrzyni biegów, nie spodziewajcie się cudów. To auto stworzono tak, by sprawnie wydostać się nim z korka, przy okazji słuchając muzyki. Nie do tego, by biło rekordy przy przekładaniu biegów.
Jak prowadzi się Nissan Juke z systemem asyst Nissan Intelligent Mobility?
Jako, że auto towarzyszyło mi przez weekend, nie dokonywałem żadnych zmian w ustawieniach, może poza wyłączeniem sygnału dźwiękowego przy każdej zmianie limitu prędkości. Swoją drogą, Nissan Juke w Gdańsku kilkukrotnie pomylił się na estakadach i przełączał ograniczenie prędkości na 20 lub 30 kilometrów na godzinę. Moja podróż była też pierwszym spotkaniem z systemem ostrzegania o przekroczeniu prędkości (ten komunikat można szybko zabić, klikając “OK” na kierownicy). Wniosek? W Polsce prawie nikt nie jeździ przepisowo.
Czytaj też: [Wideo] Test Nissan Ariya – 5,1s do setki we flagowym elektryku za rozsądne pieniądze
Nissan Juke w wersji N-Sport to samochód bardzo komfortowy. Zawieszenie jest tu, jak na “sportowca”, dość miękkie i każdą dziurę odczujecie wy oraz pasażerowie. Na szczęście fotele trzymają kierowcę w ryzach odpowiednio mocno. Responsywność samochodu oceniłbym na dobrą, na tyle, by nieraz udało się zareagować w ostatniej chwili. Nie jest to jednocześnie pojazd najbardziej skrętny i wszystkie nawrotki oraz próby parkowania dobitnie mi o tym przypominały. Mimo krótkich wymiarów takie procesy należy planować ze sporym zapasem.
Co się nie udało? Z pewnością nie byłem w stanie przyzwyczaić się do instytucji e-Pedal. Dla niewtajemniczonych – to rozwiązanie, które ma maksymalizować odzyskiwanie energii z hamowania przez automatyczne hamowanie aktywowane zaraz po tym, jak puścimy pedał gazu. Oczywiście nie jest to hamowanie gwałtowne, natomiast nie czułem, bym miał jakąkolwiek przyjemność z jazdy, gdy musiałem do równania dołożyć ten czynnik. Do tego e-Pedal lubi włączyć się na przykład przy podjeździe pod górkę, co jest dobre z perspektywy zyskiwania energii, ale niekoniecznie tak będzie odbierane przez osoby jadące za mną.
Nie do końca przekonuje mnie też działanie kontroli opuszczania pasa. Rozumiem bezpieczeństwo, jednak w 90% sytuacji reakcja samochodu jest albo zbyt gwałtowna, albo dotyczy sytuacji, w której najeżdżam na linię nieznacznie, w związku z wcześniejszym manewrem. Gdyby opóźnić tę reakcję o chwilę lub sprawić, by inteligentniej reagowała na zachowania na drodze, czułbym się pewniej za kierownicą. O ile wibracje w kierownicy jak najbardziej rozumiem, tak agresywne hamowanie potrafi bardziej zdenerwować niż faktycznie pomóc, bo czuć utratę kontroli nad pojazdem.
Pozytywniej mogę ocenić inne rozwiązania z zakresu automatyzacji. Inteligentny tryb pracy przedniej wycieraczki zdecydowanie dobrze reagował na zmiany w ilości deszczu (a tego nie brakowało). Nie było też powodu do narzekań na system automatycznych świateł, który jedynie raz włączył światła drogowe w sytuacji, gdy znajdował się przede mną kierowca.
To o tyle ciekawe, że jednym z rozwiązań, które działało dobrze, było reagowanie pojazdu na odległość względem pojazdu z przodu. Wykrywanie kolizji także odbywa się tu prawidłowo i ostrzegano mnie z rozsądnym zapasem. Nie skorzystałem z systemu kamer 360 stopni, który mógłby pomóc w parkowaniu – zamiast tego polegałem na tylnej kamerze oraz bocznych sensorach. To połączenie w zupełności wystarczyło mi do pewniejszego parkowania.
Multimedia i ekrany w NissanConnect
Na początek: rozczaruję tych, którzy oczekują akapitu o aplikacji mobilnej NissanConnect Services. Nie zainstalowałem jej, bo nie czułem takiej potrzeby – kontrolowanie świateł oraz klaksonu nie są mi do niczego potrzebne, podobnie jak historia przejechanych tras.
Przejdę zatem do ekranów w Nissanie Juke, bo znajdziemy takie dwa. Pierwszy panel TFT w kokpicie całkowicie wyparł analogowe zegary z poprzedniej edycji. Teraz ich rolę pełnią cyfrowe odpowiedniki. Wskaźnik zatankowania paliwa i energii w silniku hybrydowym stały się paskami w dolnej części ekranu.
Z poziomu tego ekranu uzyskamy wszystkie niezbędne informacje dotyczące jazdy. Wizualizacje poinformują nas, czy samochód porusza się dzięki silnikowi spalinowemu, hybrydowemu, czy z użyciem obydwu oraz czy odzyskuje energię z jazdy. Wizualizacje pokażą nam także ciśnienie w oponach oraz kierunek, w którym się poruszamy. Gdy korzystamy z nawigacji wbudowanej w system, wskazówki dotyczące ruchu także zobaczymy w centralnej części ekranu. Nie zabrakło też dostępu do statystyk dotyczących spalania oraz pokonanego dystansu. Sam panel LCD jaki tu zastosowano, oceniam pozytywnie – jest dość ciemny nocą oraz stosunkowo jasny w słoneczne dni, a do tego tak obudowany, by nie docierały do niego promienie słoneczne.
Nowością w serii jest 12,3-calowy ekran TFT umieszczony w centralnej części, który wyparł 7-calowe rozwiązanie z poprzedników. Z jednej strony to dobrze, z drugiej – ten panel nie grzeszy ani rozdzielczością, ani jasnością minimalną i maksymalną. W ciemnych miejscach jest zbyt jasny, a matowa powłoka odebrała mu zarówno kolorów, jak i kątów widzenia. Jednocześnie duża przekątna to spora zaleta – dużo lepiej nawiguje się, gdy łatwo jest zauważyć, którą z odnóg trasy należy wybrać.
Co do samych multimediów, to przez większość czasu korzystałem z Android Auto. Samo połączenie ze smartfonem przebiegło szybko i później odbywało się bezproblemowo. Zdarzały się momenty, na przykład po najechaniu na dziurę, gdy Android Auto potrafił wyłączyć się na kilka sekund, ale potem wracał do działania. Płynność tego rozwiązania oceniam na dobrą – nie dzieje się tu zresztą zbyt wiele, by obciążyć system.
Sam system NissanConnect, na którym działają Apple CarPlay czy Android Auto, wizualnie został w poprzedniej dekadzie tego wieku. Nie ma to oczywiście większego znaczenia, ale w aucie kosztującym sześciocyfrową sumę, którego design sam w sobie jest nowoczesny, mogłoby to wyglądać lepiej i też działać nieco płynniej. Być może jestem rozpieszczony tym, co prezentowały mi taksówki w Chinach, ale mówimy o nowoczesnym samochodzie.
Są jednak i dobre aspekty tej “konserwatywności”. Cieszy mnie, że Nissan nie zdecydował się na zdominowanie pojazdu ekranami. Standardowo otrzymujemy tu pokrętła do regulowania działania klimatyzacji oraz przełączniki, zarówno do multimediów, jak i chociażby do przełączania się między trybem jasnym, a ciemnym (Juke robi to automatycznie, ale gdybyście woleli jeden z tych trybów, to są opcje). Zmieszczono też jeden port USB-C, jeden USB-A oraz gniazdo zasilania prądem 12V/10A.
Nissan Juke to dobry samochód na co dzień i moglibyśmy się bardziej polubić
Trudno umieścić mi Nissana Juke w wersji N-Sport w kontekście cenowym, gdyż nie mam pełnej znajomości rynku. To przede wszystkim pojazd, który dał mi sporo frajdy z jazdy, choć wynikało to przede wszystkim ze świeżego wejścia w świat nowoczesnych pojazdów. Wiele rzeczy odbywa się tu poprawnie i raczej nie będzie to samochód, który rozczaruje użytkowników poprzedniej generacji lub innych crossoverów coupe.
Da się dostrzec w nim pewne braki – ktoś chciałby lepszych ekranów, ktoś szyberdachu, a jeszcze inne osoby – więcej miejsca z tyłu. Nissan Juke z pewnością nie jest perfekcyjnym samochodem i nie widzę go w roli pojazdu na długie trasy, ale jest też na swój sposób ekscytujący w mariażu wygody i nowoczesności. Dodatkowo wersja N-Sport we wnętrzu po prostu może się podobać. Z pewnością przy dłuższym spotkaniu mógłbym dostrzec więcej, ale teraz widzę przede wszystkim hybrydę, która zostawiła po sobie dobre wrażenie.