Panasonic Lumix DC-S9 – specyfikacja techniczna
Matryca | Efektywna rozdzielczość 24,2 Mpix, całkowita liczba pikseli 25,3 Mpix, FF 35,6 × 23,8 mm, 3:2, automatyczne czyszczenie z kurzu |
---|---|
Procesor obrazu | Venus Engine |
Format zapisu | – zdjęcia: RAW, JPEG – filmy: MOV (H.264/HEVC, audio LPCM), MP4 (H.264/HEVC, audio AAC), MP4 Lite |
Zakres ISO | Auto, 100-51200 w skoku co 1/3 lub 1 EV, rozszerzalne do 50-204800, Podwójne bazowe ISO 100/640, 640/4000 V-log, 400/2500 HLG |
Migawka | – brak migawki mechanicznej – elektroniczna 60 s – 1/8000 s, B, tryb foto – elektroniczna 1/2 s – 1/16000 s, tryb filmowy skok ustawień co 1/3 EV, |
Bagnet | Leica L |
Stabilizacja obrazu | 5-osiowa stabilizacja matrycy, do 5 EV + obiektyw (łącznie do 6,5 EV) |
Ogniskowanie | Hybrydowy AF z detekcją fazy i kontrastu, piksele detekcji fazy wbudowane w matrycę – 779 pól w trybie zdjęć, pokrycie 93% kadru, 495 pól w trybie filmowym, – Tryby AF: AFS, ciągły AFC, ręczny MF – zakres pracy: -6 – 18 EV – śledzenie celu: człowiek (oko, twarz, sylwetka), zwierzę (oko, sylwetka), samochód, motocykl |
Pomiar światła | 1728-strefowy TTL Tryby pomiaru: – wielokrotny – centralnie ważony – wyróżniony ważony – punktowy Zakres pomiaru: od 0 do 18 EV |
Ekspozycja | – kompensacja: +/- 5.0 EV w skoku co 1/3 lub 1/2 EV (+/- 3 EV dla wideo) – bracketing: +/- 3.0 EV w skoku co 1/3, 2/3, 1 EV (3, 5 lub 7 zdjęć) |
Programy | – Tryby: inteligentny automatyczny, program, priorytet przysłony, priorytet migawki, tryb ręczny, creative video, S&Q, trzy tryby użytkownika |
Zdjęcia seryjne | szybkość: SH30: 30 kl./s (AFS/AFC/MF) SH30 PRE: 30 kl./s (AFS/AFC/MF) H: 9 kl./s (AFS/MF), 8 kl./s (AFC) (z funkcją Live View) M: 5 kl./s (AFS/MF) (z funkcją Live View), 5 kl./s (AFC) (z funkcją Live View) Nis.: 2 kl./s (AFS/AFC/MF) (z funkcją Live View) bufor: H: RAW+JPEG: Ponad 35 zdjęć, RAW: Ponad 55 zdjęć, JPEG: Ponad 120 zdjęć M: RAW+JPEG: Ponad 50 zdjęć, RAW: Ponad 200 zdjęć, JPEG: Ponad 200 zdjęć L: RAW+JPEG: Ponad 200 zdjęć, RAW: Ponad 200 zdjęć, JPEG: Ponad 200 zdjęć SH: RAW / RAW+JPEG / JPEG: 36 zdjęć |
Lampa błyskowa | aparat nie współpracuje z lampami błyskowymi |
Samowyzwalacz | 10, 2 s, czas niestandardowy, 10 s – 3 zdjęcia |
Karta pamięci | SD/SDHC/SDXC UHS-II |
LCD | LCD IPS 3″, 3:2, 1,840 mln punktów, pokrycie ok. 100%, dotykowy |
Wizjer | brak |
Komunikacja i złącza | – USB 3.0 Gen 2 10 Gbps (złącze USB-C), – mikro HDMI (typu D), – wejście mikrofonu mini-jack 3,5 mm stereo, – moduł Wi-Fi (802.11 b/g/n/ac, 2,4 lub 5 GHz) – Bluetooth 5, BLE |
Zasilanie | Akumulator Li-Ion DMW-BLK22, ładowanie przez USB-C PD w korpusie aparatu Wydajność ok. 470 zdjęć |
Akcesoria | Zaślepka korpusu, pasek, osłona stopki akcesoriów, akumulator, instrukcja |
Waga | 403 g (korpus), 486 g (korpus z baterią i kartą pamięci) |
Wymiary | 126 × 73,9 × 46,7 mm |
Dodatkowe informacje | Obsługiwane przestrzenie kolorów: sRGB, AdobeRGB, własne tabele LUT |
Cena | – body: 6799 zł |
Konstrukcja i wykonanie
Korpus Panasonica DC-S9 wykonany został z bardzo porządnego plastiku, wykończonego tak, by przypominał metal. Przednia część korpusu i miejsce pod kciuk na tylnym panelu wyklejone zostały ekoskórą – w testowym egzemplarzu była ona zielona. Wygląda to bardzo elegancko, a aparat jest przyjemny w dotyku.
Wybór trybu pracy aparatu przeprowadza się za pomocą umieszczonego na górze pokrętła, przy którym znalazła się także dźwignia zasilania. Obok umieszczony został przycisk kompensacji ekspozycji i uruchamiania nagrywania video, a nieco z przodu znalazło się pokrętło parametrów z przyciskiem migawki w środku.
Reszta elementów sterujących znalazła się z tyłu – nad wyświetlaczem Panasonic umieścił dwa duże przyciski LUT i AF-ON, a po prawej stronie drugie pokrętło sterowania, działające także jako czteropozycyjny wybierak opcji, z przyciskiem menu w środku. Nad nim znalazły się przyciski szybkiego wyboru i przeglądania zdjęć, a poniżej przyciski cofnij i display.
Funkcje przycisków i pokręteł można oczywiście konfigurować po swojemu. I warto to zrobić od razu po wyjęciu aparatu z pudełka, domyślne ustawienia bowiem przeczą zdrowemu rozsądkowi. W trybach preselekcji bowiem oba pokrętła pełnią identyczną funkcję, kontrolując domyślny parametr. W manualnym górne pokrętło odpowiada za przysłonę, tylne za czas.
Logicznym wyborem byłoby, by w trybach preselekcji tylne kółko odpowiadało za szybką kontrolę kompensacji i oczywiście można to włączyć w menu – dlaczego nie jest to ustawienie domyślne, pozostaje słodką tajemnicą Panasonica.
Wyświetlacz ma 1,84 mln punktów, można go obracać do przodu oraz góra-dół. Jest dotykowy – można nim obsłużyć całe menu urządzenia, jest też niestety jedyną metodą wskazania punktu działania AF. Po prawej stronie aparatu pod klapką znalazły się porty USB-C i micro HDMI, po lewej zakryte gumową zaślepką analogowe wejście mikrofonowe. Slot na pojedynczą kartę SDXC UHS-II jest w komorze baterii – akumulator jest spory, ale dzięki temu pojemny. Na górze zaś największe zaskoczenie – zimna stopka, która uniemożliwia użycie z aparatem lamp błyskowych czy cyfrowych mikrofonów. Można tam założyć manualnie sterowaną lampę na światło ciągłe lub mikrofon analogowy. Wstyd.
Przednia część aparatu jest właściwie pusta – jest tam tylko bagnet z wygodnie umieszczonym przyciskiem zwalniania blokady i lampka doświetlająca dla układu AF w lewym rogu aparatu.
Zobacz także: Recenzja Sigma A 14/1.4 DG DN – drugiego takiego obiektywu nie znajdziesz (chip.pl)
Ergonomia aparatu
Korpus Lumixa DC-S9 jest właściwie tej samej wielkości, co mojego prywatnego Sony A6700. Panasonic jednak włożył do niedużego aparatu pełnoklatkową matrycę, do tego stabilizowaną, więc zrozumiałe są pewne kompromisy, jeśli chodzi o obsługę. Niektóre decyzje konstruktorów wciąż jednak budzą ogromne zdziwienie.
Przede wszystkim uchwyt – korpus w ogóle go nie ma. Aparat z przodu jest zupełnie płaski i może nawet by to miało sens, gdyby był wyposażony w odpowiednio małe szkło. Większość obiektywów pełnoklatkowych z bagnetem L można określić wieloma słowami, ale „mały” zwykle nie jest jednym z nich – nawet dołączony do testów kit od S5 II, czyli Panasonic 20-60 mm f/3.5-5.6 jest w tym wariancie zbyt duży i zbyt ciężki, żeby korpus bez gripu można było wygodnie trzymać. Producenci zresztą zwietrzyli interes i choćby Smallrig natychmiast zaoferował mocowany od dołu uchwyt zintegrowany z szybkozłączką statywową Arca Swiss.
Jeszcze bardziej bolesny jest brak choćby skromnego wizjera. Podczas wypadu do Kórnika i Rogalina w pełnym słońcu na ekranie mało co było widać – kadrowanie w tych warunkach nie należało do przyjemnych, a obsługa funkcji aparatu z poziomu wyświetlacza była utrudniona.
W ogóle obsługa aparatu nie należy do najlepiej przemyślanych – i mówię to z pozycji osoby, która korzysta przecież z dość przeciętnego pod tym względem A6700. Pokrętło trybów jest niezbyt dobrze dostępne, górne pokrętło nastaw również – a wystarczyłoby je nieznacznie wysunąć poza obrys aparatu, by niemal automatycznie wylądowało pod palcem wskazującym, bez konieczności jego szukania.
Zupełnym nieporozumieniem jest położenie diody doświetlającej AF – trzymając wygodnie aparat, niemal na pewno będzie zasłonięta ręką, którą obsługuje się pierścień zoomu, a jeśli akurat przypadkiem tak się nie stanie, to każdy większy obiektyw i tak zasłania większość jej światła.
Nie spodobało mi się także kontrolowanie aktywnego punktu AF z pomocą ekranu dotykowego – nie mam nic przeciwko tej funkcji, korzystam z niej bardzo często w Sony, ale w Sony działa to przez chwilę, a później AF wraca do ustawień domyślnych, a w Lumixie DC-S9 wskazany punkt pozostaje aktywny do momentu ręcznego przesunięcia go w inne miejsce. Podczas fotowypadu z rodziną do Kórnika i Rogalina nosiłem aparat na pasku na szyję i w zasadzie zawsze po podniesieniu aparatu do zdjęcia punkt AF był przesunięty w prawy dolny róg kadru.
Ostatnim kwiatkiem do kożucha są przyciski. Nie mam żadnych zastrzeżeń do LUT i AF-ON – są duże, łatwo dostępne, można używać ich na wyczucie, bo wystają nad obrys korpusu na tyle, że nawet wyświetlacz nie przeszkadza. Reszta przycisków niestety wyróżnia się na minus. Start nagrywania wideo jest na tyle blisko kompensacji ekspozycji, że zdarzyło mi się je mylić (i to mimo różnic w rozmiarze). Przyciski na tylnej ściance (może poza centralnym menu) w ogóle nie wystają z korpusu i nie da się z nich wygodnie korzystać na wyczucie – a naprawdę próbowałem.
Zobacz także: Filtry polaryzacyjne Marumi Prime Plasma Sputtering C-P.L – czy rzeczywiście warte są swojej ceny? (test) (chip.pl)
Panasonic Lumix DC-S9 w Kórniku i Rogalinie
Jak już wspominałem, Panasonic do testów udostępnił mi obiektyw o 20-60 mm f/3.5-5.6. Jest to szkło kitowe dla aparatów S5 II i do małego S9 wydaje się trochę za duże. Jednak jego użycie ma poza tym liczne zalety – jedną z nich jest zakres ogniskowych, który zaczyna się tu od 20 mm, zatem od kąta bardzo szerokiego, idealnego do fotografii krajobrazowej, wnętrz i oczywiście do vlogowania.
Doceniłem to podczas zwiedzania zamku w Kórniku i pałacu Raczyńskich w Rogalinie – wnętrza tam są na tyle ciasne i zastawione eksponatami, że bez szerokiego kąta w zasadzie nie ma czego tam szukać. Zakresu w codziennych zastosowaniach nie brakuje, można by się też pokusić o portret, choć ciemny obiektyw nie pozwala niestety na uzyskanie ładnego efektu bokeh.
Zestaw S9 + obiektyw okazał się wciąż dość poręczny – był na tyle mały i lekki, że wielogodzinne noszenie nie przyprawiało o dyskomfort i to mimo bardzo kiepskiego, wąskiego paska.
Zobacz także: Test Canon RF 24-105mm f/2.8L IS USM Z – genialny obiektyw, który pokazał mi, że… go nie chcę (chip.pl)
Fotografowanie Lumixem DC-S9
O bolączkach związanych z ergonomią pisałem już wyżej – dopóki nie przypniemy do korpusu dużego obiektywu, aparat jest lekki i poręczny, ale wciąż niezbyt wygodny podczas fotografowania. Po trzech tygodniach użytkowania dalej zdarza mi się mylić podczas typowych czynności. Przełączyłem język menu na angielski – polskie skróty na ekranie to koszmar niezależnie czy używam akurat Sony, Canona, czy Panasonica, nie widzę powodu, by się w ten sposób umartwiać. A do menu trzeba zaglądać relatywnie częściej niż w innych aparatach.
Samo menu jest jednak raczej przejrzyste i mimo mnogości opcji, dość intuicyjne. Można tam znaleźć prawdziwe perełki – poza bardzo wygodną cyfrową poziomicą jest świetny strefowy wskaźnik stabilizacji matrycy aparatu, na którym wizualizowany jest zakres ruchów i obszar, w którym aparat jest w stanie je skompensować.
Chociaż wskaźnik jest duży i trochę przeszkadza w kadrowaniu, to jestem nim kupiony – podczas testów praktycznych z jego pomocą udawało mi się utrzymać nawet sekundowe naświetlanie na szerokim kącie, co prawda z podpórki. Skuteczność stabilizacji mogłaby być zresztą jeszcze lepsza, gdyby także obiektyw był wyposażony w stabilizację – combo IBIS + OIS ma deklarowaną skuteczność rzędu 6,5 EV.
Do kadrowania zdjęć służy wyłącznie wyświetlacz. Ma 1,84 mln punktów i jest dość dobrej jakości, choć jasności brakuje, by dobrze się go używało w pełnym słońcu. Ustawienia wyświetlacza porozrzucane są po menu – osobno znalazły się te dotyczące wyboru informacji i osobno te regulujące jasność, podświetlenie i częstotliwość odświeżania. Wydaje mi się to dość mało intuicyjne i zwłaszcza osoby mniej doświadczone mogą mieć problem z konfiguracją.
Domyślny zestaw informacji na ekranie można wzbogacić o wspominaną już poziomicę czy wskaźnik stabilizacji, ale nie tylko – można dodać różnorodne ramki ułatwiające kompozycję, zebrę wskazującą prześwietlenia, wspomaganie manualnej ostrości, wskazania światłomierza i histogram, którego pozycję na wyświetlaczu można dość dowolnie regulować.
Panasonic Lumix DC-S9 odziedziczył po S5 II matrycę i hybrydowy system AF. Jest to pełnoklatkowy sensor typu CMOS o rozdzielczości 24,2 Mpix. Cechuje się bardzo dobrą dynamiką i niskim poziomem szumów. JPEGi z puszki mają ładną kolorystykę i można ich używać do ISO 12800 właściwie bez obróbki, a z niewielką obróbką także 25600. Fotografując w formacie RAW, spokojnie można włączyć auto ISO do 25600, a w niektórych okolicznościach sięgnąć po wyższe czułości – przy użyciu zaawansowanego odszumiania AI także otrzymamy bardzo dobre rezultaty.
Skoro o matrycy mowa, to od razu warto zaznaczyć, że Panasonic zdecydował się pozbawić Lumixa DC-S9 mechanicznej migawki – jest wyłącznie elektroniczna. Co ciekawe, pozostał w menu tryb cichy, który… wyłącznie wyłącza dźwięk sygnalizujący wykonanie zdjęcia. Elektroniczna migawka pozwoliła na uzyskanie zdjęć seryjnych 30 fps, ale ma też mniej przyjemne konsekwencje – ruszające się obiekty są zniekształcane przez liniowy odczyt matrycy (rolling shutter), a dodatkowo można się niestety spodziewać bandingu, spowodowanego migotaniem sztucznych źródeł światła.
Mapowanie gorących pikseli, które wymaga zasłoniętej matrycy, także oczywiście trzeba wykonywać na około – aparat sygnalizuje, że trzeba w tym celu zdjąć obiektyw, zakryć bagnet zaślepką i wywołać z menu procedurę mapowania. Aparat pozwala ją wykonać także z założonym obiektywem – wystarczy wbrew zaleceniom zasłonić go dekielkiem, ale nie gwarantuję, że procedura jest równie skuteczna.
Hybrydowy system AF w Lumixie DC-S9 pracuje dość poprawnie, ale bez fajerwerków. Układ rozpoznaje ludzi, może zapinać się na oku, głowie lub całej sylwetce, zwierzęta (także z rozpoznawaniem oczu i sylwetki), samochody i motocykle. Tyle teorii. W praktyce działa to niezbyt szybko, ale poprawnie, o ile nie brakuje światła – wtedy zarówno rozpoznawanie, jak i śledzenie jest skuteczne. Gdy światła jest mniej, zaczyna się cyrk: AF działa wolniej, potrafi się czasem zgubić podczas śledzenia i namierzać ponownie, dość przeciętnie reaguje też na obroty celu, gdy trzeba przejść z oka na głowę lub sylwetkę. Można jednak z tym wytrzymać, bo obiektywnie rzecz biorąc, nie ma tragedii.
Praca pod światło oznacza już poważne problemy z rozpoznawaniem celu, a śledzenie może w ogóle nie zadziałać – podczas testów na tle jasnego okna i z udziałem światła sztucznego padającego od góry oko było w miarę sprawnie rozpoznawane, gdy fotografowana osoba patrzyła w kierunku obiektywu, ale podczas ruchu najczęściej AF zostawał na starej pozycji, zamiast podążać za celem. Podobnie AF gubił namiar, gdy fotografowana osoba obracała się tyłem do aparatu – focus w tym przypadku nie był przenoszony na głowę lub sylwetkę.
To oczywiście sytuacja specyficzna, trudna dla aparatu, w skrajnych warunkach w ogóle bowiem może być nie widać nic ponad zarys sylwetki. Trzeba jednak podkreślić, że w dokładnie tych samych warunkach Sony a6700 nie miał żadnych problemów z ustawieniem ostrości i śledzeniem celu. Podobnie skuteczny jest zresztą AF w Canonie, choć akurat nie miałem możliwości powtórzenia testu dokładnie w tym samym miejscu i oświetleniu. Warto poeksperymentować w praktyce z ustawieniem działania przycisku AF-ON – domyślnie powiela on zachowanie aparatu po wciśnięciu spustu do połowy, ale można go przekonfigurować do pracy w innym trybie AF. Można też pozostawić domyślny tryb działania tego przycisku, a wyłączyć autofocus w spuście migawki – przy dość kapryśnym niekiedy działaniu AF oddzielenie tych funkcji może mieć duży sens.
Lumix DC-S9 potrafi wykonywać zdjęcia wysokiej rozdzielczości z użyciem techniki przesuwania matrycy. W tym wariancie zamiast pojedynczej ekspozycji aparat wykonuje 8 zdjęć, które następnie są składane w jedno, o rozmiarze (do wyboru w ustawieniach) 48 Mpix lub 96 Mpix, zapisywane standardowo jako jpeg lub RAW – przy czym pojedynczy jpeg może mieć niemal 50 MB, a RAW to już 120 MB. Praktyczna użyteczność tych trybów jest jednak niewielka – technika ich realizacji wymaga statycznych kadrów i zupełnie nie nadaje się do codziennego fotografowania, mimo możliwości realizacji ich z ręki.
A co z LUT? To właściwie rozwinięcie koncepcji stylów zdjęć, dające dużo większą elastyczność i przede wszystkim możliwość wgrania nowych z pomocą dodatkowej aplikacji. Wygląda to znakomicie, działa też, ale… nie używałem tego specjalnie. Fotografuję bowiem w zasadzie wyłącznie w trybie RAW, na które LUT nie działają. Prawdziwą siłą LUT są zresztą nie zdjęcia, tylko filmy.
Kamera dla vlogera?
Od razu zaznaczam – nie znam się na filmowaniu i wolałbym się w ogóle na ten temat tu nie wypowiadać. Lumix DC-S9 jednak zasługuje na to, by choćby wspomnieć krótko o paru związanych z tym sprawach. Jako kamera potrafi bowiem naprawdę wiele – obsługuje 10-bitowy kolor, rozdzielczość 6K open gate z próbkowaniem 4:2:0 lub 4K 4:2:2. I całą artylerię typu płaskie profile, wspomniane wyżej LUT, oraz specjalny kodek MP4 Lite o silnej kompresji, który ułatwia szybkie przygotowanie materiałów na potrzeby sieci społecznościowych.
Tryb open gate oznacza, że zapisywany jest zawsze obraz z całej matrycy, niezależnie od użytego skalowania – ułatwia to szybki wybór kadrowania i proporcji dla materiału. W kontekście wysokich możliwości video dość dziwnie wygląda arbitralne ograniczenie czasu nagrania – w trybie 6K do 10 minut, 4K – 15 minut oraz FHD z czasem ograniczonym do 20 minut. Można argumentować, że to z powodzeniem wystarczy dla vlogera, ale… konkurencja takich ograniczeń nie wprowadza.
Zobacz także: Pół roku z MacBookiem Pro – zostaję, czy wracam do Windowsa? (chip.pl)
Jakość zdjęć
Wynikowe pliki jpeg z Lumixa DC-S9 są bardzo przyjemne dla oka. Standardowy profil barwny nadaje się do codziennego użycia, a dodatkowe pozwalają na kreatywne zabawy – szczególnie miłośnicy fotografowania w czerni i bieli powinni spojrzeć w kierunku profili Leica Monochrome. No i są jeszcze LUTy, które pozwalają na jeszcze więcej.
Jako że fotografuję w zasadzie wyłącznie w trybie RAW, bardziej interesowało mnie, ile można wyciągnąć z surowego pliku. W skrócie: bardzo dużo. Dynamika jest bardzo dobra, można bardzo dużo wyciągnąć z cieni bez drastycznego wzrostu poziomu szumu. Zdjęcia zresztą się dobrze odszumiają, ISO 25600 nie stanowi problemu i nie trzeba się zbytnio przejmować utratą szczegółów. Domyślne profile kolorystyczne Lightroma są niezłe, choć jak to z rawami bywa, warto i tak robić co trzeba po swojemu – wydaje się, że Lightroom na ustawieniach domyślnych wprowadza ledwo widoczny zielonkawy zafarb. A za resztę niech przemówią zdjęcia przykładowe, już po obróbce.
Podsumowanie
Panasonica Lumixa DC-S9 można kupić bez obiektywu już za 6799 zł. To zarazem mało i dużo – jak na pełną klatkę to nie takie duże pieniądze, ale zarazem kilka innych aparatów pełnoklatkowych można jednak kupić taniej – choćby Canona EOS-a R8 czy Sony A7 III. Za kilkaset zł więcej dostępny jest Lumix S5 II, który ma tę samą matrycę, ale jest większy, ma dużo lepszą ergonomię i pozbawiony jest większości ograniczeń testowanego DC-S9.
Czy mały rozmiar jest wystarczającym argumentem za wyborem S9? Nie wydaje mi się. By mały korpus miał sens, musi współpracować z równie niedużą optyką. W tej chwili Panasonic nie ma tu nic do zaoferowania poza kuriozalnym manualnym naleśnikiem 26 mm f/8, a w planach na ten rok jest tylko Lumix S 18-40 mm f/4.5-6.3, szkło może i dość małe dzięki wciąganej konstrukcji, ale ciemne i raczej nie należy się po nim spodziewać zbyt wiele, jeśli chodzi o jakość.
Tak, Lumix DC-S9 jest mały. Ma dobrą baterię, wydajną stabilizację i bardzo dobrą jakość obrazu. Ma także dość przeciętny AF, kiepską ergonomię, brak mu wizjera i mechanicznej migawki, a że to aparat przeznaczony dla vlogerów Panasonic dorzucił ograniczenie długości nagrań wideo. To mógłby być świetny sprzęt, ale uważam, że w tej formie, przy tych cięciach konstrukcyjnych, nie może spełnić ani wymagań fotografów, ani twórców video. Szkoda, bo jest duże zapotrzebowanie na zgrabną i niedrogą pełną klatkę, wystarczyłoby przepakować S5 II w mniejszą obudowę bez cięcia funkcjonalności, by po Lumixa DC-S9 ustawiały się kolejki. A tak to mamy zmarnowaną szansę, aparat, który jest dla nikogo. Tym bardziej że w tej chwili różnica w cenie między DC-S9 a DC-S5 II wynosi około 500 zł i zdecydowanie warto dopłacić do S5 II.