Ta została odkryta w 2004 roku, a na przestrzeni lat pojawiały się katastroficzne wizje dotyczące potencjalnego zagrożenia wynikającego z istnienia tego obiektu. I choć ani razu naukowcy nie uzyskali wyników wskazujących na pewne uderzenie w Ziemię, to z biegiem czasu ryzyko kolizji rosło. Nie inaczej wygląda to w przypadku ostatnich przewidywań.
Czytaj też: Wygląda jak kosmiczne dzieło sztuki. Zobacz niezwykłe zdjęcie gromady gwiazd w ultrafiolecie
W celu określenia, jaka jest szansa na dojście do kosmicznej kolizji, astronomowie korzystają z tzw. skali Torino. Za jej pośrednictwem wyznacza się ryzyko takiego obrotu spraw punktując od 0 do 10, przy czym im wyższy wynik, tym bardziej realny staje się scenariusz, w którym dojdzie do katastrofy.
Punktacja 0 i 1 to coś, czym z pewnością nie powinniśmy się przejmować. Od 2 do 4 punktów skali Torino oznacza stopień żółty. I właśnie do tej kategorii zaliczają się ostatnie przewidywania. Jak wyjaśniają autorzy publikacji zamieszczonej na łamach The Planetary Science Journal, wyniki ostatnich obliczeń wskazują na 1-procentowe bądź wyższe prawdopodobieństwo kolizji potencjalnie wywołującej poważne zniszczenia na określonym obszarze.
Ryzyko kolizji między Ziemią a planetoidą Apophis wzrosło ze względu na potencjalne zderzenia, które mogłyby przekierować ten obiekt w stronę naszej planety
Oczywiście takie ryzyko mogłoby zostać uznane za znikome, jednak w sytuacji, gdy potencjalne uderzenie prowadzi do śmierci milionów osób zdecydowanie lepiej jest dmuchać na zimne. Najbliższy przelot Apophis, który mógłby zagrozić Ziemi, ma mieć miejsce w kwietniu 2029 roku. Kolejny nastąpi natomiast siedem lat później.
Dość powiedzieć, że w historii badań nad tzw. potencjalnie niebezpiecznymi obiektami, czyli NEO, nigdy wcześniej nie odnotowano stopnia zagrożenia wyższego niż 4. Za ostatnimi ustaleniami poświęconymi Apophis stoi Paul Wiegert. Celem prowadzonych przez niego analiz były potencjalne kolizje tej planetoidy za małymi obiektami znajdującymi się w przestrzeni kosmicznej. Takie zderzenie mogłoby przekierować Apophis, umieszczając ją na ścieżce kolidującej z orbitą naszej planety.
Czytaj też: Dziwna planeta wygląda jak ludzkie oko. Naukowcy twierdzą, że to druga Ziemia
Wiegert i jego współpracownicy próbowali określić, jak dużej wielkości musiałby być taki hipotetyczny obiekt, aby zmienić trajektorię Apophis do tego stopnia, by uderzyła w Ziemię w 2029 roku. Wyniki symulacji okazały się dość zatrważające, ponieważ okazuje się, iż wystarczy skała o średnicy wynoszącej zaledwie 60 centymetrów, aby w długofalowej perspektywie planetoida nam zagroziła. Z kolei w przypadku przelotu z 2029 roku do realizacji tego scenariusza potrzebny byłby obiekt mający niecałe 3,5 metra średnicy.
Oczywiście przestrzeń kosmiczna jest na tyle pusta – szczególnie w odniesieniu do ciał mających co najmniej kilka metrów średnicy – że prawdopodobieństwo realizacji przytoczonego scenariusza jest wciąż relatywnie niskie. Szczególnie w kontekście przelotu z 2029 roku. Te, do których dojdzie w kolejnych dekadach, wydają się zdecydowanie bardziej podatne na wszelkiego rodzaju przekierowania.