Błąd pomiarowy czy nowa fizyka? Sonda kosmiczna stawia naukę pod znakiem zapytania

Zaledwie kilka tygodni temu w pobliżu Ziemi i Księżyca przeleciała sonda kosmiczna BepiColombo zmierzająca od kilku lat w kierunku Merkurego. Owe odwiedziny nie były przypadkowe. Sonda kosmiczna poruszając się po precyzyjnie obliczonej trajektorii, wykorzystała grawitację Księżyca i Ziemi do zmiany prędkości na tyle, aby mogła dotrzeć tam, gdzie zamierza. Nie zawsze jednak manewry asysty grawitacyjnej realizowane są w sposób prawidłowy, a przynajmniej ich efekty nie są takie, jakich oczekiwano.
Błąd pomiarowy czy nowa fizyka? Sonda kosmiczna stawia naukę pod znakiem zapytania

Mimo tego, że naukowcy od dekad wysyłają w przestrzeń kosmiczną dziesiątki sond, które wielokrotnie wykonują manewry asysty grawitacyjnej, zagadki wielokrotnie pojawiających się podczas przelotu w pobliżu planet anomalii jak dotąd nie udało się rozwiązać.

Co do zasady w polu grawitacyjnym planety, sonda oddaje lub zabiera takiej planecie nieznaczną ilość momentu pędu, dzięki czemu jest w stanie znacząco zmienić swoją prędkość, zarówno ją zyskując, jak i wytracając. Mówimy zatem o bardzo podstawowej od strony fizycznej kradzieży energii kinetycznej.

Pierwszym przykładem takiego zaskoczenia był przelot sondy Galileo, która 8 grudnia 1990 roku minęła Ziemię na drodze do Jowisza. Zanim sonda znajdzie się w pobliżu jakiejkolwiek planety, inżynierowie precyzyjnie obliczają trajektorię lotu, uwzględniając siłę pola grawitacyjnego danej planety oraz oczekiwaną zmianę prędkości podczas lotu.

Czytaj także: Lucy na niebie. Pierwsza taka misja NASA – zbada planetoidy trojańskie

Zazwyczaj — jeżeli oczywiście nie dojdzie do awarii silników sondy — aparat taki przelatuje w pobliżu planety, czy księżyca i zmienia swoją prędkość zgodnie z oczekiwaniami. Nie zawsze jednak tak się dzieje. W przypadku sond kosmicznych Galileo, NEAR, Cassini, Rosetta i MESSENGER mimo precyzyjnej realizacji manewru asysty grawitacyjnej badacze odnotowali odstępstwa od zmiany przyspieszenia sondy oczekiwanej według obliczeń. Mowa tutaj oczywiście o niewielkiej anomalii w zmianie energii, rzędu 10^-6. Nie zmienia to jednak faktu, że zmiana jest, a naukowcy nawet post factum ni byli w stanie ustalić jej pochodzenia. W toku ponownych analiz wyeliminowano błąd fizyczny oraz systematyczny.

Na przestrzeni lat naukowcy starali się wyjaśnić ten zagadkowy błąd w każdy możliwy sposób. Podejrzewano, że tak naprawdę za nadmiar energii może odpowiadać rotacja Ziemi, efekty relatywistyczne, a nawet ciemna materia.

Problem w tym, że gdybyśmy mieli do czynienia z dodatkową masą pod postacią ciemnej materii, to powinien to być efekt obserwowany stale. Tymczasem jak donoszą badacze, sonda Juno także przeleciała w pobliżu Ziemi podczas podróży do Jowisza i żadnej anomalii nie doświadczyła.

Czytaj także: Fale grawitacyjne skrywały coś niesamowitego. To obiekt, którego szukano od dawna

Może zatem się okazać, że źródłem tego zagadkowego zachowania sond kosmicznych jest po prostu jakiś błąd w danych pomiarowych. Wydaje się, że w tym przypadku należy, póki co zastosować brzytwę Ockhama i uznać, że instrumenty znajdujące się na pokładach sond kosmicznych źle coś zarejestrowały i nie uciekać się do tak egzotycznych tworów, jak ciemna materia.

Jednocześnie jednak należy śledzić uważnie asysty grawitacyjne sond, które w najbliższych latach i dekadach polecą w przestrzeń kosmiczną. Jeżeli instrumenty nadal będą rejestrowały anomalie podczas przelotów w pobliżu planet, będzie trzeba się temu problemowi przyjrzeć nieco dokładniej.