Test TP-Link Archer BE3600, czyli sprawdzam tani router z Wi-Fi 7

Dużo jeszcze wody w Wiśle upłynie, nim Wi-Fi 7 stanie się powszechne, ale pewne jest jedno – nie będzie to technologia zarezerwowana dla najbogatszych. Archer BE3600 jest tego dobrym przykładem.
Test TP-Link Archer BE3600, czyli sprawdzam tani router z Wi-Fi 7

Pudełko i wyposażenie Archer BE3600

Tak wielu papierków jeszcze nie widziałem. Tak mogę podsumować pierwsze chwile z przyjemnie zapakowanym i bardzo dobrze zabezpieczonym Archer BE3600, któremu to w pudełku towarzyszyło aż osiem “papierków”, z czego ważny jest przede wszystkim jeden – skrócona instrukcja obsługi. Poza tym znajdziecie w pudełku również zasilacz o cienkim i długim przewodzie oraz przewód Ethernet z wyższej półki. 

Czytaj też: Test TP-Link Tapo RV30 – firma od routerów umie w odkurzacze!

Archer BE3600 to przyjemny dla oka i funkcjonalny router

Prosty, a ładny, choć sprowadzający się do ot zwężanemu ku dołowi prostopadłościanu. Archer BE3600 ewidentnie nie ma zamiaru sprawić, że będziecie rozpływać się nad jego designem, ale jego minimalistyczną formę, mającą chyba zamiar przyprawić trypofobia o zawał serca, można polubić. Zwłaszcza jeśli planujecie montaż routera na ścianie (musicie zadbać o dwa własne wkręty), bo te niezasłonięte z prawej strony magnesy kurzu dziurki na górnym panelu znalazły się tam nie bez powodu, a z racji dbałości o utrzymywanie przepływu powietrza między obudową a układami obliczeniowymi. Takie czasy, że nawet routery trzeba odpowiednio chłodzić. 

Co ciekawe, mimo wypolerowanego na lustro przodu routera, ten nie skrywa pod sobą w żadnym wypadku jakiegoś ekranu. To po prostu wizualny bajer, bo stan routera jest wizualizowany na bieżąco za sprawą szeregu diod oraz białych informacyjnych ikon obok, które wizualnie zgrywają się z nazwą i logo producenta po lewej stronie. Jeśli z kolei idzie o anteny, w grę wchodzi zestaw czterech zewnętrznych w formie rombu, których pozycję można bardzo dowolnie dostosowywać. Na spodzie znajdziecie z kolei tabliczkę znamionową, dwie gumowe podkładki i tradycyjne miejsca montażowe z myślą o montażu na ścianie. Innymi słowy, tradycja. 

Czytaj też: Test TP-Link Archer AX80. To najwyższy czas, aby wymienić routery Wi-Fi 5

Na tylnej krawędzi znajdziecie z kolei już nie taki typowy zestaw portów. Producent zdecydował się na złącze zasilania, cztery porty LAN, z czego jeden obsługuje prędkość 2,5 Gb/s oraz port WAN 2,5 Gb/s, a dodatkowo port USB 3.0 i nie jest to wcale port serwisowy, a obsługujący zewnętrzne dyski, dzięki czemu router jest w stanie zapewnić wam uproszczony domowy serwer NAS zarówno dostępny lokalnie, jak i przez Internet. TP-Link dodał też w ten sektor przycisk on/off, aktywacji i dezaktywacji diod, trybu WPS i Wi-Fi oraz oczywiście ukryty przycisk resetowania routera do ustawień fabrycznych.

Funkcje TP-Link Archer BE3600

Archer BE3600 można skonfigurować zarówno z poziomu aplikacji, jak i tradycyjnej “strony serwisowej” w przeglądarce, która zapewnia znacznie więcej opcji, jako (poniekąd) tryb zaawansowany wszelkich ustawień. Znajdziecie w nim całą masę użytecznych funkcji, ale TP-Link najbardziej akcentuje wsparcie domowej sieci Wi-Fi Mesh, czyli bardzo prostego tworzenia jednej sieci Wi-Fi z użyciem kilku routerów, wspierających EasyMesh oraz obsługę HomeShield, a więc zestaw funkcji do dbania o bezpieczeństwo sieci, kontrolowania użytkowników oraz nadawania priorytetów sieciowych konkretnym urządzeniom.

Powyżej znajdziecie większość z ciekawszych funkcji, które obsługuje Archer BE3600. Osobiście najbardziej zaskoczyła mnie tak prosta konfiguracja połączonego dysku, możliwość tworzenia kopii zapasowej na Macu oraz agregacja dwóch dowolnych portów LAN, bo pozostałe dodatki są albo standardem, albo pewniakiem w przypadku standardu Wi-Fi 7.

TP-Link Archer BE3600 w praktyce

Jako że na temat Wi-Fi 7 rozpisywałem się już wielokrotnie, pozwólcie, że odeślę was do artykułu, który wyjaśnia wszystkie nowości tego standardu i podkreśla, że pełnia mocy Wi-Fi 7 nie jest dostępna dla każdego. Tyczy się to również Archer BE3600, bo ten router mimo wspierania najważniejszych technologii nowego standardu, jest w stanie zapewnić transfery na poziomie maksymalnie 2882 Mb/s na paśmie 5 GHz i 688 Mb/s na paśmie 2,4 GHz (łącznie 3570 Mb/s). Oczywiście są to prędkości często grubo powyżej poziomu domowych łącz Internetowych, ale kiedy w grę wchodzi np. przesyłanie plików między dwoma komputerami w sieci, takie możliwości stają się kluczowe. Dlatego też poniżej możecie rzucić okiem na prędkość transferu między komputerem wpiętym do routera za pośrednictwem przewodu 2,5 Gb/s, a smartfonem, który to łączy się bezpośrednio z komputerem za pośrednictwem lokalnego serwera.

Wedle przeprowadzonych pomiarów zasięg, który ma do zaoferowania Archer BE3600 wypada przeciętnie. Na piętrze o wymiarach około 12×14 metrów wysoka prędkość jest osiągalna wyłącznie w tym samym pomieszczeniu, w którym znajduje się router, bo ledwie jedna ściana nośna ogranicza prędkość pobierania ponad trzykrotnie w przypadku 5-GHz pasma. Innymi słowy, jest to router odpowiedni wyłącznie do mieszkań o powierzchni około 50 metrów kwadratowych, bo wtedy jego centralne umiejscowienie powinno zapewnić dobre transfery.

Test TP-Link Archer BE3600 – podsumowanie

Dziś routery Wi-Fi 7 oczywiście nie są tanie, bo są nowością i dlatego też Archer BE3600 kosztuje około 430 złotych, a modele z Wi-Fi 6 prawie trzy razy mniej. Z czasem jednak ich cena spadnie przez rosnącą podaż oraz coraz dostępniejszą technologię, dającą życie znacznie mniej zaawansowanym routerom. Testowany TP-Link Archer BE3600 nie jest bowiem najprostszym routerem, który powstał po to, żeby tylko wspierać Wi-Fi 7, choć przyznam, że jego zasięg powinien być nieco większy i powinniście zwrócić na to uwagę przed zakupem.

W praktyce Archer BE3600 to ponadprzeciętny sprzęt sieciowy, mający wiele do zaoferowania w zakresie funkcji. Dlatego też, jak na dzisiejszy stan rynku, który dopiero co się kształtuje, nie można go nie polecić… a przynajmniej wtedy, kiedy już macie, albo planujecie mieć urządzenia odbiorcze Wi-Fi 7 i wiecie, jak wykorzystać drzemiący w tym modelu potencjał w zakresie funkcji, technologii oraz samego transferu. W przeciwnym razie wyjdziecie lepiej na znacznie tańszych routerach Wi-Fi 6.