USA odnowi lotnisko z czasów II wojny światowej, z którego przeprowadzono bombardowania atomowe Japonii
W związku z rosnącymi napięciami na Pacyfik między USA a Chinami, Amerykanie planują odnowić North Field, a więc historyczne lotnisko z czasów II wojny światowej na wyspie Tinian. To właśnie z tej bazy startowały samoloty, które dokonały bombardowań atomowych Hiroszimy i Nagasaki, które to pokazały wrogom USA, że w tym konflikcie szans nie mają. Tym razem Stany Zjednoczone działają prewencyjnie w kwestii tak kluczowego lotniska w ewentualnej wojnie, odpowiadając na ciągle rosnącą potęgę militarną Chin, która wymaga wzmocnienia gotowości militarnej w zachodniej części Pacyfiku. Nie jest to jednak decyzja bez uzasadnienia, jako że stanowi ona część projektu Agile Combat Employment (ACE), który polega na rozmieszczaniu sił na mniejszych, trudniejszych do namierzenia lotniskach, aby zwiększyć elastyczność i odporność w obliczu potencjalnych konfliktów.
Czytaj też: Rosyjski Tajfun trafił na szerokie wody. Ten okręt nawodny nie bez powodu budzi uznanie
W szczytowym momencie swojego działania, North Field miało cztery ogromne pasy startowe, z których każdy mierzył około 2,6 kilometra długości i 60 metrów szerokości. Baza mogła pomieścić do 265 bombowców B-29, które były używane do długodystansowych misji bombardujących nad Japonią. Bliskość tej bazy do japońskiego terytorium sprawiała, że była ona kluczowym punktem dla amerykańskich operacji powietrznych w czasie wojny. Dlatego właśnie z tej bazy na swoje misje zrzutu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki wystartowały samoloty Enola Gay i Bockscar, czyli bombowce B-29. Pierwszy poleciał 6 sierpnia z bombą Little Boy, a drugi 9 sierpnia z Fat Manem, a dewastujące w skutkach wybuchy atomowe doprowadziły do kapitulacji Japonii, co finalnie uczyniło North Field jednym z najważniejszych militarnych punktów XX wieku.
Czytaj też: Łowca i niszczyciel w jednym. Ten okręt podwodny USA to podstawa amerykańskiej dominacji
North Field nie doczekało się należytej uwagi po II wojnie światowej. W rzeczywistości Amerykanie zapomnieli o tej infrastrukturze na wyspie o powierzchni niecałych 100 kilometrów kwadratowych w archipelagu Marianów Północnych, tuż po wojnie. W efekcie North Field pozostawało opuszczone przez dziesięciolecia, zarastając i popadając w zapomnienie, ale tak jak historia lubi zataczać koło, tak też Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych chcą mieć dostęp do infrastruktury, która wpłynie bezpośrednio na ewentualną przyszłą wojnę. Dlatego też amerykańskie lotnictwo zobowiązało się do przywrócenia tej historycznej bazy do pełnej sprawności, podpisując kontrakt o wartości 409 milionów dolarów z firmą Fluor Corporation.
Czytaj też: Chiny pod ścianą? Sekretny okręt podwodny Indii to game-changer
W dzisiejszym geopolitycznym kontekście przywrócenie North Field nie jest jedynie hołdem dla historii – ma także strategiczne znaczenie. Baza, która znajduje się około 2400 kilometrów od wybrzeży Chin, czyni ją kluczowym elementem dla amerykańskich operacji wojskowych w regionie. W obliczu rosnących napięć między USA a Chinami, szczególnie w kontekście Tajwanu i sporów terytorialnych na Morzu Południowochińskim, reaktywacja North Field umożliwia Stanom Zjednoczonym bardziej efektywne operowanie na obszarze Pacyfiku. Dodatkowo wzmacnia to zdolność Armii USA do współpracy z regionalnymi sojusznikami oraz wspierania w ćwiczeniach wojskowych, które zapewniają gotowość bojową.