Czy są tu jacyś fani Darksiders? O co chodzi w tej serii?
Darksiders to gra, która zadebiutowała w trochę nietypowy sposób. Z góry bowiem wiedzieliśmy, że czekają nas cztery odsłony. Tyle tylko, że powstanie kolejnych będzie zależeć od sukcesu poprzednich.
Start był obiecujący. Pierwsza część Darksiders zadebiutowała w styczniu 2010 roku na PlayStation 3 i Xboxie 360, a na PC-tach po dziesięciu miesiącach. Większość portali branżowych wystawiła jej wysokie oceny na poziomie 8/10 lub wyżej.
Fabuła Darksiders nie była jakoś specjalnie wymyślna. Nefilim to rasa zrodzona z romansu anioła i diabła, która plądrowała kolejne królestwa różnych wymiarów. To zdenerwowało tajemniczą Radę Spopielonych, strażników równowagi i balansu, która spośród Nefilim zwerbowała czterech, którzy stali się Jeźdźcami Apokalipsy. Wymordowali oni swoich braci i teraz to oni strzegli… równowagi i balansu. W międzyczasie zażegnany został konflikt między niebem a piekłem, którego symbolem zostało siedem pieczęci. Ich złamanie miało oznaczać, że ludzkość, zamieszkująca Ziemię, czyli trzeci z głównych światów, jest gotowa na swój kres.
Gra rozpoczyna się w momencie, w którym na Ziemi trwa wojna między siłami niebios i piekieł, w środku której pojawia się bohater pierwszej odsłony – Wojna. Usłyszawszy wezwanie przybywa, aby siać chaos, w trakcie którego przegrywa walkę z demonem Stragą. Przed śmiercią chroni go Rada Spopielonych, która jednocześnie oskarża Wojnę o przedwczesne rozpoczęcie Apokalipsy. Okazuje się bowiem, że tylko jeden Jeździec pojawił się na Ziemi i został oszukany, bo nie wszystkie pieczęcie zostały złamane.
Wojna przekonuje Radę, aby wysłała go na Ziemię w celu wyjaśnienia spisku. Trafiamy na nią po stu latach wojny i w tym momencie przerwijmy, aby nie zdradzać szczegółów. Porozmawiajmy za to…
Czytaj też: Nowy Dragon Age będzie dla każdego – dosłownie!
Czym jest Darksiders? Takich gier dzisiaj brakuje
Darksiders to slasher widziany z perspektywy trzeciej osoby. Przemierzamy w nim kolejne lokacje, które są pewnego rodzaju otwartym, choć ograniczonym terytorialnie światem. Gra łączy w sobie dynamiczną, czysto zręcznościową walkę z sekwencjami platformowymi i różnego rodzaju zagadkami środowiskowymi. Aby otworzyć drzwi w danej lokacji trzeba uruchomić jakiś mechanizm, na drodze do którego stoją różni przeciwnicy, z mniejszymi lub większymi bossami włącznie.
Rozgrywka jest dynamiczna, a zagadki potrafią dać sporo satysfakcji, choć na ogół nie są specjalnie wymagające. Podobnie jak sekwencje platformowe, choć wymagają wprawy, bo często element, na który musimy wejść po ścianie lub wskoczyć nie jest widoczny na ekranie i przykładowo musimy wybiec poza ekran, żeby go chwycić. Nad wszystkim stoją elementy RPG, czyli możliwość zdobywania lepszego ekwipunku, rozwijanie umiejętności (Wojna trafia na Ziemię pozbawionych swoich mocy, które musimy odzyskać), a nawet proste sekwencje dialogowe ze spotykanymi postaciami, które zlecają nam różne zadania.
Darksiders ma jeszcze jedną cechę charakterystyczną i jest to backtracking. Zdarza nam się odwiedzać te same lokacje, a do niektórych sami wracamy, bo drogę do lepszego ekwipunku lub realizacji zadania pobocznego blokuje nam konieczność skorzystania z umiejętności, której jeszcze nie posiadamy.
Czytaj też: Pierwsze wrażenia z Diablo IV: Vessel of Hatred. Kiedy mrok i nienawiść wzbudzają ekscytację
Darkisders II to kontynuacja fabuły i zupełnie inna rozgrywka
W Darkisders II wcielamy się w Śmierć, postać zupełnie inną od swojego brata. Wojna to trochę taki Barbarzyńca z Diablo. Jak Pudzian lubi łapać i rzucać. Nie jest przesadnie zręczny, stawia na potężne, siłowe ataki, a sama postać jest oszczędna w słowach.
Śmierć to jego przeciwieństwo. Grę zaczynamy od informacji, że naszym zadaniem jest odnalezienie brata i wyjaśnienie spisku, w jaki został uwikłany. Nasz bohater porusza się z większą zwinnością i stawia przede wszystkim na szybkie ataki za pomocą kosy, którą w trakcie starć rozdziela na dwie mniejsze. Choć mechanika jest w zasadzie taka sama, walki są znacznie bardziej dynamiczne i da się odczuć lekkość w poruszaniu.
Ciekawostką jest to, jak Śmierć jest odbierany przez postacie spotykane w grze. Zazwyczaj to zdecydowanie nie my jesteśmy najbardziej postawni na ekranie, NPC są od nas dużo więksi, wyglądają na groźniejszych, ale w rozmowach podchodzą do nas z ogromnym szacunkiem. W grze bardzo szybko odczujemy, że Śmierć budzi respekt i raczej nikt nie chce mu niepotrzebnie wchodzić w drogę.
Czytaj też: Recenzja EA Sports FC 25. Trochę nowości, trochę rozczarowań i… gwarantowany sukces
Co nowego w Darksiders II: Deathinitive Edition?
Darksiders II: Deathinitive Edition to remake gry, który zadebiutował w 2015 roku na konsolach poprzedniej generacji i PC-tach, a w 2019 roku na Nintendo Switch. Kolejne odświeżenie trafia na PlayStation 5 oraz Xboxa Series S|X i oferuje obsługę rozdzielczości 4K, poprawione oświetlenie i cienie oraz Ray Tracing. Dodatkowo na PlayStation 5 dodajemy obsługę haptyki oferowanej przez kontroler Dual Sense.
To tyle teorii, czy w praktyce Darksiders II: Deathinitive Edition wygląda lepiej niż w 2015 roku? Tak, ale nie są to zmiany rzucające na kolana. Seria od początku charakteryzowała się komiksową grafiką, a ta jak dobrze wiemy bardzo dobrze znosi upływający czas. Więc pomimo braku zmian w teksturach nadal wygląda dobrze. Kolorowe lokacje cieszą oko, a wsparte poprawionym oświetleniem nie dają nam odczuć, że gramy w przestarzały tytuł, który debiutował w oryginale prawie 10 lat temu.
Wielka szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na zmiany w mechanice rozgrywki, a jest jedna rzecz, która od zawsze mnie w Darkisders irytowała i jest to szybkość poruszania się postaci. Bez względu na to, czy aktualnie poruszamy się konno, czy pieszo, aż prosi się o jakieś przyśpieszenie. Przełączanie z biegu na sprint, którego jak nie było, tak nie ma. A że lokacje są spore i czasami konkretnie musimy się napodróżować, to taka zmiana byłaby na wagę złota.
Czytaj też: Test Asus ProArt PZ13 – bardzo ciekawy sprzęt. Nie wiem dla kogo, ale mi się podoba
Skok na kasę? Może i tak, ale fani serii znowu spędzą z Darksiders II: Deathinitive Edition długie godziny
Dwie pierwsze części Darkisders są zdecydowanie najlepsze. Takich gier już dzisiaj nie ma. Dynamicznych platformówek ze zręcznościową walką. Mamy albo gry typu soulslike, albo platformówki indy z pixel-artową grafiką. Na mój gust jest w tym wszystkim za dużo skrajności – albo trudne, albo bardzo trudne, opcjonalnie trudne i brzydkie. Dlatego też darzę serię ogromnym sentymentem i nawet ta nieskomplikowana fabuła zawsze mnie wciąga, nawet kiedy uruchamiam grę po raz kolejny.
Darksiders II: Deathinitive Edition jest dostępna za darmo dla posiadaczy wersji na PlayStation 4 lub Xboxa One. Pozostali będą musieli zapłacić 129 zł. Czy warto? Jeśli nie mieliście okazji zagrać w Darksiders i lubicie tego typu gry to zdecydowanie tak. W zamian dostaniecie ok 30 godzin dynamicznej i wciągającej rozgrywki w miłym dla oka świecie i poznacie historię jego upadku. Trudno o lepszą rekomendację.
Czy Darksiders II: Deathinitive Edition to skok na kasę? Trochę tak, ale osobiście nie mam zamiaru jej szczędzić twórcom, którzy przez ostatnie lata w kolejnych odsłonach swoich gier dali mi w sumie setki godzin udanej (ok, śednio-udanej w przypadku Darksiders III) rozrywki. A kto wie, może w ten sposób dołożymy cegiełkę do powstania czwartej części, która po latach oczekiwania w końcu zakończy całą historię.