Składane smartfony wieją nudą
Składane smartfony dzielą się na dwa rodzaje. Mamy Foldy, czyli na dobrą sprawę książki, które z formatu smartfonu zmieniają się w mały tablet oraz Flipy, czyli modele z klapką. Od momentu premiery pierwszych tego typu konstrukcji na rynku panuje stagnacja. O ile jeszcze we Flipach coś tam się dzieje, to smartfony i tak są nudne. Różnią się w zasadzie zewnętrznym ekranem, poza tym mają słabe aparaty i przeciętne baterie, ale konkurencja jakaś tam istnieje.
W Foldach jest bieda. Niekwestionowanym liderem jest Samsung, który wzorem Apple’a co roku pudruje swój flagowy smartfon, a za nim są chińscy konkurenci, którzy w zdecydowanej większości są znacznie lepsi sprzętowo, ale przegrywają oprogramowaniem. Mają dużo lepsze aparaty, znacznie cieńsze obudowy czy szybsze ładowanie. Ale to dalej są to z grubsza te same konstrukcje.
Składne smartfony jakie znamy składają się z dwóch połówek. A co z większą liczbą części? Plotki na ten temat mieliśmy od lat. W końcu to Galaxy Z Fold miał być zwiastunem trzyczęściowego smartfonu, gdzie Z-ka w nazwie miała symbolizować właśnie trzy części. Mieliśmy prototypy, Samsunga czy TCL, ale żadne urządzenie nie zadebiutowało do tej pory komercyjnie. Do niedawna i tak przechodzimy do naszego bohatera materiału – Huaweia Mate XT Ultimate Design.
Czytaj też: Test OnePlus Open – Panie Galaxy Fold! Konkurencja z widłami przyszła!
Czym jest Huawei Mate XT Ultimate Design?
Huawei Mate XT to składany smartfon z obudową zginaną w dwóch miejscach. I tak w pozycji wyjściowej mamy klasyczny smartfon z ekranem o przekątnej 6,4 cala. Po otwarciu mamy klasycznego Folda z ekranem o przekątnej 7,9 cala, a na koniec możemy dołożyć do tego trzecią część i zyskać ekran o przekątnej 10,2 cala.
Zacznijmy od klasycznego pytania przy składanych smartfonach – czy widać? Tak, oczywiście, że widać i to podwójnie. Mówimy oczywiście o miejscu zgięcia obudowy. Widać i czuć pod palcem, ale na poziomie konkurencji. Nie lepiej, nie gorzej.
Tym, co tu najbardziej imponuje jest grubość obudowy. Złożony Mate XT ma grubość 12,8 mm, a w najcieńszym miejscu po rozłożeniu 3,6 mm(!). A w tym mieści się akumulator o pojemności 5600 mAh. Dla kontrastu, grubość obudowy Folda6 po złożeniu to 12,1 mm.
Czytaj też: Recenzja Samsung Galaxy Z Fold6. Koreański gigant zapadł w sen zimowy?
Huawei Mate XT Ultimate Design jest perfekcyjnie wykonany
Konstrukcja jest wzorowo wykonana. Ani przez chwilę nie czułem się, jakbym trzymał niedopracowany prototyp. Zawias działa pewnie, obudowa otwiera się pewnie i do końca, nie trzeba jej na końcu specjalnie prostować jak w pierwszym Foldzie Samsunga. To produkt premium, wykonany z bardzo wysokiej jakości materiałów i bardzo dopracowany pod względem konstrukcji. Ale nie wodoodporny.
Ekran też nie odbiega od składanej konkurencji. Jest wzorowej jakości, płynnie przełącza poszczególne widoki po złożeniu czy rozłożeniu. Duży plus za domyślne otwieranie strony internetowych w widoku tabletowym. To ogromna przewaga Foldów Samsunga nad konkurencją. Co ważne, widok tabletowy mamy w każdej przeglądarce, nie tylko w Chromie, ale też w systemowej przeglądarce Huawei. Na tak dużym ekranie można pokusić się o nauczenie się pisania na dwie ręce, jak na komputerze. Może niekoniecznie na 10 palców jak na klawiaturze komputerowej, ale na kilka już jak najbardziej.
Czytaj też: Recenzja Samsung Galaxy Z Flip 6. Kiedy coś nowego to nic nowego
Elastyczny ekran jest cały czas na wierzchu. Z tego powodu Huawei Mate XT Ultimate Design nie ma najmniejszego sensu
Zastrzeżenia mam jak zwykle do tego, że cały ekran, również ten na zewnątrz, jest elastyczny. Czyli miękki i bardzo łatwo go zarysować. Tutaj zawsze wkładając telefon do kieszeni jesteśmy narażeni na potencjalne uszkodzenia. Co więcej, część grzbietu obudowy też jest ekranem i będzie się z czasem przecierać.
Huawei wpadł na fajny pomyśl i zaprojektował etui tak, żeby chroniło tę część ekranu i dodatkowo można nim zablokować możliwość rozkładania obudowy. Ktoś bardzo dobrze to przemyślał.
Mimo wszystko część zewnętrzna na pewno szybko pokryje się rysami. W 2020 roku przez prawie miesiąc używałem Mate’a XS, czyli takiego odwrotnego Folda. Gdzie ekran nie zamykał się w środku, a po zamknięciu był po dwóch stronach obudowy. Zwyczajnie szkoda było mi go używać, bo rysował się dosłownie od leżenia na biurku. Honor pokazał w ubiegłym roku identyczną konstrukcję w modelu V Purse.
Co by o nim nie mówić, Mate XT Ultimate Design to przełom, a Huawei ponownie wyznacza trendy
Huawei Mate XT, nie oszukujmy się, kariery na świecie nie zrobi. W Chinach kolejka zamówień jest ogromna, a produkcja skomplikowana. Firma chce też go wprowadzić do Europy, ale czy się uda – zobaczymy. Do tego brak usług Google i podatek od nowości, czyli cena, która obecnie w przeliczeniu startuje od ok 16 000 zł. Gdyby jednak ktoś chciał i miał możliwość go kupić, potwierdzam, że w Menu jest polski język.
Nie zagrozi konkurencji, ale może zmusi ją do działania. Fani innych marek będą narzekać, zachwycać się i naciskać na producentów, że też chcieliby coś podobnego. Być może dzięki temu Samsung może w końcu ruszy cztery litery i pokaże coś nowego.
Nawet pomimo tego, że Stany Zjednoczone uparły się zniszczyć Huaweia, ale to temat na inną rozmowę, firma nadal, jak przez wiele lat, wyznacza rynkowe trendy. Próbuje napędzić rynek i nam, użytkownikom, powinno na tym zależeć. Bo tylko tak inni producenci mogą zostać zmotywowani do wprowadzania nowości w swoich produktach, których ostatnio tak bardzo nam brakuje.
Huawei Mate XT wywołał we mnie dokładnie to, czego się spodziewałem. To całkowicie bezsensowny smartfon, który do niczego nie jest mi potrzeby, jak i zdecydowanej większości użytkowników. Ale po wzięciu go do ręki to nie ma znaczenia. To przełomowy smartfon, którym człowiek się jara jak dziecko nową zabawką i tutaj nie ma miejsca na racjonalne myślenie.