Rowery elektryczne stały się łakomym kąskiem dla złodziei – ogromna kradzież na Dolnym Śląsku

W sumie sam się zastanawiam nad klasyfikacją tego do kategorii “śmieszne” czy raczej “straszne”. To drugie bardziej w znaczeniu “strasznie słabe”, ale tak czy siak, właściciele przejętego przez policję we Wrocławiu sprzętu mogą odetchnąć z ulgą i już wkrótce odzyskają swoją własność. W całej sprawie zaskakuje mnie nie tylko skala zjawiska, ale również sam rodzaj sprzętu, który padł łupem złodziei. Takie dziwne czasy, że w sumie nie do końca wiadomo, co może okazać się potencjalnie chodliwym towarem.
Rowery elektryczne stały się łakomym kąskiem dla złodziei – ogromna kradzież na Dolnym Śląsku

Przypomina mi się hasło “zapraszamy do Polski, Wasze samochody już tu są”. Dzikie lata 90. miały to do siebie, że wiele zachodnich aut faktycznie lądowało wtedy na wschodzie na skutek fali kradzieży. Niezależnie od tego, kto się ich wtedy faktycznie dopuszczał, to m.in. Polsce przyklejono etykietkę kraju transferowego, na terenie którego samochodowe łupy były przerabiane i puszczane dalej do sprzedaży na wschodzie. Te czasy na szczęście się skończyły, ale złodzieje nie odpuszczają i zawsze znajdą coś wartego spieniężenia. Tym razem padło na… rowery elektryczne.

Jak czytamy na stronie Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu: Funkcjonariusze w jednej z miejscowości na terenie województwa dolnośląskiego odnaleźli 160 rowerów elektrycznych o wartości nie mniejszej niż 3 mln zł, które zostały skradzione na terenie Unii Europejskiej. Niektóre z jednośladów były już pozbawione cech identyfikacyjnych i przygotowane na specjalnym do tego stanowisku do dalszej legalnej już sprzedaży. W związku z tym prowadzone są specjalistyczne badania w kierunku dokładnej weryfikacji skradzionych rowerów, a także odtworzenia ich prawdziwych oznaczeń.

Wydaje się niemal oczywiste, że kradzieży o takiej skali nie mogła raczej dokonać jedna osoba, a policjanci traktują całą sprawę jako rozwojową. Zatrzymali na razie jednego z członków grupy przestępczej zajmującej się tym procederem od pewnego czasu i można domniemywać, że organy ścigania od pewnego czasu analizowały sprawę, “podejmując w tej sprawie stosowne czynności”. Skradzione rowery były w zasadzie na ostatniej prostej do odsprzedaży. Sprawcy muszą się teraz liczyć z zarzutami kradzieży i paserstwa. Za kradzież z włamaniem mogą powędrować za kratki na nawet 10 lat, a za paserstwo grozi im kara pozbawienia wolności do lat 5. 

Czytaj też: Sprawdziłem zakazany w Polsce elektryczny rower. Czy taki e-bike ma w ogóle sens?

To właśnie rowery elektryczne okazują się być dla niektórych sprzętem, za który warto iść do więzienia. Niezależnie od tego, jak bardzo byłbym na ich punkcie zakręcony, nadal nie potrafię tego zrozumieć. Mogę się jedynie cieszyć z tego, że tytułowe określenie straciło na aktualności, a polska policja działa na tyle skutecznie, że właściciele skradzionego sprzętu doczekają się jego zwrotu, a sprawcy poniosą zasłużoną karę (co do tego drugiego mam nadal nieco większe wątpliwości).