Mitsubishi Outlander powraca. Terenowy charakter przekona klientów?

Mitsubishi Outlander powraca w 4. generacji modelu. Miałem okazję przyjrzeć się z bliska jego premierze i choć wrażenia są pozytywne, to auto wzbudza wiele pytań. Przede wszystkim – czy spodoba się klientom w Europie?
Mitsubishi Outlander powraca. Terenowy charakter przekona klientów?

Mitsubishi Outlander zachował swój charakter. To niezmiennie duży, terenowy SUV

Mitsubishi Outlander zadebiutował w 2003 roku i najnowsza premiera to jego 4. generacja. Z poprzedników prawdopodobnie najlepiej możemy kojarzyć tę pierwszą, ze względu na charakterystyczny dzióbek na przodzie. Każda z trzech poprzednich generacji była charakterystycznie duża i z terenowym zacięciem. To rzecz, która się w nowym Outlanderze nie zmieniła.

Auto jest duże, masywne, a prześwit i ilość przestrzeni w nadkolach wyraźnie sugerują, że zjazdu z asfaltu się nie boi. Felgi – do wyboru 18 lub 20-calowe, ale wydaje mi się, że jeśli ktoś chciałby tu wrzucić coś większego i typowo terenowego to miejsca nie zabraknie.

Nowy Mitsubishi Outlander 4719 mm długości, 1862 mm szerokości (bez lusterek), 1750 mm wysokości i 2704 mm rozstawu osi. Auto jest ewidentnie… amerykańskie. Widać to nie tylko po tym jak wygląda, ale też we wnętrzu mamy elementy, które sugerują, że Europa niekoniecznie musi być rynkiem docelowym dla nowego Outlandera.

Wizualnie auto może się podobać. Ma ogromny przód z wielkim, wysoko kończącym się grillem i ogrom charakterystycznych reflektorów (i chromu). Z boku, według mnie, nowy Outlander wygląda jak Suzuki Vitara po kuracji trenbolonem. To dosłownie nasterydowana, znacznie większa Vitra. Z tyłu jest… no ładnie. Światła można uznać za charakterystyczny, oryginalny element i raczej trudno powiedzieć, że z tej strony Outlander przypomina jakiś model konkurencji.

Czytaj też: Test Ford Bronco – terenowa bestia na wszystkie polskie drogi

Nowy Mitsubishi Outlander to plug-in. Dokładnie jak jego poprzednik

Zanim komuś przyjdzie do głowy krytykować Mitsibishi za elektryfikację swojego SUV-a to przypominam, że poprzednia generacja była właśnie plug-inem. To się nie zmieniło.

Zacznijmy jednak od jednostki spalinowej. To silnik o pojemności 2360 cm3, 16-zaworowy DOHC o mocy 136 KM i 203 nm momentu obrotowego. Współpracuje z dwoma silnikami elektrycznymi. Przednik o mocy 116 KM i 255 nm momentu obrotowego oraz tylnym o mocy 136 KM i 195 nm momentu obrotowego. Moc systemowa wynosi 302 KM. To pozwala rozpędzić auto do pierwszych 100 km/h w 7,9 sekundy. Na samym prądzie możemy jechać aż 135 km/h.

Za jazdę elektryczną odpowiada akumulator o pojemności 22,7 kWh, co według testów WLTP ma pozwolić na przejechanie 86 km i taki wynik powinien być w pełni osiągalny w ciepłe miesiące. Szczególnie podczas jazdy miejskiej. Choć i zimą nie powinna być źle, bo na wyposażeniu mamy pompę ciepła, za co wielkie brawa się należą.

Podczas prezentacji nie poznaliśmy maksymalnej mocy ładowania akumulatora, ale dostępne gniazda potwierdzają, że nowy Outlander był tworzony z myślą głównie o rynku amerykańskim, bo obok gniazda ładowania AC mamy, będącą w Europie w zasadzie na wymarciu, wtyczkę CHAdeMO. Plus jest taki, że dzięki niej łatwiej będzie można ominąć kolejki przy ładowarkach.

Bak paliwa ma pojemność 53 litrów, a całkowity zasięg ma wynosić prawie 850 km (według wstępnych danych). Oczywiście o zużyciu paliwa nie możemy powiedzieć nic konkretnego, bo testy WLPT pokazują nieosiągalne wartości, w tym przypadku na poziomie 0,8l/100 km.

Czytaj też: 1000 kilometrów, Nissan Juke N-Sport Hybrid i niedoświadczony kierowca

Dużo trybów jazdy – hybrydowe i terenowe

Nowy Mitsubishi Outlander będzie mógł wykorzystywać silniki elektryczne i spalinowe w trzech wariantach:

  • w pełni elektrycznym,
  • hybrydy szeregowej – gdzie silnik spalinowy generuje prąd, gdy auto tego wymaga np. podczas dynamicznego przyśpieszania,
  • hybrydy równoległej – kiedy podczas jazdy z duża prędkością silniki elektryczne i spalinowe pracują jednocześnie.

Dalej mamy jeden z czterech trybów wykorzystywania silnika elektrycznego:

  • tryb normalny – z automatycznym wyborem jazdy na silniku elektrycznym lub spalinowym,
  • tryb w pełni elektryczny,
  • tryb Save – z utrzymywaniem poziomu naładowania akumulatora,
  • tryb Charge – silnik spalinowy ładuje silnik elektryczny.

Do tego mamy aż siedem trybów jazdy – normal, eco, power, tarmac, gravel, snow oraz mud. Co jasno pokazuje, że producent nie boi się wypuścić nowego Outlandera w teren. Mamy tu w końcu napęd na wszystkie koła i ulepszony układ S-AWD, który według zapewnień został opracowany z uwzględnieniem doświadczeń zdobytych na odcinkach rajdowych, zapewnia wysoki poziom przewidywalności prowadzenia bez ograniczania intencji kierowcy.

W terenie na pewno przyda się wielowahaczowe zawieszenie wykonane z wytrzymałego aluminium. Co pozytywnie wpłynęło na zmniejszenie masy poprzez m.in. wykorzystanie pustego stabilizatora i kutego aluminium w przednim dolnym wahaczu oraz tylnym górnym. Za skuteczne hamowanie dbają wentylowane tarcze o średnicy 350 mm.

Czytaj też: Test Renault Rafale – silnik 1.2l we flagowym aucie to dobry pomysł?

Nowy Mitsubishi Outlander to w środku Nissan, ale z głośnikami Yamaha

Nissan i Mitsubishi to w końcu dzisiaj jeden koncern, więc nie dziwi dużo podobieństw we wnętrzu nowego Outlandera z choćby Qashqaiem czy X-Trailem.

Mamy tu w zasadzie ten sam selektor kierunków jazdy, panel klimatyzacji (tu brawa za fizyczne przyciski bez udziwnień), ekran z przyciskami pod nim oraz przyciski na kierownicy. Czy to źle? W żadnym wypadku, bo w autach Nissana te elementy spisują się bardzo dobrze.

Niewielu producentów się tym chwali i tu plus dla Mitsubishi, że obok przekątnej ekranu głównego, która wynosi 12,3 cala dostajemy informację o jego rozdzielczości. To klasyczne HD, czyli 1280 x 720 pikseli, co w zupełności wystarcza do wyświetlania ładnego interfejsu samochodowego, który też został tu przeniesiony z Nissana, choć bez usług Google jak w nowym Qashqaiu i z nieco zmodyfikowanymi grafikami.

Na pocieszenie zostaje bezprzewodowy Android Auto i Apple CarPlay oraz obecność asystenta głosowego, wywoływanego komendą Hello Mitsubishi.

Dużą ciekawostką jest obecność nagłośnienia Yamaha z wykorzystaniem 8 lub 12 głośników, w zależności od wybranego wariantu. Wykorzystano tu głośnik Yamaha NS-5000 oraz podwójne wzmacniacze DSP. Brzmi to naprawdę dobrze, nie tylko w teorii.

Wnętrze jest przyjemne dla oka, bardzo przestronne i bardzo dobrze wykonane. Efektowne przeszycia, ogromne fotele z przodu, dużo miejsca na nogi i nad głową z tyłu. To wszystko naprawdę może się podobać.

Kończąc temat wnętrza nie możemy pominąć bagażnika. Ten ma pojemność 495 litrów, a złożenie siedzeń powiększa go do 1422 litrów.

Czytaj też: Test Renault Scenic E-Tech 100% Electric – elektryk z zasięgiem spalinówki

Duże obietnice gwarancyjne, ale ceny nowego Mitsubishi Outlandera jeszcze nie znamy

Kupując nowego Outlandera Mitsubishi daje nam bogaty pakiet gwarancyjny:

  • 5 lat lub 100 000 km przebiegu gwarancji producenta,
  • 12 lat gwarancji antykorozyjnej,
  • 8 lat lub 160 000 km gwarancji na akumulator trakcyjny.
  • 5 lat wsparcia Mitsubishi Assistance bez limitu przebiegu.

Ładne liczby i zdecydowanie godne pochwały.

Od momentu wprowadzenia na rynek w 2013 roku poprzednia generacja Outlandera sprzedała się w 200 000 egzemplarzy. Czy nowa powtórzy jej sukces? Oczywiście wszystko rozbije się o cenę, a tej… nie znamy. Informacja pojawi się bliżej rynkowego debiutu, a w salonach auto mamy zobaczyć w okolicach marca 2025 roku. Serce podpowiada, że cena w okolicach 200-220 tys. zł byłaby kusząca i faktycznie sprzedaż mogłaby wyglądać dobrze. Rozum kieruje się w okolice 300 tys. zł i tutaj o sukces może być już trudno.