Recenzja Nothing Phone (2a) Plus. Nie wiem, po co powstał, a i tak go kocham

Obok nowej firmy Carla Peia trudno przejść obojętnie, czego Nothing Phone (2a) Plus jest doskonałym dowodem. Smartfon ten, chociaż nie wprowadza absolutnie żadnej rewolucji w portfolio Nothinga, naprawdę mnie zachwycił i sprawił, że pierwszy raz od dawna w świecie smartfonów poczułem pożądany powiew świeżości. Nothing Phone (2a) Plus to smartfon jakiś — a ja pokochałem niemal każdą jego cechę.
Fot. Arkadiusz Dziermański

Fot. Arkadiusz Dziermański

Nothing Phone (2a) Plus — specyfikacja techniczna

W pudełkuNothing Telefon (2a) Plus
Kabel Nothing (c-c) 100 cm
Folia chroniąca ekran Nothing Phone (2a) Plus (założona domyślnie)
Kluczyk do szufladki na kartę SIM
Dokumentacja
KoloryCzarny
Szary
Wymiary161.7 mm x 76,3 mm x 8,5 mm
Waga: 190 g
Pamięć12 GB RAM
256 GB miejsca na dane
SystemAndroid 14
Nothing OS 2.6

3 lata aktualizacji Androida
4 lata łatek bezpieczeństwa
ProcesorMediaTek Dimensity 7350 Pro 5G
Procesor graficznyARM Mali-G610 MC4
Bateria5,000 mAh
Ładowanie przewodowe 50 W
Naładowanie do 100%: 56 minut
Naładowanie do 50%: 21 minut
AparatyGłówny obiektyw: 50 Mpix, f/1,88, 1/1,57”, 10x zoom cyfrowy, 84-stopniowy kąt widzenia, AF, EIS, OIS;
Ultraszerokokątny obiektyw: 50 Mpix, f/2.2, 1/2,76”, 114-stopniowy kąt widzenia;
Kamera selfie: 50 Mpix, f/2.2, 1/2,76” i 81,2-stopniowy kąt widzenia.
WyświetlaczFlexible 6.7” AMOLED
Corning Gorilla Glass 5
1084 x 2412 (395 ppi)
Panel 10-bitowy (1.07 miliarda kolorów)
Odświeżanie 120 Hz
Maksymalna jasność 1300 nitów
Audio2 mikrofony
Głośniki stereo
Wsparcie dla LDAC i LHDC 5.0 przez BT
ŁącznośćNano-SIM
NFC
Bluetooth 5.3, A2DP, BLE
Dual SIM
Cena1999 PLN

„Androidowy Steve Jobs” znów w akcji. Carl Pei od odejścia z OnePlusa nadal zachwyca

Carl Pei to bez wątpienia jeden z najbardziej ekscentrycznych i wizjonerskich twórców w świecie technologii. Niczym współczesny Steve Jobs (tylko że androidowy), Pei od samego początku swojej kariery wykazuje niebywałą kreatywność, przyciągając uwagę miłośników Androida na całym świecie. Gdy opuścił OnePlusa — markę, której nadał status „pogromcy flagowców” — Pei nie przestał zaskakiwać. Wręcz przeciwnie, zaczął na nowo definiować, czym jest nowoczesny smartfon. Tak właśnie narodziło się Nothing. Z „niczego” Pei stworzył niepowtarzalną mieszankę technologii i sztuki, która nie tylko przyciągnęła uwagę, ale także zapoczątkowała nowy styl komunikacji z fanami technologii.

Czytaj też: Nothing Phone (2a) – potrafi zauroczyć nie tylko wyglądem

Marka Nothing to oddech świeżości w zblazowanym świecie smartfonów, gdzie często brak miejsca na prawdziwą ekstrawagancję. Od zaskakujących kampanii reklamowych po futurystyczne, minimalistyczne projekty — każdy produkt tej firmy emanuje nietypowym podejściem do designu i technologii. Smartfon, który miga na pleckach za każdym razem, kiedy przyjdzie powiadomienie? Słuchawki w etui, którego mechanika otwierania przypomina logiczną zagadkę? To wszystko brzmi jak dzieło artysty, nie inżyniera, a jednak działa i fascynuje.

Opisując osiągnięcia CEO Nothinga w ostatnim czasie, nie można zapomnieć o submarce, czyli CMF (Color, Material, Finish). Jeśli śledzicie rynek technologiczny, to zapewne doskonale pamiętacie fenomen ostatnich urządzeń tej marki, którą na łamach CHIP.pl również byliśmy zachwyceni — chodzi oczywiście o CMF Phone 1, który ma między innymi całkowicie wymienne plecki i śrubokręt w zestawie, czy CMF Watch Pro 2 i CMF Buds Pro 2, które poza designem wyróżniały się zaskakująco świetnym stosunkiem ceny do jakości.

Wróćmy jednak do naszego głównego bohatera, czyli Nothing Phone (2a) Plus. Pei tutaj kontynuuje swoją misję tworzenia produktów, które nie tylko spełniają techniczne wymagania, ale przede wszystkim budzą emocje i inspirują, a przy okazji nie kosztują fortuny i są na każdą kieszeń. Czy estetyczna i ekscentryczna filozofia przyniesie upragniony cel i pozwoli Peiowi stworzyć kolejnego „pogromcę flagowców”? 

Czytaj też: Test CMF Watch Pro 2 – w tej cenie kup dwa. Jaka oni na tym zarabiają?

Design, czyli największa siła Nothinga

Nie ukrywajmy, że tym, co najbardziej wyróżnia Nothinga na rynku smartfonów, jest to, w jaki sposób te telefony wyglądają. Zanim jednak przejdziemy do samego smartfona, to chciałbym pochylić się nad pudełkiem — bo, chociaż może wydawać się to mało atrakcyjne, to tutaj Nothing naprawdę stanął na wysokości zadania. Smartfon przychodzi do nas w opakowaniu, które przedstawia plecki telefonu (zależnie od koloru smartfona pudełko się różni), a na tym znajdziemy nazwę modelu słynną już czcionką producenta. W środku czeka na nas jednak już właściwe opakowanie, które jest całkowicie białe, wykonane z solidnej tektury, a zamiast grafiki na wieczku, mamy wytłoczenia, które odzwierciedlają wzór z zewnętrznej obwoluty. W środku znajdziemy już dość standardowy zestaw — smartfon, makulaturę, kabel USB-C – USB-C i kluczyk do SIM, z czego te ostatnie dwa wymienione elementy, jak możecie zobaczyć poniżej, również mają „nothingowy sznyt” i chociaż to pierdoła, to naprawdę uśmiech na mojej twarzy pojawił się od razu.

Przejdźmy jednak do samego smartfona, który właściwie nie różni się od Nothing Phone (2a). Modele z dopiskiem „a” obok numeru nieco odchodzą od głównych linii, oferując przede wszystkim wyspę aparatów na środku plecków. Patrząc na rendery i pierwsze zdjęcia produktowe nie byłem tego fanem i koncepcyjnie dużo mniej mnie to przekonywało, niż wyspa we „flagowych” Nothingach, lecz po dłuższym czasie użytkowania, muszę przyznać, że ma to swój urok. Obudowa Nothing Phone (2a) Plus składa się głównie z plastiku — szarego na ramkach i po bokach smartfona, oraz przezroczystego, na całych pleckach. Plastik ten pozwala również nieco zajrzeć w bebechy telefonu, co wygląda interesująco, choć nie wszystko jest widoczne — Nothing świeci tylko kilkoma śrubkami, cewką NFC i trzema paski LED, do których jeszcze wrócę. Co jednak istotne, to te paski LED nie służą za diodę doświetlającą — ta znajduje się z prawej strony, na górze od wyspy na aparaty.

Smartfon ma wymiary 161.70 x 76.30 x 8.50 mm, a jego waga wynosi 190 g. Układ przycisków jest iście iPhone’owy — z prawej strony znajdziemy przycisk blokady (który w moim odczuciu mógłby być nieco wyżej), a z lewej strony dwa przyciski do kontrolowania głośności. Na dolnej krawędzi znajdziemy klasyczną tackę na nano SIM, port USB-C, mikrofon oraz głośnik, a u góry umieszczono mikrofon do redukcji szumów. Jak już pisał Andrzej w swojej recenzji Nothing Phone (2a), ramka ma płaski profil z zaokrąglonymi rogami, a szkło ekranu jest idealnie wkomponowane na równi z jej krawędziami. Tylny panel ma zaokrąglone brzegi, które „spoczywają” na ramce.

Czytaj też: Test CMF Buds Pro 2 – słuchawki z pokrętłem, które mogą rozbić bank

Jak już zdążyliście przeczytać, sporo tu plastiku. Ma to swoje plusy i minusy — dzięki temu telefon jest tańszy (ale też dyskwalifikuje go to do tytułu „smartfona premium”) i bardziej wytrzymały na wszelkie upadki czy obrażenia, ale z drugiej strony… plastik uwielbia przyciągać kurz i się palcować. Ślady po naszych dłoniach czy małe pyłki na telefonie to absolutna codzienność i naprawdę trudno zobaczyć ten telefon w nieskazitelnej postaci. To samo tyczy się ekranu, gdyż pokryty jest on folią, która również kocha przyklejać się do wszystkich drobinek.

Ekran w Nothing Phone (2a) Plus może się podobać

Skoro już o ekranie mowa — ten w Nothing Phone (2a) Plus względem wcześniej wydanego Nothing Phone (2a)… absolutnie niczym się nie różni. Mamy tutaj zatem 6,7-calowy wyświetlacz Flexible AMOLED o rozdzielczości 1080 × 2412 pikseli, co zapewnia ostre i żywe obrazy. 10-bitowy panel obsługuje ponad miliard kolorów, dzięki czemu treści multimedialne wyglądają naprawdę nieźle, a warto do tego wspomnieć o kompatybilności z HDR10, HDR10+ i HLG. Godna pochwalenia jest tutaj częstotliwość odświeżania ekranu, bo ta wynosi maksymalnie 120 Hz — i to kolejny dowód na to, że skoro budżetowa propozycja od Nothing potrafi, to już każdy producent powinien to zaimplementować. Jeśli chodzi o jasność, to ta sięga nawet 1300 nitów, a do tego zagęszczenie 396 pisekli na cal. Bezpieczeństwa strzeże za to Corning Gorilla Glass 5. Ekran może się podobać i, będąc szczerym, nie ma się tu do czego specjalnie przyczepić.

Głośniki stereo są również obecne na pokładzie i są adekwatne do ceny smartfona. Znajdziemy tu jednak wsparcie dla kodeków LDAC oraz LHDC 5.0, więc jeśli macie bezprzewodowe słuchawki, będziecie usatysfakcjonowani. 

Czytaj też: Test CMF Phone 1 – władca klasy budżetowej

Android 14 i Nothing OS 2.6 to dobrana para, ale nie każdy się z nią polubi

Nothing Phone (2a) Plus działa na Androidzie 14 z nakładką Nothing OS 2.6. Konfigurując smartfon przy jego pierwszym włączeniu mamy możliwość wyboru, czy chcemy nothingowy interfejs, czy standardowy, androidowy. Ja oczywiście wybrałem ten od producenta smartfonu i muszę przyznać, że część rozwiązań kocham, a do części nie mogę przywyknąć i zwyczajnie nieco utrudnia to szybkie poruszanie się po telefonie. Z jednej strony mamy ciekawy, monochromatyczny ekran telefonu z „pikselowym” (nie mam do końca pomysłu, jak to określić — bo z jednej strony wygląda to jak 8-bitowy design, a z drugiej są to kółka, nie kwadraty) designem, który świetnie wpasowuje się do całej stylistyki firmy. Do tego specjalne widgety, które nadają charakter — ekran główny wygląda naprawdę świetnie.

Jest jednak kilka problemów. Niektóre aplikacje adaptują się do Nothing OS, ale w konsekwencji ikona się zmniejsza i robi czarno-biała, co jest niezwykle nieintuicyjne. Inne za to w ogóle się nie adaptują, więc część z nich jest normalna, kolorowa — co z drugiej strony psuje całą stylistykę i zaburza estetykę. Da się to naprawić poprzez zewnętrzne programy z Google Play, ale — umówmy się — nie powinniśmy musieć tego robić, żeby to spójnie wyglądało. Są więc pewne niedociągnięcia (ale kolorowanie ikon czy tryb nocny w nowym iOS również pokazało, że to wcale nie jest takie proste), lecz w ogólnym rozrachunku jest to naprawdę ciekawe urozmaicenie.

Czytaj też: Premiera Nothing Ear (open) – słuchawek jedynych w swoim rodzaju

Glyph, czyli światełka zawsze wzbudzają sympatię

Kto nie kocha światełek? Nawet jeśli nie są to RGB, to i tak robią wrażenie — i to niby tak proste, a jednak dopiero Nothing się na to w pełni zdecydował. Wspomniane wcześniej paski LED za pleckami smartfona świecą — ale nie włączają się randomowo, bez żadnej przyczyny, a czemuś to oświetlenie służy. Mamy tu przede wszystkim powiadomienia Essential, które pozwalają ustawić, by pasek LED świecił, dopóki nie odczytamy notyfikacji. Mamy również funkcję Kompozytora, która sprawia, że możemy tworzyć własne, dźwiękowo-wizualne kombinacje, przypisywane do dzwonków kontaktów.  

Flagową funkcją jest także Flip to Glyph, która w momencie odłożenia telefonu na płaską powierzchnię ekranem wycisza dźwięki telefonu, a powiadomienia są sygnalizowane wyłącznie poprzez światełka. Dodatkowo, Glyph może działać jako timer (wizualnie odliczający czas) lub alternatywna latarka, a także jako delikatne światło do zdjęć portretowych. Łączy się również z muzyką puszczaną na przykład ze Spotify i stara się z nią synchronizować (coś jak żarówki Philips Hue). Dźwięk oraz sposób oświetlenia możemy dowolnie konfigurować do powiadomień i przychodzących połączeń, a opcji jest naprawdę wiele.

Czytaj też: Nothing Ear i Nothing Ear (a) – nowe słuchawki pełne stylu

Glyph w moim odczuciu to takie Dynamic Island. Pozornie zbędne, niby nieprzydatne, do tego stosunkowo niewiele aplikacji integruje się z tym systemem, a jednak niezwykle cieszy i po prostu czymś się wyróżnia. Czy z tego faktycznie korzystałem? Nieszczególnie. Czy świecące plecki smartfona irytują? No, może czasem. Czy przez to kocham ten smartfon? Zdecydowanie.

Czego Nothing Phone (2a) Plus nam nie pokazuje? Sprawdźmy, co ma w środku

Mówiąc o specyfikacji, to przechodzimy tutaj do jeszcze jednej, małej zmiany względem Phone’a (2a). Sercem tego smartfona jest procesor MediaTek Dimensity 7350 Pro, zamiast obecnego w poprzedniku MediaTeka Dimensity 7200 Pro MT6886. Procesor graficzny jest za to ten sam — ARM Mali-G610 MC4. Zmiany są również delikatne jeśli chodzi o pamięć — w (2a) mogliśmy wybrać między 8 a 12 GB pamięci RAM i 128 a 256 GB miejsca na dane. (2a) Plus idzie krok dalej, oferując wyłącznie te mocniejsze wersje — domyślnie ma on więc 256 GB pamięci wbudowanej i 12 GB RAM-u, które można rozszerzyć wirtualnie nawet o 8 GB (ale wiemy, jak z tym jest). Wyniki benchmarków z AnTuTu, Geekbench 6 i 3D Mark możecie zobaczyć poniżej.

Smartfon działa nieźle, ale tutaj — nie oszukujmy się — mamy dość standardową jakość smartfonów z rodziny BBK w tej półce cenowej. Na próżno szukać tu fajerwerków, ale też nie ma specjalnych rozczarowań; to naprawdę niezły smartfon, z którego przyjemnie się korzysta. Nie robi się czerwony od temperatury, nie zacina się jak wściekły. To po prostu definicja telefonu ze średniej półki z 2024 roku.

Czytaj też: Recenzja Nothing Phone (2) – Nic z tego?

Mamy tutaj również baterię o pojemności 5000 mAh i sprawdza się ona zaskakująco dobrze — telefon może działać 2, a w polotach nawet 3 dni na jednym ładowaniu; ale to już wiedzieliśmy z poprzednika. Nieco ulepszono tutaj ładowanie, z 45 W na 50 W. Jest więc nieźle. Jeśli jednak ładujecie swój smartfon bezprzewodowo, to tutaj nie mam dobrych informacji, gdyż Nothing Phone (2a) Plus nie wspiera takiego rozwiązania. 

Aparaty w Nothing Phone (2a) Plus

Mobilna fotografia jest bardzo istotnym elementem, a w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej dyskusji o zastąpieniu aparatów smartfonami. Nothing Phone (2a) Plus nie będzie tutaj wodzirejem i nie dorówna iPhone’owi 16 Pro Max, Samsungowi Galaxy S24 Ultra, Huawei Pura 70 Ultra, Pixelowi 9 Pro XL czy Xiaomi 14 Ultra, ale to już zdradza cena tego urządzenia. W ogólnym rozrachunku jest jednak naprawdę nieźle — i na pleckach znajdziemy dwa, a nie trzy aparaty; ale paradoksalnie to dobra informacja, bo jeden i drugi aparat jest faktycznie użyteczny, i nie ma tutaj żadnej zapchajdziury. Poprawie względem Nothing Phone’a (2a) uległa również kamera selfie. Zestaw obiektywów prezentuje się następująco:

  • Główny obiektyw: 50 Mpix, f/1,88, 1/1,57”, 10x zoom cyfrowy, 84-stopniowy kąt widzenia, AF, EIS, OIS;
  • Ultraszerokokątny obiektyw: 50 Mpix, f/2.2, 1/2,76”, 114-stopniowy kąt widzenia;
  • Kamera selfie: 50 Mpix, f/2.2, 1/2,76” i 81,2-stopniowy kąt widzenia.

Smartfon wspiera do tego Nagrywanie 4K przy 30 FPS nagrywanie wideo w 1080p przy 30 lub 60 FPS, tryb slo-mo przy 1080p i 120 FPS, Tryb nocny w 1080p przy 30 FPS oraz time lapse przy 4K/1080p. Jest więc nieco ulepszeń względem poprzednika, ale — umówmy się — to tylko delikatne podciągnięcia.

Zdjęcia w ciągu dnia wypadają solidnie. Mamy tu szczegółowość, jest dynamika, a HDR nie jest przesadzony. Aparat ultraszerokokątny nieco ustępuje w kwestii szczegółowości, ale nadal dobrze oddaje kolory i kontrasty. Tryb nocny za to dość zaskakuje i wypada dużo lepiej, niż się spodziewałem. Jak na smartfon za 1999 zł, jest naprawdę dobrze.

Łączność i biometria

Nothing Phone (2a) Plus zapewnia szybkie połączenie z siecią 5G oraz LTE z agregacją pasm, co przekłada się na stabilną i wydajną łączność. Telefon do tego obsługuje dwie karty nano SIM, ale niestety nie ma wsparcia dla eSIM — i na to samo chorował CMF Phone 1, co w moich oczach niestety skreśla ten telefon pod kątem codziennego użytkowania i zwyczajnie nie mógłbym mieć go na „daily”. Warto tu jednak również wspomnieć o Wi-Fi 6 i NFC (i tu Nothing Phone (2a) Plus 1:0 CMF Phone 1). Jeśli chodzi o biometrię, to Nothing Phone (2a) Plus ma wbudowany pod ekranem czytnik linii papilarnych oraz funkcję rozpoznawania twarzy. 

Nothing Phone (2a) Plus — podsumowanie. Kocham go, ale to wyjątkowo niepotrzebny smartfon

Jak już mogliście się zorientować, jestem sporym sympatykiem firmy Nothing. Byłem więc niezwykle podekscytowany, kiedy wiedziałem, że paczka z Nothing Phone (2a) Plus do mnie jedzie. Stylistycznie, designersko, projektowo i pomysłowo — strzał w dziesiątkę i dokładnie to, czego technologiczna część mojego serca potrzebowała. To ogólnie jest naprawdę solidny smartfon: mamy tu zaskakująco dobre aparaty, mamy szybkie ładowanie, naprawdę niezłe bebechy, przyzwoity ekran i dużą baterię, a to wszystko w tak wyjątkowym przebraniu. Brakuje eSIM-a, brakuje spójności wyglądu ikon aplikacji w Nothing OS, brakuje ładowarki w pudełku, ale jak na smartfon za 1999 zł, nie ma tu absolutnie na co narzekać.

Czytaj też: Nothing Ear – nie da się im zrobić kiepskiego zdjęcia, ale to nie koniec ich zalet

Kiedy spojrzymy jednak na Nothing Phone’a (2a) Plus jako na rozbudowanie dotychczasowej linii Nothinga, to dojdziemy do dość smutnego wniosku, że… cóż, ten smartfon jest po prostu zbędny. Zmienia za mało, żeby przesiadka z Nothing Phone’a (2a) miała jakikolwiek sens. Przesiadka z głównego Nothing Phone’a (2) w ogóle nie ma racjonalnego wytłumaczenia. CMF Phone 1 jest za młody, żeby ktoś teraz miał się przesiadać na inny telefon. Zwyczajnie nie jestem w stanie znaleźć w głowie powodu, dla którego ten smartfon powstał. A mimo wszystko go uwielbiam.