Duże małe zmiany wizualne. Nowy Nissan Qashqai wydaje się mniejszy
Patrząc na odświeżonego NIssana Qashqai mam wrażenie, że zmieniło się w nim bardzo dużo. Ale kiedy patrzę na zdjęcia poprzednika to zmieniło się… niewiele.
Najwięcej zmian mamy przodu i powiedzieć, że mamy tu nowy grill to jak nic nie powiedzieć. Tutaj zwyczajnie przód jest grillem. Skojarzenia? Dowolne – Bentley, Omoda, Audi… Niemniej pomimo znacznego powiększenia tego elementu nie wygląda on na przesadzony. To zasługa opadającej maski i nie ma się wrażenia, że grill chce pożreć auto przed sobą, jak czasami bywa u konkurencji. Pomimo znacznie zmiany stylistyki, układ przetłoczeń na grillu zachowuje kształt charakterystyczny dla Nissana.
Zmiany z przodu dotyczą też lamp i mają one zupełnie nowy kształt. Nowością jest też, w zależności od wariantu wyposażenia, sekwencyjny kierunkowskaz.
Z boku jedyną nowością są 20-calowe felgi i… mam co do nich mieszane uczucia. Wzór widoczny na zdjęciach kompletnie do mnie nie przemawia, mocno przypomina Nissana Leaf i przy zakupie zdecydowanie wybrałbym ich inny wariant.
Z tyłu teoretycznie nic się nie zmieniło? Nie do końca. Wcięcie w górnej części zderzaka jest szersze, niż było w poprzedniku, ale to dosłownie pierdoła, którą łatwo można pominąć. Co ciekawe, o ile lampy wyglądają inaczej, a przezroczyste klosze są bardzo efektowne, tak ich kształt pozostał bez zmian. Jest to kolejna rzecz, którą trudno przyznać bez porównania nowego Qashqaia z poprzednikiem.
Koniecznie muszę też poruszyć temat obłędnie wyglądającego lakieru. Mamy tu wariant Deep Ocean z czarnym dachem. Bardzo przyciąga wzrok i jest szalenie elegancki. Przypomina nieco zielone kolory S-Klasy Mercedesa, a z bliska można odnieść wrażenie, że mieni się delikatnym brokatem. Strasznie się mu robi zdjęcia, ale to już jakby nie patrzeć mój problem. Co warto dodać, mieliśmy Qashqaia już kilka razy w naszej redakcji i zazwyczaj było to jasne kolory. Nowy wariant w ciemnych barwach optycznie wydaje się mniejszy od poprzednika, nawet pomimo dużego grilla, który powinien go teoretycznie powiększać.
Czytaj też: Test Nissan Qashqai e-Power – nietypowa hybryda potrafi być oszczędna
Małe wielkie zmiany we wnętrzu. Wprawne oko szybko dostrzeże nowości nowego Qashqaia
Na pierwszy rzut oka we wnętrzu nowego Qashqaia nic się nie zmieniło. Powyżej macie zdjęcie odświeżonego modelu, a tak wyglądało to w poprzedniku:
Prawda, że to samo? No nie do końca i nie mam tu na myśli innego umieszczenia szwu na desce rozdzielczej naprzeciwko pasażera. Dużą zmianą wizualną jest dodanie możliwości zmiany koloru podświetlenia. O ile mnie pamięć nie myli Qashqai jest pierwszym autem producenta, które na to pozwala. Nawet flagowa Ariya oferuje wyłącznie białe podświetlenie. Tutaj można je zmieniać i jest to dla niektórych może niewielka, ale bardzo istotna zmiana.
Drugą nowością, która pojawia się w wyższych wariantach wyposażenia jest wykończenie. Na zdjęciach widzicie deskę rozdzielczą pokrytą alcantarą. Znajduje się ona też m.in. na obiciach drzwi i podłokietniku. Na pewno jest to materiał bardziej podatny na poplamienie go względem skóry, ale powoduje, że w środku można poczuć się przyjemnie dzięki otaczającej nas… miękkości.
Nowe są też faktury plastików na desce rozdzielczej wielki plus dla Nissana za to, że prawie wcale nie ma tu błyszczącego plastiku, a całe wnętrze jest bardzo dobrze wykonane. Szkoda tylko, że bez zmian pozostał panel sterowania klimatyzacją. Jest bardzo wygodny, czytelny i z fizycznymi przyciskami, ale niezmiennie wygląda bardzo retro, jak żywcem wyjęty ze starej wieży Hi-Fi.
Ciekawostka z wnętrza, jak myślicie, co to jest?
Trafiłem na ten element zupełnie przypadkiem podczas robienia zdjęć i jest to regulacja odcinka lędźwiowego fotelu pasażera. Trochę niefortunne miejsce, które bardzo łatwo przegapić.
Pewne rzeczy się nie zmieniły i jest to ilość miejsca na tylnej kanapie, którego jest… w sam raz. Dosłownie ani za dużo, ani za mało na nogi oraz nad głową. Dwie osoby mogą tu podróżować w bardzo komfortowych warunkach. Rodziców na pewno ucieszy możliwość bardzo szerokiego otwarcia drzwi, praktycznie do kąta 90 stopni. Montowanie fotelików oraz dzieci w fotelikach jest dzięki temu znacznie prostsze.
Zmian nie ma też w bagażniku – od 436 do 479 litrów w zależności od warianty wyposażenia. Podobnie jak na tylnej kanapie – ani za dużo, ani za mało. Plus za podwójną podłogę oraz ustawiane pionowo przegrody.
Czytaj też: Test Skoda Kodiaq – bez tego elementu wyposażenia jej nie kupuj
Interfejs Nissana z usługami Google to bardzo ciekawe połączenie
Kolejna rzecz, która na pierwszy rzut oka wygląda na niezmienioną to interfejs. To klasyczny Nissan i klasycznie – fanem nie jestem. Wszystko dlatego, że ekran główny służy w zasadzie tylko do obsługi multimediów, a wszystkie ustawienia związane np. z działaniem asystentów musimy wprowadzać na ekranie kierowcy za pomocą przycisków na kierownicy.
W Menu ekranu głównego widzimy jednak nowe pozycje i są to usługi Google. To ciekawe, że Nissan nie zdecydował się na Android Automotive, ale zaimplementował do swojego interfejsu Asystenta, Mapy oraz dostęp do Sklepu Play. Świetny ruch i przede wszystkim bardzo wygodny dla kierowcy. Można, a wręcz trzeba sparować smartfon z autem dla zestawu głośnomówiącego, ale już z Mapy możemy korzystać bezpośrednio z poziomu interfejsu.
Sam ekran główny jest bardzo dobrej jakości. Jasny, czytelny, z odpowiednio wysoką rozdzielczością obrazu i ze względu na nietypowe proporcje, jest niski i bardzo długi, przyjemnie się z niego korzysta.
Kolejna nowość to poprawiony system kamer 360, który wyświetla teraz model 3D auta. Kamerom troszkę brakuje rozdzielczości, ale nie przeszkadza to w tym, aby wygodnie za ich pomocą manewrować nawet w ciemnym otoczeniu. Szczególnie przydatny jest widok z bocznych kamer, które ułatwiają ciasne parkowanie i pozwalają uniknąć przetarcia felgi podczas zajmowania miejsca przy krawężniku.
Na ekranie kierowcy jedyną nowością jest możliwość wyświetlenia Map Google pomiędzy zegarami, więc podczas jazdy nawigację możemy mieć cały czas przed oczami, bez konieczności zerkania w bok na ekran główny.
Czytaj też: Test Honda CR-V – największe wady i zalety udanego SUV-a
Nowy Nissan Qashqai w wariancie e-Power
Qashqai jest oferowany jako miękka hybryda (MHEV) lub jako pełna hybryda – e-Power. Testowaliśmy tę drugą wersję, więc o miękkiej hybrydzie nie będziemy się rozpisywać.
Pierwszym elementem napędu e-Power jest 3-cylindrowy silnik spalinowy o pojemności 1,5 l, maksymalnej mocy 150 KM (4600 obr./min.) i 250 NM momentu obrotowego. Powiecie, że to niewiele, ale silnik ten nie napędza kół. Działa wyłącznie jako generator prądu. Prąd ten jest następnie przekazywany przez falownik do 190-konnego silnika elektrycznego, który napędza koła Qashqaia. Silnik ten dysponuje 330 Nm momentu obrotowego, a ponieważ, jak to przy silniku elektrycznym, pełny moment obrotowy mamy dostępny na starcie, nasz rodzinny miejski SUV ma niezłego kopa. Przyspieszenie 0-100 km/h to 7,9 s, ale przy prędkościach miejskich możecie mocno zdziwić się tym, jaki dynamiczny potrafi być Qashqai.
Nie jest to typowa hybryda, ale producent wiedział, co robi. Dzięki swojej konstrukcji, w napędzie e-Power nie ma skrzyni biegów, więc o wszelkich przykrych wrażeniach związanych z przekładnią CVT najczęściej spotykaną w klasycznych hybrydach. Nie będzie uczucia szarpania i wrzucania silnika spalinowego na nieproporcjonalne do prędkości jazdy obroty. Dzięki temu nie uświadczycie też męczącego hałasu – silnik będzie pracował w zakresie obrotów proporcjonalnym do prędkości, z jaką jedziecie. Będzie pracował tak, aby dostarczyć silnikowi potrzebną w danym momencie ilość prądu, nic więcej.
Czytaj też: Test Ford Bronco – terenowa bestia na wszystkie polskie drogi
Spalanie – bardzo kulturalne
Nissany wyposażone w ten napęd prowadzą się świetnie dzięki swojej dynamice i kulturze pracy, a do tego spalają niewiele paliwa, ale jest jedno ALE. Ponieważ jest to napęd w dużej mierze elektryczny, nie jest obojętny na niskie temperatury. Nie odczujecie mocno podczas jazdy w mieście, ale na trasach szybkiego ruchu zimą te auta potrafią być smokami – przekonaliśmy się o tym, testując Nissana X-Trail z napędem e-Power.
Ponieważ Qashqai jest autem mniejszym i lżejszym, nie będę porównywała jego spalania do X-Traila, ale zasada jest ta sama, więc pamiętajcie, że wartości, które zobaczycie poniżej, zimą będą mniej imponujące – mam tutaj na myśli wartości spalania dla drogi ekspresowej i autostrady.
Miasto | 5-5,5 l/100 km |
Trasa do 90 km/h | 4,6 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h) | 6,5 l/100 km |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 7,6 l/100 km |
Czytaj też: 1000 kilometrów, Nissan Juke N-Sport Hybrid i niedoświadczony kierowca
Nowy Nissan Qashqai dostał aktualizację działania asystentów. Niestety…
Jak mogłabym podsumować wrażenia z jazdy Qahqaiem? Było przyjemnie. Niezłe przyspieszenie, brak hałasu, płynność pracy układu e-Power. To wszystko sprawia, ze tym autem po prostu chce się jeździć. Nie jest małe, ale jednocześnie zmieści się w wąskich miejscach parkingowych jakie możemy spotkać w starych galeriach handlowych. Układ kierowniczy nie wymaga od kierowcy wysiłku i będzie Was wspierał w manewrowaniu w ciasnych przestrzeniach. System kamer 360° z możliwością przełączania się pomiędzy widokami z poszczególnych kamer oszczędzi Wam nerwów. Komfortowe zawieszenie będzie sprawnie wytłumiało nierówności, ale w trasie nie będzie Wami bujać, czego chcieć więcej?
Na tym mogłabym zakończyć, ale muszę wspomnieć o dwóch rzeczach. Po pierwsze, mam złą wiadomość dla osób, które są zainteresowane hybrydą e-Power z napędem 4WD – Qashqaia z napędem na wszystkie koła dostaniecie wyłącznie w opcji mild hybrid.
Po drugie, systemy odpowiadające za półautonomiczną jazdę niemiło mnie zaskoczyły. Mam tutaj na myśli ProPilot Assist z Navi-Link. Odpowiadając, co to jest, zacytuję producenta: System ProPILOT Assist z Navi-link śledzi ruch na drodze, utrzymuje samochód na środku pasa ruchu i wykorzystuje wbudowane mapy do przewidywania zjazdów z autostrady i zakrętów. Krótko mówiąc: uruchamiacie system jednym przyciskiem, ustawiacie prędkość i auto jedzie samo, Wy musicie tylko obserwować drogę i trzymać ręce na kierownicy. Zwalnianie przed przeszkodami, przyspieszanie po ich wyminięciu, utrzymywanie się na środku pasa ruchu – to wszystko zrobi za Was właśnie ProPILOT Assist. Brzmi świetnie i do tej pory rzeczywiście tak było, ale w nowym Qashqaiu nie dogadywałam się z tym systemem.
Nie wiem, co się zmieniło (zapewne jakaś aktualizacja), ale system stał się zdecydowanie zbyt zachowawczy i mniej płynny. Nawet po ustawieniu najmniejszej możliwej odległości od pojazdu poprzedzającego, Qashqai zachowywał dosyć absurdalne odległości, co powodowało, że inni kierowcy po prostu wjeżdżali między mnie, a pojazd za którym jechałam. Dodatkowo, nawet jeśli auto zauważyło przeszkodę (widać to na animacji w jednym z widoków na wyświetlaczu kierowcy), zamiast zacząć zwalniać płynnie, aby odpowiednio dostosować prędkość, twardo jechało tyle, ile miało wyznaczone, po czym w pewnym momencie zaczynało zwalniać na tyle gwałtownie, że było to po prostu niekomfortowe. Po co? Wcześniej zwalnianie było płynne i subtelne. Jeśli mam to podsumować – ja poproszę o powrót do ustawień ze starszych modeli.
Czytaj też: Test Renault Rafale – silnik 1.2l we flagowym aucie to dobry pomysł?
Ceny nowego Nissana Qashqai są nieco wyższe od poprzednika
Testowaliśmy Qashqaia z napędem e-Power, więc skupimy się na cenach tej właśnie wersji. Mamy pięć linii wyposażenia, których ceny wahają się miedzy 167 200 zł a 193 250 zł. Przekładając to na finansowanie: według cennika producenta, przy 30% wkładu własnego i kredytowaniu na 37 miesięcy, miesięczna rata będzie wynosić od 1685 zł do 1948 zł (o ile nie będziecie się bawić w dodatkowo płatne bajery). Tak wygląda kredyt Select, co do finansowania dla klienta biznesowego, odsyłam Was do Dealerów.
Jeśli jesteście zainteresowani Qashqaiem, nie będziecie narzekać na standard wyposażenia. Jedynie bazowa linia (Acenta) jest skromna, reszta to już porządnie wyposażone auta, a wersja najdroższa (Tekna+) ma w standardzie absolutnie wszystkie bajery jakie są dostępne w modelu, więc po przeklikaniu konfiguratora nie dostaniecie zawału, widząc kwotę podsumowania.
Czytaj też: Test Renault Scenic E-Tech 100% Electric – elektryk z zasięgiem spalinówki
Większość zmian w nowym Nissanie Qashqai jest na plus. To nadal bardzo udane auto
Polubiłam się z Qashqaiem wraz z wprowadzaniem na rynek 3 generacji – za miły dla oka design, za bezpretensjonalność, za spalanie, za stosunek ceny do jakości. Nowy Qashqai wzbudził podobne wrażenia, a nawet je pogłębił. Napęd e-Power jest jednym z ciekawszych rozwiązań hybrydowych na rynku, usługi Google to coś, na co czekałam od dawna, a design jest jeszcze fajniejszy, niż poprzednio. Naprawcie proszę ProPilot Assist i będzie elegancko!