Słońce przerwało ciszę i przypomniało o swojej potędze – niezwykły rozbłysk klasy X7,1

Na przestrzeni kilku ostatnich tygodni Słońce było względnie spokojne. Niby wszyscy wiedzę, że znajdujemy się w okolicach maksimum aktywności słonecznej w jedenastoletnim cyklu, ale zdarza się nam o tym zapomnieć. Cóż, Słońce właśnie postanowiło o sobie przypomnieć w sposób bardzo zdecydowany.
Słońce przerwało ciszę i przypomniało o swojej potędze – niezwykły rozbłysk klasy X7,1

W tym roku mieliśmy do czynienia już z kilkoma okresami wzmożonej aktywności. Przez całe tygodnie specjaliści monitorujący powierzchnię Słońca donosili o kolejnych plamach słonecznych, grupach plam słonecznych, rozbłyskach i koronalnych wyrzutach masy. Owe okresy były jednak przerywane całymi tygodniami względnego spokoju, gdy na Słońcu nie działo się zbyt wiele. Tak też było w ostatnich tygodniach.

W ostatnich dniach pogoda na terytorium naszego kraju uległa znacznemu pogorszeniu, z letniej słonecznej pogody przeszliśmy w pełne zachmurzenie, deszcz i silne ochłodzenie. Siłą rzeczy o Słońcu mogliśmy zapomnieć, wchodząc pełną parą w okres jesienny. Ewidentnie jednak Słońce postanowiło nam przypomnieć, że tuż nad warstwą chmur wciąż jest jasno, a Słońce grzeje dokładnie tak, jak zawsze.

Czytaj także: Aktywność Słońca wychodzi poza skalę. Rekordowa liczba plam słonecznych. Może być jeszcze gorzej

Potężny rozbłysk klasy X na powierzchni Słońca

Źródłem najnowszej aktywności na powierzchni Słońca jest plama słoneczna skatalogowana pod numerem AR3842. To właśnie z niej w okolicach północy miedzy 1 a 2 października wyemitowany został niezwykle silny rozbłysk klasy X7,1. Jest to zatem drugi pod względem intensywności rozbłysk w całym 25. cyklu słonecznym, który rozpoczął się w 2019 roku. Silniejszy od niego był tylko rozbłysk klasy X8,7, do którego doszło w maju. Tamten rozbłysk był najsilniejszym od blisko siedmiu lat.

Animacja przedstawiająca przemieszczanie się obłoku plazmy przez Układ Słoneczny w najbliższych dniach. Źródło: NASA

Niemal natychmiast promieniowanie z tego rozbłysku po przebyciu 150 milionów kilometrów dzielących Słońce od Ziemi zjonizowało górne warstwy atmosfery ziemskiej, tym samym powodując zakłócenia w komunikacji radiowej nad rozległymi obszarami Pacyfiku.

Co jednak najważniejsze, opisywany rozbłysk wywołał koronalny wyrzut masy. Wstępna analizy wskazują, że wyrzucony z powierzchni Słońca obłok zjonizowanej plazmy zmierza w kierunku Ziemi, do której powinien dotrzeć w sobotę 5 października.

Czytaj także: Jedenastoletni cykl słoneczny od czasu do czasu ulega skróceniu. To może zwiastować długą zimę na Ziemi

Możemy się zatem spodziewać, że gdy obłok dotrze do magnetosfery, spowoduje burzę geomagnetyczną, która może zakończyć się zorzami polarnymi widocznymi nie tylko w okolicach okołobiegunowych, ale także na niższych szerokościach geograficznych. Jeżeli trafi się akurat bezchmurne niebo, warto rzucić okiem za okno i sprawdzić, czy akurat nie trafimy na popis mocy naszej gwiazdy dziennej.

Warto tutaj przypomnieć, jak bardzo nieprzewidywalne może być Słońce. Jeszcze dwa lata temu naukowcy prognozowali, iż maksimum aktywności będziemy mogli obserwować dopiero w 2025 roku. Co więcej, wszystko wskazywało na to, że będzie to względnie spokojne maksimum i aktywność nie będzie przesadnie imponująca. Wszystko wskazuje na to, że Słońce nie wiedziało o tej prognozie i zrobiło po swojemu. Aktywność wzrosła znacząco, a maksimum prawdopodobnie przyszło wcześniej, niż się spodziewano. Słowo prawdopodobnie jest tutaj uprawnione, bowiem o tym, kiedy faktycznie miniemy maksimum aktywności, dowiemy się dopiero kilka miesięcy po fakcie. Tak to już bywa.