Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 – specyfikacja techniczna
- procesor: Intel Core Ultra 7 155H (16 rdzeni: 6 performance, 8 efficient, 2 low-power, 22 wątki, 1,4 – 4,8 GHz, 26 MB cache)
- ekran główny: 14” PureSight OLED, 2880 x 1800, 120 Hz, 16:10, 400 nit statyczny, 500 nit HDR, Dolby Vision DisplayHDR True Black 500, Pantone Validated, 100 % sRGB, 100% DCI-P3
- karta graficzna: zintegrowana Intel Arc, 8 rdzeni
- pamięć: 32 GB LPDDR5X
- dysk: 512 GB M.2 NVMe,
- łączność: Bluetooth 5.4, Wi-Fi 6E (801.11ax),
- system operacyjny: Windows 11 Home
- złącza: 1 × USB 3.2 Gen 1 typu A, 2 × Thunderbolt 4 z DisplayPort, 1 × USB-C 3.2 Gen 1, gniazdo audio jack 3,5 combo,
- akumulator: 75 Wh, zasilacz 65 W,
- wymiary: 315 × 218 × 15,9 mm,
- waga: 1,35 kg,
- cena: 6999 zł
Wzornictwo i konstrukcja – co tu się do licha stało?
Jak już napisałem we wstępie, z komputerami 2-in-1 Yoga miałem już do czynienia prywatnie, ale przewijały się także w życiu zawodowym. Stąd wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać – i Lenovo zdołał mnie zaskoczyć. Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 wygląda bowiem bardzo dziwnie – jak przypadkowe dziecko mezaliansu iPhone’a 7 i laptopa. Dolna część maszyny jest bowiem półokrągła na krawędziach i wykończona na wysoki połysk, z tego wystaje duży zawias, na którym osadzony został ekran z mniej więcej prostokątną matową ramką, z dodatkowym wybrzuszeniem na kamerę Windows Hello. Co gorsza, obie części są różnej wielkości, a maszyna wygląda jak garażowy składak z części pozostałych po czymś sensownym.
Tak, niestety Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 to najbrzydsza Yoga, jaką widziałem. Na szczęście patchworkowe wzornictwo nie wpłynęło na jakość wykonania – tu wszystko jest w najlepszym porządku, choć komputer nie daje takiego poczucia, że jest sprzętem Premium jak MacBook czy Zenbook. Materiały są jednak dobrej jakości, a całość porządnie spasowano.
Na bocznych ramkach laptopa rozmieszczone zostały porty – na prawym USB-C 3.2 Gen 1 i audio jack, na lewym tradycyjny port USB-A 3.2 Gen 1 i dwa porty Thunderbolt 4. Zabrakło pełnowymiarowego wyjścia HDM – za wyjście obrazu służyć może dowolny z portów typu C, podobnie jak za złącze do ładowania.
Komputer wyposażony został w 4 głośniki Bowers & Wilkins – dwa tweetery w przedniej części maszyny, przy czym każdy z nich ma dwa „wyjścia” – po jednym na dół i w bok, na ramce. Dwa głośniki niskotonowe zostały z kolei rozmieszczone w zawiasie, całość zgodna jest z Dolby ATMOS. Na tylnej części osłony ekranu umieszczone zostało pole magnetyczne do mocowania stylusa – pomysł o tyle kontrowersyjny, że jeśli zapomnimy o nim przed odwróceniem ekran do pracy w trybie tabletowym, to oprzemy ekran właśnie o piórko, a nie o przeznaczone do tego nóżki.
Z dziwnych pomysłów konstrukcyjnych odnotowuję jeszcze przesłonę kamery, której przełącznik został umieszczony na samej krawędzi wyspy z obiektywami i mikrofonami. Bardzo łatwo go przestawić przypadkiem, przy otwieraniu laptopa, a że zamknięcie przesłony blokuje też biometryczne rozpoznawanie twarzy, to trudno uznać to za zjawisko pożądane.
Zobacz też: Pół roku z MacBookiem Pro – zostaję, czy wracam do Windowsa?
Ekran OLED – jest wszystko, co niezbędne
Nowe laptopy z wyższej półki coraz częściej otrzymują panele o podwyższonej rozdzielczości i nie inaczej jest w Yodze 9i 2-in-1 Gen 9 14. Wyświetlacz ma proporcje 16:10 i rozdzielczość 2880 × 1800 pikseli. Matryca może pracować w trybie 60 lub 120 Hz – są to wartości stałe, gdyż zabrakło obsługi VRR.
Odwzorowanie kolorów może się podobać – matryca zgodnie z deklaracjami producenta zdolna jest do odwzorowania 100% przestrzeni barwnej sRGB i 100% DCI-P3, badania wykonane przez Notebookcheck dodają do tego niemal 98% AdobeRGB, co jest naprawdę świetnym wynikiem. Trochę gorzej, że ekran nie ma fabrycznej kalibracji i przypisanego odpowiedniego profilu – wskazana jest kalibracja i oprofilowanie, by w pełni wykorzystać jego potencjał, ale nawet i bez tego jest przyzwoicie i ekran dobrze się sprawdza przy pracy w programach do obróbki zdjęć.
Jasność ekranu Lenovo deklaruje na 400 nit SDR i 500 nit w HDR – w praktyce jest nieco mniej w SDR, a nieco więcej w HDR. W warunkach domowych i biurowych efekt jest znakomity, ale próba zobaczenia czegoś na słońcu mimo niemałej przecież jasności jest skazana na porażkę – dotykowy i silnie błyszczący ekran ma to nie pozwala. Obsługa multimediów jest wzorowa, obsługa HDR i Dolby Vision gwarantuje doskonały efekt w popularnych serwisach VOD – problemów ze zgodnością nie zauważyłem.
Zobacz także: Test ASUS ROG Zephyrus G16 (2024) GA605. Kompaktowy laptop gamingowy z nowym Ryzenem
System
Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 pracuje pod kontrolą systemu Windows 11 Home w wersji 23H2 – komputer nie widział aktualizacji do 24H2, mimo że Microsoft udostępnił ją użytkownikom jeszcze przed rozpoczęciem testów.
System zainstalował się szybko i sprawnie, po wszystkim wymagał jednak wgrania najnowszych aktualizacji i niestety czyszczenia z bloatware – na szczęście nie jest już tak źle, jak kiedyś, większość dodatków to mniej lub bardziej przydatne programy Lenovo, ale znalazł się też straszliwy McAffee, którego odinstalowanie zawsze jest moim pierwszym zadaniem po zakończeniu wstępnego przygotowania maszyny.
System został wzbogacony także w CoPilota od Microsoftu. Docelowo ma być pomocny, na ten moment jest wyłącznie irytujący. Przede wszystkim dlatego, że bardzo łatwo go włączyć przez przypadek, a działa… cóż, powyżej widać, jak działa. Spuśćmy na tę porażkę zasłonę milczenia.
Porty
Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 został bardzo przyzwoicie wyposażony w porty. Zabrakło co prawda pełnowymiarowego HDMI (byłoby zapewne trudno wygospodarować miejsce w tak szczupłej przestrzeni), ale za to są aż trzy złącza typu USB-C – dwa to porty Thunderbolt 4/USB 4, a jeden to klasyczne USB 3.2 Gen 1 i z tego co zauważyłem, każdy z nich może służyć do ładowania maszyny i jako wyjście obrazu – optymalnie można to zrobić jednym kablem wprost z monitora i tak też robiłem w czasie testów. Większość akcesoriów także mam już na USB-C i trzy złącza dają tu sporą elastyczność.
Za łączność bezprzewodową odpowiada układ Intel AX211, obsługujący zarówno Wi-Fi 6E, jak i Bluetooth 5.4. Po połączeniu z Funboxem 10 w paśmie 6 GHz pobieranie rozpędziło się prawie do granic możliwości mojego światłowodu, a wysyłanie oparło się o limit. To bardzo dobry wynik. Nie było też żadnego problemu z obsługą słuchawek bezprzewodowych ani myszy.
Kamera i dźwięk
Za nagłośnienie w Yodze 9i 2-in-1 Gen 9 14 odpowiadają cztery głośniki firmowane przez Bower & Wilkins – dwa tweetery i dwa woofery, choć w przypadku tych ostatnich jest to nazwa mocno na wyrost. Lenovo ustrzegło się typowych błędów, głośniki mają nie tylko wyjścia w dół, ale i na boki, więc postawienie maszyny na kolanach nie powoduje zadławienia się komputera makaronem, tylko wszystko słychać jak należy.
Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 radzi sobie bardzo dobrze z muzyką, oddając całkiem nieźle bas, wysokie tony i nie przesadzając z średnimi, ale laptop błyszczy w dźwięku przestrzennym – sprawdziłem na serialach Kaos, Wendesday, Sandman, pełnometrażowej Diunie i paru demach na YouTube – wrażenie przestrzenności na głośnikach jest znakomite, byle ekran był skierowany w miarę w kierunku odbiorcy.
Kończąc temat dźwięku, wspomnę teraz o kamerze internetowej. Ma rozdzielczość 5 Mpix, co pozwala na nagrania 1440p lub zdjęcia 3,7 Mpix. Działa bardzo dobrze, gdy nie brakuje światła i zupełnie nieźle, gdy go brakuje, ze stosunkowo niewielką utratą szczegółów i wzrostem zaszumienia. . W oprogramowaniu znalazło się sporo opcji dotyczących poprawiania obrazu i wycinania tła, ale zasadniczo cudów nie ma co się spodziewać. Może też wykonywać automatyczne zbliżenie i podążać za celem. Wbudowane mikrofony są dość skuteczne i razem czynią z MateBooka 14 2024 bardzo sensowny sprzęt do komunikacji.
Zobacz także: Test MacBook Air 13,6 z procesorem M3 – szybciej, wydajniej i długo bez ładowarki
Klawiatura i touchpad
Lenovo w swoich komputerach stosuje klawiatury o wyrazistym charakterze – Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 ma klawisze z delikatną krzywizną, dobrze izolowane od siebie, z wyraźnym skokiem 1,5 mm i doskonale wyczuwalnym momentem aktywacji. Byłaby to jedna z najwygodniejszych klawiatur laptopowych, na jakich pracowałem, ale oczywiście Lenovo i Microsoft mieli swoje pomysły na to, jak urozmaicić życie użytkownikom i te innowacje odbijają mi się czkawką.
Z klawiatury zniknął bowiem prawy Control, zastąpiony klawiszem CoPilot, który już w przypadku Zenbooka doprowadzał mnie do furii, bardzo łatwo bowiem naciskał się „przy okazji”, wywołując microsoftową sztuczną ćwierćinteligencję, a po jej odinstalowaniu okno wywoływania, nieco mniej inwazyjne, ale także zupełnie zbędne. Klawisza, na razie, wyłączyć się nie da, choć podobno taka możliwość pojawi się w przyszłych edycjach Windows.
Na tym jednak nie koniec – standardowej klawiaturze towarzyszy blok specjalny, złożony z 4 klawiszy – najwyższy odpowiada za szybki wybór trybu wydajności, poniżej wybrać można profil Dolby ATMOS, jeszcze niżej szybko włączyć tryb wyświetlania z ograniczoną składową niebieską, a na samym dole klawisz który można zaprogramować po swojemu. Jeszcze niżej jest atrapa klawisza, która działa jako czytnik linii papilanych.
Wszystkie klawisze są podświetlane – dostępne są trzy poziomy jasności, zmieniane kombinacją Fn+spacja i rotujące dość mało intuicyjnie w cyklu „wyłączone, jasno, ciemno, jasno, wyłączone”
Wszystkie te pomysły w teorii są dobre, ale w praktyce… pisanie bezwzrokowe na Yodze nawet po dwóch tygodniach stanowi niemały problem – chyba nie muszę wspominać, jak tragicznie to działało przez pierwsze dni. Naprawdę ktoś tam powinien poważnie puknąć się w czoło, zanim taki projekt dopuści.
Touchpad na szczęście nie ma takich innowacji – to klasyczna, dość duża płytka dotykowa, obsługująca gesty dwoma, trzema i czterema palcami, prosta, niezawodna i dość przyjemna w użyciu. Niestety także mechaniczna, więc choć wciskać można ją na całej powierzchni, to niezbędna do tego siła różni się w zależności od miejsca. Do komfortu oferowanego przez touchpady haptyczne niestety daleko – skąd taka niechęć producentów do takich rozwiązań? Serio, chętnie bym dopłacił za płytkę klasy MacBooka Air albo Surface Laptop Studio 2.
Ostatnią metodą wprowadzania jest piórko. Samo w sobie działa bardzo dobrze, można nim rysować, pisać, przydaje się w Photoshopie i innych aplikacjach graficznych. Jednak sięgałem po nie niechętnie, moim zdaniem zestaw Yoga + stylus na biurku jest niewygodny, a z kolei w ręku zbyt ciężki. I tak przeważnie piórko leżało sobie przyczepione w przeznaczonym na nie miejscu na tylnym panelu. Na logikę powinno tam być indukcyjnie ładowane, ale zamiast tego trzeba co jakiś czas wydłubać gumkę na końcu i podłączyć je pod USB-C
Wydajność
Sercem Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 jest dobrze znany Intel Core Ultra 7 155H z grafiką zintegrowaną Intel Arc. Towarzyszy mu 32 GB pamięci RAM i dysk SSD 512 GB. Jest to specyfikacja bardzo podobna do znanego i lubianego Matebooka 14 2024, nie powinno być zatem w testach niespodzianek.
- CrystalDiskMark: 6128 MB/s odczyt sekwencyjny / 4714 MB/s zapis sekwencyjny
- Cinebench R23: 14555 pkt CPU Multi Core / 1725 CPU Single Core / MP Ratio 8,44x
- Geekbench 6 CPU: 12429 pkt Multi Core, 2383 pkt Single Core
- Geekbench 6 GPU: 35071 OpenCL / 35339 Vulcan
- 3DMark TimeSpy: 3835 pkt
- 3DMark Port Royal: 1663 pkt
- 3DMark Nomad Light: 3106 pkt
- BAPCo CrossMark: 1533 pkt
Wyniki testów syntetycznych są niezłe, widać także wzrost wydajności w testach GPU w stosunku do Matebooka z tym samym CPU i GPU – jest to zapewne kwestia lepszego chłodzenia, które pozwala na dłuższą pracę z maksymalną prędkością. To jeszcze nie ten poziom, który oferuje np Zenbook z układem Lunar Lake i GPU Arc V140 z rdzeniami Xe2, ale różnica jest widoczna. Co ważne, poprawę widać nie tylko w testach syntetycznych, ale przede wszystkim w Lightroomie, który testowe RAW-y z Sony A6700 odszumia o 32 sekundy szybciej niż Matebook, czyli w 98 sekund. To blisko 25% wzrost wydajności i przy większej liczbie zdjęć robi kolosalną różnicę.
A co z grami? Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 to z pewnością nie jest sprzęt przeznaczony do zabawy, ale da się – W Baldur’s Gate 3 tradycyjnie nie udało mi się ustawić gry tak, żeby jednocześnie dobrze wyglądała i miała akceptowalną wydajność (no, chyba że komuś nie przeszkadza 25 fps), ale Mass Effect Legendary Edition zapewnia płynną rozgrywkę 60+ fps, World of Warships działające na ustawieniach wysokich z prędkością 45-50 fps też raczej pozwala na przyjemną zabawę.
Najbardziej wymagający z uruchamianych przeze mnie gier był niewątpliwie Cyberpunk 2077, który działał zadowalająco na ustawieniach średnich z Intel Xe Super Sampling 1.3 – lepiej, niż z użyciem FSR 3 i generatora klatek. Podczas obciążenia CP2077 temperatura górnej części obudowy nad klawiaturą sięgnęła 52°C, nie miało to jednak wpływu na komfort użytkowania, gdyż sama klawiatura pozostawała chłodna. Godne uwagi jest także i to, że pod takim obciążeniem komputer wcale jakoś specjalnie nie hałasował, co wskazuje na bardzo dobrze przemyślaną konstrukcję układu chłodzenia.
W typowych zadaniach nie da się w zasadzie Yogi zadławić, a typowe zdania związane z pisaniem (Office i WordPress), przygotowaniem publikacji na stronę czy multimediami nie stanowią najmniejszego problemu.
Zobacz także: Test Panasonic Lumix S9: Kompaktowa pełna klatka z niespodziankami
Bezpieczeństwo
Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 ma zdublowany system autoryzacji biometrycznej. Komputer wyposażony został w umieszczoną nad ekranem kamerę IR zgodną z Windows Hello i pojemnościowy czytnik linii papilarnych umieszczony obok klawiatury. Oba działały bez problemu, rozpoznawanie twarzy ma dość szeroką aktywną strefę i nie wybrzydza, jeśli chodzi o odległość. Problemem może być natomiast przypadkowe zasunięcie przesłony kamery, które zdarzało się częściej, niż bym chciał, a które uniemożliwia użycie rozpoznawania twarzy. Czytnik linii papilarnych działał rzecz jasna cały czas poprawnie, choć jego umieszczenie także nie jest najszczęśliwsze – wspominałem o tym przy okazji omawiania klawiatury.
Lenovo domyślnie ma włączone szyfrowanie dysków za pomocą BitLockera i warto sprawy tak zostawić – w przypadku utraty maszyny nasze dane będą zabezpieczone. Przypominam tu o zrobieniu kopii kluczy bezpieczeństwa, na wypadek problemów z dostępem i koniecznością dostania się do danych na innej maszynie.
Zasilanie i kultura pracy
Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 ma wbudowany akumulator litowo-polimerowy o pojemności 75 Wh i ładowarkę USB-C PD o mocy 65 W, w wersji z kablem do gniazdka zamiast typowej kostki z wtyczką. Pełne ładowanie zajmuje około 90-100 minut, więcej, jeśli komputer jest obciążony. Pełny akumulator powinien wystarczyć na około 10 godzin pracy, ale w przypadku maszyny testowej niestety w żaden sposób nie udało mi się zbliżyć do tej granicy – przy naprawdę dość restrykcyjnych ustawieniach jasności ekranu i wydajności, spowolnieniu ekranu do 60 Hz i wyłączeniu HDR zbliżyłem się do 6 godzin pracy z przeglądarką, edytorem tekstu oraz szybkimi poprawkami paru zdjęć.
W trybie zrównoważonym, z włączonym HDR, ekranem 120 Hz, komfortową jasnością ekranu i odrobiną poważniejszej pracy, niestety po 4 godzinach komputer pytał, czy przejść w stan obniżonego poboru energii. Oczywiście testowy sample ma za sobą dość bogatą historię u różnych recenzentów i być może ma to związek z niezbyt dobrym czasem pracy. Z pewnością był to spory zawód po doskonałym Zenbooku.
Jestem natomiast pod wrażeniem wysokiej kultury pracy. Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 potrafi zaszumieć pod wysokim obciążeniem, ale nie dotkliwie, a przez większość czasu komputer jest ledwo słyszalny.
Podsumowanie
Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 pozostawił u mnie mieszane wrażenie. Jest dla mnie estetycznym zgrzytem, nie zachwycił mnie czasem pracy na baterii, a już tym bardziej niektórymi rozwiązaniami sprzętowymi. Jednak jest to komputer mocny, z bardzo dobrym ekranem, cichy podczas pracy, z porządną klawiaturą (jeśli pominąć przycisk CoPilot) i znakomitym nagłośnieniem, a do tego zdolny do zapewnienia także paru przyjemnych chwil przy grze. Bilans, jak sądzę, wychodzi na lekki plus.
Jako maszyna przenośna, do domu i biura – nie ma problemu. W przetestowanym stanie rzeczy komputera jednak nie poleciłbym do długotrwałej pracy w terenie, co trochę jednak mija się z celem istnienia maszyny zarazem małej i lekkiej. Podejmując decyzję o zakupie, warto dobrze to przemyśleć i mieć świadomość, że mimo wielu zalet nie wszystko poszło tu idealnie.