Test Skoda Superb – wygodna limuzyna w zabójczo dobrej cenie

Nowa Skoda Superb to auto, które nie – wygląda na swoją cenę, jest wykonane jak na swoją cenę, spodziewasz się, że jest tak dobre. A przy tym jest to jeżdżacy wzór praktyczności, ale… jest tu kilka elementów, które mocno konrastują z bardzo pozotywnym odbiorem auta. Testowany wariant był napędzany silnikiem diesla, czyli wiadomo, najlepszym!
Test Skoda Superb – wygodna limuzyna w zabójczo dobrej cenie

Skoda Superb, czyli z przodu liceum, z tyłu… nie do końca

Arkadiusz Dziermański
Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP.PL

Nowy Superb to zdecydowanie auto limuzynowych rozmiarów. Na zdjęciach może wyglądać niepozornie, ale to 5-metrowa bryła (4912 mm), szeroka na 2090 mm (z lusterkami), wysoka na 1481 mm, z prawie 3-metrowym rozstawem osi (2841 mm). Sedan jest bardzo podobnych rozmiarów co kombi, które ma 4092 mm długości i 1482 mm wysokości, zachowując tę samą szerokość i rozstaw osi. W tym przypadku kombi wcale nie jest większe, jak można by stereotypowo pomyśleć.

Z przodu auto wygląda bardzo efektownie. Wloty powietrza, kształt lamp, agresywne przetłoczenia na masce, grill z BMW. Tylko jeden szczegół psuje efekt i ktoś powinien za to dostać po premii i jest to przednia kamera. O ile radar mamy umieszczony centralnie, tak idealnie na środku mamy żebro grilla i kamera znajduje się po jego prawej stronie (patrząc z przodu). Pierdoła, ale jeśli ktoś zwraca uwagę na takie szczegóły to tak mocno zaburza odbiór całości, że naprawdę aż boli.

Z boku Superb wygląda niepozornie. Jest bardzo długi, z ładnymi przetłoczeniami i w testowym egzemplarzu bardzo pasującymi felgami. Są kompletnie niewyróżniające się, ani za duże, ani za małe. Tu wszystko jest na swoim miejscu.

No i z tyłu… trochę sytuację ratują efektowne lampy, ale te obłe kształty wyglądają wybitnie nijako i bardzo mocno kontrastują z efektownym przodem. Zapewne kwestia gustu.

W czerwonym kolorze może niekoniecznie, ale w ciemnych Skoda Superb to elegancka limuzyna, a przy okazji straszak na innych kierowców, którzy na nasz widok będą odruchowo zwalniać. Tak na wszelki wypadek.

Czytaj też: Test Skoda Kodiaq – bez tego elementu wyposażenia jej nie kupuj

Bagażnik Skody Superb to inny wymiar praktyczności

Gdyby Superb istniał w latach 90-tych, środowiska mafijne używałyby go do wożenia zwłok. Trzy osoby to solidne minimum, jakie przyjmie kufer o pojemności aż 645 litrów.

Oprócz tego, że wielki, bagażnik Superba jest pełny praktycznych rozwiązań. Poza haczykami na torby mamy siatki po bokach z opcją rozciągnięcia na całą powierzchnię, a prawdziwą truskawką na trocie jest hamak.

Tak, dosłownie hamak, który możemy rozłożyć i dowolnie rozciągnąć, w razie potrzeby zdemontować. Praktyczniej się już chyba nie da.

Czytaj też: Test nowego Nissana Qashqai e-Power – dużo zmian, ale nie wszystkie poszły w dobrą stronę

Wnętrze Skody Superb jest przestronne i wzorowo wykonane

Widoczne na zdjęciach wnętrze to najbogatsze, co Superb ma do zaoferowania. Wariant Suite Cognac L&K, jak nazwa wskazuje, charakteryzuje się koniakową skórą i drewnianymi wstawkami na desce rozdzielczej. Jest elegancko do bólu. A przy tym nowocześnie, dodając do tego pokrętła Smart Dial oraz ładne podświetlenie wnętrza.

Tutaj też nie zabrakło wielu praktycznych rozwiązań, jak wielki schowek w bardzo długim podłokietniku czy specjalny czyścik do przecierania ekranu. Co sprawdza się idealnie podczas codziennego użytkowania.

Wszystkie przyciski z przodu są fizyczne, w końcu ma być praktycznie, co dodatkowo bardzo dobrze wygląda. A jeszcze lepiej wyglądają szalenie efektowne klamki we wszystkich drzwiach.

Przednie fotele w testowanym aucie były regulowane elektrycznie z funkcją masażu. Bez kilkunastu wariantów jak w Mercedesie, ale osiem powinno każdemu w zupełności wystarczyć i w długiej trasie bywa to bardzo użyteczne. Dodatkowo mamy wysuwane, tu już manualnie, podparcie ud. Również przydatne w długiej trasie.

To tylko część elementów, jakie daje nam wyposażenie Laurin & Klement. Dodatkowo mamy tu przesuwanie foteli aż o 10 cm w celu ułatwienia wsiadania i wysiadania, regulację foteli w odcinku lędźwiowym oraz ich wentylację, ambientne oświetlenie oraz wygląd dywaników.

Z tyłu mamy ogrom przestrzeni i ilością dostępnego miejsca nad głową i na nogi Superb rozkłada na łopatki niejednego SUV-a. Podróżuje się tu bardzo komfortowo, a ciekawym dodatkiem jest stojak na smartfon lub tablet w rozkładanym podłokietniku.

Uzupełnieniem praktyczności Superba jest dobrze znana z aut Skody parasolka w drzwiach kierowcy. Niestety w testowym egzemplarzu ktoś się nie bał i… otwór świecił pustką.

Pomimo całej tej praktyczności jest jeden element, który całkowicie burzy cały obrazek. O ile z przodu wszystkie przyciski są fizyczne, tak sterowanie klimatyzacją z tyłu odbywa się za pomocą przycisków dotykowych. Działają dobrze, są wygodne, tylko zwyczajnie kompletnie tu nie pasują.

Czytaj też: Test Honda CR-V – największe wady i zalety udanego SUV-a

Technologicznie Skoda to czołówka rynku. Nie spodziewaliście się tego?

Jeszcze kilka lat temu mało kto powiedziałby, że w 2024 roku będziemy zachwalać Skodę za nowinki technologiczne użyte w autach czeskiego producenta.

Pierwsza rzecz to z pewnością pokrętła Smart Dial. Boczne sterują klimatyzacją, środkowe m.in. głośnością, trybami jazdy, nawiewem czy przybliżaniem mapy. Funkcje środkowego pokrętła możemy dowolnie modyfikować, a pomiędzy nimi przełączamy się poprzez wciśnięcie pokrętła.

Skoro padła klimatyzacja i jest to jeden z elementów wyposażenia L&K, Superb może pochwalić się funkcją nazwaną Clima Balance. Automatyczna klimatyzacja nie tylko dostosowuje działanie nawiewów, ale też dodaje do tego grzanie lub wentylowanie foteli w zależności od temperatury i wilgotności. Nie musimy nic ustawiać, wystarczy że aktywujemy funkcję i wszystko uruchamia się samo, po starcie auta. Faktycznie to działa.

Ekran główny jest duży i bardzo dobrej jakości. Interfejs działa tu wyraźnie lepiej niż w innych markach Grupy Volkswagena i jest zwyczajnie płynny, nawet tuż po uruchomieniu samochodu. Menu jest rozbudowane, ale łatwo jest się w nim odnaleźć. Dodatkowo na ekranie zawsze mamy skróty prowadzące np. do Android Auto czy Apple CarPlay, albo ustawień związanych z trybami jazdy.

Małym zgrzytem jest to, co wyświetla się po wrzuceniu biegu wstecznego. Obraz z kamery cofania, bo kamery 360 są częścią dodatkowo płatnego pakietu, którego tu nie mieliśmy, jest wyraźny nawet w nocy i bardzo przydatny, ale nieco zbyt niskiej jakości w stosunku do rozdzielczości wyświetlacza.

Rzecz, która zdecydowanie wyróżnia nie tylko Superba, ale ogólnie nowe auta Skody to wysoka moc ładowania z portów USB. Poza najniższym wariantem wyposażenia, gdzie mamy 2x 15W, dostajemy ładowanie z mocą 45W z przodu, jak i z tyłu. W razie potrzeby w trakcie jazdy naładujemy tym nawet laptopa (o ile nie będzie w tym czasie używany). Dodatkowo, również poza najtańszym wyposażeniem Essence, dostajemy wentylowaną ładowarkę indykcyjną oraz port USB-C za lusterkiem wstecznym, do którego można podłączyć np. wideorejestrator.

Nagłośnienie chwaliłem przy okazji niedawnego testu Skody Kodiaq i takie same trafiło do Superba, ale nie gra aż tak dobrze. Przestrzenność brzmienia nadal jest wyróżniająca się na tle rynku i za to ogromny plus, ale dźwięk jest trochę płaski w stosunku do Kodiaqa. Po Superbie testowaliśmy jeszcze jedno auto z takim systemem audio, na razie nie będę zdradzać jakie i mam teorię, że duże znaczenie ma tu kubatura i kształt wnętrza. Kodiaq był większy i wyższy, dzięki temu dźwięk był bardzo głęboki. W Suprbie go trochę spłaszczyło, a trzecie auto było najmniejsze i tam ponownie było troszkę słabiej pod tym względem. To nadal dobry system grający, ale to powiązanie z rozmiarem auta jest bardzo ciekawe.

Ekran kierowcy jest stosunkowo nieduży, ale umieszczony w przemyślany sposób. Dzięki czemu jest zawsze widoczny. Podobnie jak ekran główny jest wysokiej jakości i do wyboru mamy kilka widoków – klasycznych lub bardziej cyfrowo-nowoczesnych, które można uzupełniać o różne dodatkowe informacje o spalaniu, działaniu asystentów lub widok mapy, ale tylko mapy fabrycznej, a nie tej z podłączonego smartfonu.

Czytaj też: Test Ford Bronco – terenowa bestia na wszystkie polskie drogi

Skoda Superb w najlepszej wersji silnikowej. Czyli diesel!

Sylwia Januszkiewicz

Skoda Superb jest dostępna w 4 wariantach: miękka hybryda z silnikiem 1.5 l o mocy 150 KM, 2-litrowa benzyna o mocy 265 KM z napędem 4×4, 2-litrowy diesel o mocy 150 KM, a także 2-litrowy diesel o mocy 193 KM i napędem 4×4. Nam w udziale przypadł diesel o mocy 150 KM i napędem na jedną oś i byłam tym faktem zachwycona.

Możemy się oburzać na diesle, możemy sarkać na ten typ napędu, ale prawda jest taka, że na pełnym baku (66l) można przejechać grubo ponad 1000 km, więc każdemu entuzjaście zielonych rozwiązań radziłabym wziąć na wstrzymanie. Spójrzcie na te wyniki:

Miasto5,5-6,6 l/100 km
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)4,3 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h)4,6 l/100 km
Autostrada (tempomat 140 km/h)6,1 l/100 km

Już tłumaczę, skąd taki rozstrzał w wynikach spalania w mieście. Wartość 6,6 l/100 km wyskoczyła mi po przejechaniu 20 km w 47 min. Tak, kwitłam w takich pięknych, warszawskich korkach. Przy względnie płynnym ruchu auto spalało 5,5 – 6,0 l/100 km. Świetny wynik, w szczególności biorąc pod uwagę to, że Škoda Superb nie jest modelem zelektryfikowanym. Pozostałe wartości osiągnęłam przy jeździe zgodnie z przepisami – żadnego tamowania ruchu, żadnego oszczędzania na siłę. Jeżeli miałam ograniczenie do 90 km/h, jechałam 90 km/h. Jeżeli przepisy narzucały maksymalnie 70 km/h, z taką prędkością się poruszałam. Na drodze ekspresowej i autostradzie korzystałam z tempomatu, w obu przypadkach ustawionego na maksymalną dozwoloną prędkość. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że mi samej było ciężko uwierzyć, że Superb pali tak mało.

Czytaj też: Test Renault Rafale – silnik 1.2l we flagowym aucie to dobry pomysł?

Skoda Superb to wygodny krążownik szos

Skoro to, że nie zbankrutujecie na tankowaniu mamy już ustalone, przejdźmy do tego jak Superb jeździ. Wspominałam wcześniej, że był to 2-litrowy diesel o mocy 150 KM, do kompletu dorzucam informację o maksymalnym momencie obrotowym – 360 Nm przy 1600-2750 obr./min. Pozwala to rozpędzić auto 0-100 km/h w 9,2 s, a jego prędkość maksymalna to 225 km/h. W fotel was to nie wciśnie, ale za to podróżowanie będzie przyjemne. Testowany Superb był wyposażony w zawieszenie adaptacyjne DCC Plus, progresywny układ kierowniczy oraz wybór trybów jazdy.

Opisywałam to przy teście nowego Kodiaqa, więc po szczegóły odsyłam Was do tamtego tekstu, tutaj poprzestanę na chwaleniu. Zawieszenie można ustawić tak, aby odpowiadało osobistym preferencjom kierowcy (lub pasażerów). Między ustawieniem miękkim a sportowym (twardym) jest kilkanaście stopni pośrednich, co oznacza, że do narzekania byłoby tutaj potrzeba NAPRAWDĘ wybrednej osoby. Regulować możecie nie tylko pracę zawieszenia, ale także reakcję na gaz, czy charakterystykę układu kierowniczego. Do wyboru macie kilka trybów jazdy. Mamy klasyki takie jak Sport, czy Comfort, ale mamy również tryb indywidualny w którym wskazujecie jak mają pracować poszczególne elementy. Dynamiczne przyspieszenie połączone z miękkim zawieszeniem? Precyzyjny układ kierowniczy zestawiony ze sportowym zawieszeniem? Możecie kombinować dowoli, a ponieważ przełączanie się pomiędzy poszczególnymi ustawieniami dzieje się w czasie rzeczywistym, szybko znajdziecie satysfakcjonujące Was ustawienia.

Pisząc w skrócie: Superbem jeździ się po prostu cholernie przyjemne. Pracują na to elementy, które wskazałam wyżej, ale również mała armia wszelakiej maści asystentów bezpieczeństwa. Jasne, teraz każde nowe auto jest wyposażone w systemy takie jak ostrzeganie przed kolizją, czy wykrywanie pieszych i rowerzystów, ale system systemowi nierówny. Tutaj mamy systemy należące do tych po dobrej stronie barykady. Nie będą panikowały z byle powodu, nie będziecie się irytować, że co chwila coś Wam miga, piszczy i ingeruje w prowadzenie. Nawet system monitorowania martwego pola jest zestrojony tak, aby faktycznie monitorować Wasze martwe pole, a nie martwe pole + 10 metrów do tyłu. Co ciekawe auto pilnowało mnie nawet chwilę po jego wyłączeniu. Zaparkowałam równolegle przy ulicy i chciałam od razu wysiadać. Nie wiem, gdzie miałam głowę, ale gdyby nie Superb, rowerzysta, który mnie mijał, najprawdopodobniej skończyłby na otwartych drzwiach auta. Kiedy złapałam za klamkę, natychmiast uruchomiła się lampa ostrzegawcza przypisana asystentowi martwego pola, więc wstrzymałam się z otwarciem drzwi i zanim zdążyłam sprawdzić o co chodzi, człowiek na rowerze spokojnie przejechał obok. Nauczka dla mnie, ogromny plus dla auta.

Prowadząc Škodę Superb czułam się zrelaksowana, zaopiekowana i nieco rozpieszczona. Szczerze polecam.

Czytaj też: Test Renault Scenic E-Tech 100% Electric – elektryk z zasięgiem spalinówki

Rozstrzał cenowy nowego Superba jest dosyć spory

Ceny Skody Superb Liftback wahają się między 139 900 zł a 222 900 zł. Wiem, niezły rozstrzał, więc skupmy się na wariancie, który testowaliśmy. 2.0 TDI 150 KM z 7-biegową skrzynią DSG i napędem 4X2 kosztuje 156 950 zł (linia wyposażenia Essence), 175 900 zł (linia wyposażenia Selection) lub 205 900 zł (linia wyposażenia Laurin&Klement).

Szczegóły wyposażenia poszczególnych linii znajdziecie w cenniku na stronie producenta, ale osobiście radziłabym kupno wersji najdroższej – Laurin&Klement. Zazwyczaj sugeruję średnią półkę, ale tutaj stosunek ceny do wyposażenia jest na tyle uczciwy, że nie ma sensu brać linii średniej i kombinować z pakietami dodatkowymi. Same reflektory Top Led z Matrix Beam to koszt dodatkowych 8800 zł do linii Selection, a jeśli sporo czasu spędzacie w trasie to szybko je docenicie. Dobierzecie jeszcze kilka pakietów i wyjdzie Wam w zasadzie na to samo.

Czytaj też: Test Mercedes CLE 300 4MATIC Coupe – świetne auto, choć teoretycznie do niczego

Dożyliśmy czasów, w których zachwycamy się Skodą Superb. Bo jest czym

Gdyby 5 lat temu ktoś mi powiedział, że będę się zachwycać Skodą, popukałabym się w głowę. Dzisiaj muszę przyznać, że jestem oddaną fanką Superba. Auto jest piękne, praktyczne, wnętrze jest wykonane tak, że koleżanka, którą podwoziłam do pracy musiała się upewnić, że to naprawdę jest Skoda, przy tym pali mało i oferuje wszelakie udogodnienia na miarę XXI wieku. Nie miałabym się do czego przyczepić nawet, gdybym chciała. A za taką urodziwość wcale nie chcę.