To koniec pewnej epoki w Polsce i zmiana na lepsze, ale do USB-C telefony przeszły długą drogę

Nie sądziłem, że któregoś dnia przypadnie mi w udziale wertowanie Dziennika Ustaw, ale tym razem przyczynkiem do tego okazało się rozporządzenie Ministra Cyfryzacji dotyczące w szerokim stopniu naszego codziennego życia. W Polsce dokonuje się bowiem generacyjna zmiana w zakresie standardu USB-C dla telefonów i innych urządzeń elektronicznych, która z punktu widzenia osoby pamiętającej czasy pierwszych komórek i smartfonów ma dużo większe znaczenie, niż może się młodszym ode mnie wydawać. Z racji wieku przyznaję sobie przywilej pokuszenia się o pewne podsumowanie i z nutą nostalgii wspominam jak “kiedyś to było” (wcale nie uważam, że lepiej).
To koniec pewnej epoki w Polsce i zmiana na lepsze, ale do USB-C telefony przeszły długą drogę

Zacznijmy od tego co najważniejsze – według zapisów niedawnego rozporządzenia Ministra Cyfryzacji (plik PDF), z dniem 28 grudnia 2024 roku w Polsce nastąpi ujednolicenie standardu ładowania urządzeń elektronicznych, w myśl którego większość z nich będzie musiała używać złącza USB typu C. Dotyczy to m.in. telefonów komórkowych, tabletów, aparatów cyfrowych, słuchawek nagłownych i dousznych, przenośnych konsol do gier, głośników, czytników e-booków, klawiatur oraz myszy. Do tej grupy od 2026 roku mają dołączyć również laptopy. Taka zmiana może przejść niemal niezauważona, bo obecnie jesteśmy już przyzwyczajeni do coraz bardziej popularnych wtyczek, które w końcu da się podłączać dwustronnie.

Na początku był chaos. Zamiast jednolitego standardu gala WWE

Zabrzmi to może banalnie, ale nie zawsze było tak wygodnie jak teraz. Uważany za pierwszy w historii telefon komórkowy z 1983 roku (Motorola DynaTAC 8000X) miał ładowarkę w postaci stacji bazowej, na której kładło się słuchawkę, aby doładować wbudowaną baterię. To tam telefon spędzał większość czasu ładując się nawet 10 godzin, po czym oferował możliwość rozmów przez maksymalnie 30 minut. W 1992 roku zadebiutował z kolei pierwszy kompaktowy telefon komórkowy (Nokia 1011), sprzedawany w zestawie z ładowarką na sztywno połączoną z kablem. Uszkodzisz kabel – tracisz ładowarkę, a jedyną alternatywą była dodatkowa zewnętrzna ładowarka dla wyjmowanych baterii, ale wyłącznie określonego typu.

Przez brak standaryzacji w XXI wiek weszliśmy z bałaganem, którego nie sposób opisać, jeśli nie miało się okazji tamtych czasów doświadczyć. Eksplozji popularności telefonów komórkowych towarzyszył prawdziwy wysyp unikalnych standardów ładowania (każdy producent postanowił udostępniać własny, a wszystkich zliczyć nie sposób). Skutkowało to tym, że rzadko kiedy mogliśmy liczyć na pomoc współpracowników lub domowników w poratowaniu ładowarką, a pytania typu “ma ktoś poratować ładowarką do Nokii/Samsunga/Sagema, etc.” weszły na stałe do kanonu firmowych, szkolnych i domowych konwersacji.

Czytaj też: USB-C to oficjalnie nowy standard. Ułatwienie czy kaganiec dla rozwoju technologii? 

Zwiastun większych porządków nadszedł dopiero w 2007 roku (to również rok premiery pierwszego iPhone’a), wraz z ustanowieniem przez Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (ITU) standardu ładowania dla ówczesnych telefonów, w postaci złącza Micro USB. Nadal jednak w branży panowała tzw. Wolna Amerykanka. Na pomysł jednolitego standardu ładowania dla smartfonów na terenie unijnej wspólnoty trzeba było czekać aż do 2020 roku, a w efekcie jego uchwalenia głowę dla Starego Kontynentu pochylił nawet Apple ze swoim złączem Lightning.