Volkswagen walczy o przetrwanie. Niemcy w obliczu największego kryzysu w historii, a to dopiero początek

Niemiecki przemysł motoryzacyjny trzęsie się w posadach. Niech za przykład posłuży sytuacja, z jaką boryka się obecnie Volkswagen, koncern mogący poszczycić się jeszcze niedawno rekordowymi zyskami, a dziś dosłownie walczący o przetrwanie. Firma musi szukać gigantycznych oszczędności sięgających poziomu 4 mld euro. Decyduje się zatem na drastyczne środki, a więc takie, po które w swojej dotychczasowej historii nigdy nie musiała sięgać. Niemieckie media jednoznacznie uważają to za punkt zwrotny dla tamtejszej branży i początek spirali kłopotów u innych producentów.
Volkswagen walczy o przetrwanie. Niemcy w obliczu największego kryzysu w historii, a to dopiero początek

Dobrze to już było – tania energia, postępująca globalizacja i niskie stopy procentowe napędzały rekordowe zyski niemieckiej branży motoryzacyjnej, która trwała w przeświadczeniu o swojej nieomylności, nie bacząc na zbyt wysokie ceny swoich pojazdów i rosnącą w siłę zagraniczną konkurencję. Tym bardziej boli zderzenie z nową rzeczywistością, w której rynki zdominowane do tej pory przez niemieckie auta są właśnie podbijane przez Chiny. Volkswagen budzi się właśnie z pięknego snu wprost do nowej koszmarnej egzystencji, która wymusza drastyczne działania.

Zamknięte zostaną co najmniej trzy fabryki koncernu (Osnabruck, Drezno i trzecia jeszcze nieujawniona lokalizacja), a pracę może stracić nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Załoga pozostałych fabryk należących do Volkswagena będzie zredukowana (masowe zwolnienia ruszą w przyszłym roku). Reszta zatrudnionych będzie musiała się liczyć ze zmniejszeniem wynagrodzeń i zamrożeniem podwyżek. Po stronie pracowników staje oczywiście murem związek zawodowy IG Metall, z którym zarząd VW będzie musiał wynegocjować porozumienie płacowe. Do utrzymania miejsc pracy koncern wezwał kanclerz Olaf Scholz. Reasumując jednym słowem: grubo.

Niemieckie media: Skoro zwalnia Volkswagen, musi być naprawdę źle

Prasa w Niemczech reaguje na dramatyczne doniesienia z koncernu z Wolfsburga w jednoznaczny sposób. Pojawiają się głosy, że kryzys dotknie również innych producentów (BMW i Mercedes odczują brak zysków z chińskiego rynku coraz mocniej zdominowanego przez lokalnych producentów). Pojawia się naturalne pytanie o to, jak można było to wszystko przespać. O przyczynach można by pisać książki. W skrócie: Gdzieś w licznych przybudówkach tego wielkiego domu zawsze zarabiano wystarczająco dużo, by zignorować potrzebę remontu w starym salonie – zgrabnie podsumowuje temat Frankfurter Rundschau. 

Czytaj też: Unia wymierzyła cios w Chiny. Trwa walka o przyszłość europejskiej motoryzacji

Inna niemiecka gazeta (Reutlinger General-Anzeiger) zwraca z kolei uwagę na niemiecką opieszałość w transformacji energetycznej. Konieczność utrzymywania podwójnych struktur (nastawionych na tradycyjne silniki i napędy elektryczne) w czasach cechujących się coraz większą niepewnością ekonomiczną wydaje się być prostą receptą na katastrofę. Volkswagen nie jest już w stanie dotrzymać kroku konkurencji i jeśli chce przetrwać na rynku, gruntownie musi zmienić dotychczasową strategię działania. W czasach, kiedy ludzie oglądają pieniądze dosłownie z każdej strony to nie lada wyzwanie.