Jak czytamy na stronie głównej, jest to projekt założony przez przedstawicieli różnych dziedzin, których połączyło jedno: wizja innowacji w technologiach energii odnawialnej. Tylko jak miałoby to wyglądać w praktyce? Chodzi o Airborne Wind Energy System, czyli rozwiązanie wykorzystujące latawce do gromadzenia energii wiatru na dużych wysokościach. Mowa o działaniu na pułapie dochodzącym do 1000 metrów.
Czytaj też: 20 lat w ciągu roku. Chiny mają największy sprzęt do testów turbin wiatrowych
Cały system działa autonomicznie i może zapewniać od 10 kW do ponad 500 kW mocy. Jest przy tym przyjazny dla środowiska, a koszt instalacji jest zdecydowanie niższy niż ma to miejsce w przypadku zwyczajowo stosowanych turbin wiatrowych. Wśród najważniejszych kwestii obejmujących funkcjonowanie opisywanej technologii warto zwrócić uwagę na lekką konstrukcję oraz możliwość skalowania. Latawce od wrocławian mają przy tym działać w zakresie wysokości od 200 do 1000 metrów.
I choć sam startup istnieje od niecałego roku, to jego przedstawiciele mają ogromne ambicje i zamierzają sprawić, że usłyszy o nich świat. Szczególnie, że opracowane przez nich rozwiązanie jest rzekomo jedyne w swoim rodzaju. Dzięki działaniu na wysokościach większych niż w przypadku tradycyjnych turbin wiatrowych możliwe jest pozyskiwanie energii z wiatrów wiejących z większą siłą, cechujących się przy tym wyższą stabilnością.
A jako że mówimy o energii wiatrowej, to oczywistym jest, że taka technologia góruje nad fotowoltaiką ze względu na możliwość działania nawet w nocy czy w pochmurne dni. Spora mobilność oraz łatwa instalacja sprawiają, iż Airborne Wind Energy System może być szybko i sprawnie montowany. Z tego względu może sprawdzić się wszędzie tam, gdzie dostęp infrastruktury jest ograniczony, a zapotrzebowanie na energię natychmiastowe i niekoniecznie wymagane na dłuższą metę.
Airborne Wind Energy System zaprojektowany przez polski startup wykorzystuje latawce do wytwarzanie energii z wiatru na dużych wysokościach
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że proponowane przez Njord Energy podejście jest przyjazne dla środowiska. Nie chodzi wyłącznie o ślad węglowy, ale również obniżone zagrożenie dla ptaków. Te często giną w kontakcie z turbinami wiatrowymi, co jest znaczącym problemem, szczególnie w czasie migracji. Przedstawiciele polskiego startupu współpracują w Politechniką Warszawską i zyskali już zainteresowanie swoją technologią w Stanach Zjednoczonych i Omanie.
Czytaj też: Zjawisko, które odblokowuje potencjał fotowoltaiki. Pierwsze efekty zachwyciły naukowców
Zakończyły się już testy prototypowej wersji systemu, znanej jako Drakkar. Jej nazewnictwo, podobnie zresztą jak całego startupu, nie jest przypadkowe. Odnosi się bowiem do mitologii. Njord był germańskim bóstwem łączonym między innymi z podmuchami wiatru. Z kolei drakkar to termin związany z wyposażonymi w żagle statkami, na pokładzie których podróżowali wikingowie.