Ceny energii w Polsce są sztucznie mrożone i wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku również tak może być. Tymczasem w drugim kwartale tego roku mieliśmy jedną z najwyższych średnich hurtowych cen energii (91 euro/MWh), a przyczyn takiego stanu rzeczy można upatrywać, chociażby w wysokich karach za emisję CO2 i ogromnych nakładach, jakie musimy ponosić w związku z transformacją energetyczną. Tak czy siak, jest drogo, a konsumenci szukają oszczędności – naprzeciw tym potrzebom od końca sierpnia wychodzą najwięksi dostawcy energii, oferując tzw. taryfy dynamiczne, zastępujące model rozliczania się po stałej cenie.
Jeśli masz licznik energii umożliwiający zdalny odczyt i rozliczasz się w cyklu miesięcznym, teoretycznie możesz podpisać z dostawcą prądu nową umowę i rozliczać się z ceną dynamiczną. A zatem, jeśli cena energii na giełdzie będzie niższa w momencie, kiedy jej akurat używasz, zapłacisz mniej. Analogicznie, jeśli trafisz na zwyżkę i zwiększone zapotrzebowanie, zapłacisz więcej. O ile większość z nas chciałaby płacić mniej za prąd, nie sądzę, żebyśmy z takiego podejścia byli zadowoleni. Urząd Regulacji Energetyki przekonuje, że taryfy dynamiczne są przeznaczone dla bardziej świadomych użytkowników.
Czytaj też: Mrożenie cen prądu w 2025 roku. Rząd szykuje ważne zmiany dla Polaków
Z podobnym przekazem do obywateli uderza ostatnio Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Jeśli jesteście świadomymi konsumentami, którzy orientują się w niuansach funkcjonowania giełdy energii, faktycznie jest szansa skorzystania na zmianach cen prądu. W jaki sposób? Przesuwać swój największy pobór energii na porę dnia, kiedy będzie ona najtańsza, a także ograniczać jej pobór z sieci w momentach najwyższego zużycia, gdy jest ona najdroższa, np. w godzinach 18-21. Korzystanie z energii elektrycznej w czasie, gdy jest ona najdroższa, może odbić się bardzo niekorzystnie na naszej kieszeni i rachunkach – czytamy w komunikacie resortu.
Mam podejrzenia, że większości typowych konsumentów przesiadka na dynamiczną taryfę nie będzie się chyba opłacać. Wymaga bowiem większej elastyczności i dostosowania swojego trybu codziennego funkcjonowania, aby realnie wygenerować oszczędności i nie wpędzić w jeszcze wyższe rachunki za prąd. Reasumując, to wymaga po prostu więcej wysiłku, podobnie jak samo oszczędzanie, a skoro nawet z tym w Polsce jest problem (głównie za sprawą słabego poziomu wiedzy o finansach), lepiej chyba nie ryzykować.