Najważniejsza baza USA w Europie “zaatakowana”. Myśliwce wzniosły się w przestworza

Co wydarzyło się w bazie lotniczej, która pozostaje kluczowa dla całego sojuszu NATO? Incydent był na tyle znaczący, że w powietrze miały zostać poderwane myśliwce, aby odpowiedzieć na wykryte zagrożenie.
Najważniejsza baza USA w Europie “zaatakowana”. Myśliwce wzniosły się w przestworza

Niewidzialne zagrożenie, czyli problemy kluczowej bazy NATO w Wielkiej Brytanii

20 listopada 2024 roku nad i w pobliżu bazy RAF Lakenheath, a więc kluczowej bazy Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Wielkiej Brytanii, zaobserwowano kilka dronów. Incydent ten rodzi poważne pytania dotyczące rosnącego zjawiska naruszeń przestrzeni powietrznej wrażliwych instalacji wojskowych na całym świecie. Chociaż dokładna liczba i typy dronów nie zostały do tej pory określone, to Siły Powietrzne USA w Europie i Afryce (USAFE) oficjalnie potwierdziły, że systemy bezzałogowe były aktywnie monitorowane, a baza nie doznała uszkodzeń infrastruktury ani zagrożeń dla personelu.

Czytaj też: Patrzysz w górę, a tam helikopter bez pilota. Armia USA podbiła przestworza w wyjątkowy sposób

RAF Lakenheath pełni kluczową rolę jako baza myśliwców taktycznych czwartej i piątej generacji, a w tym F-15E Strike Eagle i F-35A Lightning II, które stanowią istotny element obrony NATO w Europie. Strategiczne znaczenie bazy podkreśla powagę takich naruszeń, a to szczególnie w kontekście zaostrzonych napięć w globalnych operacjach wojskowych. Chociaż przedstawiciele USAFE poinformowali, że obecność dronów nie zakłóciła kluczowych działań, to jednocześnie niepotwierdzone doniesienia sugerują, że w odpowiedzi na nie miało dojść do wystartowania myśliwców F-15E Strike Eagle. Taki ruch (o ile jest zgodny z rzeczywistością), podkreśla rosnącą czujność wojska wobec potencjalnych zagrożeń w przestrzeni powietrznej. Nie wiemy jednak, czy doszło do jakiegokolwiek zestrzelenia.

Czytaj też: Sztuczki na orbicie. Odkryliśmy sekret samolotu kosmicznego X-37B w rękach USA

Sam incydent w RAF Lakenheath wpisuje się w szerszy trend aktywności dronów w pobliżu ściśle strzeżonych instalacji wojskowych USA. Zaledwie dwa dni wcześniej drony zauważono nad arsenałem Picatinny w New Jersey, co skłoniło FBI do wszczęcia dochodzenia. Podobne incydenty, jak te w pobliżu bazy Langley Air Force Base, które miały miejsce zeszłej zimy, skłoniły wojskowych do istotnych przemyśleń nad strategią obrony przed dronami. Efekt? Przyspieszone aktualnie działania przeciwdronowe w instalacjach wojskowych zarówno w kraju, jak i za granicą. Trudno się temu dziwić, bo obecne środki obronne koncentrują się głównie na zaawansowanych systemach śledzenia i monitoringu, podczas gdy bardziej radykalne środki, takie jak broń energetyczna, pociski czy karabiny, nie są jeszcze powszechnie stosowane.

Czytaj też: Nowa era obrony przeciwlotniczej. Nowe drony Armii USA latają same i nie są jednorazowe

Innymi słowy, dziś szczególnie łatwo jest przeprowadzić atak nawet na kluczowe bazy, bo zestrzeleniem dronów zajmują się nie te dedykowane systemy przeciwlotnicze, a samoloty, które muszą wystartować, aby zaangażować zagrożenie. To problem, bo naruszenia przestrzeni powietrznej przez drony stanowią wielowymiarowe zagrożenie dla operacji wojskowych – od zbierania informacji wywiadowczych po potencjalny sabotaż z wykorzystaniem czy to tradycyjnych bomb, czy dronów kamikadze. Zwłaszcza że latające bezzałogowce są tanie, proste w użyciu i nawet łatwe w produkcji, bo byle dron konsumencki może zostać zmodyfikowany do roli bojowej.