Najpotężniejsza zarejestrowana eksplozja na Ziemi właśnie stała się bardziej tajemnicza. Poprzedził ją dziwny sygnał

Był taki czas, kiedy ludzkość dopatrywała się swego rodzaju wzoru obejmującego coraz bardziej ekstremalne zjawiska, które miały ostatecznie doprowadzić do jakiegoś rodzaju apokalipsy. Mieliśmy więc słynne pożary w Australii, początek pandemii, a potem także i potężną erupcję. Doszło do niej w styczniu 2022 roku za sprawą aktywności podwodnego wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha’apai.
Najpotężniejsza zarejestrowana eksplozja na Ziemi właśnie stała się bardziej tajemnicza. Poprzedził ją dziwny sygnał

Zjawisko to wygenerowało tak ogromne ilości energii, że zyskało miano najsilniejszej eksplozji, jaką kiedykolwiek zarejestrowano z wykorzystaniem dostępnych człowiekowi instrumentów. Ostatnie ustalenia poświęcone wydarzeniom sprzed niemal trzech lat nadały całej sprawie dodatkowej tajemniczości, ponieważ autorzy tych badań zidentyfikowali sygnał poprzedzający tę erupcję. Co więc dokładnie wydarzyło się w styczniu 2022 roku na archipelagu Tonga?

Czytaj też: Kosmolodzy nie mogli wyjaśnić wcześniejszych sygnałów, a już mają nowy. Zastanawia ich wyjątkowa powtarzalność tego FRB

Podstawę tych nowych ustaleń stanowiły dane zgromadzone przez dwie stacje, które odebrały falę sejsmiczną. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, iż rzeczony sygnał pojawił się na około piętnaście minut przed faktyczną erupcją. Ta została wywołana przez zapadnięcie się części skorupy oceanicznej pod ścianą kaldery wulkanu. W takich okolicznościach doszło do naprawdę energetycznych wydarzeń. Dość powiedzieć, że emisje wygenerowane za sprawą podwodnej erupcji zdołały kilkukrotnie okrążyć naszą planetę.

Artykuł poświęcony ostatnim sukcesom naukowców zajmujących się zagadkowym sygnałem trafił na łamy Geophysical Research Letters. Autorami publikacji są przedstawiciele Uniwersytetu Tokijskiego, którzy przekonują, że zebrane informacje mogą doprowadzić do usprawnienia systemów wczesnego ostrzegania przed tego typu zjawiskami. Siła natura jest przecież na tyle wielka, że czasami żadna infrastruktura stworzona przez człowieka nie jest w stanie się z nią mierzyć – wtedy jedynym wyjściem z sytuacji jest ucieczka.

Naukowcy sugerują, że zanim nastąpiła silna eksplozja wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha’apai dało się wykryć pewien sygnał

Szczególnie, że takie podwodne erupcje mogą prowadzić na przykład do tsunami. O tym, jak katastrofalne mogą być ich skutki przekonaliśmy się już wielokrotnie, chociażby za sprawą wydarzeń z Azji z 2004 i 2011 roku. Jak wynika z zebranych danych, aktywność Hunga Tonga-Hunga Ha’apai zwiększyła się już w grudniu 2021 roku, na kilka tygodni przed faktyczną eksplozją. Ówczesne wydarzenia miały się jednak nijak do tego, co miało stać się w połowie następnego miesiąca.

Wystarczy wspomnieć, iż erupcja, do której wtedy doszło, najprawdopodobniej miała podobną siłę do erupcji Wezuwiusza z 79 roku, kiedy to kataklizm doprowadził do śmierci tysięcy mieszkańców okolicznych miejscowości, takich jak Herkulanum czy Pompeje. Do atmosfery trafiło w styczniu 2022 roku 10 kilometrów sześciennych materiału wulkanicznego i 146 milionów ton pary wodnej. Konsekwencje erupcji były tak szerokie, że w jej następstwie w Peru doszło do tsunami, które doprowadziło do śmierci dwóch osób. Sęk w tym, iż mówimy o lokalizacji oddalonej o około 10 tysięcy kilometrów!

Czytaj też: Chiny eksploatują złoża na całego. W ciągu roku odkryto 124 wcześniej nieznane stanowiska

Co gorsza, istnieje spore prawdopodobieństwo, iż podobna aktywność się powtórzy – prędzej czy później. Mając do dyspozycji odpowiednio skuteczne narzędzia naukowcy mogliby odpowiednio wcześnie ostrzegać przed podobnymi zagrożeniami. Właśnie dlatego identyfikacja sygnału poprzedzającego erupcję ze stycznia 2022 roku jest tak istotna. Emisja ta została odebrana przez stacje znajdujące się na Fidżi i Futunie. Miała postać tzw. fali Rayleigha poprzedzającej właściwą eksplozję o około kwadrans.