Pixelowi 9 bliżej do Apple czy Samsunga? To zależy
Po pierwszym, bardzo krótkim spotkaniu przedpremierowym w nowymi Pixelami uznałem, że są mocno podobne do iPhone’ów. Po czasie użytkowania powiedziałbym jednak, że są w rozkroku między Apple a Samsungiem.
Płaskie krawędzie w smartfonach z Androidem to niestety rzadkość. Niby pierdoła, ale z perspektywy osoby, która od długich lat używa telefonów z obłymi, zaokrąglonymi krawędziami (i ekranami) jest to ogromny powiew świeżości. W nowych Pixelach nie są to jednak płaskie krawędzie jak w iPhonie, a płaskie krawędzie jak w Samsungu. Biorąc do ręki Pixela 9 i iPhone’a 15 lub 16 od razu czuć, że to dwa zupełnie inne, niepodobne do siebie modele. Trudno to wytłumaczyć, to zwyczajnie trzeba poczuć i to naprawdę da się szybko zauważyć.
Z drugiej strony trudno jest sklasyfikować serię Pixel 9 na tle konkurencji. Teoretycznie mamy jak w Samsungu – trzy modele w różnym rozmiarze. Ale w przeciwieństwie do Samsunga nie dostajemy modelu podstawowego, nijakiego i Ultra. Różnice są tu dużo mniej widoczne i dotyczą głównie aparatów oraz rozmiarów obudowy. Pod tym względem nowym Pixelom bliżej jest do Apple’a i można powiedzieć, że łączą w sobie to, co najlepsze w modelach obu gigantów.
Wracając do prezencji, Pixel 9 robi pozytywne wrażenie. Wykonanie jest perfekcyjne (konstrukcja jest wodoodporna, zgodnie z normą IP68), smartfon bardzo dobrze leży w dłoni, co jest zasługą nie tylko płaskich krawędzi, ale też kompaktowych wymiarów. Podstawowa 9-tka ma identyczne wymiary jak 9 Pro, korzystają nawet z tych samych pokrowców (Google musi iść pod tym względem na korepetycje do Apple’a, to przecież marnowanie potencjalnego zarobku), ale może za to pochwalić się matowym korpusem. Pixel 9 Pro paskudnie się błyszczy, tutaj tego nie ma.
Rzeczą, która na pewno wymaga przyzwyczajenia jest umieszczenie przycisków regulacji głośności na prawym boku obudowy, pod włącznikiem. Używałem trochę czasu Pixela 8 Pro, więc nie był to dla mnie aż tak szok, ale przy pierwszym kontakcie wiele osób narzeka na ten element. To nie jest złe rozwiązanie. Jest zwyczajnie inne.
Czytaj też: Miesiąc z Google Pixel 9 Pro. Google ma kontrę na iPhone’a?
Google Pixel 9 faktycznie ma jaśniejszy ekran
Główną zmianą, komunikowaną przed premierą Pixeli 9, miał być jaśniejszy wyświetlacz. Jak zapowiedzieli, tak zrobili. W Pixelu 9 jest to panel OLED o przekątnej 6,3 cala, rozdzielczości 1080 x 2424 piksele, 120 Hz odświeżaniem obrazu i deklarowaną jasnością w piku do 2700 nitów. Nie jest to jednak panel LTPO, ten jest zarezerwowany dla modelu Pro, który jest dodatkowo minimalnie jaśniejszy (deklarowane do 3000 nitów).
Wyświetlacz jest faktycznie jaśniejszy i ogólnie bardzo jasny. To pierwsze, co od razu dosłownie rzuca się w oczy. Posiłkując się pomiarami serwisu GSMArena, maksymalna jasność w trybie automatycznym przekracza 2200 nitów, co jest świetnym wynikiem, jednym z najlepszych na rynku. Z jedną rzecz Google jednak się nie uporał i jest to fatalne zarządzanie automatyczną jasnością. Ekran reaguje wolno na zmiany otoczenia. Po wyjęciu go z kieszeni poza domem potrzebuje chwili aż załapie, że dookoła jest bardzo jasno. To od zawsze był problem Pixeli i to się nie zmieniło. Apple jest pod tym względem daleko z przodu.
Pomimo tego mankamentu, ekran Pixela 9 jest bardzo dobry. Kąty widzenia, czerń, nasycenie kolorów, balans bieli – w każdym względzie jest to ścisła czołówka rynku i to wszystko jest na tyle dobre, że da się przeżyć nie najlepszą automatyczną regulację jasności.
Czytaj też: Test Google Pixel 9 Pro XL – flagowa cena i aparat
Czysty Android już nie taki czysty
Użytkownicy smartfonów Google Pixel od lat chwalili je za mitycznego czystego Androida. Czyli system pozbawiony nakładek producenta, bez dodatków, bez niczego. Trochę się to pozmieniało, a zmiany poszły w bardzo dobrym kierunku.
Google Pixel 9 pozwala na podstawową, ale zdecydowanie wystarczającą personalizację interfejsu. Możemy wybrać kształt, kolor elementów interfejsu, kształt i rozmieszczenie elementów ekranu blokady, czy wzorem iOS 18 pokolorować wszystkie ikony na kolor wybranego motywu. Podobno są tacy, co uważają to za genialne rozwiązanie. Do tego możemy sobie wygenerować tapety za pomocą AI, ale o tym za moment.
Tym, co bardzo sobie chwalę w Pixelach jest możliwość mocnego zmniejszenia rozmiarów elementów ekranu. Dzięki czemu na ekranie możemy mieć bardzo dużo rzeczy i wiem, że taki wygląd interfejsu, jaki widzicie na zdjęciach nie każdemu pasuje (tak jak mi nie pasują jednolite ikony), tak jest też opcja pójścia w drugą stronę i ekstremalnego rozciągnięcia i powiększenia wyświetlanych elementów.
Czytaj też: Test Apple iPhone 16 Pro Max – do czego służył ten guzik?
Google Pixel 9 nie jest mistrzem benchmarków. Jak spisuje się jako smartfon?
Układ Google Tensor G4 z 8-rdzeniowym procesorem, 12 GB pamięci RAM i 128 lub 256 GB pamięci wbudowanej. To ma do zaoferowania Google Pixel 9. Nie jest to specyfikacja, która w benchmarkach rzuca na kolana, bo wynik w okolicach 1 mln punktów w AnTuTu plasuje serię Pixel 9 w okolicach 50 miejsca przetestowanych smartfonów, w którym liderzy w zasadzie tworzeni pod benchmarki mają dwa razy wyższe wyniki.
Czy zobaczymy jakąkolwiek różnicę w działaniu gamingowych smartfonów tworzonych pod benchmarki względem Pixela 9? Niespecjalnie. Oczywiście, przy najbardziej wymagających grach, po pewnym czasie grania różnicę zauważymy, tylko jaki procent użytkowników tego potrzebuje? W codziennym zastosowaniu Google Pixel 9 działa jak złoto.
Dotyczy to nie tylko wydajności, ale i ogólnego korzystania ze smartfonu. Nie miałem żadnych problemów ze stabilnością oprogramowania, zasięgiem, łączością czy działaniem dostępnych funkcji. Przy tym mamy wzorową jakość rozmów, ale można się przyczepić do działania głośników, które do mniej więcej połowy skali głośności są zwyczajnie ciche.
Czytaj też: Recenzja Apple Watch Series 10. Nie potrzeba rewolucji do szczęścia
Rewolucja AI, której… nikt nie potrzebował?
Flagowy, w zasadzie to dowolny, smartfon w 2024 roku nie może nie mieć funkcji związanych ze sztuczną inteligencją. To byłby koniec świata, ptaki spadłby z nieba, wulkany wybuchły, a z kranów leciałaby krew zamisat wody.
Czy Google Pixel 9 ma jakieś przełomowe funkcje AI, które są niezbędna i diametralnie zmieniają korzystanie ze smartfonu? Pomidor!
Ma za to funkcje, które mogą zostać uznane za całkiem przydatne.
Taką może być generowanie tapet. Zawsze jest to jakaś forma wyróżnienia się, bo możemy przygotować obrazek, którego prawdopodobnie nikt inny nie będzie miał. Możemy też stworzyć tapetę składającą się z wybranych przez nas emotikonów, ułożonych w różne wzrory, albo losowo rozsypanych po ekranie.
Dalej mamy asystanta Gemini. Co potrafi? Dajmy mu odpowiedzieć samodzielnie:
Czy to jest dobre i przydatne? To już zależy od konkretnego użytkownika. Na pewno korzystanie z asystenta w telefonie wymaga przyzwyczajenia i wyrobienia w sobie nowych nawyków i tutaj nie do końca jestem przekonany, czy wielu użytkowników będzie chciało sobie taki nawyk wyrobić. Niemniej, Gemini faktycznie działa i da się z niego korzystać.
Przydatne jest za to wyszkuwanie na ekranie. Prosta sprawa – przytrzymujemy środkowy przycisk na belce nawigacyjnej u dołu ekranu, następnie zakreślamy kołem element na ekranie, a smartfon dopasowuje odpowiednie wyniki wyszukiwania w Google. Z takiego wyszkukiwania możemy korzystac majac na ekranie dowolne treści, również podgląd obrazu z aparatu.
Do tego mamy jeszcze edycję zdjęć, o czym przeczytacie w dalszej części tekstu.
Czytaj też: Recenzja Nothing Phone (2a) Plus. Nie wiem, po co powstał, a i tak go kocham
Aparat Pixeli to inna liga i Google Pixel 9 to potwierdza
Google Pixel 9 jest wyposażony w dwa aparaty. Aparat główny jest identyczny jak w pozostałych modelach serii – 50 Mpix, matryca w rozmiarze 1/1.31″, przysłona f/1.7 i ekwiwalent ogniskowej 25 mm. Obok niego znajduje się aparat z obiektywem ultraszerokokątnym o rozdzielczości 48 Mpix i polem widzenia 123 stopnie. Całość wspiera laserowy autofocus.
Nie są to parametry, które rzucałyby na kolana. Co więcej, specyfikacja aparatu głównego jest identyczna jak w Pixelu 8 Pro. A jednak to nadal jest jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy aparat w smartfonie. Jego siła tkwi w aplikacji aparatu oraz samej jakości zdjęć.
Aplikacja jest nieco inna niż w przypadku większości smartfonów z Androidem, ale intuicyjna w obsłudze i zawierająca kilka bardzo przydatnych funkcji. Zdecydowanie najlepszą z nich jest możliwość zapisywania zdjęć w JPEG-u i RAW. Bez żadnego trybu Pro, konieczności pamiętania o konieczności włączania dodatkowych opcji. Klikam raz i smartfon zawsze zapisuje zdjęcie według swojej wizji, a dodatkowo mam RAW-a, gdybym chciał później pobawić się w edycję.
Tym, co bardzo polubiłem w Pixelu 8 Pro, a i teraz Pixelu 9, jest to, że Google nie bawi się w skrajną fotografię obliczeniową. Poziom szczegółów i kolorystyka zdjęć nie odbiega mocno od tego, co widzę na zdjęciach RAW. Dzięki czemu nie mamy tu sytuacji, w której zdjęcie przepuszczone przez algorytmy smartfonu jest idealnie wyostrzone i wyprasowane, a próba edycji tego samego zdjęcia RAW w celu uzyskania chociaż w połowie takich efektów jest niemożliwa. Co za tym idzie, fotografie nie są przesadnie upiększone, nie mają nienaturalnie podbitych kolorów. Wszystko wygląda dobrze, efektownie, ale jednocześnie naturalnie i to największa zaleta aparatu Pixela 9.
Nie wszystko jest jednak idealne i zdjęcia z aparatu z obiektywem ultraszerokokątnym są co najwyżej przeciętne. Zdecydowanie brakuje im szczegółów i zbyt często są przesadnie wyprasowaną papką.
Zdjęcia z aparatu z obiektywem ultraszerokokątnym:
Zdjęcia z aparatu głównego:
Zdjęcia z aparatu głównego (zoom 2x):
Jest jeden tryb, w którym ingerencja algorytmów jest bardzo duża i jest to tryb zdjęć w ruchu. Idealne do fotografowania samochodów. Pixel 9 robi zdjęcie, a następnie dodaje mu efekt wykonania go z niższym czasem naświetlania, co rozmywa tło i dodaje dynamiki ujęciu. Wygląda to trochę jak magia i pokażę Wam to na prostym przykładzie. Żeby wykonać takie zdjęcia, muszę dobrać odpowiednie parametry aparatu, najlepiej wykonać je z jadącego obok samochodu, w trybie zdjęć seryjnych i ostatecznie na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt ujęć ostre będą maksymalnie 2-3. I wygląda to ostatecznie tak:
W przypadku Pixela wybieram odpowiedni tryb, celuję (tu plus za bardzo dobre działanie ciągłego autofocusu ze śledzeniem obiektów) i wciskam przycisk na ekranie. Smartfon zawsze zapisuje dwa zdjęcia i tak wygląda oryginał:
A tak gotowe zdjęcia:
W takich momentach czuję się zwyczajnie niepotrzebny.
Czytaj też: Recenzja Google Pixel Buds Pro 2. Czy Google zna się na słuchawkach?
Edycją zdjęć za pomocą AI, czyli Google Pixel 9 dorysuje Wam do zdjęcia co tylko chcecie
Edytor zdjęć dostępny w smartfonach Google Pixel pozwala na coraz więcej. Z jednej strony mamy dobrze nam znane funkcje, jak usuwanie obiektów ze zdjęć czy całkiem szeroki zakres modyfikacji kolorów czy cieni. Jak w większości edytorów zdjęć.
Do tego możemy dodać do zdjęć w zasadzie… cokolwiek. Jak to działa? Zaznaczamy obszar, na którym chcemy coś dodać, następnie pojawia się okno, do którego wpisujemy prompt. Czyli instrukcję tego, co konkretnie ma zostać wygenerowane przez AI, a później pozostaje nam cieszyć się z efektów. O ile tylko instrukcje są precyzyjne, można w ten sposób uzyskać różne mniej lub bardziej, głównie mniej, poważne efekty:
Google Pixel 9 oferuje przyzwoity czas pracy. Gorzej z ładowaniem
Akumulator o pojemności 4700 mAh w smartfonie z Androidem z ekranem o przekątnej 6,3 cala to bardzo solidny wynik, który pozwala nie martwić się o czas pracy podczas codziennego użytkowania. Rozładowanie Pixela 9 w kilka godzin jest możliwe tylko wtedy, kiedy przez te kilka godzin korzystamy z niego praktycznie cały czas. Co zdarzało mi się np. w podróży. Ale już podczas codziennego użytkowania niemal nigdy nie miałem problem z tym, aby smartfon wytrzymał do wieczora, a zazwyczaj połowy kolejnego dnia.
O ile na czas pracy nie można narzekać, tak już czas ładowania pozostawia sporo do życzenia. Maksymalna obsługiwana moc ładowania przewodowego to tylko 27 W, a bezprzewodowo 15 W, ale o ile użyjemy ładowarki Pixel Stand. Inaczej moc spada do 12 W. W praktyce, podczas ładowania przewodowego, daje nam to naładowanie do nieco ponad 50% w pół godziny, a do pełna w prawie 1,5 godziny. Chińską konkurencję możemy w tym czasie naładować do pełna nawet cztery razy.
Google Pixel 9 to bardzo udany smartfon. Jaką ma konkurencję?
Google poprawił w tym roku możliwości smartfonów serii Pixel, ale nie naprawił ich wad. Mamy świetną obudowę ze zmienioną kształtem, co było bardzo dobrym posunięciem. Ekrany są jaśniejsze, wydajności jest więcej, aparaty są jeszcze lepsze, poprawiono jakość nagrań wideo, mamy dobry czas pracy, a funkcje AI są nawet całkiem użyteczne.
Z drugiej strony głośniki nadal są ciche, automatyczna regulacja jasności ekranu leży przy iPhonie, który nadal rozgniata Pixela jakością nagrań wideo. Nie zniemiła się też niska maksymalna moc ładowania akumulatora. Co nie czyni Pixela 9 złym smartfonem. Wręcz przeciwnie, to bardzo dobre urządzenie, które startowało z ceną 3999 zł w wersji 256 GB.
To dużo, czy mało? iPhone 16 w wersji 256 GB kosztuje 4499 zł, ale możemy w ciemno założyć, że nie będzie miał ani lepszego aparatu, ani ekranu (60 Hz). Idę też o zakład, że mistrz ewolucji, czyli Samsung nie pokaże Galaxy S25, który będzie lepsze od Pixela 9 pod względem aparatu, czasu pracy czy mocy ładowania. Wygra co najwyżej ekranem, a ich ceny powinny być zbliżone. Galaxy S24 w wersji 8/256 GB kosztował na premierę 4399 zł.
To wszystko powoduje, że Google Pixel 9 długo może nie mieć konkurencji w kategorii dobry i nieduży, poza modelami droższymi – iPhonem 16 Pro i Pixelem 9 Pro.