Huawei dość rozsądnie wycenił swoje słuchawki. W momencie premiery Huawei FreeBuds Pro 3 kosztowały 899 złotych, co nie było wygórowaną ceną. Jednocześnie przez ostatni rok producent niechętnie obniżał cenę i sprzętu nie dało się kupić taniej niż za 600-650 złotych. Obecnie kosztuje on około 800 złotych, czym naraża się na walkę z nowszymi odsłonami serii słuchawek od producentów smartfonów – myślę tu zarówno o Galaxy Buds3 Pro, jak i OnePlus Buds Pro 3, a do Polski weszły też Google Pixel Buds Pro 2. Czy jednak w ten rok wydarzyło się coś przełomowego w branży?
Wydaje się, że tak naprawdę to raczej niewiele. Kolejni producenci podbijają liczbę decybeli, jaką potrafią zneutralizować ich słuchawki, ale to raczej gra pod publiczkę niż coś, co całkowicie odmieniłoby, przynajmniej rok do roku, korzystanie z nowoczesnych, flagowych słuchawek dokanałowych. Jednocześnie Huawei FreeBuds Pro 3 zdążyły mi się opatrzeć, osłuchać i znudzić, więc mogę mówić o nich z nieco innej perspektywy. Polecałem je rok temu – czy polecę je teraz?
Czy słuchawki są zmęczone długą pracą?
Obawiałem się, że z obudową oraz ze słuchawkami będzie znacznie gorzej. W końcu najczęściej lądowały one w kieszeni spodni, stykały się z różnymi powierzchniami oraz wielokrotnie wypadały, jednak nie z uszu, a z etui. Liczba takich wypadków z pewnością jest dwucyfrowa. Oprócz tego nieraz spociłem się z FreeBudsami Pro 3 w uszach, choć raczej nie podczas treningu, a w trakcie dźwigania sprzętu lub upalnych dni. Nie miały zatem łatwego życia.
Ich stan mogę ocenić na dobry. Widoczne są przetarcia na samym etui, szczególnie w najmniej zaoblonych fragmentach. Błyszczący element z logo zebrał nieco rys, ale nie aż tyle, ile się spodziewałem. Słuchawki nie wyglądają źle przy codziennym użytkowaniu, ale jeśli nie chcielibyście mieć na nich śladów zużycia, zdecydowanie musicie zainteresować się osłoną. Z pewnością przyda wam się trochę środków czyszczących do słuchawek oraz gumek, bo te przez śliski i błyszczący plastik brud przykleja się do nich z dużą skutecznością.
Mimo tych narzekań, jestem zadowolony. Huawei FreeBuds Pro 3 zachowały swój wygląd, a do tego nie doświadczyły innych uszkodzeń niż te wynikające ze zużycia. Oprócz tego ich czyszczenie przebiega bez większych problemów, jeśli tylko zapomnimy o części łączącej patyk z częścią w uchu. To ścięcie trudno w pełni umyć, a z pewnością da się je łatwo przeoczyć. Solidną jakość prezentują gumki, które pomimo noszenia ich przez wiele godzin nie straciły na jakości.
Co do komfortu noszenia, to zdarzyło mi się kilka sytuacji, w których poczułem wysuwanie się słuchawek z uszu, gdy byłem zabiegany lub po prostu miałem je w uszach zbyt długo. Nie są one rozwiązaniem, które poleciłbym do biegania czy innej aktywności fizycznej, ale nie miałem problemu zasypiania z nimi w samolocie, gdzie zastępowały mi stopery.
Huawei FreeBuds Pro 3 nadal zachowały wysoką jakość dźwięku
W tym roku miałem już do czynienia ze słuchawkami, które rozczarowywały. Ich możliwości dźwiękowe albo nie dorastały do oczekiwań i obietnic producenta, albo były nieadekwatne do ceny. Huawei FreeBuds Pro 3 zadebiutowały w okolicy 900 złotych i tej ceny się trzymają. Z jednej strony jest to bolesne, a z drugiej – nie widzę powodu, by tę cenę obniżać.
Jeśli chodzi o producentów smartfonów z Androidem, którzy prezentują swoje zestawy słuchawkowe, praktycznie każdy z nich ma już w ofercie nowszy model. Tylko co z tego, jeśli większość z nich tworzy najlepsze doświadczenie dla swoich smartfonów, a reszcie pozostawia ułamek tego, co otrzymują najbardziej oddani fani marki. Z tego powodu dobrze ocenione przeze mnie Samsung Galaxy Buds3 Pro czy chwalone przez Andrzeja OnePlus Buds Pro 3 niekoniecznie będą brzmiały tak dobrze w połączeniu ze smartfonami od innych producentów. I tak, Huawei także zaimplementował kodek L2HC 2.0 jako dostępny tylko dla swoich smartfonów z EMUI 13, jednak przy wielu użytkowanych smartfonach różnica jakości nie była odczuwalna tak, jak u konkurencji.
Huawei FreeBuds Pro 3 poradzą sobie w wielu scenariuszach i nie mam co do tego wątpliwości. Domyślnie są one nieco przesiąknięte basem i mają tendencję do eksponowania niższych partii ze znacznie większą czułością. Jako dziecko Energy 2000 i Daft Punk taki profil pasuje do moich codziennych zastosowań, a w dodatku zmniejsza rolę wyższych partii podczas słuchania podcastów.
W grudniu przez kilka dni FreeBudsy stały się ofiarami marnej aktualizacji. Popsuła ona łączność Bluetooth do stopnia, w którym słuchanie muzyki ze smartfonem w kieszeni było problematyczne w przestrzeni publicznej. Na szczęście w połowie grudnia poprawiono ten problem i od tej pory jedyny problem potrafią sprawiać smartfony czy komputery, które nie radzą sobie z łącznością Bluetooth.
ANC nie robi już takiego wrażenia, ale nie muszę już brać nauszników do samolotu
Przed premierą producent mocno skupiał uwagę na nowym podejściu do aktywnej redukcji hałasu, która miała być zauważalnie skuteczniejsza. Z ogromną satysfakcją przyznaję, że Huaweiowi się to udało. Z pewnością po części jest to kwestia dopasowania – zarówno końcówek, jak i kształtu konstrukcji, który zgrywa się z moim uchem. Jednocześnie korzystanie z ANC jest tu po prostu przyjemne i skuteczne. Słuchawki przełączają się między różną intensywnością ustawień samodzielnie i nie potrzebują do tego innych rozwiązań.
Z rzeczy, które zauważyłem przy dłuższym korzystaniu, w uszach najmocniej odczuwam nierówną pracę mikrofonów. Nie dotyczy to każdej sytuacji, ale czasem słuchawki (nawet gdy są czyste), znacznie efektywniej wyciszają lewe aniżeli prawe ucho. Okazuje się, że rozwiązanie jest prostsze niż myślałem – po prostu musiałem przetrzeć dokładnie okolice mikrofonu, gdyż coś przeszkadzało w oczyszczaniu tej przestrzeni.
Aktywna redukcja hałasu zasłużyła według mnie tu na spore pochwały, bo razem z konstrukcją pozbawiła mnie dyskomfortu towarzyszącego długim lotom, które z reguły są bardzo głośne. Dotychczas byłem więźniem rozwiązań nausznych, w których nie tak łatwo zasnąć. Huawei FreeBuds Pro 3 to pierwsze słuchawki, które w podróż zabierałem z myślą o tym, że będę próbował w nich przespać choć kilka godzin lotu. Oczywiście nie polecam tego nikomu, kto miał w przeszłości problemy z zakażeniem kanałów usznych, ale po wyczyszczeniu słuchawek ściereczką z alkoholem (obowiązkowo przed wielogodzinną trasą) jedyne co odczuwałem, to ciepło wewnątrz uszu.
Nie wszystko złoto u Huawei. Do tych rzeczy nie jestem przekonany
Czy Huawei FreeBuds Pro 3 to słuchawki idealne? Skądże znowu. Są dwie rzeczy, które Huawei powinien zmienić w przyszłej generacji.
Pierwsza jest stosunkowo niewielkim problemem i wynika zapewne z mojej wrażliwości. Zamiast głosu lektorki mówiącego “Noise Cancelling” czy “Awareness” lepiej byłoby postawić na dźwięki sygnalizujące aktualną sytuację. Z pewnością byłyby mniej irytujące od lektorki z mechanicznym głosem. Najlepszym scenariuszem byłoby pozwolenie na przełączanie się między głosem, a dźwiękami, jeśli producentowi zależy choćby na tym, by w ten sposób nauczyć użytkowników korzystania z kilku trybów.
Druga kwestia to o wiele większy problem. Pisząc recenzję Huawei FreeBuds Pro 3 obawiałem się, że nieco przesadziłem z krytyką płytek dotykowych, które trzeba uszczypnąć, by skorzystać z chociażby kliknięcia czy przytrzymania palca. Z perspektywy codziennego korzystania wiem jednak, że moja krytyka ma jeszcze większe uzasadnienie. Oczywiście uszczypnięcie dwoma palcami, by przełączyć utwór lub tryb redukcji hałasu w większości sytuacji nie stanowi problemu. Jednocześnie taka operacja zamiast muśnięcia lub skorzystania z jednego palca wymaga większego skupienia oraz najczęściej wolnej ręki.
Nie chodzi o sekundę, ale te milisekundy odwracają naszą uwagę chociażby od ruchu drogowego mocniej niż zwykłe tapnięcie. Sama detekcja dotyku też nie zawsze jest idealna. Huawei FreeBuds Pro 3 w cieplejszym, letnim otoczeniu, nie zawsze wyłapywały dotyk z dużą precyzją. Musiałem mocniej dotykać całości niż ma to miejsce zazwyczaj. Do tego producent nadal nie wyeliminował opóźnienia reakcji na dotyk, więc do pauzowania muzyki także chwilę się przyzwyczajałem.
Z pewnością rozczarowaniem może okazać się aplikacja mobilna. Jedynym powodem do zainstalowania Huawei AI Life jest możliwość dokonania aktualizacji oprogramowania słuchawek oraz wbudowany korektor. Jeżeli jednak wasz smartfon obsługuje korekcję dźwięku bezprzewodowego, to najpewniej nie będziecie potrzebowali AI Life, gdzie znajdują się wszystkie ustawienia. Tych nie ma zbyt wiele, a test dopasowania wkładki wystarczy zrobić raz.
Czy Huawei FreeBuds Pro 3 to nadal dobry wybór?
Musicie pamiętać, że te słuchawki przez swoje pochodzenie nie mogą cieszyć się pełnią dogodności, jakie obecnie oferuje Android (o iOS nie wspominając). Szybkie parowanie zobaczymy tylko na smartfonach Huawei. Dogodności z zakresu Snapdragon Sound czy nawet obsługa AptX HD nie wchodzą w grę. Huawei trzyma się przy kodekach L2HC i LDAC, a więc opiera się o popularny standard. Jednocześnie jest na łasce i niełasce Sony, a w przypadku L2HC musimy korzystać ze smartfonu Huawei z EMUI 13 lub nowszym, by usłyszeć tyle, ile fabryka dała. Czy świadomość, że nie wykrzesam pełnego potencjału sprzętu sprawia, że żałuję z korzystania z FreeBudsów Pro 3 na co dzień?
Absolutnie nie, bo to sprzęt na tyle dobry, że same wrażenia ze słuchania muzyki są bardzo pozytywne i w zasadzie konkurencja nie oddaliła się mocno od FreeBudsów. Huawei może z tego modelu czerpać garściami, niech jednak nie korzysta z kulawej nawigacji dotykowej. Czas pracy na baterii po dłuższym korzystaniu w dalszym ciągu jest w porządku. 4 godziny słuchania podcastu z ANC to standardowy wynik, a bez redukcji hałasu wynik może podskoczyć podwójnie. Przy włączonej ANC, ale bez słuchania czegokolwiek, Huawei FreeBuds Pro 3 wystarczają mi na około 9 godzin, więc większość lotów była dla mnie komfortowa. I tak też myślę o tych słuchawkach po roku – są komfortowe, grają dobrze, nie sprawiają większych problemów.