Patrząc wyłącznie na rynek europejski, dominacja Google jest niemal absolutna (według danych statcounter z października tego roku na poziomie nieco ponad 90%). Drugi w rankingu Bing od Microsoftu zgarnia dla siebie okolice 4%, a trzecie miejsce dzierżą Rosjanie i ich Yandex (3,14%). Wyszukiwarki bardziej nastawione na zachowanie prywatności użytkowników, takie jak DuckDuckGo czy wspomniana Ecosia plasują się odpowiednio na 5. oraz 6. pozycji z marginalnym udziałem. Nie wierzę w cuda i jakieś gwałtowne odwrócenie proporcji, ale będę trzymać za nowy pomysł – europejski indeks wyszukiwania pod nazwą EUSP.
Co ciekawe, zarówno niemiecka Ecosia, jak i francuski Qwant korzystały w przeszłości z indeksu Bing od Microsoftu. Ecosia to szczególny przypadek wyszukiwarki, która w ostatnim roku zdecydowała się na miks rozwiązań od Google i Microsoftu. Jak czytamy w oficjalnym komunikacie prasowym, nowy indeks będzie dostępny dla innych niezależnych wyszukiwarek i firm technologicznych. Celem EUSP nie jest bezpośrednia konkurencja z Google, ale zapewnienie alternatywnych ram dla usług wyszukiwania i sztucznej inteligencji, zwłaszcza w świetle unijnych regulacji – np. DMA, czyli aktu o rynkach cyfrowych.
Indeks wyszukiwania Made in Europe – dlaczego takiego potrzebujemy?
Wystarczy spojrzeć na doświadczenia z Google w Korei Południowej, gdzie niemal połowę tamtejszego rynku dzierży wyszukiwarka o nazwie Naver. Okazało się, że wyniki wyszukiwania oferowane przez amerykańskiego giganta były tak niedokładne i nasycone spamem, że użytkownicy sami zwrócili się w stronę rozwiązania lepiej wychwytującego lokalną specyfikę. Ecosia i Qwant w najlepszym możliwym scenariuszu mają zadziałać dokładnie tak samo, w pierwszej kolejności dla treści w języku francuskim i niemieckim. Pierwszych efektów rzekomo można będzie spodziewać się już w przyszłym roku.
Czytaj też: Wyszukiwarka w ChatGPT – OpenAI na poważnie rywalizuje z Google
Język to nie wszystko – silnik wyszukiwarki musi również odnaleźć się w tożsamości społecznej, która je kształtuje, a te wynikają m.in z pochodzenia etnicznego czy klasy społecznej. Nie zapominajmy, że śrubę dotychczasowym gigantom na rynku wyszukiwania będą dokręcać również firmy odpowiedzialne za eksplozję generatywnej sztucznej inteligencji, czego przykładem jest chociażby OpenAI, pracujący nad własnym rozwiązaniem z tego zakresu. Trzymam kciuki za projekt i mocno wierzę, że Europa może na nim tylko zyskać.