W Polsce ruszy produkcja rowerów wodorowych. Czy to ma w ogóle sens?
Zanim przejdziemy do najważniejszego, wróćmy na moment do samych rowerów “na wodór”. Te jednoślady są niczym innym, jak przykładem e-bike, ale z odmienną formą magazynu energii. Tak jak tradycyjne rowery elektryczne wykorzystują po prostu akumulator o zasięgu kilkudziesięciu kilometrów, którego ładuje się dobre kilka, a nawet kilkanaście godzin, rowery na wodór zaprojektowane przez Groclin robią użytek z kompaktowego kanistra wodorowego, którego można wymienić w zaledwie 3-10 sekund. Ten kanister o wysokości 25 cm i ciśnieniu wewnętrznym 1 MPa zasila ogniwo paliwowe o mocy 180 watów, które zapewnia zasięg do 60 km. Co więc na tym zyskujemy?
Czytaj też: Na tym rowerze przejedziesz pół Polski. Air zachwyca możliwościami i NIE przeraża ceną
Czas ładowania, trwałość, ekologiczność i wydajność w ekstremalnych warunkach – to najważniejsze zalety wodorowego ogniwa paliwowego względem akumulatorów. Spokojnie jednak, choć wodór “słynie” z bycia źródłem ogromnej energii, które może zrobić łatwo “wielkie bum”, to wodorowe rowery są w pełni bezpieczne. Jak tłumaczy Michał Seidel, a więc CEO Groclin, “wodorowy napęd w rowerach jest całkowicie bezpieczny, ponieważ ciśnienie w zbiornikach wynosi zaledwie 2 bary. Dla porównania, ciśnienie w standardowej oponie może wynosić więcej, co pokazuje, że zbiorniki z wodorem nie stanowią większego ryzyka niż typowe komponenty roweru“. Innymi słowy, to najpewniej kwestia czasu, aż wodorowe rowery zyskają w naszym kraju na popularności i dlatego właśnie Groclin postanowił przenieść produkcję właśnie na polski rynek.
Czytaj też: Motocyklowa inspiracja w kasku rowerowym. Czy to się sprawdza?
W ogłoszeniu czytamy, że celem przeniesienia produkcji rowerów wodorowych Groclin do Polski jest przede wszystkim skrócenie łańcucha dostaw, zwiększenie efektywności operacyjnej oraz wykorzystanie pozycji naszego kraju jako lidera w produkcji rowerów w Europie. Lokalna produkcja umożliwi firmie większe skupienie się na serwisie i obsłudze posprzedażowej, co przełoży się na pozytywny odbiór marki i wyższą jakość obsługi klienta. Polska jako strategicznie położony kraj z rozwijającym się rynkiem staje się kluczowym miejscem do inwestowania w tę dynamicznie rosnącą branżę.
Decyzja o przeniesieniu produkcji do Polski jest częścią naszej strategii rozwoju i odpowiedzią na rosnące zainteresowanie rowerami wodorowymi. Polska, jako jedno z kluczowych ogniw europejskiego rynku rowerowego, stwarza ogromne możliwości zarówno dla naszej produkcji, jak i dla inwestorów, którzy będą mogli liczyć na szereg korzyści związanych z naszymi planami inwestycyjnymi – powiedział Michał Seidel, CEO Groclin.
Czytaj też: Sprzedawcy rowerów w tarapatach. Rządowy program nie wypalił
Od dawna wiemy, że wodór to paliwo przyszłości. Może zrewolucjonizować rynek samochodowy, pozwolić nam zapomnieć o problemie związanym z ładowaniem akumulatorów i wreszcie raz na zawsze rozwiązać problem z emisjami, jeśli będzie produkowany w sposób ekologiczny i zastąpi tradycyjne paliwa kopalne. Jego obecność w jednośladach nie jest więc niczym szczególnym, co powinno nas dziś zaskakiwać, ale samo ogłoszenie Groclin jest już miłym zaskoczeniem. Wpłynie bowiem nie tylko na przyszłość rowerów, ale też napędzi gospodarkę naszego kraju.